M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] Steven Meisel
Cytat

http://models.com/people/steven-meisel

STEVEN MEISEL w oczach innych

To miał być najgłośniejszy i najdroższy transfer świata... Najbardziej kontrowersyjny, a jednocześnie najbardziej ceniony fotograf w branży kuszony przez konkurencję zastanawiał się nad przyjęciem oferty. W oczekiwaniu na jego decyzję zamarło całe środowisko mody. O względy Stevena Meisela walczył „Harper’s Bazaar”, luksusowy amerykański magazyn o modzie, czytany przez największe snobki świata i jego największy konkurent, druga biblia mody, „Vogue”. To właśnie z „Vogue’iem” fotograf-gwiazdor podpisał osiem lat temu kontrakt na wyłączność i jak dotąd pozostawał mu wierny. Dostawał za to 2 miliony dolarów rocznie, najwięcej ze wszystkich fotografów na świecie. Były ku temu powody: to on był współtwórcą komercyjnego sukcesu pisma,
to on nadawał mu ton. Do nawiązania współpracy z próbującym wydźwignąć się z kłopotów „Harper’s Bazaar” kusił go jego przyjaciel Raul Martinez, który przyjął tam posadę redaktora. Cały świat mody zadawał sobie jedno pytanie: „Czy Meisel ulegnie?”.

Dziś już wiadomo: nie uległ. Tradycyjnie nie pisnął w tej sprawie ani słowa, choć w mediach aż huczało od spekulacji. Głos zabrał natomiast rzecznik Condé Nast, wydawcy „Vogue’a”: Steven był z nami przez prawie dekadę. Wciąż ma z nami kontrakt i jest bardzo zadowolony z naszej współpracy. Plotki się skończyły, ale nie zainteresowanie samym fotografem. On tylko tę ciekawość podsyca – jest bardzo tajemniczy, niedostępny i nieuchwytny. Od początku lat 90. nie zamienił z żadnym dziennikarzem ani jednego słowa. Z upodobaniem wspomina się uroczystość Fashion Awards z 1998 roku, kiedy dostał nagrodę dla najlepszego fotografa mody i nawet wtedy, gdy odbierał statuetkę, nie otworzył ust, żeby podziękować.

Skoro nie można liczyć na jego wylewność publikujemy to, co na jego temat mieli do powiedzenia zarówno jego zwolennicy, jak i wrogowie.

Jedynym fotografem mody, który mnie inspiruje, jest wciąż Steven Meisel. On rządzi całym światem mody. On to moda. On wpływa na modę i wie, że tak jest. Wiele lat pracowałem z nim dla włoskiego „Vogue’a”, ale nigdy później nie miałem już okazji, ponieważ „Vogue”, z którym Steven jest związany, i „Bazaar” konkurują ze sobą wyjątkowo zaciekle. Stałem się więc dla niego wrogiem z przeciwnego obozu. Ale wcześniej byliśmy jak rodzina.
Fabien Baron ,
fotograf, reżyser reklam, niegdyś dyrektor artystyczny „Harper’s Bazaar”, obecnie redaktor naczelny „Arena Homme Plus”

Na jednej z moich pierwszych sesji zdjęciowych w Nowym Jorku z fotografem Melvinem Sokolskym i stylistką mody Ali McGraw (zanim stała się sławną modelką i aktorką znaną z „Love Story”)zapukało do drzwi dwóch dwunastoletnich chłopców. Ale nikt nie chciał ich wpuścić. „Zwolniliśmy się z lekcji tylko po to, żeby zobaczyć jak pracujecie”, powiedział jeden z nich i podał mi moje zdjęcie z prośbą o autograf. Cichaczem stanął z kolegą w kącie i przyglądał się. Gdy po skończonej sesji wyszli, powiedział do niego:„Kiedyś będę ją fotografował”. I dotrzymał słowa. Trzydzieści lat później namówił mnie na sesję zdjęciową dla włoskiego „Vogue’a”. Pół roku jego zachodu zaowocowało tym, że wróciłam do pracy modelki, choć wcześniej przez wiele lat wszystkim odmawiałam. Tym dwunastolatkiem był Steven Meisel. Gdy po latach spotkaliśmy się na sesji dla „Vogue’a” opowiedział mi tę historię, żeby przypomnieć, że się już znamy. To niesamowite!
Twiggy ,
modelka i aktorka

Zachwycam się Stevenem Meiselem. Jego stylem, jego ciągłym poszukiwaniem nowych pomysłów, tym że ciągle jest na topie. On jest niezwykły. Jak popatrzeć na kariery jego następców, to w zasadzie wszyscy fotografowie próbują go naśladować, a on potrafi każdego roku stworzyć tak spektakularne sesje zdjęciowe, że konkurenci potrafią tylko wykrzyczeć: „Wow! '. Nikt mu nie dorówna!

Pracowałem w studiu w Nowym Jorku, piętro niżej pracował Meisel. Schodziłem tam, żeby skorzystać z łazienki i kuchni, gdzie kręcili się ludzie z jego ekipy. Cały czas go poganiali. Kazałem im się zamknąć.
Przecież on wtedy wymyślał coś, co trzy miesiące później było inspiracją dla wielu ludzi! Ich ignorancja dla jego talentu była niewiarygodna.

Ruven Afanador,
fotograf i reżyser teledysków Lenny’ego Kravitza

Czy mam jakichś ulubionych fotografów? Nie interesują mnie magazyny mody. Nie oglądam, co robią konkurenci. Z podziwem śledzę jedynie to, co robi Steven. I zawsze jest to fantastyczne. Z tego powodu czuję się sfrustrowany!
Richard Burbridge,
fotograf

Kilka lat temu na castingu rozmawialiśmy o zdjęciach dla włoskiego 'Vogue’a', do których Meisel chciał mnie zaangażować. Nie robiłam sobie żadnej nadziei, tymczasem on oddzwonił z propozycją okładki! To było coś, co każdej modelce otwiera drzwi do kariery i po czymś takim może żądać wszystkiego. Szukał kogoś o zwariowanym wyglądzie i dziwnym stylu. Pomyślałam: świetnie, z tego przecież słynę. Tymczasem kazali mi usiąść, wystrzępili włosy, zafarbowali je na czerwono i zgolili mi brwi. W dziesięć minut zmienili mnie w kogoś, kogo nie mogłam poznać z lustrze. Byłam przerażona. Później, gdy zobaczyłam zdjęcia, cieszyłam się, że to zdarzyło się właśnie mnie – byłam zasypywana propozycjami. Dlaczego? Steven jedną sesją z anonimowej dziewczyny robi gwiazdę.
Karen Elson,
modelka

Meisel to nie artysta, to kserokopiarka. Wszystkie zdjęcia robi identyczne.
Yves Saint Laurent ,
projektant mody

Steven jest najbardziej twórczym, najbardziej utalentowanym fotografem na świecie. To geniusz! To legenda! Ufam mu zupełnie. Gdy pracowałam jako modelka, robiłam dla niego wszystko. Zmieniałam wygląd, fryzury, kolor włosów, wagę... Dla dobrego zdjęcia pocałowałam nawet... szympansa. Po latach przerwy wróciłam, by znów z nim pracować. To on namówił mnie, bym w wieku 36 lat spróbowała raz jeszcze. Dla nikogo innego bym tego nie zrobiła.
Linda Evangelista ,
supermodelka, jego muza i przyjaciółka

Dopiero zaczynałam karierę i byłam zupełnie zielona. Zadzwonili z agencji i z euforią oznajmili mi, że będę pracować z samym Meiselem. 'Co to za jeden? ', pomyślałam. Miałam wrażenie, że dostałam robotę od samego Pana Boga, tyle było szumu wokół tej sprawy. Wtedy chciało mi się śmiać. A dziś sama w to wierzę. On w tej branży może więcej niż Jezus Chrystus. To on mnie stworzył.
Maggie Rizer,
modelka

Ma podejście do modelek. Przyjaźni się z nimi i zależy mu, żeby jak najlepiej wyglądały. By ułatwić im pozowanie, stawia za kamerą duże lustro. Naprawdę je lubi, a one mu ufają i dają z siebie wszystko. W efekcie zdjęcia wychodzą rewelacyjnie.
Patrick McMullan ,
fotograf

Jak Steven pracuje? On ma pewien koncept na całość, ale nie na poszczególne zdjęcia. Zazwyczaj za sobą stawia lustro i mówi: 'Widzisz siebie i wiesz mniej więcej o co mi chodzi, więc próbuj'. Jak mu się coś podoba, to mówi: 'Zatrzymaj'. Zazwyczaj robi najpierw dziesięć polaroidów – żeby sprawdzić ustawienie światła, zobaczyć jak wyglądają włosy, makijaż, pozycja, jak się układa sukienka. Kiedy znajdzie to, czego szuka, robi tylko dwie rolki filmów, już nie zmienia niczego.
W jednej z sesji pływałam w wodzie. Przyszłam na basen, a Steven Meisel powiedział tylko: 'Wskakuj do wody'. Oczy zamknięte, zero makijażu, muzyka z „Twin Peaks”, woda bardzo ciepła. Niewiele musiałam z siebie dać. Odwrotnie podczas drugiej z nim sesji. Zdjęcia robiliśmy w wielkiej hali z wodociągami w Paryżu; był tam oszklony sufit, więc wpadało dużo dziennego światła. Wysmarowano mi twarz jakimś tłuszczem, a resztę ciała obsypano białym pudrem. Musiałam się nieźle napracować.
To, co kocham, robiłam podczas kolejnej sesji z Meiselem: grałam na fortepianie. To był właściwie mój pierwszy koncert, kiedy wszystkim z wrażenia szczęki opadły. Steven Meisel ma zawsze olbrzymi budżet na swoje produkcje. Tym razem wypożyczono wiele instrumentów. W sesji brało udział sporo ludzi, każdy dostał jakiś instrument i miał udawać, że gra. Można sobie wyobrazić, jak strasznie to brzmiało. Ja znalazłam się przy fortepianie. Wiedziałam wcześniej, że Steven chce zrobić muzyczną sesję, przyniosłam więc przezornie nuty. Powiedziałam, że może pogram sobie z nut. Zaległa cisza... Przez dwie godziny tylko grałam i zmieniałam sukienki, a on robił zdjęcia. Specjalnie dla niego grałam Chopina, Szymanowskiego, Skriabina, Rachmaninowa...

Małgosia Bela ,
modelka

On jest wizjonerem! Jak myślicie, dlaczego od lat płacę mu tyle forsy za kampanie reklamowe?
Donatella Versace ,
projektantka mody

Agnieszka Kowalska (foto 10/2002)


Steven Meisel

Fotograf, którego sylwetkę przedstawiamy w tym tygodniu w naszym cyklu Mistrzowie fotografii mody, to artysta z absolutnej czołówki, niewymagający przedstawiania nikomu, kto interesuje się historią fotografii mody. Jego kariera trwa nieprzerwanie od lat 80. XX wieku; w kolejnej dekadzie fotograf zyskał największą renomę i opinię odkrywcy największych talentów. Obecnie cieszy się sławą artysty niezależnego i chadzającego własnymi drogami, o czym świadczą jego najnowsze prace, zwłaszcza te wykonane pod egidą Vogue Italia. Ta edycja "biblii mody" nie pozostaje obojętna wobec wydarzeń politycznych i społecznych i słynie z odważnych artystycznych komentarzy wobec bieżącego stanu świata. Nie trzeba długo szukać, aby znaleźć przykład: numer z września 2010 r. zawiera sesję Water & Oil (z udziałem Kristen McMenamy), nawiązujący do katastrofy ekologicznej w Zatoce Meksykańskiej. Nie po raz pierwszy twórczość Meisela spotkała się ze skrajnymi opiniami – od doceniających jego zaangażowanie w nasycenie przekazem medium uważanego powszechnie za błahe, aż po oskarżenia o estetyzację tragedii.

Zacznijmy jednak od początku. Steven Meisel urodził się w roku 1954 i od dzieciństwa wykazywał żywe zainteresowanie modą. Pasją małego Stevena było przerysowywanie z żurnali sylwetek sławnych kobiet owych czasów; fascynowały go Catherine Deneuve i Charlotte Rampling, Veruschka i Twiggy. Logiczną kontynuacją jego zainteresowań były studia w nowojorskiej High School of Art and Design oraz w Parsons School of Design, gdzie zdobywał szlify ilustratora mody. Taki był również jego pierwszy zawód – zanim rozpoczął karierę fotografa, Meisel zajmował się przede wszystkim rysunkiem. Rozpoczął współpracę z domem mody Halston oraz z magazynem Women's Wear Daily, gdzie co prawda nie realizował jeszcze swojej pasji fotograficznej, jednak doświadczenia te pozwoliły mu zorientować się w świecie, który tak go fascynował. Możliwość zajrzenia za kulisy pokazów, bliskość fotografów, pozostawanie na bieżąco w kwestii najnowszych trendów nauczyło Meisela pewności siebie, która zaprowadziła go niebawem do agencji modelek Elite. Tam wykonał zdjęcia początkującej wówczas modelki, później popularnej aktorki lat 80. – Phoebe Cates (Gremliny rozrabiają, Beztroskie lata w Ridgemont High). Fotografie trafiły do redaktorów popularnego magazynu młodzieżowego Seventeen, którzy zwrócili uwagę nie tyle na portrety modelki, co na ich autora.

W ten sposób rozpoczęła się właściwa kariera fotograficzna Stevena Meisela: od Seventeen do Lei i Per Lui, których redaktor naczelna, Francesca Sozzani, w roku 1988 trafiła do włoskiej edycji Vogue. Za nią podążył zdolny fotograf i współpraca tego duetu okazała się być absolutnym strzałem w dziesiątkę. Pomysły teamu zaowocowały niewiarygodnym wzrostem prestiżu włoskiego Vogue'a, który niebawem stał się punktem odniesienia i szalenie opiniotwórczym głosem w świecie mody. Wydatnie wzrosła również pozycja Meisela, który niebawem stał się fotografem naczelnym nie tylko Vogue Italia, ale i Vogue US, przy okazji dokonując niemal niemożliwego – zaprzyjaźnił się bowiem z samą Anną Wintour, o której nieprzystępności od lat krążą legendy.

Swój styl w owym czasie Meisel określał jako "nieco skandaliczny, nieco szalony – oczywiście wtedy, gdy mam taką możliwość". W fotografii reklamowej, w którą przez długi czas był mocno zaangażowany, Meisel stosował się oczywiście do koniecznych limitów narzucanych przez to medium, lecz niejednokrotnie dawano mu możliwość realizacji swojej nieokrzesanej wyobraźni w pełni. W roku 1992 jednoczesnym przebojem i skandalem stała się niesławna książka Madonny Sex, w której gwiazda – wówczas w swej nieco ekshibicjonistycznej fazie – dawała czytelnikowi wgląd w świat swoich śmiałych fantazji. Z Madonną Meisel współpracował zresztą przez wiele lat, począwszy od portretu na okładce Like a Virgin z roku 1984.



Także w swoich pracach dla Vogue Meisel niejednokrotnie pozwalał sobie na więcej, aniżeli zwykło się tego spodziewać po fotografii modowej. Sesja State of Emergency dla Vogue Italia z roku 2006, która nawiązuje do wojny z terroryzmem, ściągnęła na głowę Meisela oskarżenia o gloryfikację przemocy. Lipcowy numer Vogue Italia z roku 2008 był głosem w dyskusji o rasizmie w środowisku mody: na wniosek Meisela, do udziału w numerze zaproszono jedynie czarnoskóre modelki.

W roku 2009 Meisel zaprosił modelki do samodzielnej stylizacji i przesyłania zdjęć przez Twittera – podpisane meiselpic: resort 2010 stanowiły, w całej swojej niedoskonałości charakterystycznej dla twitterowych zdjęć, pełnoprawną sesję dla Vogue.

W trakcie pracy dla Vogue Italia Steven Meisel zyskał sobie sławę odkrywcy talentów. "Wypatrzył" m.in. Lindę Evangelistę, Naomi Campbell, Kristen McMenamy, Christy Turlington, Karen Elson (którą namówił do zgolenia brwi) a w późniejszych latach Larę Stone, Liyę Kebede, Iris Strubegger czy Raquel Zimmermann.


http://www.youtube.com/watch?v=x1FFKCkkfk4

Przez długi czas praktykował pojedyncze portrety modelek, argumentując, że tylko jedna fotografowana postać jest bardziej wyrazista i oddziałuje mocniej niż zdjęcia grupowe. To z portretów Meisel słynął szczególnie, choć w późniejszym czasie odszedł od tej praktyki w swoich koncepcyjnych pracach, takich jak We Are the Slaves of Objects Around Us dla Vogue Italia w 2009 (z udziałem m.in. Kasi Struss i Hanne Gaby Odiele), czy Organized Robots dla Vogue Brazil, również z 2009 (w której wystąpiły Sasha Pivovarova, Coco Rocha czy Amanda Moore). Niezwykła, czuła więź fotografa z modelką, jaka nawiązuje się w trakcie sesji, wyróżnia styl pracy Meisela. Modelka Carolyn Murphy nazwała fotografa "dumnym tatą", a Stella Tennant "ojcem chrzestnym z bajki". Liya Kebede dodaje: "Meisel potrafi oszlifować diament".

Jak o swoim stylu pracy wypowiada się Steven Meisel? "Nienawidzę techniki, jestem artystą. Światło i aparat to przeszkody na mojej drodze. Chciałbym mrugnąć okiem i mieć gotowy obraz", zwierzył się w New York Times. To jednak pozory; wszelkie sesje autorstwa Meisela charakteryzuje bezlitosna dokładność. Trudno jest jednak mówić o charakterystycznym "stylu Meisela"; fotograf ten czuje się doskonale właśnie wciąż zmieniając styl. Od minimalizmu po kamp, od klasycznego glamour po zjadliwy komentarz społeczny – wszystkie te kostiumy pasują Meiselowi znakomicie. To, co łączy różne dzieła fotografa, to pewien rys reżyserski i nastrój hiperrealizmu.

Charlotte Cotton z Los Angeles County Museum of Art nazywa Meisela "fotografem naszych czasów" i podkreśla jego doskonałą zdolność do pożyczania właściwych elementów zarówno z najbardziej aktualnej teraźniejszości, jak i z przeszłości. "To prawdziwy postmodernista" – dodaje bez wahania Harold Koda z Metropolitan Museum of Art.
Autor: Joanna Zielińska

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach