M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] FLIGHTS 91_08 - Wojtek Wieteska
Jak wam się podoba projekt FLIGHTS 91_08, bo mi bardzo :-)

http://www.fotopolis.pl/index.php?n=10950

Projekt realizowany od 1991 roku, całość na nowej stronie Wojtka
http://www.wojtekwieteska.com.pl/



fot. Wojtek Wieteska
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
Wybiorę się do Yours Gallery na pewno.
 

andrusz  Dołączył: 28 Lip 2007
M.W dzięki za info :-B

A to zdjęcie:


... kojarzy mi się od razu z tym filmem:



Kto kojarzy? ;-)
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
andrusz napisał/a:
Kto kojarzy?

Uwaga, pożadanie?
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
... kojarzy mi się od razu z tym filmem:


He he, ja patrząc na zdjęcie Wojtka, widziałem właśnie ten film :lol:

Styl Wieteski jest bardzo ciekawy, niektóre zdjęcia wyglądają jak kadry z filmu

http://www.wojtekwieteska.com.pl/#/NYC
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
To chyba raczej "spragnieni miłości" Kar Waia ten kadr z filmu 8-) Swoją drogą bardzo oryginalnie kadrowane były w nim zdjęcia. EOT.
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
sylwesto napisał/a:
spragnieni miłości

To był mój drugi typ ;-)
 

andrusz  Dołączył: 28 Lip 2007
sylwesto napisał/a:
To chyba raczej "spragnieni miłości" Kar Waia ten kadr z filmu 8-) Swoją drogą bardzo oryginalnie kadrowane były w nim zdjęcia. EOT.

Zdjęcia rzeczywiście wybitne! Poza tym cały film jest genialny :-)

A na Witeskę oczywiście się wybiorę.
 

fotostopowicz  Dołączył: 06 Lut 2009
Wojtek Wieteska - uwielbiam go :-D
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
K.M.: Czy fotografii można się nauczyć, oglądając zdjęcia innych fotografów?
W.W.: To trudne pytanie. Oglądanie zdjęć ma sens, ale trzeba przy tym zachować swoją indywidualność. Nie wolno poprzez naśladownictwo zatracić swojego sposobu patrzenia. Bardzo często tak właśnie się, niestety, dzieje. To, że wielki artysta zostawił płaszcz w szatni, a młodszy artysta go założy, to nie znaczy, że będzie równie dobrze w nim wyglądał. Po prostu trzeba robić swoje zdjęcia. A to jest najtrudniejsze bo wszędzie otaczają nas zdjęcia! Być może oglądając dobrą fotografię, uczymy się pośrednio patrzeć na świat, który nas otacza, i łatwiej jest nam oddzielić dobrą fotografię od złej, no I może cos więcej ?


http://www.swiatobrazu.pl...eska-20768.html
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
 

Fafniak  Dołączył: 19 Kwi 2006
I to jest fotografią którą kupuję całkowicie i "bezmyślnie"..... ;) Nawet jeżeli cyklu jako całości nie ogarniam to prawie każde ze zdjęć działa na mnie...
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
M.W napisał/a:
Projekt realizowany od 1991 roku, całość na nowej stronie Wojtka


:shock: nie mam pytań.

Czy to faktycznie realizowany projekt czy tylko zbiór zdjęć zrobionych w różnych odstępach czasu, nie obchodzi mnie to, a mowa o tym jako o projekcie nic mi nie wnosi.
Mam tylko jedno ale, w B&W kupuje go bez reszty, podczas kiedy większość kolorowych zdjęć jest taka sobie, ot przeciętna po prostu, obejrzałem je raz dwa i nie chce mi się wracać, w przeciwieństwie do B&W.

W ogóle jak dotąd byłem tylko pod wrażeniem Far West.
Reszta w ogóle do mnie nie przemawia i nie podoba mi się.
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
O, fajnie, że ktoś odkopał - muszę spojrzeć jeszcze raz. Pamiętam, że bardzo mi się podobało, a potem wlazł ktoś i czegoś zechciał, po czym musiałem wrócić do pracy. :)

Obejrzę później i może coś napiszę.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Dziękuję, że zechciał Pan zostać członkiem kapituły konkursu Dziennikarz Obywatelski 2011 Roku i w dziedzinie fotografii podjąć się oceny zgłoszonych prac. Stąd też pierwsze pytanie. To, co Pan głównie ceni to klimaty miast, aglomeracji…
- Tak. Tkanka miejska, człowiek w przestrzeni, przestrzeń wokół człowieka - rzeczywiście, to są wątki, które cały czas mnie interesują.

Dlaczego? I czy w tej sytuacji innego typu fotografie w Pańskich oczach tracą?
- Wychowywałem się w dużych miastach. Jako dziecko mieszkałem w Berlinie wschodnim, 20 metrów od muru, potem w Paryżu jedenaście lat, w Nowym Jorku, trochę w Tokio i w Warszawie! Ale moje pierwsze wspomnienia wizualne to „czarno-białe stop klatki” z Berlina z końca lat sześćdziesiątych. Jako profesjonalista mogę ocenić dobrą fotografię niezależnie od gatunku: czy jest to zdjęcie przyrodnicze, krajobrazowe, martwa natura, bądź zdjęcia techniczne albo komercyjne. Bardziej lubię oglądać inne fotografie niż swoje własne.

Jeśli przyjmiemy, że jest Pan jednym z trzech najwybitniejszych polskich fotografików, kim byliby dwaj pozostali?
- Nie sądzę, żeby dobrych fotografów było tak niewielu ! (śmiech). Jeśli mam mówić o innych, to bardzo sobie cenię fotografa i dokumentalistę Bogdana Dziworskiego - podoba mi się jego artystyczny światopogląd, w związku z tym wszystkie jego fotografie mi się podobają: chodzi w nich o umysł i oko. Z młodych cenię prace kilku moich studentów. Jednym z nich jest Jakub Karwowski, który skończył już szkołę. Opowiada bardzo prywatne rzeczy, fotografując swoją rodzinę. Bardzo czule to działa na widza.

O swych pracach mówił Pan, że są często opowieściami w trakcie, obrazami niedopowiedzianymi, historiami skłaniającymi do zastanowienia co było wcześniej, co stało się później. Nie ceni Pan fotografii chcącej opowiedzieć wszystko, esencjonalnej?
- Uważam, że fotografia nigdy w pełni nie opowie Historii czy też historii pojedyńczych. Życie płynie, a fotografia jest jego sztucznym wycinkiem - literatura jest bardziej podobna do tego przepływu niż fotografia. Fotografia jest czymś, co sztucznie zatrzymuje czas i wycina kawałek przestrzeni - to już w punkcie wyjścia jest fikcją i interpretacją. Zbyt łatwo mówi się, że fotografia to prawda i rzeczywistość istniejąca i tylko powielona. Obecnie cyfrowe narzędzia jeszcze bezwzględnie duplikują rzeczywistość, ale efektem tego wciąż jest tylko połowiczna prawda.

Gdy sam oglądam fotografię, porównałbym ją do haiku, w którym funkcjonują przeróżne asocjacje idei, myśli i spostrzeżeń, niosących ze sobą paradoks, zmuszających do refleksji w krótkiej formie . Tak rozumiana przeze mnie fotografia otwiera widzowi okno do jego własnej wyobraźni.

Czy taki przekaz łatwiej osiągnąć przez detal, czy – poruszając się w technicznej strukturze fotografii – przez szerszy plan?
- Wielkość planu nie ma znaczenia w tym przypadku.

Słyszałem jednak, że sam stara się Pan, próbując uczynić obiekt zdatnym do sfotografowania, zejść o kilka stopni szczegółu, zawęża Pan plan, pole widzenia.
- Różnie to bywa, choć rzeczywiście bardziej interesują mnie intensywne, intencjonalne plany, zależy mi, by widza ukierunkować, postawić przed dokonanym już przeze mnie wyborem, wprowadzić w wybraną strefę, w której ma patrzeć i być.

Jest Pan z wykształcenia operatorem filmowym, choć studiował Pan też historię sztuki. Mówiliśmy o historiach, o opowieściach… Na ile asocjacje filmowe mają wpływ na sztukę fotografii?
- Film jako sztuka ma swój język - gramatykę i filozofię - logikę. Tego uczono nas w łódzkiej szkole filmowej i być może staram się przełożyć to myślenie na to, co robię w fotografii. Fotografia też ma swój język, ale w filmie łatwiej to zobaczyć, ponieważ następuje tam ujęcie po ujęciu. Muszą być złączone w jakiś sposób, by stworzyć narrację.

Właściwie to samo dzieje się w fotografii, choć dopiero na poziomie sekwencji, cyklu, serii, książki, wystawy. Tam też następuje proces łączenia, zestawiania ze sobą zdjęć - to jest jak montaż w filmie. Ale tych asocjacji jest tyle, ile jest twórców!

W „Zachęcie” do 15 kwietnia trwa jeszcze wystawa „Postdokument”…
- W CSW…

Przepraszam. W Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Trudno sklasyfikować Pańskie prace, które można tam zobaczyć.
- Jest to szeroko rozumiany gatunek fotografii dokumentalnej. Piętnaście prezentowanych prac, pochodzących z lat 1990-2003, to fragment mojego dużego projektu o Polsce, który zostanie w całości pokazany w przyszłym roku. Wreszcie, bo dość długo to już trwa, ale też jest o opowieść o ponad 25 latach mojego życia w tym kraju, więc dużo czasu zajęło mi to, by opracować i nadać temu współczesne wybrzmienie.

Pana projekty bywają zamierzeniami wręcz monumentalnymi. Wieloletnimi, jak cykl o Polsce, jak cykl o Japonii. Czy w fotografii historię można aż tak rozciągnąć?
- Można, ponieważ wszystko łączy autor. Niektóre filmy też mają ogromną rozpiętość w czasie, choćby filmy dokumentalne. I rzeczywiście, jeśli mówimy o fotografii, to bliżej mi do dokumentu niż do fabuły, aczkolwiek jedno z drugim się przeplata, tak jak w przypadku projektu „PL 1986-2012”; to mieszanka dokumentu z fikcją, czy jak kto woli - fabułą. Czas w fotografii płynie unikalnie i niepowtarzalnie.

Jest Pan obecny w wielu przestrzeniach. Ale pańskie prace można zobaczyć głównie w albumach i na wystawach. Na ile internet, zarówno
w formach tworzonych przez ludzi, jak i wielkie korporacje – jest dobrym miejscem do prezentowania fotografii? Czy internet do tego wystarczy?

- Nie. Internet ma w założeniu konsumpcję i informację. Konsumujemy szybko i łatwo wszystkie zawarte tam słowa i obrazy; dominują mechanizmy zachęcające do dokładania i szybkiego przeglądania - według mnie nie ma w tym refleksji, przynajmniej w przeważającej części. Nie prowadzę bloga, bo nie chcę rozcieńczać swojej pracy. Mnie interesuje synteza.

W internecie występuje efekt mimikry, wszystko wydaje się podobne - zdjęcie zapala się i gaśnie wraz z włączeniem i wyłączeniem monitora. Na wystawie, w przestrzeni publicznej czy prywatnej - zdjęcie jest obiektem materialnym, mającym samodzielny byt. Zawsze zresztą mówię, że wystawa jest dla autora najsmutniejszym momentem – żegna się ze swoimi zdjęciami i dzieli się nimi z widzem, fotografie wtedy bardziej przynależą do widza niż autora. Jest to też oczyszczające, autor zyskuje miejsce na gromadzenie kolejnych.
W internecie fotografia jest także wprzęgnięta w rolę informacyjną; nie zdarzyło mi się „medytować” nad żadną, przyglądając się jej na ekranie.

Na co od razu kieruje Pan uwagę swych studentów?
- Na opanowanie wspomnianej wcześniej gramatyki, języka fotografii. Bez języka człowiek się gubi, jego wypowiedź jest nieskładna, chaotyczna, przestaje być zrozumiała dla samego autora. Wielu młodych ludzi jest w tej materii pogubionych, sfrustrowanych - widzą przecież nieskończony wachlarz możliwości i myślą, że tak po prostu może coś sobie wybiorą. Niektórzy mówią, że nie trzeba być już fotografem, wystarczy zostać kuratorem zebranych w internecie anonimowych zdjęć. Na szczęście, niektórzy myślą też o własnym spojrzeniu. Żyjemy w czasach dla fotografii trudnych, przejściowych; medium cyfrowe nie powinno się już w zasadzie nazywać fotografią.

Czym zatem jest?
- Sam nad tym się zastanawiam, bo wszystko dzieje się teraz, na naszych oczach. Sądzę, że to przedsionek do rzeczywistości wirtualnej, konieczny etap do oswajania nas z wielością, warstwowością obrazu, z tym, że jedna fotografia w internecie może mieć kilkaset linków, że można opowiadać nią coś w zupełnie inny sposób niż dotychczas.

Czy autor przestaje panować nad kontekstem prezentowania swej pracy?
- Nie, rzecz polega właśnie na tym, że autor może sam budować ten kontekst i to na kilku poziomach, ale jednocześnie bezpośrednio może wejść w interakcje kontekstową z wieloma odbiorcami. Zupełnie inaczej niż w gazecie, w papierze, gdzie zdjęcie jest jedno, i co by pan z nim nie zrobił, nie znajdzie pan pod nim niczego innego. W internecie zaś fotografie mogą przepływać, w pewnym sensie jest nieskończona liczba możliwości, zależnych jedynie od wykorzystanych narzędzi. Był e-mail, teraz jest Facebook, będący rodzajem poczty elektronicznej, ale trójwymiarowej. Fotografia w tym procesie cały czas uczestniczy.

Ale to Pana nie zniechęca do korzystania z technologii cyfrowej
- Absolutnie nie. Staram się mimo wszystko utrzymywać w tym wszystkim jakiś porządek i składnię, zachować reguły. Tak jak podczas gry w piłkę na boisku – proszę sobie wyobrazić, że reguły są rozciągnięte, piłkarz może grać poza obrębem pola i wybranego przez siebie widza na stadionie poprosić, by go zastąpił. Tak to mniej więcej wygląda w internecie.

Obserwujemy narodziny innego języka, pojawiają się znaki, których nikt z nas jeszcze dziesięć lat temu nie używał. To przypomina komiksy, gdzie to, że postać krzyczy bądź wyraża gniew, obrazuje umieszczona w dymku siekiera, trupia czaszka, wykrzyknik, piorun… Prowadzi to do rzeczywistości wirtualnej; tam dojdą jeszcze bodżce emocjonalne w postaci materialnej – to się nazywa rozwój.

Da się sformułować generalną oceną jakości zdjęć publikowanych w internecie przez nieprofesjonalnych autorów?
- Zależy co oceniamy. Czy pojedyncze zdjęcie zrobione przez amatora, które może stać się ikoną, bo autor znalazł się tu, gdzie wydarzyło się to „coś”- ten „cud”; czy mówimy o twórczości, całokształcie prac danego autora? Dlatego wśród amatorów można znaleźć mnóstwo dobrych zdjęc, ale nie zawsze się to przekłada na całą twórczość danej osoby? Napisałem kilka wierszy, ale czy mam czuć się z tego powodu poetą? Zdecydowanie nie!

Czy fotografia prasowa, utylitarna, może liczyć na taryfę ulgową? Czy fakt, że zadaniem fotografii jest czasem dopełnienie informacji pisanych lub przekaz konkretnej informacji, zwalnia jej autora z dbałości o pewne reguły?
- Wręcz odwrotnie. Ciąży na nich zdwojona odpowiedzialność etyczna za to, co pokazują. Pewne opowieści można przecież sfałszować, choćby przez to, że celowo ukazuje się kogoś tak, by wyglądał szczególnie dobrze, bądź szczególnie źle. Fotoreporter prasowy funkcjonuje w strefie dziennikarskiej, obowiązują go ostrzejsze zasady niż artystę, działającego w innym obszarze. To kwestie sumienia.

A sferze kompozycji, konstrukcji zdjęcia?
- To kwestie wtórne. Najważniejsze jest własne sumienie. Kompozycja, kolory, plastyka obrazu to nie są rzeczy pierwsze, wyznaczniki jakości fotografii prasowej. Zdjęcie może być źle skadrowane, poruszone, niedoskonałe, ale powinno zawierać przemyślany punkt, czytelny dla widza. Tu właśnie zaczyna odgrywać rolę profesjonalizm, czyli świadomość i wiedza, że fotografia będzie oglądana.
Amator zazwyczaj chce zadowolić przede wszystkim siebie. Profesjonalista ma misję, jako autor jest na drugim planie.

Często słyszę zarzuty, że amatorzy robiący zdjęcia nie tylko przez zaniżanie jakości „popsuli rynek” tym, którzy dotąd utrzymywali się z fotografii. Wydawcy chętnie sięgają po zdjęcia dziennikarzy obywatelskich, wykorzystują te, publikowane na licencjach Creative Commons. Dotychczasowi monopoliści - zawodowcy zarabiają coraz mniej.
- Średni poziom fotografii rzeczywiście spadł. Następuje wspomniane przeze mnie rozcieńczanie. Ale spadek jakości widać nie tylko w tej dziedzinie. Gdy ogląda się dziennik telewizyjny i wyłączy się głos, pozostając przy samym obrazie, to przestaje być ciekawie, bo nie wiadomo co się dzieje : obraz się zdewaluował. Co prawda 70 procent informacji z telewizora odbieramy dzięki dźwiękowi, a obraz - paradoksalnie - jest na drugim planie, jednak język ruchomych obrazków rozwija się od wielu lat, więc powinien być znacznie lepiej konstruowany.

Czy amatorzy psują rynek? To w pierwszej kolejności dotyczy średniego poziomu. Ci, którzy są na szczytach jeszcze się przed potopem bronią. Inną sprawą jest prędkość : pogoń za błyskawiczną relacją wiele zmienia. Nie zawsze na korzyść.
http://www.wiadomosci24.p...tykul-narzedzia
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Bardzo ciekawy wywiad, dzięki!
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

fot. Wojciech Wieteska

POLAK Z KRWI I KOŚCI
Choć trudno znaleźć miejsce, w którym by nie mieszkał, i choć jego oczami mogliśmy patrzeć na Nowy Jork i Tokio, to deklaruje z całym przekonaniem - "Jestem z Polski". Jaka jest Polska zapisana na fotografiach Wojtka Wieteski, jednego z najwybitniejszych polskich fotografów? Odpowiedź daje wystawa "Jestem z Polski", będąca projektem życiowym Wieteski, prezentowana od 7 do 23 czerwca w galerii Atlas Sztuki w Łodzi.

Wystawa będąca retrospektywą 28 lat, przedstawia subiektywną wizję intensywnych przemian zachodzących nie tylko w polityce, ekonomii i kulturze, lecz w najbardziej interesującej dla artysty warstwie wizualnej. Zdjęcia z lat 1986-2013 zostały ułożone w pięć rozdziałów równoległych do przemian społeczno-politycznych w Polsce: Polska przed okrągłym stołem (1986-1989), Polska przed wstąpieniem do UE (1990-2003), Polska w UE (2004-2011) oraz Polska dzisiaj (2012-2013, dwa rozdziały).
http://kultura.wp.pl/gid,...ki,galeria.html


Cytat
ale przekretka-niech nauczy sie robic zdjecia albo WRACA TAM GDZIE SIE URODZIL.moze tam ktos uwierzy ze jest fotografem! hahahaha najgorsze zdjecia jakie widzialem

to jakas ZENADA.......... taki z niego fotograf jak ze mnie baletnica. pewnie ma dobre nazwisko ze takie SLABE ZDJECIA BEZ SWIATLA I KOMPOZYCJI POKAZUJA ! POLAK? FOTOGRAF?.........YE........AHA......juz to widze.:))

bardzo SLABE ZDJECIA .totalnie bez kompozycji I az trudno uwierzyc ze te ZDJECIA ROBIL ZAWODOWY FOTOGRAF! bzdura jakas! te zdjecia mogly by byc zrobione w kazdym miejscu swiata w sumie........ BEZ KOMPOZYCJI, BEZ LADU, BEZ SMAKU. JAKS PODROBKA z tym ZNANYM fotografem co nie ma nawet pojecia o kompozycji.....

Ta wystawa moglaby sie rownie dobrze nazywac "Jestem z Argentyny" albo "Gdzie ja wlasciwie jestem...?".

Taka wystawa tylko na śmietnik !! Fotki chyba robił niewidomy (nie ubliżając niewidzącym)

te zdjęcia to szukanie na siłę ośmieszania i poniżania Polski , moim zdaniem brakuje zdjęcia wysypiska śmieci

kolejny mitoman który robi bardzo słabe zdjęcia...

Słabe zdjęcia - robię lepsze

Panie Autorze , nie obraź sie Pan , ale w 23 lata amator zrobi 10 lepszych zdjęć.

lepsze fotki szwagier po pijaku robi

:-)
 

Sebastian  Dołączył: 19 Kwi 2006
M.W, raczej :-(
Spojrzałem na komentarze bo myślałem, że to może tylko jakaś niereprezentatywna część, ale tam wszystkie są takie! Skąd tyle jadu i głupoty? Kolejny poziom dna został osiągnięty.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach