Cytat
John Szarkowski , z całą pewnością najwybitniejszy kurator i promotor fotografii w XX wieku. Nie tylko amerykańska sztuka wiele mu zawdzięcza.
Pomimo polsko brzmiącego imienia i nazwiska (Thaddeus John Szarkowski) niewiele wiemy o korzeniach fotografa i kuratora.
Szarkowski urodził się w 1925 w Ashland, w stanie Wisconsin. Jego ojciec był asystentem naczelnika poczty. Dorastanie na amerykańskiej prowincji, gdzie czas płynie inaczej niż w miastach, uwrażliwiło Szarkowskiego na obrazy podobne do tych, które później promował w fotografii.
Zanim nasz bohater zdążył zacząć studia, wybuchła II wojna światowa i to służba w U. S. Army stała się pierwszym młodzieńczym doświadczeniem. Zaraz po wojnie Szarkowski rozpoczął studia z historii sztuki na Uniwersytecie Wisconsin. Jednocześnie cały czas robił zdjęcia (nauczył się je robić mając 11 lat) oraz uczył się gry na klarnecie. Jako młody człowiek najbardziej marzył o połączeniu kariery fotografa i klarnecisty.
Po skończeniu studiów Szarkowski zaczął uczyć – najpierw w Walker Art School, w Minneapolis, w 1950 przeniósł się do Albright Art School, w Buffalo. Robił wtedy dużo zdjęć – dokumentował ludzi, miejsca, pejzaże wokół siebie – czyli w prowincjonalnych stanach USA. W 1958 roku wydał album ze swoimi zdjęciami pt. "The Face of Minnesota". Błyskawicznie publikacja ta stała się bestsellerem (ku zaskoczeniu samego autora). Tym samym Szarkowski stał się znanym fotografem.
I może to zdarzenie było by początkiem błyskotliwej fotograficznej kariery, gdyby nie inne zdarzenie, z 1962 roku. Wtedy to do Szarkowskiego zgłosił się Edward Steichen, wybitny fotograf i w owym czasie szef działu fotografii Museum of Modern Art w Nowym Jorku z propozycją, aby Szarkowski właśnie przejął po Steichenie to stanowisko. Zdumienie naszego bohatera było ogromne – nigdy nie zajmował się organizowaniem wystaw, nie miał pojęcia o pracy muzeum, nie był pewny nawet swojej wiedzy na temat cudzej fotografii. A jednak wyzwanie podjął i stanowisko to piastował przez blisko 30 lat – bo do roku 1991, w którym przeszedł na emeryturę.
I to właśnie okres, gdy Szarkowski rządził w MoMie, jest czasem jego największych – z niczyimi nieporównywalnych – zasług.
Dość szybko ujawniły się preferencje nowego kuratora: Szarkowski nie lubił fotografii "artystycznej", wydumanej, dziwacznej i niezrozumiałej. Najwyżej cenił dokument, zdjęcia pokazujące prawdziwy świat. Zwykł mawiać" "nawet poezja jest zbudowana ze słów, a nie z wydumanych idei".
Nam dziś bardzo trudno w to uwierzyć, ale w latach 60. w USA taka właśnie fotografia dokumentalna była najmniej ze wszystkich szanowana, nie pojawiała się w galeriach czy muzeach. Tym większy rozgłos zaczął więc zdobywać Szarkowski, gdy zaczął ją pokazywać w jednym z najbardziej na świecie znanych i zasłużonych muzeów – MoMA.
W 1966 roku odbyła się tam wystawa zdjęć Dorothei Lange, rok później pokazany był Brassaï i Cartier-Bresson, także Atget i Lartigue. Ten ostatni najpełniej swoją sławę zawdzięcza wyłącznie Szarkowskiemu. Jednak zdecydowanie najważniejszym – przełomowym i dla muzeum, i dla światowej fotografii – wydarzeniem, była wystawa, którą Szarkowski zorganizował w 1967 roku. Nosiła ona tytuł New Documents i prezentowała prace kompletnie wówczas nieznanych (a jeśli znanych, to potępianych) twórców: Diane Arbus, Lee Friedlander, Gary Winogrand, William Eggleston. Wstrząsem było zobaczenie w szacownym muzuem zdjęć, pokazujących banalne, brzydkie, niewiele mówiące, ale do bólu prawdziwe obrazy z amerykańskich miast i wiosek. Stojące tam domy, mieszkających tam ludzi, przedmioty, którymi się otaczali. Wystawa "nowego dokumentu" zrewolucjonizowała światową fotografię, dopuszczając nareszcie do obiegu sztuki zdjęcia nie wzniosłych idei, a zwykłych codziennych spraw.
Kilka lat później Eggleston – za sprawą Szarkowskiego – pokazał w MoMie swoje zdjęcia kolorowe – to był kolejny szok, bo kolorowa fotografia także wcześniej nie uważana była za wartościową.
Lista fotografów, którzy de facto zawdzięczają istnienie Szarkowskiemu, jest bardzo długa i są na niej nazwiska dziś umieszczane w absolutnie każdym podręczniku historii sztuki (nie tylko fotografii!). Gdy uświadomić sobie, że całą tą "artystyczną rewolucję" Szarkowski przeprowadził zupełnie sam ryzykując bardzo wiele i biorąc na siebie całą za to odpowiedzialność, okazuje się, że chyba nie było w dziejach drugiej równie odważnej i zdeterminowanej osoby.
Po przejściu na emeryturę Szarkowski wrócił do robienia zdjęć oraz zorganizował kilka bardzo prestiżowych, pojedynczych wystaw, m.in. dużą retrospektywą Ansela Adamsa.
Dziś, po jego śmierci, należy mu się pamięć i szacunek każdej osoby, która w jakikolwiek sposób ma kontakt z fotografią. Bo gdyby nie Szarkowski, na pewno wszystko wyglądałoby całkiem inaczej.
Autor: Anna Cymer
John Szarkowski , kurator w nowojorskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MoMA), który w dużym stopniu przyczynił się do uznania fotografii za dziedzinę sztuki, zmarł 7 lipca 2007 r. w Pittsfield, Massachussetts, w wieku 82 lat.
Urodzony w rodzinie polskich imigrantów w Ashland, Wisconsin, ukończył historię sztuki na uniwersytecie stanowym, z przerwą na służbę wojskową w czasie II wojny światowej.
Na początku lat 1950. zaczął fotografować budynki projektowane przez Louisa H. Sullivana. Zainteresowanie dziełami wielkiego architekta zaowocowało w 1956 r. książką “The Idea of Louis Sullivan”, po której wydał inną, również ze swoimi fotografiami, “The Face of Minnesota” (1958). Ta druga zajmowała przez dłuższy czas miejsce na liście bestsellerów New York Timesa.
Kiedy w roku 1962 objął – po Edwardzie Steichenie i dzięki jego rekomendacji – stanowisko dyrektora działu fotografii w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, fotografia była powszechnie postrzegana jako dyscyplina użytkowa, narzędzie do dokumentowania świata. Szarkowski stał się pionierem innego jej postrzegania. Jako kurator pomógł rozwinąć kariery wielu wybitnym fotografom, m.in. Garry’emu Winograndowi, Diane Arbus i Lee Friedlanderowi, których prace pokazał na przełomowych wystawach zbiorowych w MoMA – New Documents (1967) i New Topographics (1975).
W muzeum pracował do 1991 r. Po przejściu na emeryturę w dalszym ciągu wykładał na uniwersytetach Harvard, Yale, Cornell i New York University. W 2006 roku w MoMA miała miejsce wielka retrospektywna wystawa fotografii Johna Szarkowskiego.
Jego książki takie jak “The Photographer’s Eye ” (1964), “Looking at Photographs: 100 Pictures From the Collection of the Museum of Modern Art ” (1973), należą do podstawowych lektur w programach historii sztuki.
Wiele jego fotografii ma za temat wieś i przyrodę. Trudno mu przyszło opuścić ukochany dom nad jeziorem w Wisconsin i przenieść się do Nowego Jorku. W liście do Edwarda Steichena, akceptującym propozycję pracy w MoMA, napisał: “W zeszłym tygodniu wróciłem na kilka dni do domu, gdzie mogłem myśleć o przyszłości, patrząc jednocześnie na jezioro Superior. Niezależnie od tego, jak mocno patrzyłem, jezioro nie zdradzało żadnego zatroskania możliwością opuszczenia przeze mnie jego wybrzeża, więc ostatecznie zdecydowałem, że jeśli ono może sobie poradzić beze mnie, ja mogę sobie poradzić bez niego”.
Opr.: K. Cygielska
"W sztuce może być coś dobrze zrobione albo źle, nic więcej." Stanisław Lem
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme created by opiszon, powered with Bootstrap and VanillaJS.
Strona używa plików cookie. Jeśli nie zgadzasz się na to, zablokuj możliwość korzystania z cookie w swojej przeglądarce.
my.pentax.org.pl