alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
JanKowalska napisał/a:
dobry przyklad zeby rozrysowac:


A to ciekawe by bylo :-) No prosze - na koniec moge wyjasnic czym ja sie kierowalem przy kompozycji :-)
 

triger  Dołączył: 23 Lut 2009
Szczelam: słup = dzieli kadr na prostokąt oraz kwadrat, a nawet i dodatkowy wpisany weń jasny prostokąt, następnie 3x centralna kompozycja w każdej figurze z mocno kontrastującym motywem głównym, + dużo linii prostych dublujących horyzont oraz krawędzie zdjęcia...

;-)
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
Eee, prosze narysowac :-)
 

andrusz  Dołączył: 28 Lip 2007
alkos napisał/a:
Eee, prosze narysowac :-)

Eee tam.. alkos napisz, czym się kierowałeś :-)
Mój wzrok podąża od pani na pierwszym planie, przez grupkę ludzi na plaży, do idących panów.
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
Narysuje na koniec :-) Bez rysunkow nie ma zabawy :-P
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007


poziom klasyczny trojpodzial
wzrok widza biegnie za wzrokiem kobiety oraz mezczyzn i skupia sie na siedzacej osobie
pionowe linie dla mnie mniej istotne, porzadkuja kadr
glowa kobiety i siedzaca postac w mocnych punktach

jesli chodzi o kolejnosc wyboru elementow to mysle, ze to bylo tak:

glowa kobiety w mocnym punkcie
horyzont na 1/3
siedzaca osoba w mocnym punkcie
wyczekanie na przechodzace osoby i moment kiedy sie obroca
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
Z tego co pamietam, swiadomie wymyslilem to tak (kolejnosc wazna):



1. Mondrianowskie pudelka - biale linie ( http://en.wikipedia.org/wiki/Piet_Mondrian )
2. Przestrzen w ktora wpisana jest glowa pani (zolte)
3. Przestrzen w ktora wpisane sa osoby (niebieskie)
4. Pani wzrok tworzacy relacje wewnetrzna

Reszta nieswiadoma.

alekw napisał/a:
wzrok widza biegnie za wzrokiem kobiety oraz mezczyzn i skupia sie na siedzacej osobie


Nie wiedzialem dopoki tego nie przeczytalem ;-)
 

Lipa Dołączył: 20 Kwi 2006
alekw napisał/a:
wzrok widza biegnie za wzrokiem kobiety oraz mezczyzn i skupia sie na siedzacej osobie

mnie się wydaje, że goście na plaży patrzą wprost na autora, zresztą siedząca babka też jakby miała ochotę zerknąć za siebie! ale w sumie co to ma za znaczenie jak fota siedzi!!!
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Na trygonometrii starałem się uważać, ale tam tego nie było :mrgreen: W ogóle z tymi wzrokami to ściema. Wymysły ludzi, którzy we wszystkim co sami robią i co robią inni doszukują się jakiegoś uporządkowania. Jak jest porządek (niem. Ordnung... często z dodatkiem ...muss sein) to ludzie ci są spokojniejsi. Bo dla nich:nieuporządkowanie=chaos , co prowadzi do zamętu w głowach. To oni z niepokojem zadzierali głowy w niebo dopóki nie uporządkowali gwiazd w gwiazdozbiory. A że gwiazdy nie leżą na jednej sferze, to już ich nie interesowało, grunt, że był "ordnung". Sztuka i w ogóle dzieła plastyczne sprawiały im jeszcze więcej kłopotu, no bo na jakiej podstawie odróżnić co dobre, co mniej dobre lub wręcz złe. Wprowadzili proporcje, symetrie, złote podziały, kanony i p.i.erdony. Wzięli miarki i pomierzyli, to dobre, to złe bo nie trzyma proporcji. Dajmy sobie z tym wreszcie spokój, olejmy to sikiem spiralnym. Ta droga prowadzi na manowce. Precz z uporządkowaniem, precz z ORDNUNGIEM! Tylko z chaosu i niemierzalnego fermentu rodzą się nowe treści. Porządek to marazm i stęchlizna. Niech żyje chaos! :-P
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
technik219 napisał/a:
Niech żyje chaos!


Jako jeden ze świadomych środków wyrazu ;-)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Jako źródło wszechrzeczy, w tym uporządkowania i jako jej kres. Wszak wszechświat wyłonił się z chaosu i do chaosu zmierza a jego stan uporządkowania jest chwilowy, przejściowy i niepewny. Z chaosu powstałeś i w chaos się obrócisz. Biorąc rzeczy uporządkowane to tak jakbyśmy przerabiali surowce wtórne, jak destruenci i (tfu!) koprofagi. Bądźmy demiurgami i z chaosu czepmy materię do tworzenia nowych treści :!:
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
technik219 napisał/a:
Bądźmy demiurgami i z chaosu czepmy materię do tworzenia nowych treści :!:


Wejdź do działu Fotoprezentacje. Tam publikuje wielu, którzy już stosują tę teorię.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
jorge.martinez, :-B
 

edghaar  Dołączył: 10 Lut 2011
technik219, żeby łamać zasady, trzeba je najpierw znać. Inaczej mamy do czynienia ze zwykłą ignorancją.
 

Stachu  Dołączył: 27 Kwi 2007
Żeby wiedzieć, że się je łamie, trzeba je znać. Łamać nieświadomie można i bez tej wiedzy. :)
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Czego to ludzie nie wymyślą :-D













Można i tak:
Cytat

Ostatnia droga Téméraire’a 1839 William Turner

„Téméraire” („Zuchwalec”) wleczony przez parowy holownik na śmierć. Na tym
obrazie „Téméraire”, pozbawiony żagli, z nagimi kikutami masztów i rej, nie jest już
zuchwały — to trup ciągnięty na śmietnisko konającej ery. Zuchwały jest tu holownik,
symbol epoki, która się zaczyna — czasu żelaza, maszyn i gęstego dymu z kominów,
którym musiały ustąpić maszty. Coś wielkiego i pięknego odchodzi, coś sprawniejszego,
lecz szpetnego, rodzi się.

Idzie Turner, ladies and gentlemen! Romantyk, największy z marynistów. Co on
mówi? Turner, co mówisz, kiedy pokazujesz zdychającego konia pełnej krwi, którego
wlecze parszywy muł? Bo ja to właśnie tak widzę. Lubię wiele rzeczy z przeszłości. Jedną
z tych, które lubię najbardziej, są stare okręty z żaglami. Kocham je dla tego samego,
dlaczego kocham fortyfikacje, które są jedynym umarłym rodzajem architektury — bo
popłynęły do Hilo. Pokazałeś to, Josephie Williamie, jak natchniony poeta zagłady.
Pokazałeś monumentalne truchło ogiera mórz, wleczone do grobu przez silnego,
brudnego, buchającego dymem karła. Nienawidzisz tego gnoja, przed którym jest
przyszłość, a żalu z pudełka ze smutkiem błękitnym zaczerpnąłeś dla upadłego
arystokraty. To wspaniałe — tak nienawidzieć, mieć w świecie takiego wroga do
ugodzenia. Kiedy usłyszysz o takim wrogu, dostajesz zawrotu głowy, jak w miłości.
Zbierasz się do drogi, porzucasz spokój swego domu i wyruszasz na szlak. Za nic masz
zmęczenie, sen, odpoczynek i pożądanie kobiety, za nic wszystko, byle tylko zadać cios.
Piszesz lub malujesz, aż skończysz. Nie zabiłeś go, bo nie zabija się tak łatwo pędzlem lub
piórem. Ale zestawiając jego szpetotę — szpetotę zwycięzcy — z królewskim majestatem
pokonanego, zabiłeś go po stokroć. To nadzwyczajne, Turner, że tak można pognębić
zwycięskiego barbarzyńcę. Trawi nas ten sam głód, tylko czasy i wrogowie nie ci sami.

Obraz „Ostatnia droga «Téméraire’a»” powstał w roku 1839, w czasie
najodpowiedniejszym, symbolicznym jak/treść tego malowidła, na styku ery żaglowego
liniowca i triumfu nowych napędów. Dokładnie rok wcześniej, przy entuzjazmie
milionów, Atlantyk został pokonany przez dwa parowce boczno-kołowe („Sirius” oraz
„Great Western”) i zwodowano „Archimedesa”, pierwszy okręt napędzany śrubą. Śruba
historii morza poczęła obracać się w drugą stronę i zmiotła drewniane rumaki, które przez
kilkaset lat hasały na biegunach fal. „Téméraire” pozostał na płótnie z National Gallery
jako posępne i posągowo wzniosłe „memento mori”.

Ta fotografia jest symbolem okrucieństwa wyścigu. Symbolem jego zewnętrznego
piękna jest sylwetka „Téméraire’a” wleczonego do rzeźni przez maszynę parową.
Liniowce były piękne jak konie wierzchowe i umierały jak wysłużone konie, a rzeźnią
było nadbrzeże rozbiórkowe. Wraz z „Téméraire’cm” umierała epoka bojowego żagla,
więc obraz Turnera stał się symbolem wielkiego odchodzenia do Hilo. Parowce wyparły
żaglowce w toku darwinowskiej walki o byt, czyli „selekcji naturalnej”.
Rozbiórkę poprzedzała kilkuletnia służba w porcie, w roli hulka zacumowanego na
„martwych kotwicach” i pełniącego funkcję warsztatu lub więzienia. Wówczas wydawało
się, że okręt jeszcze żyje, tak jak wydaje się, iż żyją ścięte kwiaty.

Z wysokiego komina holownika bucha gryzący snop dymu, prosto w nagie,
pozbawione żagli reje i maszty wleczonego kolosa. Holownik, płaski jak żaba i jak ona
wstrętny, puszy się swym soczyście brudnym kadłubem. „Téméraire” jest blady niczym
białawe widmo, krzyżowe belkowanie jego dziobu wisi nad czarną żabą niczym szkielet
kościotrupa. Z prawej strony słońce rozżagwia wszechświat purpurą, rozstrzeliwuje ją we
wszystkich kierunkach, szkarłatny walec przetacza się po niebie jak baldachim i po morzu
jak kobierzec dla „TéméraireV, zacierając granicę między oboma żywiołami. Ostatni
pokłon ostatniemu rumakowi morza i szkarłatna rozpacz słońca.
Lecz jest tu także księżyc, ledwie widoczny, nieco powyżej słońca. Uchwycony został
jeden z najniezwyklejszych momentów natury — między opadającym dyskiem słońca a
wcześnie wzeszłym księżycem. Zaczyna się wieczna noc żaglowców, a to słonce, które
zachodzi na zawsze w purpurowej łunie, to ich słońce. „Téméraire” zabiera je ze sobą.
Na koniec powiedz nam, Turner, skąd zaczerpnąłeś farb? Szkarłatu zapewne z krwi,
która lała się na pokładach. Zieleni z głębi oceanu. Bieli ze snu o marmurowych posągach
Antyku, które barbarzyńcy ociosali na stopnie schodów do swych siedzib. Bo to, iż żalu
zaczerpnąłeś z pudełka ze smutkiem błękitnym — to już wiemy Ten żal za czymś, co jest
ostatnie i co odchodzi, jest najgłębszym kolorem twojej palety, Turner, jest jak spojrzenie
starej porzuconej żony, która idzie przez tłum wolnym krokiem, niosąc w oczach wielką
ciszę swego domu.
Jest późna noc i zgasi mi w popielniczce ostatni papieros, o którym zapomniałem
pisząc. Muszę kończyć i postawić ostatnią kropkę w tym rozdziale. Wszystko będzie
ostatnie. Kiedyś po raz ostatni spojrzę na obraz Turnera, zapalę ostatniego papierosa,
ostatni raz prześledzę lot jaskółki, ostatni raz dotknę kobiecej dłoni, wyśmieję ostatnie
hasło, po raz ostatni splunę pod nogi klakierom i nie przeczytam po raz ostatni rozkazu,
ostatni raz pomyślę ze złością o moich napisanych książkach.
Potem wyruszę z załogą moich nie napisanych bohaterów w daleki rejs za ostatni
szkarłatny horyzont. Odcumujemy, wciągniemy żagle i ruszymy galopem w tumanach nie
napisanych przekleństw, a kiedy już nie będzie widać brzegu, nadzy, czyści jak anioły i
pijani w sztok, zaśpiewamy:

„Dokąd mój Tom odpłynąć mógł?
Hej, hej! Do Hilo!
Na morzu są tysiące dróg
Płynie Tom do Hilo!”

Sala IX - Szkarłatny rejs do Hilo
http://www.wyspywirtualne.krisand.pl/mw.htm


Ciekawsze od akademickiego bełkotu !
http://www.bankier.pl/wia...ot-1979523.html



Ostatnia droga fotografii analogowej :-P
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
edghaar napisał/a:
technik219, żeby łamać zasady, trzeba je najpierw znać. Inaczej mamy do czynienia ze zwykłą ignorancją.

Zaśmiecanie twardego dysku, nic więcej :-P
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
technik219 napisał/a:
Z chaosu powstałeś i w chaos się obrócisz.


To tylko mit :-)


technik219 napisał/a:
Bądźmy demiurgami i z chaosu czepmy materię do tworzenia nowych treści :!:


Sam sobie przeczysz, bowiem czerpiac z chaosu materie do nowych tresci, jednak lokalnie porzadkujemy ten chaos :-) Zreszta na tym poniekad polega fotografia uliczna, z chaosu ulicy wyciagnac jakies relacje (niekoniecznie prawdziwe)

Chaos na zdjeciu nie moze niesc zadnych powaznych tresci, poza manifestem przeciw porzadkowi :-)

[ Dodano: 2011-10-19, 19:33 ]
Lipa napisał/a:
alekw napisał/a:
wzrok widza biegnie za wzrokiem kobiety oraz mezczyzn i skupia sie na siedzacej osobie

mnie się wydaje, że goście na plaży patrzą wprost na autora, zresztą siedząca babka też jakby miała ochotę zerknąć za siebie! ale w sumie co to ma za znaczenie jak fota siedzi!!!


Rozjasnilem sobie monitor i masz racje :-)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
alekw napisał/a:
To tylko mit

Całe nasze życie pełne jest mitów, z którymi nie próbujemy się rozprawiać.
alekw napisał/a:
Sam sobie przeczysz, bowiem czerpiac z chaosu materie do nowych tresci, jednak lokalnie porzadkujemy ten chaos

Cóż, cały ten "manifest" pochwalny chaosu, jak zauważyłeś, jest perfidną prowokacją. Chodzi o to, żeby nie ulegać niewolniczo pewnym "kanonom", zasadom (wymieniłem je w początkowym poście). Że uporządkowanie materii (nawet umowne - wymienione gwiazdozbiory) znacznie upraszcza odbiór rzeczywistości, czyni ją bardziej przyjazną w odbiorze i wprowadza spokój ducha: oto odnaleźliśmy "zasadę", poznaliśmy ją, więc rzeczywistość nie jest tak straszna (bo nie ma nic bardziej przerażającego dla człowieka niż świadomość, że nad czymś nie panuje: że nie panuje nad przyrodą, nad zjawiskami, nad tym co go otacza i co sam wytwarza). Pojęcie "sztuki", jej definicja (z czasów, kiedy jeszcze usiłowano ją stworzyć) od najdawniejszych czasów łączone było z istnieniem reguł. Wykonywanie czegoś bez reguł było zaś przeciwieństwem sztuki. Ale i za sztukę uważano nie to co teraz tylko raczej to, co teraz uważamy za naukę. Myślę, że z powodu niemożności opracowania jednolitej i ostatecznej definicji sztuki, posiłkujemy się określaniem zasad i kanonów, które pozwoliłyby "oswoić" tę dziedzinę, uczynić ją bardziej zrozumiałą (czy to konieczne?), w pewien sposób uporządkować i dokonać wartościowania. Czy to konieczne, czy w ogóle możliwe?
edghaar napisał/a:
technik219, żeby łamać zasady, trzeba je najpierw znać. Inaczej mamy do czynienia ze zwykłą ignorancją.

Niby zgoda. Ale czy jest jakiś sens w poznawaniu i opanowywaniu zasad, które następnie mamy odrzucić i nie stosować się do nich, żeby zrobić coś lepiej niż z ich zastosowaniem? Czy Nikifor znał te zasady i potem je odrzucił? Według akademickich kryteriów był ignorantem, ale nie przeszkodziło mu to być artystą. Ktoś powie: artystą naiwnym. Tak, prawda. Bo uważamy umysł ludzki za coś bardzo skomplikowanego i nieprzeniknionego, stąd wytwór tego umysłu, w naszym mniemaniu, powinien odznaczać się pewnym odpowiednio wysokim stopniem skomplikowania. Czy nie dlatego za dzieła sztuki nie jesteśmy skłonni uważać rysunków i malunków dziecięcych? Właśnie z powodu rzekomej ich naiwności i wynikającego stąd "niskiego skomplikowania" ich dzieł? A przecież one również przekazują pewien ładunek emocjonalny, ekspresję i wyrażają stany emocjonalne. Nie jest to regułą, ale większość przyzna, że są z tym niejakie trudności i opory.
Nie chcę, żeby ktokolwiek traktował to co napisałem jako moje prawdy objawione. To tylko same wątpliwości i pytania, jakie sam sobie czasami zadaję i nawet nie spodziewam się znaleźć na nie odpowiedzi, bo to by było za proste i wręcz podejrzane. Ja również "studiowałem" zasady "obowiązujące" w sztuce, szukałem nowych, ale pierwszy moment zwątpienia w ich sens przyszedł w chwili, gdy obejrzałem zdjęcia mojego szkolnego kolegi, który aparat fotograficzny wziął do ręki przed miesiącem (ja w tym czasie uważałem się za "fachurę", bo obcowałem z aparatem i fotografią nieustannie od 10 lat) i nie znał absolutnie żadnych "zasad" kompozycji. To były na prawdę dobre zdjęcia, z jakimś takim pomysłem, z "jajem", chociaż niektóre niedopracowane technicznie. Facet był fotograficzną "tabula rasa", a miał zacięcie, tę żyłkę. I pomyślałem wtedy, że przez rozgryzanie tych wszystkich mocnych punktów i złotych podziałów tracę autentyczność i koncentruję się na sprawach nieistotnych. I ciągnie się to za mną do dzisiaj.
Bardzo celna sentencja św. Augustyna: "Surgunt indocti et rapiunt coeli, et nos, cum scientia nostra mergimur in infernum". Wbrew pozorom nie odnosi się ona wyłącznie do spraw wiary.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Ale czy nie jest tak, ze bez krzty talentu, lecz z dobrym warsztatem bedziemy jedynie rzemieslnikami. A talent, wrazliwosc, oko (itd.) sprawia, ze mozemy poczuc sie (poczuc, bo to czy dla innych bedziemy to w duzym stopniu tez kwestia marketingu) artystami, a warsztat jest tylko srodkiem do lepszego wyrazenia swoich mysli, uczuc?


Wiem, ze to byla z Twojej strony prowokacja, ale IMHO bardzo niebezpieczna. Kto ma talent bedzie robil dobre zdjecia i bez znajomosci regul, ale ktos kto go nie ma, moze uwierzyc w to co napisales :-)

Przeciez doskonale wyczuwamy kiedy zdjecie jest beznadziejne i nie bronimy go w ten sposob, ze to sztuka naiwna, pochwala chaosu i swiezosc spojrzenia.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach