M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] Eustachy Kossakowski
Cytat












Eustachy Kossakowski urodził się w 1925 roku w Warszawie. Do 1956 studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. W drugiej połowie lat 50-tych i 60-tych pracował jako fotoreporter w pismach Stolica, Zwierciadło, Polska, Ty i Ja a także współpracował z licznymi wydawnictwami. W latach 60-tych powstały dobrze znane cykle (Gdzie są niegdysiejsze śniegi, Koncert morski) dokumentujące życie artystycznej awangardy, skupionej wokół Galerii Krzywe Koło, Foksal, Teatru Circot 2 Tadeusza Kantora oraz Teatru Jerzego Grotowskiego. Jednak w tamtych okresie powstały jeszcze inne, mniej znane fotografie, które pokazują Kossakowskiego jako niezwykle wrażliwego obserwatora oraz mistrza kompozycji i światła. Są to zdjęcia ilustrujące życie codzienne dużych miast i prowincji, na przełomie lat 50-tych i 60-tych, tworzone częściowo na zamówienie redakcji, ale także na potrzeby prywatnego archiwum autora. Dzieci bawiące się na ulicach, zakonnice, rzędy butelek z mlekiem, znudzone kasjerki, dworce kolejowe i zakamarki - wszystko to przypomina z jednej strony prace Cartier-Bressona i jego "decydujący moment" z drugiej zaś strony ma niepowtarzalną nutę specyfiki polskiej rzeczywistości tamtego okresu. Fotografie te są zdecydowanie sentymentalne, ale posiadają niezaprzeczalnie walory estetyczne: szczególnie pod względem kompozycji i światła.
http://www.fotopolis.pl/index.php?g=170




Eustachy Kossakowski Fot. Tadeusz Rolke
http://www.eustache-kossakowski.com/

A dlaczego w Paryżu?

Z wielu względów. Naturalnie nie tylko ze względów zawodowych, przede wszystkim kulturowych. Kontaktu z kulturą, literaturą, sztuką, wystawami, ludźmi itd. których tu nie ma, ponieważ tu zostali wszyscy wyrżnięci. Bolszewicy wiedzieli doskonale, co robili. Wyrżnęli inteligencję i wyrżnęli klasę średnią. Wielu wyjechało, a zostało dużo hołoty. Więc ja z hołotą w Warszawie bardzo źle się czuję, w Krakowie czuję się trochę lepiej.

Czy trudno było taki sprzęt gdzieś zdobyć?

Nie, to wszystko było, papiery, Mimoza nie Mimoza, Agfa... [Mimoza to nazwa papierów fotograficznych wysokiej klasy wtedy produkowanych - red.]. Wszystko można było kupić, może więcej było niż teraz: Mimoza, granulowany, płótno nie płótno, chamoi, błyszczący, matowy, wszystko było, w lepszym wydaniu, niż polski Foton itd.

Kantor nie był łatwy w kontaktach?

Nie, bardzo złe stosunki miałem z nim zawsze, a ostatnio w ogóle były zerwane, pod koniec jego życia, i są zerwane z jego żoną Marysią...

Jak byłem na promocji książki o galerii Foksal w Zamku Ujazdowskim w maju tego roku, stoi Marysia, ja wchodzę a ona mówi: - Eustachy, nie powiedziałeś mi dzień dobry! A ja jej na to odpowiedziałem: - Nie powiedziałem ci dzień dobry, bo nie chciałem ci powiedzieć dzień dobry, po prostu!

Ktoś kto nie wie za dużo o Panu, to jednak wie, że Pan zrobił ten ważny album fotograficzny o katedrze w Chartres, to było jakoś przełomowe i ważne wydarzenie... na czym ono polegało?

Ono nie było ani ważnym ani przełomowym wydarzeniem moim zdaniem. Przede wszystkim robiłem ten album z zupełnie z innym zamysłem, niż to potem się stało. Mnie chodziło o światło i sprawę czasu. Zmiany światła w kontekście upływającego czasu. I fotografowałem bardzo systematycznie, w trzytygodniowych odstępach. Spędzałem cały dzień od wschodu do zachodu. Systematycznie fotografowałem zjawiska świetlne, odwróciwszy się plecami do witraży rejestrując efekty świetlne we wnętrzu katedry. Trzy tygodnie temu były, a już potem ich nie było, ale były inne, a następne były dopiero za miesiąc. I dlatego pracowałem nad tym rok. Nie dlatego, że to wymagało tyle pracy, tylko dlatego, że po prostu czasami nie miałem tam co robić nawet przez kilka dni. Fotografowałem to samo miejsce co trzy minuty, miałem takie serie kolorowych zdjęć np. życie jednego miejsca przez 15 minut. Albo życie jednego miejsca przez 5 minut. Cały czas w kolorowej gamie tych pryzmatów, oświetleń. Nie miałem żadnego kontaktu z nikim, ani żadnego kontraktu z żadnym wydawnictwem.

Ale Pan to komuś pokazał?

Jak już było skończone kompletnie i leżała kupa zdjęć. Spotkałem się towarzysko zresztą z Pierre Restany znanym krytykiem sztuki, a on wysłał mnie zaraz ze zdjęciami z Chartres do Petera Knapa, takiego fotografa od mody i znanego grafika. On zadzwonił do jakiegoś wydawcy z Monaco. Ten wydawca przyszedł, obejrzał i postanowili wydać książkę. Książka nie wyszła w tym wydawnictwie w Monaco. Jean Claude Latese, bardzo znane wydawnictwo paryskie, wydało ten album. Jak ja tam chodziłem i mówiłem, że ja chce tak, bo mi chodzi o światło, to oni: idź sobie do jakiejś galerii awangardowej my robimy książkę dla publiczności, którą musimy sprzedać, i robimy ja po swojemu. Nawet ja nie wybierałem zdjęć do tej książki. Tak zrobili ten album. Wydarzeniem w moim życiu był ten album o tyle, że był to sukces jednego dnia, jak ja to mówię. Tzn. krótkotrwały sukces polegający na tym, że dziesięć stron w Paris Matchu i wywiad, że dziesięć pism ilustrowanych, że radio, że znana audycja telewizyjna "Apostrophe" , którą prowadził Bernard Pivot, oglądana przez wszystkich.
http://www.ina.fr/art-et-...hartres.fr.html

A właśnie: jak jest z Pana archiwum... ono gdzieś jest?

Jest, u mnie. Nie mam go opracowanego, bo albo będę siedział pięć lat i opracowywał archiwum, albo będę robił zdjęcia aż umrę. I wolę to drugie. Niech ktoś porządkuje potem, albo niech wyrzuci do śmieci. Ja nie będę siedział przy stole i porządkował archiwum przez cztery lata, bo tyle trzeba, żeby to zrobić.

W tym życiu paryskim, jakie ja prowadzę, jestem zadowolony jak mogę poświęcić 6 godzin dziennie na ciemnię i zrobić kilka odbitek do przodu każdego dnia. Albo pójść i coś fotografować. A siedzieć i układać klisze, te które będą potrzebne, nie będą potrzebne...

A czy Pan próbował sprzedawać swoje fotografie przez sieć galerii komercyjnych?

Nigdy. Sprzedałem kilka zdjęć jakimś poszczególnym kolekcjonerom. Z tego co ja się zorientowałem to to, co się sprzedawało, to były zdjęcia z lat trzydziestych, dwudziestych i dziewięćsetnych. Natomiast zdjęcia robione aktualnie, jeśli chodzi o sprzedaż, to było bardzo trudno, a jeżeli miało to miejsce, to bardzo tanio, nieopłacalnie na tyle, żeby można było to robić. Raczej była hossa na zdjęcia stare i chyba jest dotychczas jeszcze.
http://fototapeta.art.pl/fti-ekoss.php

film o Eustachym Kossakowskim
http://www.eustache-kossakowski.com/film_pl.html
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Cudze chwalicie, swego nie znacie. Sobotni opad szczęki. Brawo. Dziękuję. :)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Jeszcze szczenięciem będąc widziałem fragment jego "6 metres avant Paris" . Były lata 70-te i zdjęcia zamieścił Radar (czy ktoś pamięta to czasopismo?). Potem robił inną piękną rzecz: "Les lumieres de Chartres" http://artmuseum.pl/archi...=1&a=2&skrot=76 . Taką fotografię zapragnąłem robić. "Les lumieres..." w tamtych czasach wyprzedzały epokę i Kossakowski miał problemy ze znalezieniem wydawcy albumu (zresztą jest o tym w poście powyżej).
M.W - jak już jesteśmy przy Kossakowskim, to może byś przybliżył Tadeusza Rolke? "Fischmarkt" może?
 

Fafniak  Dołączył: 19 Kwi 2006
uczta dla oczu
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Rolke - uwielbiam! Ale nie przybliżę, bo czasu nie mam :(
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
Aj waj, ciekawy wywiad. Az sie przyjemnie czyta..

Na fototapecie jest tez wywiad z Rolke, moze nawet i byl tu kiedys linkowany.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach