greentrek  Dołączył: 14 Sie 2012
Gadałem dzisiaj z kolegą, młodszy o ćwierć wieku. Po pierwszej dawce Astry chciał pisać testament, ale nie był w stanie [>40C], jego żona również. Termin drugiej się zbliża, wesoło nie jest... :evil:
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Przy Astrze mocniej się reaguje po pierwszej dawce.
 

Iza  Dołączyła: 01 Paź 2007
Nie ma co panikować, na spokojnie przeczekać objawy. Po drugiej dawce reakcji nie powinno być, albo ewentualnie minimalna.
 
Blesso  Dołączył: 24 Wrz 2007
Dziwią mnie reakcje na reakcję organizmu po otrzymanej szczepionce.
Jest to zupełnie naturalne.
Od lat szczepię/szczepiłem się przeciwko grypie i zawsze "dzień po" - coś tam się "gotowało w krwi".
Nie widzę w tym niczego co mogłoby wywoływac strach.

Mało tego, samo-nakręcenie strachu "przed" już bywa niebezpiczne.
Stres spowodowany niewiedzą/obawą może być w pewnych przypadkach zabójczy (dosłownie).
 
andyspring  Dołączył: 21 Lis 2011
Blesso napisał/a:
Dziwią mnie reakcje na reakcję organizmu po otrzymanej szczepionce.
Jest to zupełnie naturalne.
Od lat szczepię/szczepiłem się przeciwko grypie i zawsze "dzień po" - coś tam się "gotowało w krwi".
Nie widzę w tym niczego co mogłoby wywoływac strach.

Mało tego, samo-nakręcenie strachu "przed" już bywa niebezpiczne.
Stres spowodowany niewiedzą/obawą może być w pewnych przypadkach zabójczy (dosłownie).


Ok. To może, jak się nic nie gotuje, to niedobrze?
 
Kocur  Dołączył: 04 Maj 2011
A ja mam znowu przesunięty termin szczepienia :shock: . Przyszedł tylko SMS i email, że zmienili mi termin. Ktoś z Was też tak miał?
 

potraff  Dołączył: 22 Maj 2016
Pierwszy? Czy drugi termin?
Jak pierwszy, to na Johnsona? Jeśli tak, to podobno jej nie ma, choć koleżanka z pracy wczoraj się szczepiła nią, bo dostawa miała być pod koniec tygodnia.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Ja wczoraj dostałem pierwszą dawkę - Pfizera. Z 'lekkim' opóźnieniem, bo pierwotnie byłem planowany na połowę marca... No ale wyszło jak wyszło. Na szczepienie zaproszono mnie do punkty w Killarney, w hrabstwie Kerry, zlokalizowanym w ośrodku sportu i rekreacji, jakieś 60 km od domu. Organizacja naprawdę na wysokim poziomie, aż dziwnym jak na irlandzkie standardy - od chwili zaparkowania auta do odpalenia go ponownie upłynęło 25 minut, przy czym w międzyczasie byłem poddany piętnastominutowej obserwacji zaraz po szczepieniu. Cała procedura przemyślana i ewidentnie doskonale przećwiczona... I choć personel był bardzo uprzejmy i miły a wszystko poszło sprawnie... miałem takie uczucie, ze gram w jakiś tanim filmie SF o.... świecie ogarniętym pandemią tajemniczego wirusa. Nie żartuję, tak irracjonalnie odebrałem idealną pracę całego tego dużego punktu szczepień: od ludzi kierujących każde auto bardzo precyzyjnie na konkretne miejsce na parkingu, poprzez kierowanie od punktu do punktu podczas poruszania się w samym ośrodku, poprzez potwierdzenie tożsamości i wywiad medyczny aż po wydanie naklejki z dokładną godziną, kiedy będę mógł opuścić halę 'obserwacyjną'...
Tak czy inaczej - obyło się bez niespodzianek. Zaszczepione ramię zaczęło boleć około godziny po szczepieniu, po następczych dwóch godzinach doszedł ból mięśni w całym ciele, głównie w nogach. Zawalczyłem z nim zakładając plecak i ruszając na mały spacer po Killarney National Park - zrobiłem w sumie 11 km. Killarney to trochę takie tutejsze Zakopane z tą różnicą, że w jednym miejscu spotykają się najwyższe w Irlandii góry (nic nadzwyczajnego, najwyższy szczyt 1039 m npm, ale malownicze), resztki prawdziwych lasów (a nie powszechnych tu monokultur przemysłowych drewna), piękne jeziora, także położone w górskich dolinkach, strumienie, wodospady i w sumie bardzo nieodległe wybrzeże Atlantyku z przepięknym i dzikim półwyspem Dingle, sławną drogą Ring of Kerry i wyspą Skellig Michael, na której kręcono sceny do filmów z serii Gwiezdnych Wojen. Można tu spotkać celebrytów z całego świata, stada jeleni szlachetnych spacerujących po miejskich trawnikach o 4 nad ranem oraz graffiti w ojczystym języku głoszące, że należy 'J...ć Legię'... Tak czy inaczej - dobrze wspominam akurat TO Dotknięcie Koronawirusa...


Killarney National Park, poszczepiennie :mrgreen:
 

sołtys  Dołączył: 19 Kwi 2006
A ja opowiem Wam historię babci mojej - 98 lat, która niestety odeszła z tego świata dwa dni temu :cry: ..... koronosceptykiem nie jestem, ale .... no szczerze Wam powiem bardzo dziwna sprawa. Babcia moja z powodu urazu nogi leżała w domu od ponad 6 miesięcy - opiekowała się nią moja mama i jeszcze jedna pani sąsiadka. Wszyscy chuchali i dmuchali, zwłaszcza w związku z koronawirusem, a i moi rodzice też w grupie podwyższonego ryzyka, więc bardzo uważali. Babcia ogólnie praktycznie w izolacji. Była też już po dwóch dawkach szczepionki, a wszystkie opiekujące się babcią osoby jedną dawką. Trzy tygodnie temu brat z żoną chcieli przyjechać w odwiedziny, ale akurat był to czas szczepień babci, więc mama się nie zgodziła na ich przyjazd "tak na wszelki wypadek". Tydzień temu mama zauważyła, że babcia jakoś dziwnie podnosi rękę, więc z podejrzeniem urazu została przewieziona do szpitala. I faktycznie babcia miała lekki udar. ALE przy okazji zrobiono babci testy w kierunku koronawirusa iii ... wynik pozytywny i została przewieziona do szpitala covidowego. Ani babcia, ani mama, ani sąsiadka, która pomagała w opiece żadnych objawów covidowych. Tak wiem, że są oczywiście sytuacje bezobjawowe, ale ... mimo wszystko bardzo dziwne, gdy babcia w zasadzie praktycznie z nikim więcej nie miała kontaktu niż mama i sąsiadka, a są to osoby starsze o niskiej odporności i dość często łapiące różne infekcje, że nikt z otoczenia osób opiekujących się babcią nie miał objawów, a tym bardziej stwierdzonego koronawirusa, że była zaszczepiona dwoma dawkami, a pozostali jedną. Tak jak mówię - koronasceptykiem nie jestem i też trudno podważać prawidłowość wyniku testu (chociaż wiadomo również, że są "fałszywie-dodatnie", a drugiego testu już babci nie robili), no ale .... dziwne to jednak trochę :-|
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
sołtys, przede wszystkim przyjmij proszę wyrazy współczucia z powodu śmierci babci...
Zaś co do okoliczności. Babcia mogła mieć fałszywie pozytywny test, zależnie od użytej metody i okoliczności (stan pacjenta etc) odsetek takich wyników waha się od kilku do ponad 30 procent. U mnie w pracy w przeciągu roku trzy osoby miały takie fałszywie pozytywne testy, w tym jedna - dwukrotny.
Po drugie - nawet dwukrotne zaszczepienie nie daje 100 procent odporności - najlepsze szczepionki mają skuteczność nieco ponad 90 procent. Czyli nawet osoba po dwóch dawkach MOŻE złapać koronawirusa, ale z dużym prawdopodobieństwem będzie miała wtedy przebieg łagodny bądź bezobjawowy. Dla osób po jednej dawce prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest jeszcze większe, więc niestety nie można wykluczyć, że wirus się jakoś w domu pojawił, i wcale niekoniecznie za sprawą Twojej mamy bądź sąsiadki - skoro babcia była zaszczepiona, to przecież musiała mieć kontakt z pracownikiem służby zdrowia etc. Oczywiście gdybam, bo nie znam szczegółów, ale chodzi mi o to, że opisany przez Ciebie scenariusz wcale nie jest niemożliwy, niestety.
Jest jeszcze jedno możliwe wytłumaczenie, aczkolwiek tu już wkraczamy na grząski teren teorii spiskowych... Od przyjaciela, praktykującego w Polsce lekarza (ginekolog wprawdzie, no ale przecież lekarz) usłyszałem, że w przypadku przyjmowania do szpitali pacjentów ciężko rokujących - a tak można chyba powiedzieć o Twojej babci ze względu na wiek, zdiagnozowany udar etc - 'rutynowo' wykrywa się koronawirusa, bo to automatycznie zwiększa ilość środków na leczenie i hospitalizację, przyznawanych przez NFZ. Proceder jest dla szpitali 'bezpieczny' właśnie ze względu na spory odsetek fałszywie pozytywnych testów i świadomość, że szczepionki nie dają 100 procent odporności - więc zawsze można znaleźć wytłumaczenie... Oczywiście nie wiem, czy to prawda, mam nadzieję, że nie... Ale czy dałbym sobie uciąć głowę? Cóż, znając realia mizerii finansowej polskiej służby zdrowia - nie...
 

Michu  Dołączył: 18 Kwi 2006
Pamiętajmy, że pomimo zaszczepienia sami możemy być nosicielami po kontakcie z osobą zarażoną.
 
Blesso  Dołączył: 24 Wrz 2007
Ale przecież szczepionka nie zabezpiecza przed zachorowaniem na COVID.
Ona uczy organizm jak walczyć z wirusem i dlatego u zaszczepionych osób mogą rozwinąć się objawy o łagodnym lub umiarkowanym nasileniu.
W tak "dojrzałym" wieku zwykłe przeziębienie jest niebezpieczne a co dopiero skutki kontaktu z "mocniejszym" wirusem ( skutki).
 

cotti  Dołączyła: 20 Kwi 2006
sołtys, współczuję...

a ja po sobotniej 2. dawce moderny - szczepienie o godzinie 12, poszłam z dzieciakami na lody, spacer, dopiero wieczorem odczułam bolesność ramienia, ale noc... co za koszmar, doszła gorączka, wymęczona na maksa i niewyspana - dopiero po wzięciu paracetamolu udało mi się trochę złapać snu, aczkolwiek całą resztę niedzieli czułam, że jestem nieco "przytłumiona"
 

Enzo  Dołączył: 20 Gru 2006
sołtys, wyrazy współczucia.

Nie wiem jak Wy, ale mam wrażenie, że przez pandemię ludzie odkrywają śmierć, jak gdyby koronawirus miał być jedyną jej przyczyną. W zeszłym tygodniu zmarła w wieku 37 lat moja koleżanka z pracy. Na zawał. Tak, wszyscy byli zdziwieni, że nie przez Covid.
 

rysiekll  Dołączył: 10 Maj 2007
Enzo, a nie masz wrażenia, że ludzie, w odniesieniu do ogółu, odkryli śmierć jako taką? Wiem jak to brzmi, ale odnoszę takie wrażenie...
 
Blesso  Dołączył: 24 Wrz 2007
Do śmierci się przyzwyczajamy.
Na nikim już nie robi wrażenie np ilość osób , które zginęły w ciągu roku w wypadkach samochodowych ( w 2019r około 3000). Pod tym względem wleczemy się w ogonie Europy ( 77 przypaków na 1mln mieszkańców ; Niemcy 37 ; Szwecja 22 ).

Za to robią wrażenie klepsydry, które akurat w moim zakładzie są rozwieszane w ilościach znacznych na tablicach infromacyjnych....
- Widziałeś- Tadek nie żyje, znałeś go ?
- Tak. Szkoda chłopa.
- Idziemy na piwo ?
 

greentrek  Dołączył: 14 Sie 2012
sołtys napisał/a:
historię babci mojej - 98 lat, która niestety odeszła z tego świata dwa dni temu

[...]
Enzo napisał/a:
sołtys, wyrazy współczucia

[...]

Proszę państwa, tu nie ma czego współczuć, tylko gratulować dożycia jakże pięknego wieku w chyba niezłej formie. Komu z nas się to uda w tym zasyfionym świecie? A że odeszła... każdy odchodzi, na tym to polega :-?
 

Enzo  Dołączył: 20 Gru 2006
rysiekll, to prawda - pojawiła się w publicznym przekazie zamiast jedynie suchych komunikatów o katastrofach lotniczych, kolejowych, czy drogowych.

greentrek napisał/a:
Proszę państwa, tu nie ma czego współczuć

Odejścia raczej nie kojarzą się w naszej kulturze z radością, czymkolwiek byłyby spowodowane.
 

mygosia  Dołączyła: 19 Kwi 2006
Osobiście słyszałam o kilku dodatnich testach - dopiero drugie wychodziły ujemnie...
 

greentrek  Dołączył: 14 Sie 2012
Nikt nie mówi o radości, to tylko proste uświadomienie sobie że wszystko przychodzi, chwilę trwa, i odchodzi - od tej zasady nie ma odstępstw :-|

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach