jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Smoczysko napisał/a:
japoński mistrz kaligrafii. opanowuje technikę tak doskonale jak tylko może po to, żeby technika mu już nie przeszkadzała w realizacji, tworzeniu.
A jeśli całe życie trwonić będzie na szlifowanie techniki i zabraknie mu czasu na emocje?

Inaczej zapytam, czy perfekcyjne opanowanie techniki, to warunek konieczny, by w ogóle myśleć o wywoływaniu treści?
 

Smoczysko  Dołączył: 23 Kwi 2008
jorge.martinez napisał/a:
Smoczysko napisał/a:
japoński mistrz kaligrafii. opanowuje technikę tak doskonale jak tylko może po to, żeby technika mu już nie przeszkadzała w realizacji, tworzeniu.
A jeśli całe życie trwonić będzie na szlifowanie techniki i zabraknie mu czasu na emocje?


Jest to na pewno pułapka. Może sekretem jest próba równoległego szlifowania umiejętności? Z jednej strony warsztat, z drugiej wrażliwość. Koncentrując się na jednej, nie tracić całkowicie z oczu tej drugiej strony. Nie jest to łatwe. Możliwe, że nie każdy tak umie (ale przekonać się mogę tylko jak będę próbował). Ale, jak to w życiu, pewnie zawsze będzie efekt "krótkiej kołderki" :-)
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
jorge.martinez napisał/a:
A jeśli całe życie trwonić będzie na szlifowanie techniki i zabraknie mu czasu na emocje?

To właśnie chciałem napisać, to pułapka. Zwłaszcza dla amatora, który ma na swoje hobby parę godzin tygodniowo. Casus japońskich mistrzów jest tu zdradliwy ;-)
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
jorge.martinez napisał/a:
Inaczej zapytam, czy perfekcyjne opanowanie techniki, to warunek konieczny, by w ogóle myśleć o wywoływaniu treści?


Według mnie - nie. Technika pomaga - no pewnie, że tak! Ale zupełnie nie gwarantuje sukcesu w osiągnięciu zamierzonego przekazu. Czasem wręcz przeszkadza... Ja coraz bardziej lubię program P albo i Auto ;) Za dużo myślenia boli, wolę więc ładować je gdzie indziej, niż technikalia.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
wojtekk napisał/a:
Czasem wręcz przeszkadza...
Jak? Wyjaśnij. Podaj przykłady. Koniecznie!

wojtekk napisał/a:
Ja coraz bardziej lubię program P albo i Auto ;) Za dużo myślenia boli, wolę więc ładować je gdzie indziej, niż technikalia.

To za mało oczywiście. Spójrz z perspektywy adepta.
 

Smoczysko  Dołączył: 23 Kwi 2008
jorge.martinez napisał/a:
Inaczej zapytam, czy perfekcyjne opanowanie techniki, to warunek konieczny, by w ogóle myśleć o wywoływaniu treści?


Nie myślę aż tak "zamordystycznie" :-) Ale myślę, że z im więcej umiejętności, tym więcej zdjęć może się udać tak, jak to zamierzyliśmy. Jest wiele pięknych zdjęć strzelonych "ot tak", bez przygotowania warsztatowego. Czasem się to przydarza :-) wtedy nic tylko się cieszyć :-)
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
wojtekk napisał/a:
Ja coraz bardziej lubię program P albo i Auto ;) Za dużo myślenia boli, wolę więc ładować je gdzie indziej, niż technikalia.

Ja, by w ogóle zacząć robić zdjęcia po masakrycznie długiej przerwie zacząłem od przeproszenia się z formatem jpg i polubienia fotek prosto z puszki. To po odkryciu, że jedyne zdjęcia, jakie robię, robię telefonem. W moim przypadku techniczne uwstecznienie jawi się wręcz jako ratunek.

[ Dodano: 2012-10-23, 21:30 ]
jorge.martinez napisał/a:
Jak? Wyjaśnij. Podaj przykłady. Koniecznie!

Ja sądzę, że w pewnym sensie jestem dobrym przykładem. W pewnym momencie przychodziłem z kartą zapełnioną fotkami i czułem się przytłoczony myślą, że teraz trzeba je będzie obrobić. Kiedy po pół roku zabrałem się do tego, nie potrafiąc zaakceptować słabszych technicznie zdjęć z bólem serca wywalałem niezłe kadry. Wszystko to zaczęło jawić mi się jako jakaś męka, przez co zupełnie straciłem do tego wszystkiego serce. Kuźwa, a przecież nie o to chodzi.

Ale jednocześnie nadal lubię proces analogowy, mimo czasochłonności. I właśnie - technicznej niedoskonałości, syfów na kliszy i takich tam. Wniosek jest mój taki, że teraz spróbuję pójść całkowicie za funem i intuicją.
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
jorge.martinez napisał/a:
Jak? Wyjaśnij. Podaj przykłady. Koniecznie!


Spoko.

Zawsze mam przy sobie aparat. Często jakiś 'poważny' - drogie zabawki, profi, wysublimowane, zakręcone, jasne szkła, cholera wie, co. W tym roku na festiwal ProgPower do Holandii, który dokumentuję od lat wziąłem X100. Wziąłem też małe Fuji F600, kompakt, tani jak barszcz.

Odkryłem, że ta mała zabaweczka pozwala mi na zbliżenie się do ludzi jak nic innego. Działający w trybie automatycznym, mały aparacik zarejestrował masę ciekawych chwil, a to dlatego, że w ogóle nie musiałem skupiać się na jego obsłudze tylko na kontakcie z osobą, którą fotografuję. Nie wiedziałem nawet, jakie ustawienia dobiera aparat.

Jednego wieczoru tankowałem hektolitry wina ze znajomymi Francuzami z pewnego dość znanego zespołu. Rozmowa kleiła się pięknie, jak to zwykle z dobrymi kumplami. Helene, wokalistka tegoż bandu to moja długoletnia przyjaciółka. Mam z nią dobry kontakt, dziewczyna jest otwarta, bardzo się szanujemy.

Rozmawiając z Helene, zrobiłem jej zdjęcie. Technicznie, cienkie jak flaki z olejem. Szerokim kątem. Automatem. Z lampą. Ojezusicku.

Jest coś takiego w oczach Helene, że nie mogę przestać w nie patrzeć. Zrozumienie, otwartość, zupełny brak zażenowania, przejrzystość. Bez makijażu, zmęczona (po 12 godzinach w samochodzie), śpiąca, ale transmitująca energię między dwojgiem przyjaciół, czysty prąd. Zaznaczam, że łączą nas stosunki czysto przyjacielskie, widujemy się raz na rok, może rzadziej, interakcje prowadząc elektronicznie i gadając głównie o muzyce.

Gdybym wtedy, w tym momencie, ustawiał coś, planował, czego użyć, jakiego iso, jakiej przesłony, mierzył, kadrował... Nic by z tego nie wyszło. A tak - zupełnie intuicyjnie - zrobiłem jeden z najlepszych portretów, jakie kiedykolwiek wyszły spod mojego palca. Zdjęcie prawdziwe.

Pokazywałem je paru osobom, które też powiedziały mi (nie pytane), że jest w nim jakaś dziwna energia, bezpośredniość. I o to w fotografii mi chodzi. Reszta to paproszki...

Helene


Mam jeszcze parę takich zdjęć, ale musiałbym je odgrzebać...

No, to tera się zacznie! :D
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
bEEf, czyli jak rozumiem pogoń za techniczną doskonałością może być dla fotografującego źródłem mąk i potencjalną blokadą, która może go zniechęcić i oddalić od fotografowania?

Ale czy to dotyczy tylko fotografujących dla funu (dla których ważny jest sam proces fotografowania) czy dla tych, którzy stawiają sobie za cel "dobre" zdjęcie (dla których koniec wieńczy dzieło - oklaski, satysfakcja, sława, prochy i groupies)?
 
WarLord  Dołączył: 19 Cze 2010
Temat niezwykle ciekawy, co do fotografii które go wywoały to jedynei pierwsza mi sie podoba ma ciekawą głebię dzięki tłu. Reszta nie przemawia do mnie po prostu.

Uważam, że można na fotografii przekazac emocje i wcale technika temu nie przeszkadza, to jest moim zdaniem troche tak, że wielu z nas jest po prostu dobrych w tym co robi jedni lepsi inni gorsi ale cały czas jesteśmy rozkładzie normalnym. Brakuje nam tego czegoś stąd próbujemy nadrobic swe braki w czymś co nazywamy talentem, techniką. Czasem jednak trafia się osoba która postrzega świat inaczej niż ta średnia gausa jest w tych 5% wybitnych ludzi. I dla niej technika gra rolę drugorzędną. Bo potrafi nam pokazać świat w taki sposób ze zachwycamy sie jedynie punktem widzenia a nie techniką.

 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
wojtekk napisał/a:
zrobiłem jeden z najlepszych portretów, jakie kiedykolwiek wyszły spod mojego palca. Zdjęcie prawdziwe.
Dlaczego tak je oceniasz? Co w nim cenisz? No i drugie pytanie, wiem, wiem, trudny temat: prawdziwe, czyli jakie? Dlaczego prawdziwe?
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
jorge.martinez napisał/a:
Dlaczego tak je oceniasz? Co w nim cenisz? No i drugie pytanie, wiem, wiem, trudny temat: prawdziwe, czyli jakie? Dlaczego prawdziwe?


Bardzo dobre pytanie. Co w nim cenię? Wiem, że robiąc to zdjęcie zniwelowałem do minimum barierę w postaci aparatu; barierę do perfekcyjnego zapamiętania chwili. Dlaczego prawdziwe? Bo szczere, bo sfotografowane intuicyjnie, a w osobie portretowanej nie zauważam - i wtedy też nie widziałem - chęci do pokazania mi 'ładniejszej siebie', a prawdy na temat własnego wyglądu, osoby, charakteru, czystość. Takie zen - jest jak jest, jest to, co jest, istnieje moment, nie ma przeszłości ani przyszłości. Jest teraz i ja to teraz uchwyciłem... Takim, jakie teraz pamiętam.

Nie wiem, czy umiem lepiej odpowiedzieć :) To jest właśnie cała ta empatia w fotografii... Łatwiej ją poczuć niż o niej pisać. :)
 

Smoczysko  Dołączył: 23 Kwi 2008
bEEf napisał/a:
To właśnie chciałem napisać, to pułapka. Zwłaszcza dla amatora, który ma na swoje hobby parę godzin tygodniowo. Casus japońskich mistrzów jest tu zdradliwy ;-)


Casus mistrza jest zdradliwy dla kogoś, kto traktuje to póki co hobbystycznie. Bo to nie jest zajęcie na weekend. Jednak gdy ktoś już "wpadnie jak śliwka" w temat, to chyba nie ma innej drogi jak studiowanie, zgłębianie fotografii tak doskonale jak tylko może. Tak jest w każdej dziedzinie chyba. Czy ktoś biega sobie dla przyjemności, czy dla medali... Jeśli wiesz, co chcesz osiągnąć, to w pewnym momencie trza szlifować i szlifować ;-) nie ma to tamto.
Ale tak jak wspomniałem - nie jest to konieczne. Czasem bez mistrzowskich umiejętności wychodzą perełki. Przy mistrzostwie (cokolwiek to dla kogoś znaczy) będzie może większa powtarzalność efektu. Tudzież jeśli będziemy mieli na zrobienie fotki unikalny moment, to ktoś z lepszym warsztatem będzie mógł bardziej świadomie "strzelić", lepiej wykorzysta chwilę, mniej licząc na szczęście (mniej, ale jednak zawsze trochę licząc ;-) ).
Amator jest ok, adept dążący do perfekcji jest ok. Każdemu wg potrzeb.
Znów inna dygresja... Niejeden profesjonalista zapomniał o tej radości tworzenia, który ma w sobie amator. I odwrotnie - całe rzesze amatorów zazdroszczących owego warsztatu. Nieustanny taniec :-) Przypomniał mi się tu jeden cytat z Charles'a Rennie Mackintosh'a:
"Jest nadzieja w uczciwym błądzeniu. Nie ma żadnej w chłodnej perfekcji miernego stylisty". Sam nie wiem czy to wciąż w temacie, ale jakoś tak mi tu pasowało. Sorry za przydługi tekst...
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
WarLord napisał/a:
Brakuje nam tego czegoś stąd próbujemy nadrobic swe braki w czymś co nazywamy talentem, techniką.
Czy rzeczywiście talent i technika to to samo?

wojtekk napisał/a:
Bo szczere, bo sfotografowane intuicyjnie, a w osobie portretowanej nie zauważam - i wtedy też nie widziałem - chęci do pokazania mi 'ładniejszej siebie', a prawdy na temat własnego wyglądu, osoby, charakteru, czystość.
Prawdziwe bo zrobione bez pośrednictwa świadomości, zarówno fotografującego, jak i fotografowanego? To jest definicja prawdy w fotografii?

Czy fotografowanie rozumem osoby określonej przez maski mniej lub bardziej rozumnie założone nie jest prawdziwe?
 
WarLord  Dołączył: 19 Cze 2010
jorge.martinez napisał/a:
Czy rzeczywiście talent i technika to to samo?


Nie to nie to samo. Chodzi mi o to, że jeśli brakuje nam czegoś probujemy to nadrobic inną cechą na której rozwój mamy wpływ ;)
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
jorge.martinez napisał/a:
Prawdziwe bo zrobione bez pośrednictwa świadomości, zarówno fotografującego, jak i fotografowanego? To jest definicja prawdy w fotografii?


To - moim zdaniem - optymalne wykorzystanie medium - rejestracja. Wizualny magnetofon.

Cytat
Czy fotografowanie rozumem osoby określonej przez maski mniej lub bardziej rozumnie założone nie jest prawdziwe?


Nie, ale liczy się kontekst. Chwila. Powód.
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
jorge.martinez napisał/a:
bEEf, czyli jak rozumiem pogoń za techniczną doskonałością może być dla fotografującego źródłem mąk i potencjalną blokadą, która może go zniechęcić i oddalić od fotografowania?

No u mnie się tak stało. Nie była to jedyna przyczyna, prozaiczny brak czasu i zwykłe zmęczenie codziennością też gra rolę, no ale to już nie na temat.

Natomiast co do drugiej części, to (nadal z pozycji amatora fotografującego dla funu) sądzę, że więcej spontanu może przełożyć się w rezultacie na lepsze zdjęcia. Przynajmniej mam taką nadzieję. Ale nie potrafię postawić w roli artysty nastawionego na cel i przekaz, to na pewno nie ja. Uchwycenie chwili i skromna nadzieja, że może komuś uda się przekazać te emocje - to już bardziej.

Co do gruppies - cholera - przez fotografię się ich się nie dorobię, a za programistami, nawet najlepszymi, też jako nie jeżdżą. Taka durna karma.
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Wyłączam się, do pogadania jutro ;)
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Smoczysko napisał/a:
Sorry za przydługi tekst...
Ależ niepotrzebnie.

Smoczysko napisał/a:
Czasem bez mistrzowskich umiejętności wychodzą perełki. Przy mistrzostwie (cokolwiek to dla kogoś znaczy) będzie może większa powtarzalność efektu.
No właśnie, zatrzymajmy się przy tym mistrzostwie. Jak je pojmujecie? Chodzi o oczywiście o fotografię. Ilościowo czy jakościowo? Już wyjaśniam:

Ilościowo, szeroko: fotografujący jest technicznym omnibusem, opanował cały proces powstawania zdjęcia, od wyboru sprzętu, poprzez formalne umiejętności związane w wykonywaniem fotografii, po archiwalną odbitkę.
Jakościowo. wąsko: perfekcja widzenia, reszta pozostawiona innym (także automatyce aparatu).

A może to rozgraniczenie jest sztuczne?

 

Smoczysko  Dołączył: 23 Kwi 2008
Generalnie ciekawy wątek. Póki co też mówię dobranoc i pozdrawiam.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach