Z góry uprzedzam, że nie jest to dogłębna recenzja a jedynie opis tego czego doświadczyłem w związku z kilkumiesięcznym użytkowaniem Sigmy DP2s. Nie znajdziecie tu żadnych tabelek i wykresów a jedynie zdjęcia.
„Jak rozpętałem II wojnę światową”
Dlaczego Sigma? Lubię fotografować w kolorze a moim głównym aparatem „kieszonkowym” był do tej pory Pentax MZ-6 z DA 40/2,8 XS. Któregoś dnia zachciało mi się kolorystyki slajdów – spojrzałem na portal aukcyjny, zobaczyłem ceny materiałów wraz z wywołaniem i... dałem sobie spokój. Lubię tę zabawę ale żeby wydać na 36 klatek 80 zł... Więc szukam cyfry - wymagania: małe gabaryty, dobra matryca, dobry obiektyw w zakresie 35-50mm (w przeliczeniu dla małego obrazka). Przypadkowo natknąłem się na sample z Sigmy DP2 i... to było to czego szukałem.
Pewnie ktoś z Was się zastanawia – po co pakować się w coś takiego mając do wyboru np. system m4/3? Odpowiadam przechodząc od razu do największej z zalet tego systemu – kompletność.
Dostajemy zestaw w postaci: matryca-obiektyw-oprogramowanie dobrej jakości. Szukałem równie dobrego obiektywu w tym zakresie cenowym w systemie m4/3 i nie znalazłem. Właściwości matrycy (reprodukcja kolorów) to też inna historia, nie wspominając o oprogramowaniu. Do tego nie zastanawiamy się jaki obiektyw do tego podpiąć co dla mnie jest zaletą. W większości recenzji Sigm DP pojawia się ostrzeżenie – to nie jest aparat dla wszystkich. Kupujesz Sigmę ze świadomością jej wad i ograniczeń, a jest ich sporo o czym poniżej.
„Czterej pancerni i pies”
Sigma DP2s dotarła do mnie tak krętą drogą, że scenarzyści „Mody na sukces” do dziś wzdychają z podziwu. Pierwsze wrażenia po wyjęciu z pudełka – mała ale solidna kostka. Wrażenie psuje obiektyw który po wysunięciu już taki kompaktowy nie jest a dźwięk który przy tym wydaje można porównać do odgłosu gąsienic Rudego 102 którego ktoś po pięćdziesięciu latach wyłowił z dna słonego jeziora. Przyciski na tylnej ściance przypominają chińskie, elektroniczne, tandetne zabawki – jedyny ich plus jest taki, że działają. Apetyt aparatu na prąd pozwala na zrobienie ok. 200 zdjęć po naładowaniu akumulatora co jest przeciętnym wynikiem jak na kompakt (przy okazji – nowsza DP2M pozwala na zrobienie ok. 70 zdjęć – wiadomo, postęp).
Szybkość działania. Nie jest różowo – aparat wolno się uruchamia i równie wolno się wyłącza. Zapis na kartę pamięci trwa kilka sekund ale na szczęście proces ten nie blokuje aparatu (chyba, że chcemy aparat wyłączyć – wtedy musimy poczekać aż zdjęcie zostanie zapisane). Ekran LCD też zbyt szybki nie jest ale za to migawka nie ma opóźnienia i wciśnięcie spustu powoduje natychmiastową reakcję.
Autofokus. Wszystko co o nim możecie przeczytać w sieci jest prawdą. Jednakże Pantaksiarze którzy posiadali jak ja Samsunga Gx-1S lub oryginał Pentaksa czyli DS2 z łezką w oku będą przy tym aparacie wspominać stare czasy. Autofokus Sigmy bowiem działa bardzo podobnie jeśli chodzi o szybkość i dokładność jak w tamtych aparatach. Oferuje trzy tryby pracy – pierwszy - moim zdaniem najdokładniejszy, drugi z limiterem (ostrzy od pewnej odległości) trochę szybszy ale wydaje się być mniej dokładny i tryb manualny z kółkiem ostrości umieszczonym pod kciukiem i możliwością powiększenia kadru. Tryb autofocusa jest dostępny pod górnym klawiszem wybieraka więc nie musimy zaglądać do menu by go przełączyć. Pod dolnym klawiszem mamy wybór pola AF.
Autofocus w zależności od warunków trafia lepiej lub gorzej. Masz kontrast – masz zdjęcie. Co jednak gdy fotografujemy na ciemnej sali? Nie ma problemu – na LCD widzimy zarys kadru, ostrość ustawiamy manualnie kółkiem umieszczonym z tyłu obudowy (wygodnie pod kciukiem) – od 0,28m do nieskończoności, domykamy trochę przysłonę i już. Powyższa metoda doskonale sprawdza się np. na ulicy.
ISO 200, 1/500s, f 5,6
„Zezowate szczęście”
Sterowanie aparatu ogólnie przypomina stare czasy i lustrzanki entry level. W zależności od wybranego trybu mamy możliwość bezpośredniego sterowania przysłoną lub czasem, lub w trybie M oboma tymi parametrami, korektę ekspozycji (np. w trybie Av). Pod przyciskiem QS mamy dostęp do takich parametrów jak pomiar światła, ISO (z ciekawostek - w trybie Auto działa w zakresie od 100 do 200), praca lampy błyskowej, RAW, jpg etc. Oczywiście nie ma rzeczy których nie można zepsuć stąd inżynierowie Sigmy postanowili, że dany parametr w „szybkim menu” można zmienić tylko jednym przyciskiem więc jeśli np. chcemy zmienić ISO z 200 na 100 to musimy „przeklikać” całą skalę wartości w górę by wrócić do jej początku. Mówiąc krótko – intuicyjne to to nie jest a biorąc pod uwagę rozmieszczenie i wielkość przycisków sterujących do dziś czasem mam problem z ogarnięciem ustawień i nie raz zdarza mi się coś przypadkowo przełączyć.
Pewnym udogodnieniem jest możliwość zablokowania ekspozycji po wciśnięciu spustu migawki do połowy – ważne dla osób które jak ja przekadrowują po ustawieniu ostrości.
Trzymanie tego aparatu nie jest ani bardzo uciążliwe ani bardzo wygodne. Mimo, że jest kostką dobrze się go trzyma oburącz. Niestety jedną ręką jest go trudniej złapać ale da się, z tym, że wyzwalamy migawkę kciukiem (pion) lub palcem środkowym (poziom).
ISO 200, 1/50s, f 2,8
„Trzy kolory”
Podobno ten aparat zapisuje jpg, filmy kręci i robi notatki głosowe. Nie wiem, nie używałem.
Interesował mnie RAW i to co mogę wycisnąć z Foveona. Otóż jakość obrazu który oferuje ten aparat jest... inna. Odbiega od tego co mogę uzyskać z Pentaksa K-5II. Nie odbiega na plus czy na minus – nie o to chodzi. Obraz jest bardzo szczegółowy i ostry, kolory są mocno nasycone. Gdzieś znalazłem dane dotyczące rozpiętości tonalnej matrycy tego aparatu – w cieniach nie zachwycała ale za to w światłach oferowała więcej niż konkurencja.
ISO 100, 1/640s, f 8,0
Z cieniami nie jest już tak różowo. Właściwie to jest zielono – tam gdzie niedoświetlimy a będziemy na siłę chcieli wyciągać cienie pojawi się brzydki, zielono-bury zafarb. Niestety już od ISO 400 matryca generuje szum.
ISO 400, 1/30s, f 2,8
Dla amatorów wysokiego ISO mam złą wiadomość – 800 jest wartością graniczną. Mało?
W stosunku do K-5 tak ale do fotografowania w większości sytuacji wystarczy.
ISO 800, 1/40s, f 2,8
Brak stabilizacji nie przeszkadza – ze względu na konstrukcję zrobienie tym aparatem nieporuszonego zdjęcia przy 1/15s nie jest problemem.
„Z punktu widzenia nocnego portiera”
To co mnie najbardziej nurtowało przed zakupem to kadrowanie (kupić wizjer czy jednak na zombie?) i autofocus, czy raczej ogólna szybkość reakcji. W testach ostrzegali – ten aparat nie nadaje się do reportażu i sportu.Oczywiście to, że się do czegoś nie nadaje to nie znaczy, że się nim tego zrobić nie da.
Po pierwsze – kadrowanie. Ekran LCD trąci myszką jeśli chodzi o parametry ale ze względu na ilość wyświetlanych informacji (histogram) i pokrycie kadru bardzo dobrze spełnia swoją rolę. Wystarczy rzut oka i widzimy czy kadrujemy na to co chcemy i czy aparat naświetli nam to poprawnie. W odróżnieniu od lustrzanki rzadziej przekadrowuję w postprocesie.
„Ale ja nie widzę kadru na wyświetlaczu...” Dla mnie nie jest to konieczne – mając obiektyw 41 mm (w przeliczeniu dla małego obrazka) mniej więcej wiem jak będzie wyglądał kadr bez spoglądania w LCD. Z poniższego wieczoru część zdjęć powstała przy wyłączonym podglądzie - przypadkowo nacisnąłem guzik wyświetlacza i zmienił się tryb pracy LCD (ukłony dla świetnych inżynierów Sigmy). To chyba najfajniejsze w tym aparacie – dasz radę ogarnąć szybką akcję bez przykładania aparatu do oka. Można spokojnie fotografować trzymając aparat na wysokości klatki piersiowej, czekając na odpowiedni moment.
ISO 200, 1/160s, f 4,0
„Nie ma mocnych”
Optyka aparatu jest świetna. Ma jedynie dwie wady: charakteryzuje się małą dystorsją (delikatny ruch w LR załatwia sprawę) i praca pod światło w pewnych warunkach może skutkować zieloną plamą. Ten ostatni efekt występuje tylko w specyficznych sytuacjach gdy słońce wejdzie nam w kadr pod odpowiednim kątem. Poza tym – jest bardzo dobrze - ostro od pełnego otworu przysłony w całym kadrze.
ISO 100, 1/100s, f 2,8
„Wodzirej”
Mamy materiał więc przystępujemy do obróbki. Pliki RAW z Sigmy DP są nierozpoznawane przez np. Picasę więc szybką selekcję robię w Lightroomie (selekcję tylko bo jego automatyka trochę przy surówce Sigmy głupieje). Mój sposób na RAWy z Sigmy jest taki: otwieram je w programie dedykowanym czyli Sigma Photo Pro, tam w zależności od tego co chcę uzyskać koryguję zdjęcie w zakresie ekspozycji (automatyka działa bardzo dobrze i szybko), później zapisuję efekt do TIFa którego następnie obrabiam w Lightroomie. Wbrew pozorom taka obróbka jest dość szybka i efektywna – Sigma Pro Photo wyciąga nam wszystko co mamy w RAWie, w Lightroomie dokonujemy ostatecznej korekty (w moim przypadku sprowadza się to do dodania kontrastu i ewentualnego przycięcia zdjęcia lub jego retuszu).
Z kadrowaniem po zrobieniu zdjęcia jest problem – zdjęcie ma rozdzielczość 2640x1760 co powoduje, że niewiele można z niego wyciąć. Jednak te 4.6 Mpix świetnie się prezentują na formacie A4 (A3 jeszcze nie drukowałem). Matryca Sigmy jest dobrym przykładem na to, że nie liczy się ilość pikseli a ich jakość. Z drugiej strony – jeśli kwestia finansów nie jest problemem to polecam zakupić od razu Sigmę DP2M.
Kolory – czyli to co jest w tym aparacie najlepsze. Fotografując równocześnie Pentaksem K-5II i Sigmą DP2s częściej wybieram zdjęcia z tej ostatniej. Balans bieli działa w DP2s poprawnie aczkolwiek jeśli mamy w kadrze duży, czerwony element to potrafi na nim czasem zgłupieć (w K-5II zresztą, bywa podobnie).
ISO 100, 1/60s, f 2,8
Podoba nam się ciepła kolorystyka filmowej kliszy? – klikamy w Lightroomie „Auto” w dopasowaniu balansu bieli. Szybko i skutecznie.
ISO 200, 1/50s, f 14,0
Dodatkowym plusem matrycy Sigm DP jest łatwość konwersji do czerni i bieli. Przy plikach z CMOS dobrze jest zastosować odpowiedni filtr lub preset w postprodukcji, w Foveonie natomiast wystarczy kliknąć w Lightroomie Black&White i efekt jest co najmniej zadowalający.
ISO 200, 1/160s, f 3,5
To oczywiście jest mój sposób ale chętnie poznam Wasze na wyciskanie RAWów z Foveona.
Jako, że zaczynam przygodę z tym aparatem pewnie jeszcze coś dopiszę. Ciekaw jestem Waszych spostrzeżeń dotyczących Sigm DP.
PS. Dla mnie ta Sigma miała być jedynie kieszonkową zabawką a stała się głównym aparatem. Powoli rozglądam się za Merillem. Strzeżcie się!