M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] O FOTOGRAFII HUMANISTYCZNEJ
Cytat

http://wsfoto.art.pl/

Lorne Carl Liesenfeld
Rozmowa z Marianem SCHMIDTEM o FOTOGRAFII HUMANISTYCZNEJ

Lorne Carl Liesenfeld: Czym jest fotografia humanistyczna?
Marian Schmidt: Nurt ten jest powiązany z francuską tradycją fotografii, która ma swój początek u Eugena Atgeta. Od lat 1890-tych do jego śmierci w 1927 roku, Atget intensywnie fotografował Paryż i jego przedmieścia. Posługiwał się drewnianym aparatem wielkoformatowym 18x24 cm na statywie i sam wykonywał stykówki ze swoich szklanych płyt, a później z negatywów. Atget reprezentował przełom między piktorializmem a bardziej współczesnym spojrzeniem na świat. Szwajcarski historyk Jean-Luc Daval określa fotografie Atgeta jako poezję samotnego spacerowicza. Określenie Davala jest dla mnie najlepszą definicją fotografii humanistycznej. Atget nie tylko fotografował ludzi, ale także puste ulice, podwórka, wnętrza, parki, drzewa… Szukał w życiu codziennym tego, co jest przypadkowe, nieprzewidywalne, inspirujące, tego, co jest niezależne od wydarzeń: kontaktu z nieznanymi ludźmi, u których wzbudzał zaufanie, a także subtelnego światła, niezwykłej atmosfery. Atget był skromnym człowiekiem, który przede wszystkim kochał to, co robił. Nie uważał się za artystę ani też nie był karierowiczem. Sprzedawał swoje stykówki różnym malarzom jako motywy dla ich obrazów. Atget zainspirował kilka pokoleń paryskich fotografów: André Kertesza, Henri Cartier-Bressona, Brassaïa, Izisa, Willyego Ronisa, Roberta Doisneau, Edouarda Boubat. Aby określić nurt humanistyczny w sztuce, przychodzą mi na myśl słowa Ludwika van Beethovena: Czynić dobro gdzie tylko można, najbardziej kochać wolność, nigdy nie wyrzekać się prawdy.


Marian Schmidt, Jane, USA 1973

LCL: Wyzwolić się od konceptów, włóczyć się z aparatem, spostrzegać to, co się dzieje dookoła nas?
MS: Tak. Fotografia humanistyczna jest antykonceptualna, nawet antyintelektualna. Cartier-Bresson, Boubat i Doisneau, kiedy krytykowali zdjęcie, nie mówili, że jest niedobre, tylko że jest za intelektualne. Droga do poezji wizualnej nie prowadzi przez intelekt, tylko przez otwartość na świat, uczucia do ludzi, intuicję, przez autentyczne przeżycia. To są podstawy fotografii humanistycznej.
LCL: Czy to jest droga przez miłość do ludzi?
MS: Nie można jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. To zależy od fotografa i od jego okresu w życiu. Oglądając fotografie Roberta Doisneau, Edouarda Boubat, Willyego Ronisa i Wernera Bischofa zawsze czuje się ogromną bliskość i sentyment do ludzi, których fotografowali. André Kertesz w swoim okresie węgerskim, a także na początku pobytu w Paryżu zbliżał się do ludzi, robiąc często bardzo wzruszające zdjęcia. Później stwierdził, że ta bliskość przeszkadza mu w ekspresji, której szuka. Nie chciał, żeby jego zdjęcia były zależne od wyrazu twarzy osób fotografowanych. Więc przeważnie albo ich nie było na zdjęciach lub pokazywał ich z daleka, a z bliska tylko ich cienie. Szukał poezji w świetle, atmosferze, kompozycji. To nie znaczy, że nie kochał ludzi. Słysze się krytyki na temat Cartier-Bressona, że na jego zdjęciach czuje się chłód i dystans do ludzi.
Znałem go osobiscie i mogę powtórzyć to, co Boubat kiedyś mi o nim powiedział: że jest świetnym aktorem i udaje nieprzyjemnego człowieka po to, aby ludzie dali mu święty spokój.



LCL: Do jakiego stopnia komponujesz twoje zdjęcia?
MS: Aby przekazać to, co jest wzniosłe, potrzebne jest odpowiednie podłoże estetyczne. Każdy fotograf humanista ma swój własny sposób zharmonizowania wszystkich elementów, które występują w obrazie, a przede wszystkim człowieka z otaczającą go przestrzenią. W tym właśnie wyczuwalny jest unikalny styl fotografa. Nie raz słyszę krytyki na temat młodych fotografów, którzy robią zdjęcia na ulicy, że naśladują Cartier-Bressona. Świadczy to o braku wraźliwości krytyka, który „wkłada do jednego worka“ wszystkie poszukiwania „momentu“ i nie potrafi odróżnić stylu komponowania innego fotografa albo nie widzi, czy na zdjęciach jest odczuwalna poezja.
LCL: Jak ważny jest „decydujący moment“ Cartier-Bressona?
MS: Dla mnie bardziej istotny w fotografii jest „intensywny moment“, w którym fotograf przekazuje swoje głębokie i autentyczne przeżycia.


Marian Schmidt, Meksyk, 1971

LCL: Czy dla fotografii humanistycznej ważne jest także unikanie pokazywania przemocy i skupienie się na tym, co jest pozytywne w życiu?
MS: Na codzień oglądamy w telewizji lub czytamy w prasie o ludzkim okrucieństwie, korupcji, przemocy, o katastrofach, tak jakby media miały obsesje, aby pokazać to, co jest najgorsze u człowieka i w jego życiu. Media podporządkowują się kryteriom największej oglądalności. Zapominają o dobrej stronie człowieka, którą uważają za nieciekawą do pokazywania. Nie dziwie się więc, że tylu ludzi na świecie cierpi na depresję. Fotografia humanistyczna powinna być oazą dla człowieka. To nie wyklucza pokazywania cierpienia, pod warunkiem, że respektuje się godność człowieka, i wyraża się współczucie i zrozumienie dla niego.


fot. Marian Schmidt

LCL: Jaka jest różnica między fotoreportażem a fotografią humanistyczną?
MS: W fotoreportażu przeważnie szuka się serii zdjęć, które opowiadają historię, a pojedyncza fotografia prasowa jest prawie zawsze związana z wydarzeniami lub służy do ilustrowania konkretnego tekstu. Fotografia humanistyczna ma zupełnie inny charakter, polega na poszukiwaniu „magicznych momentów“ w życiu codziennym. Boubat mówił o sobie jako o poszukiwaczu skarbów. Na temat „momentu“, Boubat wypowiadał się: Co się chce uchwycić? Dobrze wiemy, źe niczego nie uchwycamy. Otwieramy się na świat, patrzymy i jesteśmy pociągnięci przez „coś“. Ale to „coś“, to „nic“, które nas pociąga jest unikalne, niezastąpione. Fotoreportaż nie wyklucza „odkrywania skarbów“. Przykładem są: reportaż Eugena Smitha z Minamaty w którym jest unikalne zdjęcie matki trzymającej upośledzonego syna w kąpieli, oraz reportaż Wernera Bischofa z Japonii, gdzie zrobił poetyckie zdjęcie trzech mnichów buddyjskich chodzących w padającym śniegu. W fotoreportażu, jeżeli skupiamy się tylko na sytuacjach pasujących do historii, którą chcemy opowiedzieć, możemy nie zauważyć „momentów poetyckich“ dookoła nas. Cartier-Bresson mówił, że niczego nie można chcieć, żadnego zdjęcia nie można pożądać, trzeba być otwartym na przyjmowanie darów.


fot. Marian Schmidt

LCL: Czy to otwarcie się na świat wymaga odpowiedniego przygotowania psychologicznego?
MS: Jak najbardziej, ale nie tylko od fotografa, lecz także od widza, który odbiera fotografie. Doisneau kiedyś mi powiedział, że gdy nie czuł się dobrze psychicznie, to nie robił tego dnia zdjęć. Osobiście tak samo postępuję. Na pytanie, na czym polega to otwarcie się na świat, Boubat odpowiada: W momencie fotografowania, znajduje się w stanie wyłączenia swych myśli. Jest to dar przeżycia terażniejszości. Wchodzę w przestrzeń niezastąpionej niczym wolności. Mówi się, że w stanie „nie-myślenia“ nie obawiamy się niczego. I taka jest rola fotografii. Tu chciałbym dodać, że fotograf jest zależny nie tylko od swojej wrażliwości wizualnej, ale także od błyskawicznych refleksów, które pozwalają utrwalić ulotne momenty. Niepotrzebne myśli zaburzają wrażliwość oraz refleksy.


fot. Marian Schmidt

LCL: Jak dojść do takiego stanu ducha?
MS: Pytanie jest bardzo trudne, a odpowiedź nie jest prosta. Powiedzmy, że spacerujemy z aparatem fotograficznym, nie mając żadnych obowiązków tego dnia, nawet wykluczając, że dla kogoś musimy robić zdjęcia. Wtedy pojawiają się różne sposoby patrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Przeważnie mamy predyspozycje do myślenia o czymś innym nie mającym nic wspólnego z tym, co widzimy. Prześladują nas sceny z przeszłości lub marzenia o przyszłości. Kiedy sobie to uświadamiamy i skupiamy się jedynie na tym, co widzimy, pojawiają się inne myśli. Na przykład, mówimy do siebie: to mi się podoba lub nie, przy tej ulicy chciałbym mieszkać, te billboardy mi przeszkadzają itd. Na takich spacerach, poprzez ciągłą obserwację i świadomość tego, co się dzieje w naszym mózgu, po kilku godzinach lub po kilku dniach, możemy dojść do tego, że wreszcie patrzymy na rzeczywistość bez żadnych ocen lub niepotrzebnych skojarzeń. Wtedy tylko rejestrujemy to, co widzimy. Jeżeli znajdziemy to „coś“, które nas pociąga, to robimy zdjęcia. Obojętnie, czy tego dnia udało nam się zrobić lub nie dobre zdjęcie, to jesteśmy szczęśliwi, że nasze serce się otworzyło, nasz stosunek do innych osób był bardziej ludzki i przeżyliśmy piękny dzień! Taki stan ducha charakteryzuje fotografa humanistycznego. ▪


fot. Marian Schmidt

Marian Schmidt urodził się w Polsce. Po wyjeździe rodzyny z Polski w 1947 roku mieszkał w Wenezueli aż do matury. Studiował matematykę w Stanach Zjednoczonych, gdzie uzyskał doktorat. Jego pierwszą pracę zawodową, którą wykonał w 1970 roku, było sfotografowanie jednej z najsławniejszych okładek płytowych: Carlosa Santana „Abraxas“. W latach 80. i 90. mieszkał w Paryżu, gdzie był członkiem agencji fotograficznej „Rapho“ razem z Edouardem Boubat, Robertem Doisneau i Willy Ronisem. Obecnie jest dyrektorem i wykładowcą Warszawskiej Szkoły Fotografii.

Lorne Carl Liesenfeld (ur. 1960 roku w Kanadzie) studiował fotografię wielkoformatową w prestiżowym Istituto Europeo di Design w Rzymie. Następnie pracował jako fotograf biżuterii w Mediolanie. Od pierwszego przyjazdu – w 1997 roku – do Warszawy nadal tu mieszka i pracuje. Od 2004 roku uczy fotografii wielkoformatowej w Warszawskiej Szkole Fotografii. Od 2006 roku prowadzi rozmowy z polskimi fotografami.

format, Pismo Atrystyczne, Nr 54, lato 2008. Postawy, str. 48-49
http://wsfoto.art.pl/in/warto-zajrzec/
 

fotostopowicz  Dołączył: 06 Lut 2009
M.W napisał/a:
LCL: Czy to otwarcie się na świat wymaga odpowiedniego przygotowania psychologicznego?
MS: Jak najbardziej, ale nie tylko od fotografa, lecz także od widza, który odbiera fotografie. Doisneau kiedyś mi powiedział, że gdy nie czuł się dobrze psychicznie, to nie robił tego dnia zdjęć. Osobiście tak samo postępuję. Na pytanie, na czym polega to otwarcie się na świat, Boubat odpowiada: W momencie fotografowania, znajduje się w stanie wyłączenia swych myśli. Jest to dar przeżycia terażniejszości. Wchodzę w przestrzeń niezastąpionej niczym wolności. Mówi się, że w stanie „nie-myślenia“ nie obawiamy się niczego. I taka jest rola fotografii. Tu chciałbym dodać, że fotograf jest zależny nie tylko od swojej wrażliwości wizualnej, ale także od błyskawicznych refleksów, które pozwalają utrwalić ulotne momenty. Niepotrzebne myśli zaburzają wrażliwość oraz refleksy.


M.W napisał/a:
LCL: Jak dojść do takiego stanu ducha?
MS: Pytanie jest bardzo trudne, a odpowiedź nie jest prosta. Powiedzmy, że spacerujemy z aparatem fotograficznym, nie mając żadnych obowiązków tego dnia, nawet wykluczając, że dla kogoś musimy robić zdjęcia. Wtedy pojawiają się różne sposoby patrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Przeważnie mamy predyspozycje do myślenia o czymś innym nie mającym nic wspólnego z tym, co widzimy. Prześladują nas sceny z przeszłości lub marzenia o przyszłości. Kiedy sobie to uświadamiamy i skupiamy się jedynie na tym, co widzimy, pojawiają się inne myśli. Na przykład, mówimy do siebie: to mi się podoba lub nie, przy tej ulicy chciałbym mieszkać, te billboardy mi przeszkadzają itd. Na takich spacerach, poprzez ciągłą obserwację i świadomość tego, co się dzieje w naszym mózgu, po kilku godzinach lub po kilku dniach, możemy dojść do tego, że wreszcie patrzymy na rzeczywistość bez żadnych ocen lub niepotrzebnych skojarzeń. Wtedy tylko rejestrujemy to, co widzimy. Jeżeli znajdziemy to „coś“, które nas pociąga, to robimy zdjęcia. Obojętnie, czy tego dnia udało nam się zrobić lub nie dobre zdjęcie, to jesteśmy szczęśliwi, że nasze serce się otworzyło, nasz stosunek do innych osób był bardziej ludzki i przeżyliśmy piękny dzień! Taki stan ducha charakteryzuje fotografa humanistycznego.


Te same pytanie sobie zadaje i w podobny sposób sobie odpowiadam
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Szkoda, że Schmidt nie wspomina tu o medytacji, z której - o ile mi wiadomo - korzysta często. Polecam. Nic tak nie oczyszcza umysłu przed owocnym dniem z aparatem :D
 
Charli1902  Dołączył: 19 Maj 2008
Marian Schmidt napisał/a:
W momencie fotografowania, znajduje się w stanie wyłączenia swych myśli. Jest to dar przeżycia terażniejszości. Wchodzę w przestrzeń niezastąpionej niczym wolności. Mówi się, że w stanie „nie-myślenia“ nie obawiamy się niczego.


:-)
Troszke to mi sie skojarzyło z filozofią Jedi..
Pamiętacie motyw na Tatooine, kiedy to od zwycięstwa w wyścigu młodego Anakina, zależał los kilku osób?
Qui-Gon Jinn podszedł wtedy do chłopca, i tuż przed startem powiedział mu:

"Pamiętaj, musisz się skoncentrować na bieżącej chwili. Staraj się czuć, nie myśleć. Zaufaj instynktowi."

http://www.ossus.pl/biblioteka/Żywa_Moc

Pozdrawiam
 

fotostopowicz  Dołączył: 06 Lut 2009
wojtekk napisał/a:
Szkoda, że Schmidt nie wspomina tu o medytacji, z której - o ile mi wiadomo - korzysta często. Polecam. Nic tak nie oczyszcza umysłu przed owocnym dniem z aparatem :D


Z tego co pamiętam to widziałem kiedyś taki film w którym było pokazane jak Schmidt medytuje przed wyruszeniem w plener, ale nie pamiętam gdzie to było
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Medytacja rules. Powinni tego w szkołach uczyć. Niestety, nasza skostniała kultura europejska zapomina o takich wynalazkach...
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
wojtekk napisał/a:
Medytacja rules. Powinni tego w szkołach uczyć. Niestety, nasza skostniała kultura europejska zapomina o takich wynalazkach...


Od przezyc duchowych jest kosciol a potrzeby zalatwia sie w supermarkecie. Po co komu jakastam medytacja.
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
radekone napisał/a:
Od przezyc duchowych jest kosciol a potrzeby zalatwia sie w supermarkecie. Po co komu jakastam medytacja.


Wymysł zasranych niuejdżowców! ;D

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach