wojtkow  Dołączył: 21 Wrz 2009
Problem spłycają właśnie media - zalew przemocy w Tv, próby rywalizacji z nimi przez gazety, to wszystko powoduje zobojętnienie.
Ci "korespondenci wojenni", idąc za radami swoich wydawców, dehumanizują wojnę, co cytowane przeze mnie zdjęcie najlepiej pokazuje.

Mnie krew zalewa widząc martwego człowieka a nad nim sześciu "korespondentów" (mocniejsze słowa sam ocenzurowałem) nie widzących w tym tragedii śmierci (w sumie siedmiu - ktoś to zdjęcie zrobił) ale obiekt któremu można zrobić zdjęcie. To jest prawdziwa tragedia wojny.
Wiem, że w sumie Ci ludzie to też ofiary tej wojny, o czym mówi choćby, cytowany wyżej, Krzysztof Miller, ale dla mnie to nie powód aby usprawiedliwiać ich działanie.
 

Kapar  Dołączył: 29 Sty 2008
ciekawy i warty obejrzenia jest film własnie o Natchwey'u "Fotograf Wojenny". Widać, co wojny i inne ludzkie dramaty zrobiły z psychiką Natchweya. sprawia wrażenie zupełnie wypranego z uczuć.
Polecam do obejrzenia.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
wojtkow napisał/a:

Mnie krew zalewa widząc martwego człowieka a nad nim sześciu "korespondentów" (mocniejsze słowa sam ocenzurowałem) nie widzących w tym tragedii śmierci (w sumie siedmiu - ktoś to zdjęcie zrobił)


Skad wiesz co oni widza, co czuja?

Akurat historie tego zdjecia Miller opowiada w ksiazce "W obiektywie". W skrocie chodzilo o to, ze zabity na zdjeciu zginal juz po podpisaniu porozumienia miedzy Zulusami i Mandela. Gdyby informacja o tym dotarla szybciej, pewnie nie zginalby. Tak wiec dosc wieloplaszczyznowa fotografia.
 

SeizeThePicture  Dołączył: 07 Lis 2009
wojtkow napisał/a:
Problem spłycają właśnie media - zalew przemocy w Tv, próby rywalizacji z nimi przez gazety, to wszystko powoduje zobojętnienie.

Dokładnie dzisiaj liczy się tylko to żeby przekazać informację jako pierwszy w branży, o to by być "opiniotwórczym" - być cytowanym w innych serwisach. Nie jest istotne czy podajesz do wiadomości info o wypadku pod jakąś wioską, zamachu terrorystycznym gdzieś tam, czy wojnie domowej jeszcze gdzieś indziej. Wracając do "pierwszeństwa" - w wyniku tego ważne są wpływy - reklamowe oczywiście - niestety zwycięża ekonomia, a nie dbałość o nagłaśnianie konfliktów i tam samym próby wywierania wpływu na opinie publiczną świata.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
SeizeThePicture napisał/a:
Nie jest istotne czy podajesz do wiadomości info o wypadku pod jakąś wioską, zamachu terrorystycznym gdzieś tam, czy wojnie domowej jeszcze gdzieś indziej.
SeizeThePicture, zapomnij na tydzien o polskich mediach i przerzuc sie na przyklad z Wyborczej na New York Timesa, z TVN na BBC, itd.
 

szczypiorrr  Dołączył: 10 Sie 2007
tatsuo_ki napisał/a:
teraz wszystko ulega spłyceniu... ostatnio żyłem obok świata, więc wczoraj trochę poczytałem w internecie nt. Egiptu i co zobaczyłem pod artykułem? ankietę...

Z jednej strony spłyceniu, z drugiej strony niekończącego się roztrząsania, często przez wielu pseudoznawców. Widzę w telewizji dwóch gości, polityków, perorujących nad sytuacją w Egipcie. Jeden mówi: "Dziś jest X* państw arabskich, za chwilę podzieli się Sudan, przybędzie kolejne państwo arabskie". (*nie pamiętam konkretnej liczby, którą podał)

Po jaką cholerę zaprasza się do studia osobę, która plecie bzdury. Od kiedy państwa Czarnej Afryki są państwami arabskimi? Może miał na myśli państwa muzułmańskie? W takim razie, jak z podziału istniejącego 1 państwa muzułmańskiego, na 1 muzułmańskie i 1 chrześcijańskie, robi się dodatkowe muzułmańskie? W tym momencie całą ocenę takiego eksperta mogę od razu uznać za bezużyteczną.

Media coraz bardziej kreują, a nie rejestrują wydarzenia. Przywołana przez tatsuo_ki ankieta jest przykładem takiego działania. W Jordanii odbyła się w piątek demonstracja, która urosła w niektórych mediach do miana bomby zapalnej w kolejnym kraju "regionu". Słyszałem w telewizji, że w Maroku ludzie przez FB zmawiają się na demonstrację. W świadomości widzów cały "region" stoi na krawędzi wojny domowej. A w rzeczywistości sytuacja społeczna, ekonomiczna, polityczna, w każdym z tych krajów jest diametralnie inna i właściwie nie ma żadnych podstaw do takiej tezy. Pamiętacie jak złotówka traciła wartość, gdy bankrutowały Węgry? Działał ten sam mechanizm i te media, które biadoliły wtedy, teraz kreują identyczną sytuację.

Niemniej, wolę takie media niż żadnych. Ciężko w sumie mieć pretensje do tworu, instytucji, który kieruje się zwykłymi prawami rynku. Ilu użytkowników ma taka gazeta_pl czy tvn24_pl, a ile dla przykładu psz_pl, na którym można znaleźć dużo wartościowych analiz i artykułów. Problem nie tkwi zatem w samym medium-sprzedawcy, ale jego kliencie. To klient jest mało wymagający, więc dostaje to, czego szuka. Szybko, płytko albo byle-jak.

Wracając do tematu przewodniego, trudno, żeby pół życia spędzonego w świecie śmierci i bezwzględnej przemocy nie pozostawiło śladu w psychice. Dobrze by było, gdyby redakcja zadbała o takie rzeczy jak kontakt z psychologiem, czy terapia a nie zostawiała wartościowego pracownika samemu sobie. Fajne zdanie jest gdzieś w artykule - żeby mieć materiał, korespondent może być w miejscu zdarzenia, fotograf musi. Z tego powodu mam szacunek dla osób, decydujących się na tę profesję i daleki jestem od przypinania im łatki. Co najwyżej mogę stwierdzić, czy to co robi jeden czy drugi fotograf jest chałturą, czy nie.

Zdjęcie Krzysztofa Millera w ciekawy sposób obnaża tych fotografów. Inna sprawa, że podobne ujęcie z innych sytuacji widziałem już kilka razy, AFAIR również w filmie o Nachtweyu, ale nie wiem kto był pierwszy.
 

JanKowalska  Dołączył: 15 Sie 2010
wojtkow napisał/a:
Mnie krew zalewa widząc martwego człowieka a nad nim sześciu "korespondentów" (mocniejsze słowa sam ocenzurowałem) nie widzących w tym tragedii śmierci (w sumie siedmiu - ktoś to zdjęcie zrobił) ale obiekt któremu można zrobić zdjęcie. To jest prawdziwa tragedia wojny.


...gdyby nie widzieli w tym, jak mówisz, "tragedii śmierci" to by ich tam nie było... a co Twoim zdaniem powinni zrobić? Skąd wiesz że nie zrobili i nie czuli nic?
...a czy czujesz się lepiej nie wiedząc co dzieje się w Libii, zginęło kilkaset czy kilka tysięcy osób?... nie ważne, przynajmniej nikt nie "spłyca" tematu i można spokojnie położyć się spać.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Byłem dziś (w sumie to wypada, że wczoraj) na spotkaniu z Krzysztofem Millerem.

Niestety spotkanie w Muzeum Ślaskim trąciło powierzchownym dydaktyzmem (ale to nie wina Millera, tylko organizatorów), co sprawiło, że wielu bebechów nie udało się wywlec na wierzch, jednak kilka ciekawych wątków zostało poruszonych.

W sumie to liczyłem na konfrontację wiedzy (i opinii), z którymi się spotkałem wcześniej, z opinią doświadczonego zawodowca, jakim jest Miller.

To że zawód fotoreportera (wojennego) odchodzi szybko do lamusa, to wiemy. Wygrywa "dziennikarstwo obywatelskie" publikowane na gorąco, a nóż w plecy wbija słabnące czytelnictwo prasy.

Kwestia estetyki. Czy fotografia wojenna może być piękna? Takie mu zadałem pytanie, zainspirowany m.in. ostatnio publikowaną książką Sontag. No i Miller mówi, że stoi po stronie autentyzmu, a nie estetyki dramatu (jak na fotografia Salgado). Ale wśród zdjęć, które Miller nam pokazywał, nie brakowało starannie i symbolicznie kadrowanych obrazów. Może nie były one malownicze czy piękne. Ale nie były też dzikie i niedbałe.

Kwestia leczenia traumy. Leczenie trwało 6 miesięcy. Skończyło się w lutym. Od tamtego czasu w żaden zapalny rejon Miller nie pojechał (choć wyjaśniał, że po części to dlatego, że Jagielski, z którym zwykle pracował, też się w te rejony nie wybierał).

Zapytałem też o to czy odpuszcza jakieś kadry? Odpowiedział, że nie. Że fotografuje wszystko. Owszem, w gazecie nie opublikuje zdjęć z kostnicy (choć po tym co zobaczyłem na ostatnim WPP, gdzie zdjęcia z Haiti, bardzo cienko balansowały po granicy wrażliwości ludzkiej, wcale bym tak kategorycznych sądów nie formułował), jednak mówił, że jego fotografie wykorzystują organizacje humanitarne, naukowcy. To ma sens.

Na pytanie o poczucie misji, odpowiedział negatywnie. Nie poczuwa się do takiej. Może pośrednio jego zdjęcia coś zmieniły, komuś pomogły. Ale za misjonarza z aparatem w ręku się nie uważa. W ogóle daleko w jego postawie na spotkaniu było od gwiazdorstwa. Ale czy da się robić wokół siebie szoł? Niby z biografii Capy wynikało, że on nieco tak się zachowywał. Ale, to tylko ścinki wiedzy.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
No prosze, to mimo wszystko bylo chyba ciekawiej niz na niedzielnym spotkaniu w Rondzie Sztuki i na spotkaniu bodajze w maju, rowniez w Rondzie Sztuki :-D

Nie wiem, czy ta fotografia sie konczy, ale mam wrazenie ze na nikogo juz nie dziala, ze stracila moc zmieniania swiata.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
alekw napisał/a:
mimo wszystko bylo chyba ciekawiej niz na niedzielnym spotkaniu w Rondzie Sztuki i na spotkaniu bodajze w maju, rowniez w Rondzie Sztuki :-D
Nie można było zadawać pytań?

Przypomniałem sobie jeszcze jeden ciekawy wątek.
Kwestia odpowiedzialności za prawdę: naturszczyk z komórką vs zawodowy reporter. Miller podał przykład zdjęcia zabitej rzekomo demonstrantki z Iranu. Stała się symbolem tamtego zrywu. Potem okazało się, że to była lipa. Nikt jednak za to nie odpowiedział. Bo przecież amatora wysyłającego na kontakt24 nikt nie będzie ścigał. Za to reporter GW, który dokleił kilka gołąbków do fotografii, do dziś ponosi tego konsekwencje.
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
alekw napisał/a:
Nie wiem, czy ta fotografia sie konczy, ale mam wrazenie ze na nikogo juz nie dziala, ze stracila moc zmieniania swiata.


Mam wrazenie, ze nie tylko ta.

jorge.martinez napisał/a:
Przypomniałem sobie jeszcze jeden ciekawy wątek.


To ja tez: zoltodzioby w Libii. Swietny artykul:

http://lens.blogs.nytimes...young-in-libya/

(dzieki wojtekk)
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
jorge.martinez napisał/a:
alekw napisał/a:
mimo wszystko bylo chyba ciekawiej niz na niedzielnym spotkaniu w Rondzie Sztuki i na spotkaniu bodajze w maju, rowniez w Rondzie Sztuki :-D
Nie można było zadawać pytań?



Mozna bylo, ale ja zawsze po takim wojennym slide show, mam poczucie, ze wszelkie slowa, wszelkie pytania sa zbedne.

To jest tak jak Miller kiedys opowiadal, ze wracajac z wojny, takie problemy rodzinne, jak brak jedzenia w lodowce, czy przepalona zarowka, sa dla niego niezrozumiale, malo istotne w porownaniu do tego co widzial na wojnie (to oczywiscie rodzi konflikty rodzinne).
Zreszta fajnie jest to pokazane pod koniec filmu 'The hurt locker', gdy James juz po powrocie z Iraku, staje w sklepie przed wielka sciana polek z platkami (http://youtu.be/iA-_1LpmFiU )

I podobnie chyba jest, choc na mniejsza skale, z ogladajacymi takie zdjecia, jaki sens ma dyskusja o estetyce i kompozycji ucietej reki, podziurawionego trupa, placzacej nad niezyjacym dzieckiem matki?

I tak naprawde wiele w tym momencie zalezy od przygotowania prowadzacego, a akurat w Rondzie bylo takie sobie.

jorge.martinez napisał/a:

Kwestia odpowiedzialności za prawdę: naturszczyk z komórką vs zawodowy reporter. Miller podał przykład zdjęcia zabitej rzekomo demonstrantki z Iranu. Stała się symbolem tamtego zrywu. Potem okazało się, że to była lipa. Nikt jednak za to nie odpowiedział. Bo przecież amatora wysyłającego na kontakt24 nikt nie będzie ścigał. Za to reporter GW, który dokleił kilka gołąbków do fotografii, do dziś ponosi tego konsekwencje.


Ostatni bastion sensownosci wysylania fotoreporterow? Dla mnie dosc dyskusyjny.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
alekw napisał/a:
Dla mnie dosc dyskusyjny.


Zwłaszcza, że dziennikarstwo i tak opiera się coraz bardziej na kompilacji materiałów od innych.

alekw napisał/a:
I tak naprawde wiele w tym momencie zalezy od przygotowania prowadzacego, a akurat w Rondzie bylo takie sobie.


W Muzeum pomysł był, ale forma i zupełny brak umiejętności prezentacyjnych pomysłodawczyni cyklu położyło spotkanie na łopatki. Ale Miller uratował :-)

W sumie Miller sam sobą pokazuje, że fotoreportaż wojenny to ginący gatunek. Przyszedł czas na rozrachunek, na inne tematy, na inne formy wyrazu.

Tak jak WPP potrzebowało terapii i odpoczynku nagradzając zamiast flaków tę oto pracę Tima Hetheringtona:
 
czosnek  Dołączył: 23 Wrz 2012
Właśnie ukazała się książka Krzysztofa Millera "13 wojen i jedna" - Polecam!

Wpadła mi również w oko w księgarni książka (nie czytałem) "Bractwo Bang Bang"Grega Marinovicha, João Silvy
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
http://pentax.org.pl/view...=6419&start=460
Cytat


Grażyna musi poddać się terapii. Leczy się w klinice stresu bojowego. Nie była na wojnie. Nie jest żołnierzem. Jest tylko żoną korespondenta wojennego.

Książka odsłania wszystkie obsesje dręczące Grażynę Jagielską. Ciągłe oczekiwanie na telefon informujący o śmierci męża. Wstrząsający widok jego przedziurawionego pociskiem plecaka. Ta boleśnie prawdziwa opowieść, o której trudno zapomnieć, nie ma odpowiednika w literaturze. Czy można leczyć się ze stresu bojowego jak żołnierze wracający z wojskowych misji, jeśli nie wyjeżdżało się na wojnę?

Bez takiego reportera, jakim jest Wojciech Jagielski, nie zrozumielibyśmy przyczyn wybuchu wielu afrykańskich wojen czy antyrosyjskich powstań i nie poznalibyśmy wewnętrznych mechanizmów uruchamiających społeczne przemiany. Jako czytelnicy i widzowie programów informacyjnych nie zastanawiamy się, jaką cenę za newsa płaci rodzina korespondenta wojennego.
http://kultura.onet.pl/ks...04,artykul.html



Wojna to koszmar. Prowadzi albo do śmierci, albo do psychiatryka – mówi Grażyna Jagielska, żona Wojciecha Jagielskiego. Na wojny jeździł jej mąż, Ale to ona musi się teraz leczyć z wojennej traumy.
http://www.wprost.pl/ar/3...opowiesci-meza/
http://www.polskieradio.p...ajwyzszej-polki
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Zacząłem czytać Millera. Fotografii jest tam bardzo mało (w sensie o fotografowaniu). Mało też techniki dziennikarskiej.

Ale dobre jest to, że jest wątek i jest zdjęcie o tym opowiadające. Dokładnie ten kadr, o którym mówi.

Ale czyta się dobrze. Pisane w stylu pop, z ukłonem ku masowemu czytelnikowi (też zagranicznemu).

 
czosnek  Dołączył: 23 Wrz 2012
Mam nadzieję, że tego już nie zdublowałem ;) (Wybaczcie poprzedni post ale dopiero poznaję zakamarki forum :) )

Wywiad w PR3 i PR4 z Krzysztofem Millerem

http://www.polskieradio.p...adzic-sobie-sam

http://www.polskieradio.p...-pojade-jeszcze
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Przeczytałem książkę Millera.

Zawiedzie się ten, który oczekuje pasjonującej i trzymającej w napięciu opowieści o przygodach herosa, który goniąc za najlepszym ujęciem nie kłania się kulom.

Zawiedzie się też ten, który szukać będzie w książce instrukcji: jak zostać fotografem wojennym; ani jak i czym się na wojnie fotografuje.

Książka mimo to ważna i warta przeczytania. Nie tylko dlatego, że napisana przez Millera, który jest postacią ciekawą, o bogatych doświadczeniach, o którym także świadczą jego fotografie. Także dlatego, że odbrązawia nieco rolę fotografa (czy reportera w ogóle) jadącego w rejon konfliktu. Nie jest to barwna przygoda, która czasem wyzierała z książek Kapuścińskiego, nie jest to jednak także żerowanie na ludzkim nieszczęściu, co w fotografii wojennej widzieć chce ludożerka.

Raz miałem okazję spotkać Millera osobiście. Relacjonowałem gdzieś to spotkanie z nim (chyba nawet w tym wątku). I wiele z tego co zaobserwowałem (w jego postawie, sposobie bycia, mówienia, bujania się) i usłyszałem jest w tej książce.

Warto.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

http://www.national-geogr...bic-cos-innego/
http://www.andrewsfoto.pl/

Dobrych reporterów jest wielu
– reporter wojenny musi mieć
szczęście. Żadne zdjęcie nie jest
warte tego, żeby zginąć.


Jakie wykształcenie okazuje się najbardziej przydatne w tej
pracy? Studiowałeś na uczelni fotograficznej w Kanadzie – czy
studia te okazały się dla Ciebie przydatne , czy też konieczne
było zdobycie innych, dodatkowych kwalifikacji?


Według mnie fotograf reporter nigdy nie powinien iść do
szkoły fotograficznej. Ja akurat przez trzy lata studiowałem fotografię w uczelni artystycznej, ale później zawsze wszystkim
powtarzałem: „Jeżeli chcesz zostać reporterem, to studiuj historię, nauki polityczne, stosunki międzynarodowe, kulturoznawstwo, antropologię. Ucząc się tego, ucz się przy okazji fotografii.
Jeżeli masz fotografię w sobie, na pewno to się uda. Jeżeli nie
masz tego w sobie, zostaniesz antropologiem lub kulturoznawcą.
Jeżeli połączysz te dwie rzeczy, czyli umiejętności rozeznania
w temacie – jako antropolog, historyk, polityk – ze zdolnościami fotograficznymi, wówczas dużo łatwiej będzie ci pracować”
http://fotorobert.republi...r%20andrews.pdf

Fotograf wojny

Piotr Andrews - jeden z najlepszych na świecie fotoreporterów wojennych. Autor i mistrz wstrząsających fotografii, które są relacją z wojen powstałych na tle różnic religijnych i narodowościowych w Afganistanie, Iraku, na Bliskim Wschodzie. Audycja z dnia 27 listopada 2011 roku.
http://www.polskieradio.p...piotr%20andrews

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach