M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] David Alan Harvey
Cytat

http://www.davidalanharvey.com/
http://www.magnumphotos.c...20Alan%20Harvey


fot. Kenneth Garrett
Szczery uśmiech i naturalny sposób bycia, które demonstruje David Alan Harvey podczas pracy nad reportażem w Hanoi, to podstawowe narzędzia pracy przy fotografowaniu ludzi.

Odnajdywanie Symboli

Należący do zespołu National Geographic David Alan Harvey potrafi uchwycić na zdjęciach serce i duszę fotografowanego kraju. Łącząc rzetelną reporterską robotę z bardzo osobistą interpretacją tematu, przedstawia nie tylko charakterystyczne miejsca, lecz także ponadczasowe ludzkie namiętności - co jest nie lada wyzwaniem, zważywszy ograniczenia zarówno czasowe, jak i liczby zdjęć, które można opublikować. Zdjęcia do materiału o Barcelonie (grudzień 1998) zajęły Harveyowi zaledwie miesiąc. Udało mu się w trzynastu fotografiach zawrzeć ducha Katalończyków - zarówno ich zawodową rzetelność, jak i barwniejszą, hedonistyczną stronę ich natury. W jaki sposób zabiera się do takiego tematu? „Cała sztuka polega na tym, żeby redukować informacje do symboli tego, o czym mówi artykuł", odpowiada. „Nie możemy sporządzić inwentarza wszystkiego w okolicy, toteż ważne stają się znaki".


Te walczące ogiery, symbolizujące namiętność i niezależność, David Alan Harvey sfotografował podczas jednodniowej obławy na dzikie konie, której nie mógł przewidzieć, zbierając informacje podczas rekonesansu przed wyjazdem na reportaż o Hiszpanii. Harvey poleca wprawdzie gruntowne przygotowanie się do zdjęć poprzez lektury i gromadzenie informacji, ale przywiązuje też wielką wagę do umiejętności znajdowania się w sytuacjach, w których może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, a znaczącego.

W tym duchu realizował materiał o Hiszpanii do numeru National Geographic z marca 1978 roku. Przygotowując się do tematu sporządził listę haseł: namiętność, Morze Śródziemne, katolicyzm, indywidualizm, tradycje, izolacjonizm - pojęcia, o których zilustrowanie miał zamiar się pokusić. W pewnej madryckiej gazecie przeczytał o planowanej obławie na dzikie konie. Po trzynastu godzinach jazdy przybył do Galicji. „Ujeżdżacze obalali konie na ziemię, żeby im obciąć grzywy. Ten symbol hiszpańskiego machismo był lepszy niż corrida, bo mniej sztampowy", mówi. Inne zdjęcie - symbolizujące hiszpańską tradycję wojskową owych czasów - przedstawia weterana, pokazującego palcem medale na swej piersi. Nie ma tu typowych motywów broni i żołnierzy.
Żadne z tych zdjęć nie było zaplanowane, podkreśla Harvey. „Przeprowadzasz dokumentację, a potem starasz się znaleźć w takiej sytuacji, w której coś się może wydarzyć; nie wiesz na pewno, co z tego wyjdzie". Potrzeba do tego oczywiście trochę szczęścia oraz umiejętności postępowania z ludźmi. „Jeśli potrafisz płynnie wejść w sytuację i wczuć się w to, co obchodzi uczestniczących w niej ludzi, wówczas widzą, że się nie denerwujesz; rozluźniają się, a ty możesz mieć dobre zdjęcia", mówi.


Pozornie proste zdjęcie, które Harvey zrobił w Starej Hawanie na Kubie, wyraża bezpośredni kontakt z fotografowaną i zawiera wizualną materię fotografowanego miejsca. „Można się tak zapatrzyć we własny styl, że aż nieraz psuje się temat", mówi. „Osobiście wolę postawę dziennikarskiej uczciwości, w której styl nie przesłania treści".

Często fotografując w warunkach intymnych lub w tłumie, Harvey preferuje niewielki a poręczny sprzęt fotograficzny. Na ogół nosi ze sobą dwie dalmierzowe Leiki M6 - aparaty wysokiej klasy, ale pozbawione automatyki i licznych funkcji oraz pokręteł do regulacji. „Nie mam nic przeciwko nowinkom technicznym", utrzymuje, „ale tylko wtedy, jeśli są mi na rękę". Uważa, że fotografuje szybciej i skuteczniej bez supernowoczesnych lustrzanek jednoobiektywowych naszpikowanych sztuczną inteligencją. „Mózg jest całkiem niezłym komputerem", mówi z uśmiechem. „Nie muszę się martwić, czy nastawiłem właściwy tryb pracy, jaki guzik mam przycisnąć i dokładnie wiem, co zrobi mój flesz (najprostszy Vivitar 2800)".
Harvey rzadko widzi potrzebę użycia więcej niż trzech obiektywów: 28 mm f/2,8, 50 mm f/1,4 i ulubionego 35 mm f/1,4. „Wybrałem styl, który zmusza do prostoty, bezpośredniego kontaktu z ludźmi i materią fotografowanego miejsca; nie wymaga to długich obiektywów". Nawet wyścigi samochodów i rajdowych (czerwiec 1998) Harvey sfotografował tymi ogniskowymi. „Wszyscy inni mieli obiektywy superwąskokątne, ja byłem więc prawdziwym szajbusem, cały materiał robiąc najprostszym sprzętem".
Dla laików jego małe, poobijane aparaty i obiektywy wyglądają jak sprzęt amatorski, co Harvey uważa za okoliczność korzystną. „Nie wyglądam na zawodowca i dzięki temu mam łatwiejszy dostęp do ludzi. Siedząc z grupą ludzi na werandzie mogę fotografować jedną ręką, popijając zarazem kawę, a oni prawie nie zdają sobie sprawy, że ja pracuję. Lubię też swobodnie fotografować na ulicy. Staram się nie być natrętny, garbię się, żeby ukryć wzrost, i podchodzę jak najbliżej. Elementem tej taktyki jest sprzęt Leiki".
Harvey miał 12 lat, gdy kupił sobie pierwszą używaną Leikę IIIF za pieniądze zarobione na roznoszeniu gazet. Już wtedy pociągało go życie fotoreportera: możliwość podróżowania, odkrywania świata, i dawania artystycznego wyrazu własnym przemyśleniom. Z upływem lat ukształtował się jego styl. Oczywiście, eksperymentował z rozmaitymi technikami, aparatami i obiektywami, ale w końcu powrócił do ulubionego sposobu fotografowania
- nawiązującego do stylu Henri Cartier-Bressona, który opowiadał się za postawą minimalistyczną, jeśli chodzi o sprzęt, i wierzył w ćwiczenie oka rozwijające zdolność uchwycenia decydującego momentu.


Dzięki zastosowaniu barwy, światła, równowagi i jednorodności kompozycji Harvey zdotał spleść w jedną całość ważnych symboli, związanych z Hiszpanią: tradycję, rodzinę i katolicyzm. Wierzy, że jednym ze sposobów na rozwinięcia w sobie daru artystycznej wizji, jest studiowanie dzieł sztuki.

„Nie uganiam się za fotografowanymi ludźmi, ale w mojej głowie trwa wieczna pogoń; patrzę na tło, na modela, na światło i czekam aż sytuacja się rozwinie". Przyznaje, że jego filozofia niespodziewanych sposobności i sprzętu różni się od zasad wyznawanych przez wielu współczesnych fotografów. „Mamy w Geographic najrozmaitszych fotografów. To jak różne typy zawodników w drużynie piłkarskiej; wspólnie przyczyniamy się do wygranej na boisku".
Peter K. Burian

Porady fotograficzne Harveya

1 Przed wizytą w obcym kraju poczytaj o obowiązujących tam zasadach dobrego wychowania, żeby nie obrażać ludzi. Doceniając miejscową historię i kulturę łatwiej uszanujesz tradycje, zmieszasz się z tłumem i zbliżysz się do ludzi.

2 Wprowadzaj ludzi do zdjęć architektury i pejzażu. Zdjęcie nabierze wyrazu, oryginalności, głębi i skali, jeśli będzie na nim postać ludzka.

3 Dla większości fotografów korzystne jest osobiste podejście do pracy. Łatwo ulec fascynacji świętami ludowymi i innymi egzotycznymi sytuacjami. Szukajmy również momentów uniwersalnych - tego, co się dzieje między ludźmi. Izolujmy mikrokosmosy, wycinki życia. Podróżując postarajmy się zapoznać z jakąś rodziną; zbliżmy się do tych ludzi, a zdjęcia przyjdą same.

4 Szukaj symboli reprezentatywnych dla kultury danego kraju: potraw, strojów, tkanin, glinianych naczyń i innych przykładów rękodzieła. Bogatym ich źródłem może być bazar.

5 Studiuj dzieła mistrzów malarstwa. Rozwijaj w sobie wyczucie kompozycji i świadomość faktury, światła, barwy, równowagi i formy.

6 Gdy trafi się idealna okazja fotograficzna, możesz nie mieć czasu na to, żeby troszczyć się o idealną ekspozycję i przysłonę. Po prostu rób zdjęcie. Nie bój się eksperymentować -zwłaszcza w słabo oświetlonych miejscach, w których nie można użyć statywu ani flesza. Zaprzyj się łokciami o stół, plecami o słup telegraficzny albo oprzyj aparat na kołku w płocie.

Divided Soul - photographs by David Alan Harvey
http://www.youtube.com/watch?v=zUc6uBVVfEE

On Assignment - Trinidad, Cuba - David Alan Harvey
http://www.youtube.com/watch?v=f_1NbA4JtQM
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat


David Alan Harvey
Fotograf dokumentalny. Wychował się w Wirginii, a fotografią zainteresował już w wieku 11 lat. Swój pierwszy album Tell It Like It Is opublikował, mając 20 lat. Inne jego publikacje to m.in. Cuba (1999), Divided Soul (2003) i Living Proof (2007). David jest założycielem magazynu fotograficznego Burn oraz członkiem agencji Magnum od 1997 r.

Jeszcze jako mały dzieciak w 1950 r. robiłeś zdjęcia swojej rodzinie. Czy już wtedy traktowali Cię jak fotografa?

Bardzo starali się mi pomóc, choć pozowanie nie było dla nich czymś naturalnym. W wieku sześciu lat zachorowałem na polio i moje dalsze życie zawisło na włosku. Zatem jako dziecko odizolowane od rówieśników - miałem dużo czasu na różne zajęcia, dlatego w czasie rekonwalescencji zacząłem interesować się sztuką i przeczytałem wiele książek o fotografii.

Twój pierwszy album Tell It Like It Is dokumentuje czas, jaki spędziłeś wraz z biedną, czarną rodziną w Norfolk w Wirginii. Jak doszło do jego powstania?

Przed zrobieniem zdjęć do książki Tell It Like It Is, prowadziłem - jak możesz się domyślać - dość rozrywkowe życie, robiłem bowiem to, co wszyscy chłopcy robią na studiach, a zatem interesowały mnie wyłącznie dziewczyny, dziewczyny, i jeszcze raz dziewczyny.

Dorabiałem jako fotograf na plaży, co jeszcze dodatkowo ułatwiało mi poznawanie młodych kobiet. Podrywałem więc na okrągło wciąż nowe panny, ale zainteresowałem się również fotografią. Wieczorami uczestniczyłem w szalonych imprezach, a następnego dnia rano zmuszałem się do pracy na kacu w ciemni.

Można powiedzieć, że to poczucie winy doprowadziło do powstania albumu Tell It Like It Is. Już mając 12 czy 13 lat, byłem przekonany, że mam talent i zaczynałem powoli czuć, że go marnuję.

Czego się nauczyłeś podczas realizacji tego projektu?

Zacząłem zdawać sobie sprawę, że ludzie różnych kultur są bardzo do siebie podobni, a jednocześnie zupełnie inni. Mają rozmaite zachowania, ale w każdej z tych osób można odnaleźć człowieczeństwo. To mnie zafascynowało. Fotografowani przeze mnie członkowie czarnej rodziny poruszali się inaczej, mówili inaczej i interesowali się innymi rzeczami.

Miałem tylko 20 lat, lecz wiedziałem, że muszę się z nimi zintegrować. Nie ukończyłem żadnej szkoły artystycznej, ani nikt nie uczył mnie wcześniej fotografii. Jednak jakoś zdobyłem niezbędną wiedzę i wypracowałem własny styl.

Można powiedzieć, że był to cud, naprawdę. W szkole nie spotkałem nikogo, kto robiłby zdjęcia, a na uczelni były to w sumie może ze dwie osoby. Dlatego też zajmujący się przede wszystkim surfowaniem biały chłopak, fotografujący w 1960 r. w getcie zamieszkiwanym przez ludność murzyńską - musiał wywoływać zdziwienie.

Jak zatem zostałeś w końcu fotografem wykonującym zdjęcia dla National Geographic?

Cóż, w wieku 22 lat urodziło mi się dziecko - moje nieustające podrywy doprowadziły w końcu do wczesnego małżeństwa! Wówczas był to dla mnie wielki szok, ale później wszystko ułożyło się doskonale.

Podczas gdy reszta moich znajomych upijała się na koncertach zespołu Grateful Dead, ja musiałem ciężko pracować, tym bardziej, że nadal jeszcze studiowałem, a musiałem utrzymać żonę i dziecko. Byłem więc bardzo zdeterminowany i w wieku 22-23 lat wygrałem kilka krajowych konkursów fotograficznych. Zaraz po ukończeniu szkoły, zacząłem aktywnie szukać pracy i moje podanie zostało przyjęte przez National Geographic, dzięki czemu - mając zaledwie 28 lat - zdobyłem tytuł Fotografa Roku tego świetnego magazynu.

Zaczynałeś od zdjęć czarno-białych, ale przestawiłeś się na kolor. Jak do tego doszło?

Podobały mi się obrazy malarzy, takich jak Goya i Caravaggio, którzy pracowali w kolorze. I wtedy właśnie otrzymałem stypendium artystyczne, co zachęciło mnie do spróbowania swoich sił w tej nowej dziedzinie fotografii.

Nie widzisz zatem żadnych różnic pomiędzy swoimi czarno-białymi i kolorowymi zdjęciami?

Nie, są tak naprawdę takie same. Nie znoszę, gdy ludzie mówią, że nie potrafią fotografować w kolorze. Nie ma dla mnie znaczenia, czy obraz jest barwny czy czarno-biały, chcę po prostu zobaczyć dobre zdjęcie. Można przekonwertować moje obrazy do odcieni szarości i nadal będą miały taką samą siłę oddziaływania.

Z którego projektu, zrealizowanego dla National Geographic, jesteś najbardziej dumny?

Ze wszystkich, które pozwoliły mi opublikować później album Divided Soul, zawierający zdjęcia ukazujące migrację kultury hiszpańskiej do obu Ameryk - wykonywałem je w Ameryce Środkowej i Południowej, na Kubie, w stanie Oaxaca w Meksyku, w Hiszpanii, Portugalii i wielu innych miejscach.

Praca dla NG była dla mnie prawdziwą szkołą: dzięki nim zwiedziłem cały świat. Uważam, że ciężka praca, jakiej wymagało dostanie pracy w National Geographic była nawet ważniejsza niż zdjęcia, jakie dla nich zrobiłem. Zdjęcia z albumu Tell It Like It Is są szczere i pozbawione wpływów, z kolei te publikowane w National Geographic wymagały już bardziej profesjonalnego podejścia.

Jakich rad mógłbyś udzielić początkującym fotografom, zainteresowanym wykonywaniem zdjęć dokumentalnych?

Dla mnie życie i fotografia są ściśle ze sobą połączone. Większość ludzi ma jakąś swoją pracę zawodową, a poza nią hobbystycznie robią zdjęcia. Ja natomiast prowadzę życie rodzinne, przygotowuję album, tworzę film, bawię się, prowadząc warsztaty - wszystko naraz. Trzeba myśleć w ten sposób, a nie oddzielać swoją pasję od innych działań.

Podobnie, jak Twojego kolegę z agencji Magnum, Martina Parra, od lat fascynują Cię plaże. Co jest w nich tak intrygującego?

Nad morzem zawsze czuję się jak w domu. Plaża jest doskonałym miejscem do medytacji i zastanowienia się nad różnymi rzeczami. Na plaży uwypuklają się pewne części ludzkiej natury: niektóre z nich są dobre, a niektóre nie... Dlatego właśnie tak ja, jak i Martin, jesteśmy zafascynowani życiem na plaży, podobnie zresztą, jak i Alex Webb z Magnum, ale nasze zdjęcia bardzo się od siebie różnią.

Pomimo swojego napiętego grafiku, uczysz fotografów.

Warsztaty są dla mnie świetną okazją do wypróbowywania nowych technik fotografowania. Zawsze chętnie uczyłem i pomagałem innym, nawet gdy miałem dwadzieścia kilka lat, ponieważ uważam, że jest to moją powinnością i podziękowaniem dla wszystkich innych fotografów, na których się wzorowałem. To jeden z powodów, dla którego udzielam tego wywiadu.

digitalcamerapolska.pl

Porada fotograficzna Harveya

Musisz mieć coś do powiedzenia. Musisz być brutalnie szczery sam ze sobą. Pomyśl o historii, polityce, nauce, literaturze, muzyce, filmie i antropologii. Jak wpływa jedna dyscyplina na drugą? Co powoduję tyknięcie? Obecnie, gdy każdy jest zdolny do wykonania świetnego zdjęcia pod względem technicznym przy użyciu telefonu, musisz być autorem. To wszystko (fotografia) to bycie autorem i autorskie tworzenie. Młodzi ludzie często przychodzą do mnie i mówią o ich motywacjach: chcę zostać fotografem, żeby podróżować po świecie - moim zdaniem jest to zła odpowiedź. Mówią o skutkach, a może nawet wadach zawodu. Bez pomysłów, przemyśleń, uczuć dzisiejsza fotografia zostanie stracona w morzu nijakości".
David Alan Harvey

W październiku 2020 r. Członkostwo Harveya w Magnum zostało zawieszone z powodu toczącego się przeciwko niemu dochodzenia w sprawie zarzutów o molestowanie. Po drugim, prywatnym, dochodzeniu w sprawie zarzutów o przestępstwa seksualne przeciwko Harveyowi, Magnum głosowało za usunięciem go ze stanowiska. Harvey zrezygnował, zanim zarząd odbył ostateczne spotkanie w tej sprawie. wiki

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach