kafciok  Dołączył: 24 Lut 2007
jaad75, szkoda, ale takie życie.
Pamiętam jak dziś, kiedy byłem dumny, bo udało mi się "zagrać" Liberty Vai'a... potem zjawił się znajomek kumpla (facet się po prostu urodził z gitarą - skończył zresztą AM w Katowicach) i zabił mnie jakąś tam pierwszą lepszą wprawką. Potem zacząłem się poddawać ;-) Może to i dobrze, przynajmniej uszy paru ludzi zostały oszczędzone ;-)
 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
kafciok, umnie było podobnie tylko z odwrotnym efektem. Na studiach miałem w grupie kumpla, który jest jednym z najbardziej wszechstronnych gitarzystów jakich znam. Potrafi zagrać wszystko: od Bacha, przez Claptona, aż po Metallikę i Koziołka Matołka. Mnie to zmotywowało, żeby nauczyc sie grać na gitarze, nie powiem, po kilkunastu latach brzdąkania coś tam umiem, chociaż temu kumplowi do pięt nie dorastam.
 

sołtys  Dołączył: 19 Kwi 2006
djack napisał/a:
miałem w grupie kumpla, który jest jednym z najbardziej wszechstronnych gitarzystów jakich znam

aa ja mam również tutaj w okolicy wszechstronnego - uzdolnionego, który też gra niesamowicie od klasyków po Metallice ii jeszcze dalej. Graliśmy z nim kilka prób pare lat temu ii teraz znów dwie, trzy próby tylko, że .. widać, że ćwiczy codziennie, że uczył się też gry na studiach, instrument ma opanoway do perfekcji od góry do dołu ze środkiem włącznie, ale to jest typ instrumentalisty, który kompletnie nie zauważa niczego do okoła poza swoją gitarą i swoją grą - tak jak grał pare lat temu tak gra i teraz czyli niekończące się solo w szybkim tempie całkowicie oderwane od tego co grają inni (a i niestety, co mnie strasznie zaskoczyło, bo przecież koleś ćwiczy, granie w zupełnie innym rytmie niż bębny) ... nic tylko przytoczyć stary dowcip:

Pewien mężczyzna poszedł do filcharmoni i zauroczyła go gra kontrabasisty, który "biegał" po gryfie od góry do dołu, grał niesamowicie skomplikowane pasaże, grał "całym sobą". Następnego dnia ów mężczyna poszedł na inny koncert i tam też grał kontrabasista tylko, że grał zupelnie inaczej - praktycznie cały czas w jednej pozycji, bardzo ubogo, używając zaledwie kilku dźwięków. Po koncercie mężczyzna podszedł do kontrabasisty: "Proszę Pana. Wczoraj byłem na koncercie w filcharmonii i tam kontrabasista grał przez cały czas niesamowicie skomplikowane pasaże, biegał po gryfie od góry do dołu, grał całym sobą a pan gra w jednej pozycji, bardzo ubogo, używają zaledwie kilku dźwięków." Na co kontrabasista odpowiedział: "Bo widzi pan - on jeszcze szuka a ja już znalazłem" :mrgreen:
 

jaad75  Dołączył: 07 Paź 2006
Żeby nie było tak całkiem OT o tym Dream Theater, to oni też grali parę numerów Metalliki:
"Welcome Home (Sanitarium)":
http://www.youtube.com/wa...related&search=
"Master of Puppets":
http://www.youtube.com/watch?v=o1rRx3M957s
"Damage Inc."(z Barneyem z Napalm Death na wokalu - wyjątkowo idiotyczna wersja wokalnie, ale perfekcyjna instrumentalnie):
http://www.youtube.com/watch?v=HoWfR6GpKCg

[ Dodano: 2007-09-22, 05:49 ]
sołtys, to znaczy, że to słaby gitarzysta był... Wybacz, ale zespół ma tworzyć instrumentalną całość, a jeżeli ktoś tego nie rozumie, to nie powinien w nim grać. To że ktoś jest dobry technicznie w szybkich pasażach, to naprawdę nie znaczy nic, jeżeli nie jest w stanie zagrać ich z całą resztą kapeli i wtedy, kiedy jest na to miejsce... Istnieje jednak jeszcze jedna szansa: to cała reszta gra nierówno - wtedy raczej trudno winić gitarzystę, że nie myli się wraz z nimi... ;-)
 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
jaad75 napisał/a:
Wybacz, ale zespół ma tworzyć instrumentalną całość, a jeżeli ktoś tego nie rozumie, to nie powinien w nim grać.
Jak to powiedział kiedyś Duane Allman "Albo wszyscy grają razem, albo grają jak p*****".
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
sołtys, bo ten kumpel to jest onanista sprzętowy, a nie muzyk ;-)

Ja czasem lubię wirtuozerię w muzyce. Bo sam próbowałem grać i cieszy mnie patrzenie, że ktoś daje radę :-) Ale zupełnie, ale to zupełnie fakt, czy kapela jest "wirtuozerska" czy nie, nie świadczy o jakości granej przez nich muzy. Ba, czasem nawet im więcej wirtuzerstwa, tym mniej muzyki.

IMO właśnie dużo kapel metalowych ma z tym problem. Często jest to muzyka dla muzyków, którzy podniecają się, jakie to zaj...ste przejście w 2 minucie 11 sekundzie, o a teraz porąbana polirytmia, tego bym nie zagrał, a ta solówka, "o panie o ludzie".

Ale czasem wszystko jest na miejscu. Taka Meshuggah np. Ostatnio odnoszę wrażenie, że zaczynają się powtarzać, ale epka "I" to dla mnie jedna z najlepszych płyt metalowych wszechczasów. Energia wali jak kopnięcie w ryj, mimo, że muzyka totalnie "techniczna" :-) Polecam z całego serca.
 

zorzyk  Dołączył: 21 Kwi 2006
W ogólności powiedziałbym, że jak kapela bawi się muzyką i "czuje bluesa" to efekty są świetne. A kiedy odgrywa tylko nutki, to jest zwykle tylko odgrywanie nutek. A w naszym rodzimym wydaniu, tzw. "kowery", to zwykle jest nieporozumienie poplątane z udziwnieniem. Zdarzają się wyjątki oczywiście (niemetalowa, ale rokendrolowa w 100% Urszula i "Koń na biegunach", na przykład i oczywiście wspomnainy wcześniej przez mnie Rammstein czy Metallica z "Whiskey In The Jar").
 

jaad75  Dołączył: 07 Paź 2006
bEEf, ja zawsze lubię wiruozerię w muzyce, ale to, że muzyka jest wirtuozerska, jeszcze nie świadczy o tym, że jest dobra. Miałem kiedyś taką zajawkę, że słuchałem tylko wykonawców, których numerów nie mogłem zagrać - przeszło mi... ;-) Poza tym, czasem proste z pozoru piosenki pop zawierają takie patenty, że słucham ich z opadniętą szczęką. Nadal jednak rzadko się zdarza, żeby mało skomplikowana formalnie muzyka zaciekawiła mnie na tyle, żebym słuchał płyty więcej niż kilka razy. Proste numery mnie zwyczajnie nudzą. Tzn. mogą sobie lecieć w knajpie w podkładzie do piwa, ale nie chce mi się ich słuchać np. na słuchawkach. Lubię za każdym przesłuchaniem płyty docierać do nowych warstw muzyki, odkrywać jakieś nowe patenty, których nie usłyszałem wcześniej, albo wyłączyć w głowie jakąś warstwę, i słuchać np. samego basu z perkusją, albo tylko jednej gitary... W ten sposób można jedną płytę mieć w odtwarzaczu kilka tygodni (a czasem miesięcy) i cały czas na nowo ją poznawać. Jak wszystko jest jasne po 3 przesłuchaniach, to do płyty wracam już tylko z sentymentu (jeśli mi się podobała), jakoś zupełnie inaczej traktuję taką muzykę - nie słucham jej aktywnie. Co ciekawe, muzyka skomplikowana, nie może u mnie lecieć w podkładzie np. gdy pracuję - jeśli nie słucham jej z zaangażowaniem, to zwyczajnie mi przeszkadza.
BTW, Meshuggah oczywiście znam i lubię, ale szczytowym osiągnięciem technicznego metalu połączonego z oryginalnym, kosmiczno-jazzowym klimatem, pozostaje dla mnie "Focus" Cynica.

zorzyk, moim zdaniem cover albo powinien być zagrany idealnie, albo być zupełnie nową interpretacją. Najczęściej niestety, ci którzy są perfekcyjnymi odtwórcami, są kiepskimi twórcami, choć są oczywiście wyjątki (np. wspomniany wyżej Dream Theater)... Najbardziej chyba jednak lubię słuchać całkowicie nowych interpretacji utworów...
Słyszeliście np. "Smells Like Teen Spirit" Nirvany, w wykonaniu Goyi? Fantastyczna wersja - szkoda, że wycięli ją z YouTube...
Jak dla mnie najbardziej porażającym coverem pozostaje w ostatnim czasie "Hurt" Nine Inch Nails w wykonaniu Johnnego Casha...
Oryginał w wersji live:
http://www.youtube.com/wa...related&search=
Wersja Casha:
http://www.youtube.com/wa...related&search=
Proste piosenki bywają przejmujące - zwłaszcza, jeżeli brzmią tak prawdziwie...

 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
jaad75 napisał/a:
Słyszeliście np. "Smells Like Teen Spirit" Nirvany, w wykonaniu Goyi? Fantastyczna wersja
Ja ostatnio na Festynie Archeologicznym w Biskupinie słyszałem Nirvanę w wykonaniu zespołu grającego muzykę średniowieczną/słowiańską (coś w tym stylu). To dopiero był czad.
 

Żaba  Dołączył: 08 Cze 2006
jaad75, IMHO wersja Johnnego Casha zdecydowanie lepsza
 

jaad75  Dołączył: 07 Paź 2006
Też tak uważam. Powiedziałbym, że brzmi jakby to on sam napisał ten numer...
Po YouTube krąży też wersja NIN + Dawid Bowie - chyba podoba mi się bardziej niż ta z samym Trentem na wokalu, ale Johnnego Casha i tak nic nie przebija...
 

Maciek  Dołączył: 20 Kwi 2006
djack napisał/a:
Ja ostatnio na Festynie Archeologicznym w Biskupinie słyszałem Nirvanę w wykonaniu zespołu grającego muzykę średniowieczną/słowiańską (coś w tym stylu). To dopiero był czad.

Zapewne grał to Stary Olsa - potrafią wpleść też w średniowieczną muzykę Smoke On The Water Purpli - całkiem nieźle to brzmi na ich instrumentach :-)
 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
Maciek napisał/a:
Zapewne grał to Stary Olsa
Dokładnie tak, nie pamiętałem nazwy.
 

konopia  Dołączył: 24 Kwi 2007
covery
mistrzami coverów byli Guns & Roses,
całkowicie przez przypadek, parę dni temu nabyłem ich "The Best of" ;-) :lol:
na początku ich kariery nawet nie zdawałem sobie sprawy ile ich piosenek to tak naprawdę przeróbki, ale przeróbki perfekcyjne, wprowadzające nową "jakość".
Cover zagrany dokładnie tak samo jak oryginał mnie nie rajcuje, czasem słucha sie go lepiej, czasem gorzej, ale to czysta kalka i tylko tyle...

Aha, co powiecie o apocaliptyce?
ja ich nie lubię :evil:
 

Żaba  Dołączył: 08 Cze 2006
konopia, skoro pytasz :evilsmile: ja lubię ich bardzo
 

jaad75  Dołączył: 07 Paź 2006
Ja też, aczkolwiek nie na tyle, żeby kupować ich płyty... ;-)
 

zenonblacha  Dołączył: 04 Wrz 2007
Forum czytam juz kilka dobrych chwil, ale na watek metalliczny trafilem dopiero teraz, wiec co by wrocic do zasadniczego tematu...

Ostatnia plyta, St. Anger, kompletnie mi sie nie podoba. Calkowita odmiana brzmienia, brak solowek, rachityczne to, nieco toporne i malo melodyjne. Jeden kawalek jeste w stanie przesluchac w calosci, z reszty toleruje tylko niektore riffy.

Natomiast co do calej dyskografii mojej ulubionej kapeli, to... uwaga, wait for it... Black Album podoba mi sie najmniej :evilsmile: Niby to kamien milowy w dziejach zespolu i ogolnie metalowego grania, ale mnie nie przekonuje. Brzmienie ma takie... ugrzecznione, wygladzone. Niby taki "Sad But True" jest z zalozenia heavy, ale tego ciezaru nie slysze. Poprzednie i pozniejsze albumy sa w rozny sposob szorstkie, glebokie, miesiste... ciemne wrecz. Ten, mimo okladki, jest... jasny :)

No, tak to jest, kiedy o muzyce opowiada sie slowami 8-)

Co do ich "rozwoju"... coz, Metallica miala okres mocno alkoholowy, ktory rownie mocno odbil sie na ogolnym image'u kapeli, efektownosci, zywiolowosci na koncertach. Teraz w zasadzie tylko malpiszon Trujillo "cos robi" na scenie, bo reszta zachowuje sie jak zelbetonowe kloce :evilsmile:

Co nie zmienia faktu, ze moj pierwszy w zyciu koncert Metalliki w Chorzowie wspominam bardzo, bardzo - szczegolnie kawalek Dyers Eve, a konkretnie gitarka Hetfielda, ktora skopala mi dupsko w stopniu niepozbieralnym. Do dzisiaj mnie ciarki przechodza, jak sobie przypomne to glebokie DŻ DŻ DŻ.

Ale jak sie patrzy na stare koncerty (chocby legendarny Cunning Stunts z 1996 roku), to jednak widac, ze panowie to juz dinozaury :(
 

jaad75  Dołączył: 07 Paź 2006
Czarny album został zupełnie inaczej wyprodukowany i jest to zdecydowanie zasługa/wina Boba Rocka. Kompozycje się uprościły, ale tak naprawdę, muzycznie jest to dość bliskie "...And Justice for All" - posłuchaj choćby "Harverster of Sorrow" pod tym kątem... Duszna produkcja wynikała w dużej mierze, z brzmienia gitar z wyciętymi średnimi tonami i nieco stłumionym wokalem, który był jakby wpasowywany w to brzmienie - od czarnego albumu gitary mają coraz bardziej rozkręcony środek i coraz mniejszy przester, a produkcja coraz bardziej przypomina zwykłe albumy rockowe... No i oczywiście dokładają się do tego luźniejsze riffy, inne podejście do kompozycji, tak że Load i Reload w sumie są albumami dużo "cieplejszymi" niż płyty z lat 80-tych. A błędem "St. Anger" było moim zdaniem użycie gitar barytonowych - to są zbyt niskie rejestry dla Hetfielda i nie jest on w stanie wymyśleć nic ciekawego wokalnie, a jednocześnie jego wokal stracił niemal zupełnie tę charakterystyczną dla wcześniejszych płyt przebojowość. Riffy są takie sobie, pomysłów jakby nie starczało, niby dojrzewają brzmieniowo (czytaj sciągają przester i dodają środka ;-) ), ale w przypadku tej muzyki takie brzmienie się nie sprawdza, a do tego to niby żywe brzmienie perkusji zupełnie nie wkomponowane w całość. Wszystko miało być niby bardziej garażowe i prawdziwe, ale garażowo to może brzmieć Motorhead, bo oni przez całe życie z garażu nie wyszli, a Metallica na "St. Anger", brzmi jak dla mnie, po prostu jałowo...
 

zenonblacha  Dołączył: 04 Wrz 2007
Cytat
"Ostatnio zmieniony przez zorzyk Dzisiaj 10:10, w całości zmieniany 1 raz"

Hm?
 

zorzyk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Co "Hm?" Było "Metallici" to zrobiłem "Metalliki". Bo już nie mam zdrowia odsyłać do wątku "Lekcja - język polski" :evilsmile: Czyli żadne niecne działania, :-B

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach