alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Cytat
georgia Krawiec: Z fotografią zetknęłam się dopiero na drugim roku studiów, najpierw zajmowałam się grafiką i rzeźbą. Profesor naszej klasy, Jürgen Königs, był propagatorem bardzo intymnego podejścia do fotografii: od samego początku, od budowy własnych aparatów, przez przygotowywanie własnych papierów, by nie przeszkadzać żadnej fali światła na jej naturalnej drodze. Taki rodzaj totalnej niezależności fotografii, fotograficznej autarkii, w kraju i w czasie totalnego dobrobytu. Byłam (i jestem) osobą bardzo krytycznie odnoszącą się do kapitalizmu i ta postawa miała duży wpływ na moją twórczość. Oczywiście nie jest to jedyna pozytywna cecha tych archaicznych technik, ale może dziś, 20 lat później, kiedy prawie każdy śmiertelnik jest użytkownikiem aparatu fotograficznego przykładowo w swej komórce, idee te są tym bardziej aktualne. Współcześnie mamy jeszcze jeden, ważniejszy powód by pracować w tych dziewiętnastowiecznych technikach. Jest nim postępujące przyspieszenie, w którym żyjemy, i które dotyczy także naszego stosunku do otaczających nas obrazów. Techniki te zmuszają autora do wyciszenia się, do zatrzymania się nad konkretnym dylematem, do zajęcia się nim intensywniej, do głębokiej refleksji nad sensem pracy, którą tworzymy, zmuszają nas do spowolnienia. A to jest sztuce bardzo potrzebne! Jako autorka zżywam się wtedy z pracami tak emocjonalnie. Spowolnienie jest moim mottem na sztukę i lekarstwem na nieobliczalne niespodzianki współczesności.


http://miejscefotografii....ec-rozmowa.html
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
babylock napisał/a:
Przypuszczam, że obecnie nikt nie ma zbytniej ochoty wracać do czasów Zenitha i koreksu.
I tu się mylisz. Ach, jakże bardzo się mylisz.
babylock napisał/a:
Więcej się myślało zanim wykonało strzał,
Czy mi się wydaje, czy wyczuwam negatywną konotację w odniesieniu do tego co dalej:
babylock napisał/a:
A teraz po sekundzie widzę na ekraniku co wyszło i czy wyszło nic tylko pstrykać, pstrykać i mieć z tego wiele radości nawet jeśli jest to kicz.
Zastanów się nad tym jeszcze.
Uszak napisał/a:
Gdybym rozwiązał publikację prac jakoś z automatu, to byłby postęp.
alekw napisał/a:
(op.cit.)Współcześnie mamy jeszcze jeden, ważniejszy powód by pracować w tych dziewiętnastowiecznych technikach. Jest nim postępujące przyspieszenie, w którym żyjemy, i które dotyczy także naszego stosunku do otaczających nas obrazów.
Sednem tematu, o czym (jeśli uważnie go śledzę) nikt nie wspomniał, ergo: nikt nie dostrzegł tego problemu, jest szybkość. Bezwolnie poddaliśmy się temu przyspieszeniu. Mamy coraz szybsze samochody, więc MUSIMY coraz szybciej jeździć. Coraz szybszy Internet, więc MUSIMY coraz szybciej ściągać coraz więcej informacji, które MUSIMY coraz szybciej czytać i przetwarzać. Wciąż szybciej, wciąż więcej, dalej, wyżej... Kiedy wreszcie dobijemy do ściany?
Katedrę w Kolonii budowano 600 lat. Ile przetrwa? Następne 600? Jeśli nie zburzy jej bomba atomowa lub trzęsienie Ziemi, może 1200 lat? Ile przetrwa współczesna budowla z pustaków i profili aluminiowych zbudowana w ciągu 5 miesięcy?
Co z tego, że za jednym wypadem za miasto (lub na miasto) napstrykamy 500 zdjęć, skoro może jedno lub dwa będą warte by zawiesić na nich oko? Jeśli, oczywiście, zdołamy je wyłowić z takiej masy. Szybkość wymusza działania impulsywne. Nie ma czasu na zastanowienie, na refleksję, na analizę i przemyślenie tematu. Pstryk, podgląd - wyszło, następny pstryk i do przodu. Poddając się pędowi, godzimy się na bylejakość - no bo wybierze się później. Ale tego "później" nie będzie, bo nie ma na to czasu, bo gonimy dalej, bo to co było wczoraj jest już nieważne, a co było przed miesiącem to już prehistoria i nie ma czasu by do tego wracać. Szkoda czasu.
Co było złego w tym, że kiedyś każde naciśnięcie guzika migawki poprzedzone było namysłem czy warto? Nawet jeśli było to wymuszone kosztami materiałów i ich ograniczoną dostępnością? Czymkolwiek było to spowodowane, skutek był pozytywny. Albowiem mówiąc o "twórczości" rozumiemy przez to działanie świadome, umiejętność wytwarzania czegoś, myślenia, wyrażania siebie, pewne spojrzenie na świat w sposób indywidualny, kreatywny. Działanie bezmyślne i mechaniczne jest zaprzeczeniem twórczości. Jakie z tego można czerpać zadowolenie? Wybaczcie, ale nie mogę tego pojąć.
alekw napisał/a:
(ibidem) Współcześnie mamy jeszcze jeden, ważniejszy powód by pracować w tych dziewiętnastowiecznych technikach. (...) Techniki te zmuszają autora do wyciszenia się, do zatrzymania się nad konkretnym dylematem, do zajęcia się nim intensywniej, do głębokiej refleksji nad sensem pracy, którą tworzymy, zmuszają nas do spowolnienia. A to jest sztuce bardzo potrzebne!

Chyba to nie wymaga komentarza i rozwinięcia. Dzięki alekw!
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
technik219, no jak już bijemy pianę...
Przed cyfrówką był polaroid, używany często przy profesjonalnych sesjach do sprawdzenia czy wszystko jest OK.

Wiesz, pracuję bardzo powoli. Parę lat "robiłem" na Zenicie, później na Praktice, teraz siedzę w Pentaksach, ale bez kompleksów sięgam po Zorkę, jak mi zależy na jakościach odrobinę w stronę retro - pewnie będę ją niedługo sprzedawał, bo mi na życie braknie, a cinkie szkła dostanę i z pentaksowym bagnetem. Gumę robiłem, powylewałem też trochę żelatyny. Gdyby mnie było stać, zmontowałbym otworkowca 8x10'' i robił z tego prace w pigmencie, ale mnie nie stać choćby na wolny od kurzu kącik zdala od kuchni, żeby sobie papier powlec i wysuszyć. Mieszkanie mam małe i zimne, dwa pomieszczenia i dwa piece - tak budowali kiedyś, wg. Ciebie tak jest lepiej. Pracują i żyją tu dwie osoby, więcej się nie zmieści. Zimą mamy średnio 16 stopni, znaczy rano zaczynamy od 12, żeby wieczorem dobić do 20. To z tymi gorszymi-nowszymi oknami, z drewnianymi było jeszcze chłodniej. Kołdry też muszą robić gorsze, niż dawniej, bo śpimy pod dwiema.

To nie prawda, że kiedyś budowało się trwalej. Może żyjesz w jakimś dziwnym miejscu, ale naprawdę tak nie było. Dom, w którym dzieciństwo przeżyła moja matka, praktycznie się rozpadł. Dom, w którym ja dorastałem cały czas siada - szczęśliwie to lekka konstrukcja, więc zapada się powoli. Oba poniemieckie, z XIX w. Historycy nie bez powodu tak uważnie przyglądają się rycinom z panoramami miast. Ryciny te nie bez powodu były tak szczegółowe, mam nadzieję, że to dostatecznie dobry dowód. Normalnie w mieście zostaje jakiś trwały szkielet, ze dwie-trzy ulice podyktowane geografią, reszta zmienia się ciągle, coś się stawia, coś się rozlatuje, coś się rozbudowuje, a coś wciąga bagno. Całe dzielnice stawiano w rok, na chwilę, jak były potrzebne ręce do pracy, potrafiły one zniknąć (domy razem z bramami, rynkami, ulicami) w ciągu paru lat, tak samo w średniowieczu, jak teraz.

Drewno, na przykład, to materiał trwały, czy nietrwały, czy może, jak z cegłą, musi być dobre i dobrze zrobione, żeby wytrzymało próbę czasu - więc dobre jest dla bogatych, a liche dla biedoty? Albo może ważne jest, żeby ktoś je konserwował, bo inaczej je korniki zeżrą?

Zawsze mówiłem, że myślę powoli, działam jeszcze wolniej. W czerwcu wystawiłem się pierwszy raz od paru ładnych lat. Pośpiech wyrugowałem z życia paręnaście lat temu, już nic nie muszę, a jak się spóźnię, to się spóźnię. Nawet dobrych zdjęć nie muszę robić. Staram się, ale bez przymusu innego, niż wewnętrzny. Uczę się szybkości, nabieram tempa w tym stanie umysłu, na nowo.

Czy to są czasy, gdzie się żyje bez pieczołowitości, bez starania, bez koncentracji? Zawsze się tak żyło. Dlatego wymyślono pismo, liczby, procedury, przepisy - ludzie, którzy się do nich stosowali i je rozumieli, żyli dłużej i skuteczniej przeżywali. Kiedyś (w Bieszczadach pewnie i do dziś) żyło się w rytmie "byle do wiosny", w miastach jest "byle do pierwszego". Szybciej chodzimy (jeździmy, robimy zakupy itd.), ponieważ jest nas, ludzi, więcej, zajmujemy więcej miejsca, więc mamy większe odległości do pokonania. Mamy też mniej czasu bezpośrednio socjalnego, ale kosztem pogaduch z nieznajomymi, jak ta. Więc tak, Warszawa gnije w korkach, ludzie trwonią czas w pośpiechu, ale to przeludnienie jest nowym problemem, zmianą, a reszta to skutek (wg. mnie - środek zaradczy na pewne problemy).
Więc jak chcesz wracać do korzeni, to wracaj. Bez antybiotyków i leków przeciwzapalnych powykręca Cię rwa, a w skaleczoną nogę wda się gangrena albo gronkowiec, na starość zapomnij o robieniu zdjęć, bo wzrok zabierze zaćma. Tak ma to wyglądać?
Dla mnie świat dziś się za bardzo nie różni od tego, co pamiętam z dzieciństwa. Zawsze był ktoś za mądry i ktoś za głupi, paliwoda i ślamazara, złota rączka i flejtuch. Pewnie, że truskawki, ziemniaki czy rzodkiewki jakoś lepiej smakowały - takie rzeczy się zmieniają, ale nie ma co generalizować; człowiek to cały czas człowiek. Najlepsze truskawki w życiu jednak zjadłem już w XXI w.

Piszesz, mam wrażenie, o braku refleksji i permanentnym stresie. Są to dwie choroby cywilizacyjne, obciążenia, spod których można się wygrzebać, wcale niedużym kosztem.

 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Uszak, z całym szacunkiem, nie zrozumiałeś mojego postu, przeczytałeś go dosłownie. Katedra to metafora. Ty, jak ten Tomasz w reklamie piwa Książęcego, trywializujesz.
Współczuję warunków bytowych ale, bez urazy, odnoszę wrażenie, że to one określają Twoją świadomość.
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
Papierowe aparaty z początku wieku Pan widział? Albo niezgarbowaną żelatynę zeżartą przez robale? Małe rzeczy i nietrwałe człowiek też musi robić, pobawić się czasem.

Bieda chyba robi mi złe rzeczy z głową, myślę jednocześnie i dosłownie, i metaforą.
 

babylock  Dołączył: 23 Maj 2007
[quote="technik219"]
babylock napisał/a:
Przypuszczam, że obecnie nikt nie ma zbytniej ochoty wracać do czasów Zenitha i koreksu.
I tu się mylisz. Ach, jakże bardzo się mylisz.

Myślę, że wcale się nie mylę. Sam i wielu z moich przyjaciół mimo, że posiadamy całą ciemnię po chowaną po piwnicach nie kwapi się do powrotu. Oczywiście są entuzjaści którzy to lubią i podziw dla nich, ale to ostatni Mohikanie. Jest to proceder niestety na wymarciu dla jednostek "wybitnych" i zaangażowanych. A umówmy się, reszty to już nie interesuje, kolosalnie przeważającej reszty.
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
przypomina mi się skecz monty pajtona, gdzie panowie nad dobrym winem licytuja się kto miał gorzej w życiu
 

babylock  Dołączył: 23 Maj 2007
Winko, ktoś tu mówi o winku. Winko to ja zawsze chętnie i przy winku mogę o wszystkim.
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
babylock, Ty i Twoi znajomi, niestety, jesteście parę lat za trendami. Cały zgniły zachód wrócił do fotografii analogowej. Produkuje się masę filmów, co roku jakieś nowe rzeczy trafiają na rynek - aparaty, materiały. Cały czas są w produkcji analogowe majstersztyki - Lajki, Nikony. U nas, pomimo przerwania ciągłości pewnych nurtów za czasów socrealizmu, też się będzie wracać do analoga. parę lat temu były warsztaty ze dwa razy w roku, teraz masz - gumę, kolodion, pigment, otworki, praktycznie co tydzień coś gdzieś...

Na razie wciągamy jak pelikany sprzęt, który na Wyspach czy za oceanem nie chciał się sprzedać, płacimy za to jak głodne dzieci za zboże, przynajmniej na poziomie konsumenckim.

Słucham czasem wywiadów, często pyta się tam fotografów o tą kwestię i idzie to mniej-więcej tak: na zlecenia robię szybko, więc cyfrą. A dla siebie, sztukę - tylko analogiem.

Nośniki cyfrowe są bardzo nietrwałe. Po cyfrę świadomie sięgają tylko ludzie, którzy mieli gorzej w życiu, jak John Anderson.
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
Chciałem napisać "ja miałem gorzej niż John Anderson", ale nie napiszę.
 

babylock  Dołączył: 23 Maj 2007
Czyli mimowolnie się ze mną zgadzasz. Polska niestety jest krajem "zacofanym" gdzie wszystko się wciska i bierze za to kolosalne pieniądze. Mieliśmy mleko w butelkach to zafundowano nam folię a my zachwyciliśmy się tym bo to takie zachodnie. Mieliśmy dobre piwo to wcisneli nam tankofermentatory i produkujemy teraz mocz wodny bo tak się na zachodzie robi, a my zachwiciliśmy się bo w puszkę ten mocz nam nalali. Teraz przyszedł czas aby uczynić nas niewolnikami, zachód będzie się bawił a my nie będziemy mieli nawet czasu na zdjęcia z cyfrówki nie mówiąc o zabawie w ciemni. Niestety nie jesteśmy bogatym zachodem i pewnie jeszcze długo nie będziemy dlatego jeśli ktoś wyskrobał kasę na np. K5 to raczej nie będzie wracał do ciemni tylko będzie się cieszył swym wymarzonym cyfrakiem. Oczywiście może się powtarzam znajdzie się grupa entuzjastów takich jak Ty ale bez urazy będziecie tylko promilem. Dlaczego tak twierdzę a dla tego, że nawet w czasach komuny był to sport niszowy dla zapaleńców. Fakt normalni ludzie posiadali Smieny, Zorki, Zenithy a nawet Praktice ale ze względu na metraże obróbka w domu to była mordęga. W moim zakładzie ZORZA terminy na wywołanie filmu szły w tygodniach dlatego, że ludzim nie chciało się tego robić w domu samemu. O zdjęciach nie wspominam. Oczywiście jest to tylkomoje zdanie ale nasze społeczeństwo niestety jest jakie jest i nie wierzę w powrót ciemni do Polski. Tym bardziej, że ogromny % nie myśli o żadnej artystycznej fotografii a tym bardziej o trędach z zachodu.
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
Kurczę, wpadłbyś, zobaczył jak się pracuje po staremu. Luksografie, odbitki na płótnie, emulsja z puchy, wielkie formaty, wszystko na jakichś 10m2 piwnicznej ciemni.

Mamy dostępny sowiecki sprzęt za bezcen. Amerykanie płacą czasem sto dolców za starą Zorkę z nienajlepszym szkłem - w tej cenie mają dostępne mocno styrane Lajki, ale wolą Zorki. Popatrz na cenę Heliosa 44 na ichnich portalach, poczytaj opinie. Sowieckie szkła wymiatają, tzn. jak się trafi coś z tych lepszych 25%. Lustrzankę dobrą można u nas wyhaczyć za 20 zł, podobnie, może za 30 zł, aparat dalmierzowy. Prakticę, z czasami 1-1/1000s i pomiarem TTL - za 40-50zł. Za oceanem w głowę by się pukali, że to nie schodzi.
Jak myślisz, na czym zachodni studenci się uczą fotografii? Co jest na tyle tanie i wytrzymałe, żeby przeżyć działania studenta? Ja wiem co mam u siebie na półce, bo porządny sprzęt (pojęcie względne) kupiłem dopiero niedawno, za własną krwawicę. A poza tym: Zenit E, 12XP, 3M, Praktica super TL 1000, szkła takie, że się płakać chce.

Przy okazji - na mocowanie M42 można kupić np. Super Takumara, to słabe szkło? Trzeba komuś innych, to też się znajdą. Mam cyfraka, lustrzankę, nie uwierzysz pewnie, że kurzy się na półce. Umiem zrobić tym zdjęcia, ale głównie moja dziewczyna korzysta. Ja siedzę, wołam negatywy w domu, film nawijam na koreks siedząc na kiblu, od lat tak samo. Cyfraka kupiłem za swoje, za jedyną większą kasę w tym roku, żeby w końcu zobaczyć o co chodzi z cyfrowymi lustrzankami, żeby nie czuć się zażenowanym, jak idę uczyć, że studenci są lepiej wyposażeni ode mnie, też żeby wiedzieć jak im pomóc. Cieszę się, bo mi "analogowe" szkła nic nie psują, ale dla spokoju umysłu nie zabieram cyfrowego szybko starzejącego się grata w teren.

Jeżeli jeden promil ludzi będzie trzeźwo myślał, to mi więcej nie trzeba, znajdę sobie paru znajomych :D
 

Nieostry  Dołączył: 08 Kwi 2010
Uszak napisał/a:
babylock, Ty i Twoi znajomi, niestety, jesteście parę lat za trendami. Cały zgniły zachód wrócił do fotografii analogowej.

Podejrzewam, że wszyscy mają po prostu zaćmę. Albo czytają blogi zapaleńców.
Uszak napisał/a:
Produkuje się masę filmów, co roku jakieś nowe rzeczy trafiają na rynek - aparaty, materiały.

O tych nowościach nowościach to świadczy najlepiej ten wątek.
http://pentax.org.pl/viewtopic.php?t=40204
Dział filmów Kodaka był tak bardzo dochodowy dla korporacji, że sprzedał go jako jeden z pierwszych pomimo stu letniej tradycji. Czyli jakoś klijenci nie ustawiali się w kolejkach do zakupu. A te "nowości" to najczęściej sare technologie sprzedane razem z linią produkcyjną do Azji.
Uszak napisał/a:
Cały czas są w produkcji analogowe majstersztyki - Lajki, Nikony
.
Przy produkcji rzędu kilkuset sztuk i odpowiedniej cenie nie jest problemem uruchomienie produkcji z gotowych elementów

Ja to raczej widzę, że korporacje jeszcze próbują wyciągać jeszcze kasę z rynku i tworzą modę na "Analoga". Przykład kodaka pokazuje, że jak chodzi o pieniądze to nie ma zmiłuj dla sztuki, ludzi, czy historii. Nie twierdzę, że to źle. Sam trzymam całą analogową ciemnię z nadzieją, że będę miał więcej czasu żeby się tym zająć. Ale patrząc realnie nie ma szans w dającej zdefiniować się przyszłości i nie sądzę, żebym był w tym odosobniony. Świat i technika zmieniają się i można usiąść i narzekać, albo próbować adaptować istniejącą technikę do swoich potrzeb.
 

babylock  Dołączył: 23 Maj 2007
10 m to full wypas , wczasach technikum miałem 4m i Tatuńcia, który tłukł w drzwi bo sobota i chce się wykompać a tu już 8 godzin zajęte. Najgorsze było to, że łazienka.była z kibelkiem i chcąc nie chcąc trzeba było kiedyś odpuścić. Brat ze mną walczył i utrwalacz ciągle wylewał albo złośliwie białe światło zapalał. Ja nie mówię, że nie, ja mówię, że Rubikon został przekroczony i do pewnych rzeczy już większość nie wróci. Ja również nie (nigdy nie mów nigdy) bo jak wracam z pracy to czasem ręką nie chce mi się ruszyć a tyle prozaicznych rzeczy do zrobienia. Cóż starość nie radość młodość nie wieczność. A moja młodość nawet głupią małpką nie chce pstrykać bo po co jak smartfona ma. Tą ciemnię trzymam może dla wnuka ale w zasadzie to się nie łudzę. Ale kto.wie może to następne pokolenie będzie inne. A Stany i zachód cóż były i niech sobie będą, my i tak swoją drogą pójdziemy. A jak potrzebujesz do kolekcji to jeszcze Feda mam i Zenitha 312 . Leżą sobie i nawet nie wiem czy sprawne. A jeśli chodzi o ten promil to możemy wypić mimo, że nie będę się zaliczał do tego promila niecyfrowców. A co do znajomych i przyjaciół to przecież nie system jest ważny. W sumie.piszemy jak znajomi mimo.innego podejścia do tematu.

Nieostry pisze " Ja to raczej widzę, że korporacje jeszcze próbują wyciągać jeszcze kasę z rynku i tworzą modę na "Analoga". Przykład kodaka pokazuje, że jak chodzi o pieniądze to nie ma zmiłuj dla sztuki, ludzi, czy historii."
O tym nie pomyślałem ale patrząc co wyczyniają korporacje to ma ręce i nogi. Wystarczy u młodych bogatych snobów wprowadzić modę na pewne rzeczy i sprzedać nawet 1000 szt za odpowiednią kasę i się kręci
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
No tak, tylko, że ten cały wielki przemysł - w tym Kodak, Fuji i Agfa - nie robił materiałów za bardzo na potrzeby fotografii, tylko filmu, gdzie schodziło tego kilometrami, tonami, na ciężarówki. I trzeba je było obrobić, co Kodak też robił u siebie. Dużo materiałów kupowali też komercyjni fotografowie - segment rynku obecnie cyfrowy. Popatrz jak sobie radzi Rollei, Ilford czy bardziej swojska Foma. Velvię też się jeszcze kręci i pewnie będzie się kręcić jeszcze przez jakiś czas.
Tyle, że może się zdarzyć jeszcze taka historia, jak bodaj z Efke - padła ich jedyna maszyna, naprawa była nieopłacalna, więc z dnia na dzień podziękowali sobie za współpracę i zwinęli biznes.

Rynek się skurczył drastycznie jakieś 10 lat temu, w momencie, kiedy cyfra zdominowała kinematografię. Kodak nie mógł się utrzymać, bo produkcja na potrzeby fotografii to był u nich margines mieszczący się w obrębie błędu statystycznego, a głównym klientem były studia w Holywood.

Ale rynek przestał się kurczyć. Aparatów mamy chwilowo zatrzęsienie, zapasy zgromadzone po domach wystarczą na wiele dekad, więc produkuje się tylko dla tych, którzy absolutnie muszą mieć nowe, albo muszą mieć na gwarancji. Więc robi się te aparaty - nie po kilkaset sztuk, a raczej po kilka tysięcy - a że nie jest to sprzęt dla typowego konsumenta, nic w tym dziwnego, skoro fotografia analogowa nie idzie mainstreamem - chociaż nawet tu znajdzie się takie Lomo... Robi się sporo średniego formatu (Hasselblad się wycofał, ale powstał taki Arax - na miarę czasów i potrzeb) i sporo wielkiego - tu mało kto narzeka na zastój, wręcz przeciwnie, zachód się rzucił na kamery 4x5 cali.
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
Dobra, pogadaliście sobie, prawdziwi z Was die-hardzi. Ale ja będe bezlitosny i powiem: sprawdzam. Pokażcie zdjęcia.
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
Komisarz, to, co zrobiłeś, jest nie w porządku, bo nie każdy musi coś tworzyć, a może mieć wartościowy wkład w dyskusję. Gdybym nie miał nic do pokazania, mógłbym nadal mieć coś ważnego do powiedzenia. Zrobiłeś coś w rodzaju stwierdzenia, że każdy biedak to leń albo kaleka, albo, że dzieci głosu nie mają. Niestety nie stać mnie na dużą liczbę rolek i duże powiększenia, stąd działam skromnie.

Gdzie wiszę obecnie: Awangarda Bis, Olsztyn, wystawa indywidualna, premierowa - kameralne, nieduże wnętrze, wystawiłem kilka zdjęć zrobionych - uwaga - tandetną małpką. I jeszcze zbiorówka, Wydział Humanistyczny olsztyńskiego UWM, 4 gumy i bromowa stykówka ze średniego formatu, albo już zdjęli, albo zdejmą dziś lub jutro, na dniach w każdym razie.

babylock, z tym Zenitem i Fedem - zostaw wnukom, razem z ciemnią, te aparaty będą z biegiem lat wyłącznie zyskiwały na wartości. 10m2 ma ciemnia na uczelni, mega luksus :D

Edzia: Zorkę plastrem musiałem wyleczyć.
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
Uszak, nie o to mi chodziło. Raczej o próbę zwrócenia uwagi na chyba jednak ważniejszą część fotografowania. Na końcu jest zdjęcie, jeżeli jest dobre, to zupełnie nieistotne jak powstało. (Uwaga! Upraszczam)

[ Dodano: 2013-07-01, 12:36 ]
A gdzieś w internecie można coś zobaczyć? Bo ostatnio jestem ciekawy zdjęć.
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
W sumie nie ważne dla mnie jest, czy zdjęcia sa dobre. Nie mogę wyróżnić, wyłapać żadnej jakości, która by dzieliła zdjęcia na lepsze i gorsze. Są zdjęcia skuteczne i nieskuteczne, coś mówiące i nic niemówiące, ale to już bardzo indywidualna kwestia. Szukam rzeczy, które mnie mogą wzbogacić, albo chociaż dać odpocząć, dodać energii.

Skanuję właśnie pospiesznie wiosenno-letnie cz-b dokonania, jestem w połowie. Jak się z tym obrobię (za kilka miesięcy), ruszę z flickrami, fejsami, tłiterami itd. Tylko muszę mieć najpierw jakiś materiał do zaprezentowania.
Na ten moment mogę pokazać co mi się dzieje w głowę, jak złapię w ręce cyfraka:





 

White  Dołączył: 31 Paź 2008
Uszak, przepraszam, że się wtrącam nieładnie ale te zdjęcia co pokazałeś to czego mają być świadectwem? Widzę, że ekspozycja dobra kadry przemyślane (choć nie wszystkie mz). Czyli masz pojęcie o robieniu zdjęć. Teraz mi się nasuwa pytanie czytając wątek o co chodzi? Jaka będzie różnica w tych zdjęciach w zależności od narzędzia cyfrowego i analogowego? Dla mnie oczywiste jest, że ktoś woli materiał analogowy bo lepiej go czuje tak samo jak ja wolę aparat cyfrowy dlatego, że jest mi bliższy i go "czuję".
Mz te zdjęcia, czy to z cyfry, czy z kliszaka będą miały wymowę taką samą.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach