baldek  Dołączył: 22 Mar 2009
[fotografowie] Bryan Schutmaat ''Grays the Mountain Sends''
Cytat
Bryan Schutmaat "Grays the Mountain Sends"
Linka podesłał mi wczoraj via Facebook Mirek Mrozik, pisząc, że to "coś dla mnie". Natychmiast więc zajrzałem na stronę Visual Culture Blog i stwierdziłem, że rzeczywiście jest to coś kapitalnego i nie tylko dla mnie.


Bryan Schutmaat, z cyklu Grays the Mountain Sends


Bryan Schutmaat, z cyklu Grays the Mountain Sends


Bryan Schutmaat, z cyklu Grays the Mountain Sends

Tematem powstałego w 2013 roku cyklu Grays the Mountain Sends Bryana Schutmaata są zachodnie tereny USA, a konkretnie górnicze czy raczej pogórnicze miasteczka zlokalizowane na tych obszarach oraz ich mieszkańcy. Wydawać by się mogło, że wizualna narracja opierająca się na triadzie "krajobraz-portret-wnętrze, krajobraz-portret-wnętrze..." to sprawa już tak beznadziejnie ograna w amerykańskiej fotografii after Shore, a jednak okazuje się, że istotne jest kto robi (i jak się to zrobi). Co ciekawe, Brayan Schutmatt (rocznik 1983) użył przy realizacji swojego cyklu analogowej kamery 4x5". Skąd taki wybór w chwili, gdy cyfrowa lustrzanka z matrycą 36 Mpix generuje pliki, które dają możliwość uzyskania powiększeń porównywalnych jakościowo do wielkiego formatu i jest znacznie łatwiejsza w użyciu? To dobre pytanie. Myślę, że jednak obraz uzyskiwany z negatywu (chociaż skanowanego przecież) nie posiada cech cyfrowej nad-ostrości i nad-szczegółowości... I fajniej się go ogląda przy dużym powiększeniu, czy raczej wydruku. Druga sprawa, to "opór materii". Pracując kamerą na błony cięte, jesteśmy zmuszeni do idealnego wstrzelenia się w sytuację i bezbłędnego ustawienia kadru oraz parametrów ekspozycji. I żaden "postprocesing" nic tu nie pomoże...

To co podoba mi się w Grays the Mountain Sends, to nie tylko prezentacja tematu o sporym ciężarze znaczeniowym (ekstensywny kapitalizm w północnoamerykańskim wydaniu zdemolował bezwzględnie życie ludzi i krajobrazy, w których mieszkają...), ale też wizualne odniesienie się do historii amerykańskiej fotografii. Bo kiedy patrzymy na portrety byłych górników sfotografowanych przez Schutmaata, to widać w tych zdjęciach dokonania np. fotografów pracujących w latach 30./40. XX w. dla FSA (także w mocno empatycznym podejściu do modeli). Sposób ustawiania kadrów krajobrazowych nosi wpływy (czy też odnosi się do) nie tylko modernistycznej wysokoartystycznej "fotografii przyrody" spod znaku Ansela Adamsa, ale też widać tutaj echo działań autorów nie przejawiających zbytnio artystowskich dążeń, którzy w połowie XIX wieku towarzyszyli ekspedycjom geologicznym lub kartograficznym, a kilka dekad później dokumentowali powstawanie szlaków kolejowych. No więc, ignorując teraz "triadowe" ustawienie wizualnej narracji Grays the Mountain Sends, pozwolę sobie na przytoczenie kilku zdjęć krajobrazowych solo, dla własnej oraz Państwa przyjemności:


Bryan Schutmaat, z cyklu Grays the Mountain Sends


Bryan Schutmaat, z cyklu Grays the Mountain Sends


Bryan Schutmaat, z cyklu Grays the Mountain Sends


Bryan Schutmaat, z cyklu Grays the Mountain Sends

Uff... R-E-W-E-L-A-C-J-A !!!

Fotografie z tego projektu pojawiły się też w postaci albumowej, wydanej w limitowanym nakładzie przez Silas Finch Foundation . No cóż, trzeba będzie wysupłać te 75$...




źródło http://hiperrealizm.blogs...tain-sends.html
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Blogosfera i FB szaleją na punkcie tego materiału:

http://www.iczek.pl/2013/...t-w-fotografii/

;-) :-P

[ Dodano: 2013-09-24, 13:43 ]
Wywiad: http://dirtylaundrymag.co...ryan-schutmaat/
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
A to nie Alech Soth :-P
Cytat
Co ciekawe, Brayan Schutmatt (rocznik 1983) użył przy realizacji swojego cyklu analogowej kamery 4x5". Skąd taki wybór w chwili, gdy cyfrowa lustrzanka z matrycą 36 Mpix generuje pliki, które dają możliwość uzyskania powiększeń porównywalnych jakościowo do wielkiego formatu

A jak będzie matryca z 100 Mpix :?:
Wielkość nie ma znaczenia :?:
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
M.W napisał/a:
A jak będzie matryca z 100 Mpix
Wielkość nie ma znaczenia


Nie.
Robiłem kiedyś test D800 vs 6x9 tego samego obiektu.
Na małym obrazku otrzymałem wycinek tego co dał mi format 6x9 przyjmując że obiekt jest uchwycony z poprawnej perspektywy i jest tej saamej wielkości na zdjęciu z obu aparatów.
4x5" i dalej to inny świat.
Byłem z grupą uczniów ostatnio na pogaduchach u osiedlowej zielarki która ma po mężu całe pudła odbitek z LF i pomimo że były to zdjęcia prozaicznych sytuacji i zwyczajnych miejsc, młodzi nie mogli wyjść z podziwu czemu te zdjęcia są takie niesamowite.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
karmazyniello napisał/a:
Nie.
Nie to znaczy tak, czy nie to znaczy nie?
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
karmazyniello napisał/a:
Na małym obrazku otrzymałem wycinek tego co dał mi format 6x9 przyjmując że obiekt jest uchwycony z poprawnej perspektywy i jest tej saamej wielkości na zdjęciu z obu aparatów.
karmazyniello, czym skanowałeś 6x9? Drukowałem w zeszłym tygodniu na 60x40 - slajd 4x5 skanowany na epsonie V700, pliki z m43, Fuji X100 i D800 - slajd z 4x5 wyglądał najsłabiej. Bęz bębna albo własnoręcznych odbitek, LF nie ma sensu. No może co najwyżej możliwość korekcji perspektywy jako tako uzasadniają zabawę w 4x5.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
dzerry napisał/a:
slajd z 4x5 wyglądał najsłabiej. Bęz bębna albo własnoręcznych odbitek, LF nie ma sensu.
A po co robić na LF i potem skanować? Jaki tego sens? Chyba tylko do przeglądu. Jaki jest w ogóle sens fotografować na filmach i potem skanować? Jak chcesz mieć plik, rób od razu na cyfrze. Zaraz zapytasz, czy sam nie skanuję. Oczywiście, że skanuję, ale tylko po to, żeby mieć to w archiwum, żeby wrzucić do Internetu (jak zajdzie potrzeba) lub zrobić odbitkę 10x15 do rodzinnego albumu. Skanowanie negatywów i używanie tego jako pliku wyjściowego do poważnych działań jest nieporozumieniem, bo dostaje się papkę zarówno z dobrego negatywu jak i z byle jakiego. Z LF nawet jak zrobisz styk, to on ma swój klimat.
Dziwnie się czuję prawiąc takie oczywiste oczywistości.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
technik219, skanowanie koloru z LF na dobrym skanerze jak najbardziej ma sens. Wystarczy sobie porównać wznowione wydania American Prospects albo Uncommon Places.
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
dzerry napisał/a:
karmazyniello, czym skanowałeś 6x9?


V750, ale ja nie o tym chcę.
Rzecz w tym że z LF obiekty w dalekim tle pozostają naturalnych rozmiarów względem tego co jest blisko aparatu, tak jak się patrzy w realu. Tego nie da się przeskoczyć żadną korekcją.

[ Dodano: 2013-09-25, 21:51 ]
BTW, odbitki z LF łeb urywają razem z kręgosłupem, te które widziałem miały na oko ok. 1 metra na dłuższym boku.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
ja pierdykam, materiał operuje na tylu poziomach, filozoficznych, społecznych, fotograficznych, ale do jakiej dyskusji muszą ją sprowadzić Polacy?
do pieprzenia za przeproszeniem o sprzęcie. Nawet Wojtek Wilczyk dyrdymali. Po prostu ręce i nogi opadają.
Naprawdę nie moglibyśmy pogadać o tym, jak to współczesny dokument fotograficzny ewidentnie idzie w kierunku osobistych opowieści, przemyślanych, wysmakowanych estetycznie, opowiedzianych własnymi słowami i bez pretensji do bycia "obiektywną prawdą" o świecie? Jak to fotografowie młodego pokolenia rozumieją, że nie da się mówić fotografią obiektywnie, ale za to można dać piękne i głębokie świadectwo własnego doświadczenia i dociekań?
Nie moglibyśmy pogadać o tym, jak to genialnie jest skonstruowana książka i jakich środków użył Schutmaat, by powiedzieć to, co chciał powiedzieć?
A jeśli już musimy wchodzić w temat sprzętu, to nie moglibyśmy porozmawiać o tym, jak Schutmaat wykorzystał ten cały majdan, żeby nawiązać specyficzny kontakt z ludźmi?
no nie... oczywiście musimy sprowadzić temat do dyskusji o wyższości fotografii srebrowej nad cyfrą, albo odwrotnie i do ilości megapikseli w matrycy.
kurde, wejdźmy głębiej...
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
tatsuo_ki, ależ ten sam Wilczyk napisał także, że tu nie ma nic nowego. Stara sprawdzona metoda. Pejzaż, wnętrza, portrety. Nie wiem skąd się bierze ten ogólno-polsko-internetowy szał na punkcie tego matieriału. Cykl jest dobry, ale przecież są lepsze w ten deseń. Sleeping by Mississippi Sotha wchodzi znaczenie głebiej w podobną problematykę.

A kontaktu ja na tych zdjęciach nie widzę. Prędzej "Zrobiłeś już to zdjęcie?"

Za to technicznie wyrywa z butów. Już dawno nie widziałem tak dobrych jotpegów 1500 px :-P
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
No nie ma nic nowego. Ale w tym sensie, że można tak samo powiedzieć, że napisanie powieści jest już beznadziejnie ograne.
Wilczyk pisze:
Cytat
Wydawać by się mogło, że wizualna narracja opierająca się na triadzie "krajobraz-portret-wnętrze, krajobraz-portret-wnętrze..." to sprawa już tak beznadziejnie ograna w amerykańskiej fotografii after Shore, a jednak okazuje się, że istotne jest kto robi (i jak się to zrobi). Co ciekawe, Brayan Schutmatt (rocznik 1983) użył przy realizacji swojego cyklu analogowej kamery 4x5".

czyli mówi, że niby ograne, ale jednak da się zrobić w tym gatunku preciozo. Szkoda tylko, że zaraz potem sukces tłumaczy użyciem kamery 4x5", bo matryca, bo megapiksele, bo postproces, bo jak robisz na analogu to się musisz idealnie wstrzelić i w ogóle jesteś wtedy wielki gość.
Naprawdę dziwi mnie i smuci, że ktoś, kto zrobił Inne Miasto ma tak "sprzętowo-forumowe" podejście.

Co do szału i lepszości, to też początkowo przyjąłem materiał na spokojnie i bez zachłystywania się. Ale gdy widzę jak ludzie się nim zachwycają, muszę przyznać, że jednak tutaj musi być coś więcej. Oczywiście w pewnym sensie instynkt stadny ma znaczenie, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że łatwo wpaść w pułapkę prostego osądu, co lepsze, co gorsze. Być może Soth wszedł głębiej, ale czy udało mu się opowiedzieć to tak uniwersalnym językiem, trafić do tak wielu osób? Z drugiej strony, być może Schutmatt trafił w dobry moment i na grunt już przygotowany przez takie prace jak Sleeping by Mississippi i to stąd się bierze nadzwyczajny sukces?
No i z tego, że Grays jest po prostu niesamowicie ładne, wręcz piękne, w tym najprostszym, wręcz najbanalniejszym znaczeniu?

Co do kontaktu, to mi nie chodzi o to, żeby na zdjęciach było widać jakąś niesamowitą więź jaka się wywiązała między fotografującym a fotografowanymi, dlatego użyłem określenia specyficzny kontakt, o którym też autor opowiada w wywiadzie dla Dirty Laundry.
Schutmatt od początku mówi, że miał pewną wyraźną myśl, którą chciał przekazać i to zgodnie z tą myślą wybierał zdjęcia. Wybierał te, które o tej myśli mówiły.
Te "nieobecne" wyrazy twarzy, moim zdaniem oczywiście, opowiadają o zawodzie jaki spotkał tych ludzi, o niespełnionym marzeniu ich dziadków, legendarnych amerykańskich pionierów, o tym jak rzeczywistość okazała się zupełnie inna niż na obrazkach, które chcemy tworzyć i na podstawie których chcemy tworzyć nasze i przyszłych pokoleń wyobrażenia o świecie, w którym przyszło nam żyć.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Fotograficznie rewelacja.

Ale zbyt piękne żeby było prawdziwe. Chociaż fotograficzna alternatywa to jedynie czarna rozpacz w postaci czarno białych i ziarnistych zdjęć.

Ja ciągle twierdzę, że dużo w tym Sotha (jeśli przez to nazwisko klucz rozumieć subiektywny, estetyczny, nieco nostalgiczny dokument). Taki fotograficzny grunge ;-)
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
tatsuo_ki napisał/a:
Te "nieobecne" wyrazy twarzy, moim zdaniem oczywiście, opowiadają o zawodzie jaki spotkał tych ludzi, o niespełnionym marzeniu ich dziadków, legendarnych amerykańskich pionierów, o tym jak rzeczywistość okazała się zupełnie inna niż na obrazkach, które chcemy tworzyć i na podstawie których chcemy tworzyć nasze i przyszłych pokoleń wyobrażenia o świecie, w którym przyszło nam żyć.
Naprawdę wierzysz, że Ci wszyscy ludzie o tym wszystkim myślą i to ich zajmuje? Z tymi pionierami Pawle lekko pojechałeś :-) To tak jakby pusta twarz gościa z Ustrzyk Górnych opowiadała o zawodzie nieudanym Powstaniem Styczniowym.

To są po prostu ludzie, którzy z własnego wyboru wolą żyć na zadupiu w opuszczonych górniczych osadach niż zjechać kilkadziesiąt mil w dół, by żyć i pracować w takich miasteczkach: http://goo.gl/maps/K7WDW gdzie najpewniej zostali sfotografowani nastolatkowie na pustych parkingach przed centrami handlowymi.

I powtórzę, skojarzenia z Sothem jak najbardziej uzasadnione. Ten sam poziom manipulacji kadrem.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
dzerry napisał/a:


To są po prostu ludzie, którzy z własnego wyboru wolą żyć na zadupiu w opuszczonych górniczych osadach


Z tym akurat bym się tak do końca nie zgodził, to nie "Broken manual"
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Dobra, zasugerowałem się szyldem i pomyliłem góry. To nie Kalifornia, tylko Góry Skaliste.
Chodzi mi o to, że taka interpretacja, którą zresztą sam autor narzuca w wwyiadzie i cytatem na okładce książki, jest zbyt romantyczna i wyidealizowana, bym mógł w nią uwierzyć.

To teraz tak: Tak wygląda Tonopah na zdjęciach z cyklu:




A tak na głównej ulicy obiektywnym okiem samochodu google'a:
http://goo.gl/maps/KjfqW
 

hitman1986  Dołączył: 17 Mar 2008
Kurde, te zdjęcia są z.aje.biste...
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
dzerry napisał/a:
Dobra, zasugerowałem się szyldem i pomyliłem góry. To nie Kalifornia, tylko Góry Skaliste.


Dlatego napisałem, że to taki fotograficzny grunge, musi być trochę undergroundowo, o ludziach wykluczonych ze społeczeństwa, taka romantyczna wizja alterglobalisty.

Całkiem inna bajka, ale m.in. z tego powodu drażni mnie przedstawianie Śląska tylko przez pryzmat biednych dzielnic, familoków itd.

Jednak w tym przypadku Shore czy Sternfeld patrzyli szerzej, bardziej przekrojowo
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
I powtórzę, skojarzenia z Sothem jak najbardziej uzasadnione. Ten sam poziom manipulacji kadrem.

Też mam ten problem :-|
Cytat

http://arcifotografiabase...ssisipi_low.pdf


http://www.photoeye.com/b...og=DP362&i=&i2=

Cytat

http://www.photoeye.com/b...og=DP263&i=&i2=
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Ale jednocześnie:


Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach