M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] Jerzy Kośnik


Cytat
Zdołałem zrobić jedną fotkę, gdy zostałem zobaczony przez SB ubranych po cywilnemu. Przerwałem fotografowanie aby przewinąć i ukryć film z tej wstrząsającej sceny. W chwilę później zatakował mnie brutalnie sbek. Uderzył mnie dwukrotnie po twarzy pięściami, na co ja w odpowiedzi podniosłem ręce do góry. Obok mnie bito innych zgromadzonych na klatce. Sbek przestał mnie bić , wyrwał mi aparat fotograficzny i rzucił go brutalnie o posadzkę. Normalny aparat po takim rzucie jest niezdatny do użytku. Ale to był specjalny Nikon z wojny wietnamskiej, przysłany mi przez francuską agencję Gamma. Kiedy wyprowadzano mnie do „suki”, próbowałem tłumaczyć sbekowi, że jestem fotoreporterem, i żeby mnie puścił wolno. Przy wyprowadzeniu mnie z klatki na ulicę zobaczyłem niezwykły widok. ZOMO biło stłoczonych ludzi , którzy nie zdążyli schronić się w katedrze, a za ZOMO idzie grupa fotoreporterów i w komfortowych warunkach zza pleców zomitów fotografuje bitych. Wśród nich zobaczyłem fotoreportera „Sztandaru Młodych”, który w 1981 roku został laureatem zaszczytnego tytułu „Fotoreporter Roku” za reportaż ze strajkującej Stoczni Gdańskiej. Zawołałem go po imieniu a kiedy podszedł mówię „powiedz temu facetowi,że ja też jestem fotoreporterem”. Kiedy to powiedział, zażądałem od sbeka zwrotu aparatu, który mi skonfiskował. Zaskoczony sbek oddał mi go bez słowa. Rekomendacja zadziałała. Oddaliłem się tak szybko jak mogłem, z tamtego miejsca, nie czekając aż panowie wyjaśnią nieporozumienie. W ten sposób uratowałem najbardziej dramatyczne zdjęcie tej wojny z Narodem, jakie zrobiłem.


http://www.klubfotografiiprasowej.pl/blog/39

Cytat
T.W.: Co robił pan w stanie wojennym?
J.K.: Brałem aparat i wychodziłem na ulicę. Weryfikacje dziennikarzy w „Filmie” były w lutym 1982. Paradoksalnie, gdy straciłem pracę zacząłem naprawdę świetnie się realizować. Nadal jeździłem na zagraniczne festiwale filmowe. Byłem jedynym polskim fotografem, który przywozi zdjęcia zagranicznych gwiazd do Polski. Bo do nas wtedy gwiazdy nie przyjeżdżały... Nawiązałem także współpracę z francuską agencją Gamma – jedną z największych na świecie. Zacząłem naprawdę dobrze zarabiać. Nagle się okazało, że za zdjęcie ze stanu wojennego nie dostaję 50 czy 100 zł tylko 1500 dolarów. A zdarzały się sesje, np. sesja z uwięzionym w Arłamowie Lechem Wałęsą, w której realizacji również brałem udział, za którą zapłacono nam 30 tys. dolarów. Wtedy to była wartość czterech mieszkań w śródmieściu Warszawy.


Cytat
T.W.: Czy fotografowanie demonstracji było bezpieczne?
J.K.: O, na pewno nie. Strata sprzętu redakcyjnego wiązała się wówczas z tym, że trzeba było za niego zapłacić. Te koszty były niewspółmiernie wyższe niż dzisiaj. Na klasową lustrzankę pracowało się co najmniej rok. Dlatego wielu moich kolegów podczas stanu wojennego bało się wziąć aparat do ręki. Ja miałem ten komfort, że jak ktoś uszkodził mi sprzęt, to z Gammy zaraz przysyłali mi nowy. Oczywiście musiałem za niego zapłacić, nie był to jednak dla mnie wielki wydatek.



Cytat
T.W.: Z fotografii aktu można się utrzymać?
J.K.: Skąd. Ta dziedzina sztuki nigdy nie była dochodowa. No, może z jednym wyjątkiem. W roku 1980 robiłem zdjęcia do dobrze płatnych kalendarzy. To wtedy m.in. odkryłem Kasię Figurę. Dla „Filmu polskiego” fotografowałem też Anię Dymną i Grażynę Szapołowską.


Cytat
Aha, na akcie można było zarobić jeszcze pod koniec lat 70. Funkcjonował wówczas miesięcznik „Perspektywy”, w którym za zdjęcie aktu płacono 800 zł przy średniej pensji miesięcznej wynoszącej 1200 zł. Minus był taki, że w „Perspektywach” nie wolno było fotografować kobiecego łona, bo – jak mi powiedziano - zwiększał się przez to onanizm wśród żołnierzy. Nie chcąc pozbawiać się tych 800 zł konsekwentnie więc je ukrywałem, prosząc moje modelki, aby przyjmowały dziwaczne pozycje...


Cytat
T.W.: To prawda, że w latach 80. był pan jedynym polskim fotografem obsługującym festiwal filmowy w Cannes?
J.K.: Tak, i jako jedyny polski fotoreporter byłem na nim aż 20 razy. Na początku jeździłem jako wysłannik tygodnika „Film”, a od roku 1982, po wyrzuceniu mnie z „Filmu”, już na własną rękę. Przestałem jeździć do Cannes dopiero około roku 2000. Raz, że nie było to już opłacalne, a dwa, że sam festiwal zaczął podążać w nieco innym kierunku – bardziej europejskim, afrykańskim. Przez moment zabrakło gwiazd amerykańskiego kina, a na dodatek zlikwidowano słynną część plaży hotelu Carlton, gdzie starletki prezentowały fotoreporterom swoje wdzięki.

starletki :cry: :cry: :cry:

http://www.swiatobrazu.pl...ne-19329.html,1

Cytat
Gdy na początku lat 70. Jerzy Kośnik publikował (za przyzwoleniem cenzury) akty w tygodniku „Perspektywy”, Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego prosił w liście do redakcji, żeby nie pokazywać łona, bo onanizm wśród żołnierzy tak drastycznie wzrasta, że spada bojowość. Wystawy w tym czasie odwiedzali głównie erotomani, którzy chodzili pod ścianami i szybciutko wybiegali z galerii. – Bo gdzie mieli popatrzeć? – mówi wyrozumiale Kośnik, który lata całe odbierał z poczty francuskie magazyny z powydzieranymi kartkami. „No, przyszło takie”, rozkładali ręce urzędnicy. Tak wielka była wartość aktu.

:lol: :lol: :lol: to musiały być czasy, a teraz :shock:

http://rozrywka.onet.pl/p...0087,index.html

Cytat
Polecam wszystkim fotografującym zapomnieć, że istnieją aparaty na filmy. Fotografia klasyczna umiera na naszych oczach. Nie znaczy to, że mamy zapomnieć o dorobku i historii fotografii. Ktoś nas musi nauczyć pojmowania piękna i umiejętności patrzenia. Niestety, nikt nie rodzi się dobrym fotografem.


http://doza.o2.pl/?s=4102&t=3415

http://www.zpaf.pl/pl/prezentacje/?id=52

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach