Postanowiłem pokusić się póki co o pierwsze wrażenia z użytkowania SFXn. Może komuś się przyda :)
Aparat kupiłem przypadkowo, potrzebowałem korpusu na szybko. W zasadzie w momencie pisania recenzji dalej tkwi w nim rolka Portry 160, więc nie wiadomo, czy prawidłowo naświetla. Jak to sprawdzę to oczywiście dopiszę.
Pierwsze wrażenie - ciężki. Jest ciut cięższy od K200D, ale chwyt jest bardzo pewny. Nie mam do niego paska i noszę go w jednej ręce. Aparat solidnie zbudowany - jest to coś pomiędzy starymi seriami Pentaxa, a serią Z/MZ. Taki solidnie - plastikowy. U góry ekran sporych rozmiarów z ładnym, zielonym podświetleniem. Ekran wskazuje podstawowe parametry, tryb fotografowania, numer zdjęcia oraz komunikaty (np ciągle mruga korekta ekspozycji, gdy mamy ją włączoną).
Przy włączaniu mamy do wyboru dwie opcje - z dźwiękiem lub bez. Chodzi tutaj o dźwięk potwierdzenia ostrości, aparat piknie jak współczesne cyfrówki Pentaxa w momencie prawidłowego wyostrzenia. Bardzo obawiałem się matówki i ostrzenia - bez powodu. Wizjer jest naprawdę duży i w zasadzie rewelacyjnie się w nim ostrzy, nawet bez potwierdzenia.
Mimo to aparat w wizjerze komunikuje zieloną diodą ustawioną ostrość oraz pokazuje w którą stronę należy obracać pierścień ostrości. Ciekawostka, ale fajna.
Kultura pracy aparatu: czytałem już legendy jaki on jest głośny i śmiesznie brzmi. Szczerze? Słychać cichutkie klapnięcie lustra (przy K200D wszystko jest ciche) i dźwięk przesuwu filmu. Przesuw filmu brzmi jak w analogowych kompaktach - nie za głośno, raczej normalnie i króciutko.
Niebagatelna zaleta? Migawka o szybkości 1/4000s. Wbrew pozorom będąc ostatnio nad morzem z 50 1.7 aparat często wskazywał na użycie czasu z granicy 1/2000 i 1/4000 i wcale nie była to pora południowa.
Oprócz tego: wbudowana lampa błyskowa ładuje się sprawnie. Mechanizm bez zarzutu i ciekawy. Dodatkowo, dawniej byłem wrogiem automatycznego przesuwu filmu, jakoś nie mogłem tego zaakceptować. Teraz widzę jakie to jest przydatne, kiedy modelka czeka i marznie i zaraz straci się ten kadr i... można pstryknąć od razu, nie trzeba naciągać ręcznie. Niby nic i oczywiście wiem, ze można sobie wyrobić odruch naciągania w ułamku sekundy, bo miałem też i taki korpus, ale jednak ciekawie było doświadczyć braku tej konieczności.
Zasilanie: baterie wydają się być drogie (znalazłem nawet za 60zł). Wystarczy nie kupować w pierwszym lepszym sklepie, tylko poszukać. Kupiłem w swoim mieście za 15zł litowe z Panasonica. Jak się dowiedziałem, baterie stosowane również w niektórych piecykach, więc można iść tym tropem. Zobaczymy na ile wystarczą.
Ogółem póki co? Mało "ryzykowny" korpus, tani i dobrze wyposażony. Oczywiście nie jest to mój docelowy aparat, brakuje mu tego analogowego "szpanu", ale i tak przyciąga wzrok.
Bardzo jestem ciekaw efektów, zobaczymy jak sobie poradził o zachodzie słońca.
Póki co to wszystko, a wszystkim wahającym się - polecam, fajny korpus.