dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
Z OSTATNIEJ CHWILI:
http://wiadomosci.gazeta....i_pojawily.html

Stachu napisał/a:
Ciekawe, kiedy spodobają mi się całki.


samo to, ze to odwrotnosc pochodnej, ktora Ci sie spodobala, powinna Ci sie spodobac :-)
Pochodne i calki.. gdyby fizyki uczyli w oparciu o nie, wiele rzeczy byloby banalnych w LO :-)
 

Krasio1  Dołączył: 06 Lip 2008
Tak jest co rok. Srają żarem ale i tak nie ma konsekwencji.Ludzie tylko szukają afery a co do czego i tak nie będziemy tego jeszcze raz pisać.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
dzerry napisał/a:
I co? Nie pamietam NIC, zero, null. Czy mi to przeszkadza? Nie. Poniewaz nie jest to mi do niczego potrzebne.

te slowa, jak i kilku innych Forumowiczow, sa dobitnym dowodem na to, jak niepoprawnie uczy sie matematyki. Dla wiekszosci matematyka, to calka, pochodna, liczby rzeczywiste, zbior, itp. itd. jest zadanie o tresci rozwiaz calke i jedziemy, policz sume szeregu i jedziemy... matematyka sprowadzona do zbioru jakichs niezaleznych od siebie elementow, ktore trzeba pojac w znaczeniu wiedziec, co z czym zrobic, zeby otrzymac cos. tyle, ze w calkowitej abstrakcji. owszem, podstawy trzeba znac, miec narzedzia, ktorymi mozna pozniej operowac, ale calkowicie zapomina sie o praktycznym zastosowaniu tej teoretycznej wiedzy...
Stachu napisał/a:
O to to. Pochodne spodobały mi się dopiero wtedy, kiedy dowiedziałem się, że można za ich pomocą obliczać przybliżoną wartość liczb niewymiernych.

no wlasnie, a jak jeszcze polaczysz te wiedze, z wiedza o szeregach potegowych, to sie okaze, ze mozna bardzo latwo zaprogramowac komputer, zeby liczyl to za Ciebie, z dowolnie zadana dokladnoscia i kilka do kilkuset tysiecy razy szybciej, niz bys to sam zrobil :D
dzerry napisał/a:
I co? Nie pamietam NIC, zero, null. Czy mi to przeszkadza? Nie. Poniewaz nie jest to mi do niczego potrzebne.

tu nie chodzi o to, zebys pamietal wzor na funkcje gestosci rozkladu normalnego, tylko zeby w mozgu wytworzyly Ci sie synapsy, ktore pozniej bedziesz mogl wykorzystac. ja z biologii pamietam duzo, ale to pewnie wina zle dzialajacego mozgu :), w kazdym razie jest taka ogolna zasada - organ nieuzywany ulega regresji. patrz np. ubytek kosci i miesni u kosmonautow. a jest teraz bardzo widoczna tendencja, juz sam nie wiem czy tylko ja to zauwazam, czy raczej w druga strone - mam jakies urojenia, system nie przeciwdziala usilnym staraniom mlodych ludzi, by mózgu uzywac jak najrzadziej. naklad pracy, jaka sie poswieca na wykonywanie czynnosci majacych na celu zmniejszenie uzycia mozgu, staje sie kuriozalny. np. zmyslnosc, wymyslnosci i obmyslnosc, a potem jeszcze wykonanie sciag, to czasami jest taka robota, ze juz wolalbym sie nauczyc tresci tych sciag, bo by szybciej wyszlo...
jak wchodzila nowa matura glosnym haslem bylo, ze nacisk bedzie kladziony na umiejetnosc kojarzenia faktow, tylko co z tego, jesli sie nie zna zadnych faktow?

matb napisał/a:
z jednej strony to może i dobrze, że się szuka jakiegoś minimum obowiązkowego dla wszystkich

i tu wlasnie lezy pies pogrzebany, bo ktos sobie wymyslil, ze liceum, to maja miec mozliwosc skonczyc wszyscy, tylko po co? liceum powinno byc dla nie wiecej jak 20% spoleczenstwa. bo w liceum, to ma sie zdobyc bardzo szerokie horyzonty i dla osob, ktore chca takie horyzonty miec, powinno ono byc stworzone. wielu narzeka, ze nudzi ich historia, wos i inne, dla takich wlasnie powinny byc technika, gdzie beda zglebiac tajniki praktycznej pracy z zagadnieniami bardziej technicznymi niz humanistycznymi. no i na koniec - szkoly zawodowe - na szafot z tymi, ktorzy zdeprecjonowali zawodowki. jakby wszyscy mieli zostac inzynierami magistrami, to kto by pozniej porzadnie i fachowo wymurowal te mury zaprojektowane przez projektanta? kto by sprawna i doswiadczona reka obsluzyl maszyny budowlane itd. itp. ?
moim bardzo nieskromnym zdaniem, panuje calkowity chaos w szkolnictwie, brakuje jasnych celow, jest tylko szamotanina i rzucanie sie od bandy do bandy, jak sondaze powieja, zeby tylko na nastepna kadencje sie dostac...

[ Dodano: 2009-04-23, 00:55 ]
dzerry napisał/a:
Dzisiejsza mlodziez jest o niebo bardziej otwarta, kreatywna, pomyslowa i ciekawa swiata.

masz na mysli te, ktora wysiaduje na przystankach/laweczkach/kraweznikach i pluje na chodnik czy moze te, ktora chodzi po osiedlu celem znalezienia jakiegos nowego do pobicia, a moze te wrzucajaca na naszej klasie zdjecia z komorek i piszaca komentarze typu: sweetasne zdjateczke Blondusiu ty moja piekna, pozdrawiam wszystkie lejdis! :* [+rysunek kroliczka playboya zrobiony ze znakow ASCII]
z powodu pewnych wyborow zyciowych i innych wzgledow moje studiowanie nieco przedluza sie w porowaniu do kolegow z tego samego rocznika, dalo mi to jednak szanse zobaczyc, jak zmieniaja sie pokolenia, niby male odstepy czasu, ale o ile z tymi dwa lata mlodszymi ode mnie moglem sie w miare bez problemu dogadac, to z tymi 3 lata mlodszymi nie jestem w stanie wejsc w relacje rowny z rownym, ciagle czuje pewien dystans, przepasci nie raz, np. o ile o Monthy Pythonie slyszeli, to juz podac jakis przyklad z ich tworczosci, no to juz nie ma szans.
albo mowisz o kreatywnosci, pomyslowosci i ciekawosci swiata - studenci politechniki - 1/2-3/4 na wyklady chodzi tylko te, ktore muszi, bo obecnosc sprawdzana, reszte moze z doskoku, to jest ciekawosc?
albo ostatnio zajecia w terenie z geodezji - cwiczenia z korzystania z niwelatora. urzadzenie widzialem raz, z daleka i raz z bliska przez ok. 3 min (bez dotykania) + wiedza przekazana na wykladzie, w dodatku sluchana jednym uchem, bo wyklad byl nudnie prowadzony i co sie okazuje? ze ta pomyslowa i kreatywna mlodziez zalamuje rece, bo nie maja bladego pojecia w co spojrzec, czym poruszyc, ktore pokretlo co robi. musze tlumaczyc jak rozwiazywac najprostsze problemy, chociaz sam rowniez robie to po raz pierwszy w zyciu. nie obrazajac tutaj nikogo, ale raczej mlodziez jaka znam, to owszem, w dysputy o sensie nauki tego czy owego latwo wchodzi i potrafi wyszukac milion argumentow przeciw wslanemu wysilkowi, ale jak przychodzi co do czego i trzeba cos zrobic, a nie strzepic jezor, to jest rozgarnieta jak gowno patykiem.

nie przecze, jest ogromna rzesza inteligentnych, pelnych pasji mlodych ludzi, ale takich ma kazde pokolenie i ci piekni wspaniali, jak podrosna, to z duzym prawdopodobienstwem takze beda narzekac na mlodszych.

dzerry napisał/a:
Jak sobie pomysle, ze ja w wieku 15 lat rozmawiam na rowni i wymieniam sie argumentami z ludzmi 3 razy ode mnie starszymi, to mi sie smiac chce. Mysmy byli zahukani jak weki na zime.

zalezy jaki 15 latek z jakim 45 latkiem, znam takich 50-latkow, co by ich 10-latek w dyskusji zagial, a znam takich 15-latkow, co to nie potrafia poprawnie zdania zlozonego napisac.
ale jesli przyjmiemy, ze mowimy o sensownych 15-latkach i sensownych trzy razy starszych, to Ty to nazywasz zahukaniem, dla mnie byl to szacunek dla doswiadczenia. teraz panuje kult mlodosci i jak przekroczysz 40' no to wlasciwie do piachu, bo juz sie brzydki zaczynasz robic, a z mlodym tez se nie pogadasz, bo o czym?
dzerry napisał/a:
Przestancie sluchac tych dziadkow, wg ktorych kiedys to byly czasy

no wlasnie kiedys to byly czasy, bo Bartoszewski nie musialby dyskutowac z takim Zawisza, a Zygzak siedzialby cicho zamiast pisac brednie.
Przepraszam, ale mocno przeczulony jestem na punkcie mlodych, za duzo buty sie naoogladalem.
 

Samp  Dołączył: 23 Kwi 2006
tatsuo_ki, bardzo, bardzo, bardzo fajnie piszesz o tej matematyce.

Miałem w liceum przez pierwsze dwa lata zajęcia z jedną matematyczką. Całkiem OK, dobrze realizowała program – uczyliśmy się, jak rozwiązywać zadania, ona tłumaczyła, odpytywała, robiła sprawdziany. Sporo wiedzy pamięciowej, ale wszyscy raczej wszystko rozumieli. Bardzo porządny, dobry nauczyciel.

Po dwóch latach nauczycielka zmieniła się. W obroty wzięła nas inna, postrach szkoły. Skończyło się akademickie wyprowadzanie wzorów, ich nauka i ćwiczenie umiejętności praktycznego ich wykorzystania. Bowiem ta kobieta szła na żywioł! Stawiała delikwenta pod tablicą, dawała kolejne zadanie z jakiegoś swojego zbiorku i pozwalała to rozwiązać tak, jak się żywnie podobało. Nie wymagała znajomości wzorów – na niektórych klasówkach mogliśmy mieć nawet dowolne pomoce naukowe, bo twierdziła, że wzory i tak wklepie się na 2 tygodnie przed maturą.

Kobieta była generalnie znienawidzona, zwłaszcza przez klasowe panieneczki i ich rodziców. Ale ja ją uwielbiałem! Nikt wcześniej w moim mózgu nie wytworzył tylu synapsów. Naprawdę przez te 2 lata czułem wzrost umiejętności, poprawiło mi się logiczne myślenie – zaś czystej wiedzy miałem pewnie tyle, ile zawsze. No i dobiero wówczas zacząłem jechać na 4 i 5 za matematyki, bo dotąd miałem tróje.

I nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że nawet coś z tych lekcji pamiętam – mimo że od 5 lat od matmy jestem daleko.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
Samp napisał/a:
I nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że nawet coś z tych lekcji pamiętam – mimo że od 5 lat od matmy jestem daleko.

bo to jest tak - uczac sie np. wzorow badz innej wiedzy typowo pamieciowej, to zeby po latach przywolac je z pamieci, trzeba bardzo wiele razy sobie te wzory powtarzac.
zauwaz, ze wzor na pole kola pamieta prawie kazdy, bo wlasnie w trakcie szkoly wykorzystales ten wzor co najmniej miliard razy :D
natomiast, gdy uczysz sie czegos przez zrozumienie zaleznosci miedzy pewnymi podstawowwymi pojeciami, to wystarczy sie tego nauczyc raz i juz, na tej zasadzie, ze jak juz sie raz nauczysz co to dodawanie, to juz do konca zycia wiesz co zrobic z liczbami 35 i 47, zeby je dodac.
zycie nie stawia przed Toba problemow typu podaj wzor na pole prostokata, stawia problem, policz ile wykladziny kupic.
jak skojarzysz, ze podloga to prostokat i pamietasz wzor na pole prostokata, no to super, rozumiejac co to pole powierzchni, to juz w ogole nawet nie trzeba pamietac wzoru, bo sie latwo dojdzie :)
a jak nie rozumiesz nawet podstawowych pojec matematyki, no to pozniej liczysz pole powierzchni pomieszczenia przez dodanie dlugosci i szerokosci pokoju i pomnozenie tej sumy przez 2, zeby wyszly metry kwadratowe (przyklad jak najbardziej zyciowy)

 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
tatsuo_ki, uczysz matmy? czy czego? bo na pewno masz stycznosc ze szkolnictwem.. ja z domu tez ;-)
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
gdzies juz wspomnialem, ze jestem z patologicznej rodziny, otoz patologia objawia sie tym, ze tylko odsetek osob nie pracuje w zawodzie nauczyciela, a wiekszosc niepracujacych w edukacji, jeszcze w ogole nie pracuje :D
od edukacji przedszkolnej, po wykladowce akademickiego, pol rodziny lingwisci (z naciskiem na polinistow), drugie pol przedmioty scisle (matematyka, fizyka)
sami rozumiecie, trzeba brac na mnie poprawke...

edit:
p.s.
sam nauczycielem nie bede na pewno! za duzo wiem jak to wyglada od strony katedry i jak to niewdzieczna robota jest. jedno z najgorszych, najpiekniejszych i najdobitniejszych polskich przeklenstw:
obys cudze dzieci uczyl!
 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
tatsuo_ki napisał/a:
sam nauczycielem nie bede na pewno! za duzo wiem jak to wyglada od strony katedry i jak to niewdzieczna robota jest. jeden z najgorszych, najpiekniejszych i najdobitniejszych polskich


...zawodów

Też powtarzam sobie, że nie będę, ale ja masochistą jestem i sam nie wiem czy nie skończe na uczelni.. oby nie ;-)
 

ggdh  Dołączył: 06 Sty 2008
Ja nie mialbym nic przeciwko zostaniu na uczelni... Patriota bedac dodam, ze tylko i wylacznie niepolskiej :-/
 

andrusz  Dołączył: 28 Lip 2007
tatsuo_ki podpisuję się wszystkimi czterema kończynami pod tym, co piszesz. Ja po (starej) maturze z matematyki zdanej na 5, ledwo poradziłem sobie na Polibudzie Wrocławskiej - z matmy właśnie! I nie tylko ja miałem z nią problemy (oraz z fizyką). Nie wyobrażam sobie co teraz dzieje się na politechnikach, skoro obecne wymagania maturalne tak wyglądają (jakiś śmiech na sali) :-?

A bycie nauczycielem akademickim nie jest takie złe (byłem nim kilka lat), jak porówna się to z życiem nauczyciela np. w liceum (wytrzymałem pół roku) albo gimnazjum :evilsmile: W sumie gdyby nie zarobki, to praca na uczelni byłaby bardzo przyjemna :->
 

matth  Dołączył: 21 Kwi 2008
Oj tak.. Po matmie w LO też mam na polibudzie ciężko.. Mimo, że nigdy słabym uczniem nie byłem..
 
j+  Dołączył: 01 Sty 2008
andrusz napisał/a:
nie wyobrażam sobie co teraz dzieje się na politechnikach, skoro obecne wymagania maturalne tak wyglądają
Matura to tylko egzamin. W normalnych szkołach (na forsowanych przez profil klasy przedmiotach) uczą przedmiotu, a nie jak zdać maturę.
*puf*

 

Stachu  Dołączył: 27 Kwi 2007
andrusz napisał/a:
A bycie nauczycielem akademickim nie jest takie złe (byłem nim kilka lat), jak porówna się to z życiem nauczyciela np. w liceum (wytrzymałem pół roku) albo gimnazjum :evilsmile:

W gimnazjum dzieciaki witają nowego nauczyciela tekstem "ciekawe ile Pani tu wytrzyma".
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
troche sie spiesze, wiec wybaczcie krotkosc posta :) , dzis w gazecie zamiescili pytania gimnazjalnego (czesc mat-przyrod). zenada. wiecej czasu zajmuje przeczytanie polecen, niz rozwiazywanie. z fizyki, matematyki, to po gimnazjum wlasciwie umie sie czytac i pisac (o ile jest tam cokolwiek miedzy uszami, co moznaby przeniesc na papier). nie trzeba nawet rozumiec pojec fizycznych, bo do najwiekszego zadania z trescia podaja wszystkie wzory, nawet te najbanalniejsze i wystarczy wykuc na blache/miec na sciadze, co, ktora literka oznacza, a potem podstawic do wzoru. zenada. jak ktos mi powie, ze egzamin gimnazjalny jest trudny (przynajmniej ta czesc), to go wysmieje...
reszta przedmiotow - tak samo, z chemii, geografii i biologii musialem wiedziec wiecej w 8 klasie podstawowki (czyli obecnie 2 gimnazjum).
10x trudniejszy mialem egzamin wstepny do liceum (ostatni rocznik starego systemu 8+4 :D)

ma racje ten, kto mowi, ze spoleczenstwo bedzie coraz glupsze, bo jak ma byc madrzejsze, jak nawet nie ma na czym lepetyny cwiczyc? w dodatku dochodzi kult sily i nierobstwa/cwaniactwa...
dobra, jednostkom to nie zaszkodzi, kto chce, bedzie wiedzial wiecej, ale spoleczenstwo jako ogol bedzie coraz glupsze. przeraza mnie to, bo wiekszosc decydujaca w duzej mierze o moim zyciu (wybory-polityka-tworzone prawo), bedzie zdecydowanie bardziej ograniczona poznawczo ode mnie... niech zyje PR demokracja :/ .
 

ggdh  Dołączył: 06 Sty 2008
tatsuo_ki napisał/a:
ma racje ten, kto mowi, ze spoleczenstwo bedzie coraz glupsze, bo jak ma byc madrzejsze, jak nawet nie ma na czym lepetyny cwiczyc?


Bedzie dokladnie to samo co na zachodzie (nieprzypadkowo z malej literki pisane), do ktorego jeszcze na szczescie troche nam brakuje... Nie uwierzylibyscie jacy ludzie sa tutaj na Uniwesytetach i jacy koncza je z tytulami be/msc...
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
nie wiem, czy bedzie tak jak na zachodzie...
wiem, ze jak chodzilem do podstawowki, to jak ktos ledwo promocje dostawal do nastepnej klasy, to raczej uszy po sobie i wzrok w podloge, a teraz sie od rodzicow naslucham, ze najwiekszy kozak w klasie, to ten, co go najczesciej policja z podworka zbiera...
signum temporis...

ale dobra, cisnienie zeszlo, to mozna cos konstruktywnego napisac.
przede wszystkim ogromne podziekowania dla wszystkich, nie spodziewalem sie, ze moje wywody nt. matematyki spotkaja sie z tak pozytywnym odzewem :)
mam tylko nadzieje, iz przede wszystkim mlodsi forumowicze, bo ich umysly na razie bardziej chlonne, zainspiruja sie moimi slowami, nie do narzekania, ze przez system traca swoja szanse na rozwoj, lecz do wlasnych poszukiwan i wytrwalej pracy w probach opisania swiata, ktory ich otacza jezykiem najuniewersalniejszym i najpiekniejszym ze wszystkich - Matematyką.
Bez niej nie sposob zrozumiec.
 

ggdh  Dołączył: 06 Sty 2008
Ja tam pozostane przy swojej chemii ;-) choc wielkimi krokami zbliza sie modeling komputerowy i chyba bede musial znowu sie przywitac z Pania Matematyka... I DOBRZE :evilsmile:
 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
tatsuo_ki napisał/a:
Bez niej nie sposob zrozumiec.


Ale ostatnie zdanie to lekka przesada, mimo iż uwielbiam matematykę, to takich skrajnych twierdzeń nie wnoszę ;-) Ale fakt, że ona, nawet nie opisana przez człowieka z użyciem abstraktów, pozwala zrozumieć bardzo wiele.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
http://www.youtube.com/wa...feature=related
do czego prowadza zachodnie wzorce w edukacji
 
j+  Dołączył: 01 Sty 2008
Bo do takich programów zawsze wybierają najbystrzejszych, nie?
*puf*


Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach