M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
The Decisive Moment

http://www.photoeye.com/B...m?catalog=DS356

Malarstwo było zawsze moją pasją. Jako dziecko malowałem zawsze w czwartki i niedziele, a w pozostałe dni o tym marzyłem. Miałem wprawdzie aparat Brownie Box. tak jak wiele dzieci, ale używałem go tylko od czasu do czasu, ażeby zapełniać albumy pamiątkami z wakacji. O wiele później zacząłem uważniej patrzeć poprzez obiektyw aparatu.Mój mały świat się rozszerzał i nastąpił koniec zdjęć wakacyjnych. Patrzeć nauczyły mnie również filmy, a zwłaszcza takie jak Tajemnice Nowego Jorku z Pearl White'em. filmy Griffitha, Złamana lilia, pierwsze filmy Stroheima. Drapieżcy, filmy Eisensteina Pancernik Patiomkin, film o Joannie d'Arc Dreyera. Później poznałem fotografów, którzy posiadali zdjęcia Atgeta, one wywarły na mnie ogromne wrażenie. Więc kupiłem sobie statyw, czarną zasłonę, aparat 9 x 12 w drewnianej obudowie z zatyczką obiektywu, która spełniała rolę migawki. Te właściwości aparatu pozwalały mi tylko na fotografowanie obiektów nie poruszających się. Fotografowanie innych było zbyt skomplikowane albo wydawało mi się zbyt amatorskie. Wierzyłem, że w ten sposób poświęcam się „sztuce". Wywoływałem filmy i zdjęcia sam w kuwecie i to mnie bawiło. Domyślałem się tylko, że niektóre papiery są kontrastowe, a inne „miękkie"; zresztą to mnie nie interesowało.
Wściekałem się. gdy obrazy się nie ukazywały. W roku 1931 mając 22 lata wyjechałem do Afryki. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej kupiłem aparat, ale
dopiero po roku, po powrocie zauważyłem, że on był wewnątrz zapleśniały, a moje zdjęcia były „ozdobione" gałęziami paproci. Byłem bardzo chory i
musiałem się leczyć, ale dzięki temu, że mogłem kupić na raty aparat, odkryłem Leikę i pracowałem z radością dla własnej przyjemności. To Leika wydłużyła mój wzrok i dotychczas mnie nie opuszcza. Chodziłem przez cały dzień w ogromnym napięciu i starałem się fotografować ludzi na „gorącym uczynku". Pragnąłem uchwycie na jednym zdjęciu istotę sceny, która się rozgrywała. Nigdy nie miałem ochoty opowiadać żadnej historii przy pomocy kilku zdjęć tak. jak to czynią reporterzy. Dopiero o wiele później, obserwując prace moich przyjaciół i pracując dla pism ilustrowanych, nauczyłem się wykonywać reportaże. Często się przemieszczałem, choć nie umiem podróżować. Lubię to czynić powoli, przygotowując się do podroży do jakiegoś kraju, a gdy się już w nim znajdę, to chciałbym zostać dłużej i żyć tak jak żyją tam jego mieszkańcy. Nie potrafiłbym być globtrotterem.

Reportaż

Na czym polega reportaż fotograficzny? Czasem jedno, jedyne zdjęcie, którego forma jest wystarczająco dokładna i bogata, a treść właściwym odbiciem rzeczywistości, może wystarczy. Ale to zdarza się rzadko. Natomiast często te elementy tematu, które odsłaniają istotę wydarzenia, są rozsiane. Nie można ich połączyć na silę, to byłoby oszustwem i dlatego tak potrzebny jest reportaż. Cała strona gazety połączy te uzupełniające elementy znajdujące się na wielu zdjęciach. Reportaż jest wynikiem działania mózgu, oka i serca, pozwalającym na wyrażenie problemu, utrwaleniu wydarzenia i wrażeń. Wydarzenie jest tak bogate, że trzeba się wokół niego obracać, gdy ono się rozwija. Czeka się na wynik, który czasem następuje w ciągu kilku sekund, a czasem trwa godzinami a nawet dniami. Nie ma wyniku standardowego: nie ma też na to recepty -trzeba być gotowym tak jak w czasie gry w tenisa. Rzeczywistość ofiaruje nam taką obfitość wydarzeń, że trzeba decydować się szybko na uproszczone ujęcie, ale czy zawsze robi się to właściwie? Pracując, trzeba mieć świadomość tego, co się czyni. Często fotograf myśli, że zrobił to najważniejsze zdjęcie, a jednak
fotografuje, nadal nie będąc pewnym, jak się to wydarzenie będzie dalej rozwijało. A przecież można uniknąć tego machinalnego, szybkiego „strzelania", które tylko powoduje przeładowanie reportażu niepotrzebnymi „szkicami" szkodzącymi wyrazistości całości. Bardzo ważne jest zapamiętanie każdego zdjęcia wykonanego w biegu zgodnie z przebiegiem wydarzenia. Trzeba być pewnym, że się niczego nie pominęło,
że wszystko się wyraziło, bo potem będzie za późno. Nie można tych wydarzeń zarejestrować w odwrotnym kierunku. Przed nami są dwie możliwości wyboru właściwego zdjęcia. Jedna to, gdy następuje konfrontacja z rzeczywistością poprzez wizjer aparatu, a druga, gdy zdjęcia są już wywołane i utrwalone, a trzeba rozstać się z tymi, które, choć dobre, byłyby za mało wyraziste w stosunku do wydarzenia. Kiedy już jest za późno, dokładnie wiemy dlaczego nie zrobiliśmy tego, co trzeba. Często w czasie pracy pewne wahanie i fizyczne przerwanie kontaktu z wydarzeniem powoduje to, że zdajemy sobie sprawę, że nie odnotowaliśmy jakiegoś szczegółu, a to dlatego, że oko było zbyt leniwe, a spojrzenie mgliste i to
wystarczyło. Dla każdego z nas, począwszy od naszego oka, przestrzeń zaczyna rosnąć w nieskończoność. Ta przestrzeń nas mniej lub bardziej zadziwia, zamyka się natychmiast w naszych wspomnieniach i w nich ulega przekształceniu. Ze wszystkich środków wyrazu fotografia jest
jedynym, który dokładnie utrwala chwilę. Obcujemy ze sprawami, które znikają, a kiedy już znikły, nie można ich wskrzesić. My fotografowanych wydarzeń nie retuszujemy, możemy jedynie prezentując reportaż, dokonać wyboru spośród wykonanych zdjęć. Pisarz ma czas na zastanowienie się zanim znajdzie słowo i przeleje je na papier, może też połączyć kilka elementów. Zdarza się. że chwilowo zapomina przy natłoku myśli. U nas to,
co znika, znika na zawsze; stąd też nasz strach, ale również oryginalność naszego zawodu. My nie możemy zrobić naszego reportażu po powrocie do hotelu. Naszym zadaniem jest obserwacja rzeczywistości przy pomocy tego notatnika, którym jest aparat jej zarejestrowanie i to bez jakiejkolwiek manipulacji zarówno w czasie fotografowania, jak też przy obróbce laboratoryjnej. Każdy, kto ma oczy. takie tricki dostrzeże. W fotograficznym reportażu liczą się fakty, podobnie jak w sądzie i niestety fotograf jest intruzem. Dlatego trzeba zbliżyć się do obiektu krokiem wilka, chowając pazury, nawet wtedy, gdy chodzi o martwą naturę, łagodnie, ale z wyostrzonym wzrokiem. Nie wolno się pchać, bo nie burzy się wody przed
łowieniem ryb. Nie używać błysku przez szacunek nawet wtedy, gdy brak światła. W przeciwnym razie fotograf staje się nieznośnie agresywny. Ten zawód jest tak ściśle uzależniony od kontaktów z ludźmi, że jedno niewłaściwie użyte słowo może wszystko zepsuć. Nie ma żadnej określonej metody działania, trzeba po prostu zapomnieć o sobie i o aparacie, który zawsze jest zbyt widoczny. Reakcje są bardzo rożne w zależności od kraju i środowiska. Na całym Wschodzie niecierpliwy albo spieszący się fotograf jest wyśmiewany, a tego się nie da naprawić. Nie pozostaje nic innego, jak
zapomnieć o fotografowaniu i uprzejmie pozwolić dzieciom przytulić się do waszych nóg.

Temat

Czy można stwierdzić brak tematu? On się sam narzuca. A ponieważ tematy są wszędzie, we wszystkim co się dzieje na świecie, również w tym osobistym, więc wystarczy być przewidującym w stosunku do tego, co się dzieje i uczciwym w stosunku do tego, co się czuje. Ustosunkować się do tego, co się obserwuje. Temat to nie kolekcjonowanie faktów, bo fakty same w sobie nie są godne zainteresowania. Ważne jest to, aby wybrać z nich ten. który odzwierciedla głęboką rzeczywistość. W fotografii najmniejsza rzecz może być wielkim tematem, a drobny szczegół ludzki może się stać leit-motywem. My widzimy i pozwalamy widzieć poprzez naszą pracę świat, który nas otacza, a wydarzenie samo tworzy organiczny rytm form.
Co do sposobu wyrażania się, istnieje tysiąc i jeden środek przetwarzania tego, co nas zauroczyło. Nie mówmy o nich, niech pozostaną tajemnicą.
Jest cała dziedzina niewykorzystana przez malarstwo, niektórzy mówią, że przyczyną tego jest wynalezienie fotografii; w każdym razie fotografia przejęła pewną część w formie ilustracji. Czyż to nie zasługa wynalazku fotografii, że malarze zrezygnowali z jednego z wielkich dla nich tematów, jakim jest portret? Surdut, kepi, koń zrażają zresztą najbardziej akademickiego spośród nich, Meissoniera, bo czuje się ściśnięty przez guziki w getrach. A my. może dlatego, że tworzymy mniej trwałe rzeczy aniżeli malarze, dlaczego mielibyśmy być zawstydzeni? My raczej się tym bawimy, ponieważ poprzez nasz aparat akceptujemy życie w całej jego rzeczywistości. Ludzie chcą się uwiecznić na portretach i chcą przekazać potomności swój profil -
to pragnienie jest połączone często z pewną magiczną obawą pewnego ryzyka. Jedną ze wzruszających cech portretu jest również znalezienie podobieństwa ludzi, pewna ciągłość poprzez to wszystko, co opisuje ich środowisko; przecież to właśnie w albumie rodzinnym można wziąć
wujka za wnuka siostry. Ale jeśli fotograf odtworzy świat zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny, to znaczy, że ludzie ci zostali ..usytuowani", jak to się mówi w języku teatralnym. A fotograf będzie musiał uszanować nastrój, zintegrować warunki, które opisują środowisko, unikać przede wszystkim sztuczności, która zabija prawdę ludzką, i zapomnieć o aparacie i o tym, który się nim posługuje. Skomplikowane narzędzia i projektory stoją na przeszkodzie. Cóż nie jest bardziej ulotne aniżeli wyraz twarzy? Pierwsze wrażenie, które wywołuje ta twarz, jest bardzo często właściwe, a jeśli ono wzbogaca się w miarę przebywania z ludźmi, to jest o wiele trudniej wyrazić głęboką naturę w miarę jak bardzo blisko ich znamy. Ryzykownym wydaje mi się być portrecistą na zlecenie klientów, gdyż poza kilkoma mecenasami każdy oczekuje pochlebstwa, a więc nie ma w tym prawdy. Klienci wątpią w obiektywność aparatu, podczas gdy fotograf pragnie ostrości psychologicznej; spotykają się więc dwie różne postawy. Następuje pewne
pokrewieństwo między portretami tego samego fotografa, ponieważ to rozumowanie ludzi jest związane ze strukturą psychologiczną samego fotografa. Harmonię odnajduje się szukając równowagi poprzez asymetrię całej twarzy, co pozwala uniknąć miękkości rysów lub groteski.
Od sztuczności niektórych portretów wolę o wiele bardziej te małe zdjęcia legitymacyjne wystawione jedne obok drugich w witrynach fotografów
paszportowych. Tym twarzom można zawsze postawić pytanie i odkrywa się w nich tożsamość dokumentalną przy braku tej oczekiwanej identyfikacji poetyckiej.

Kompozycja

Aby jakiś temat był właściwie przedstawiony, trzeba rygorystycznie zadbać o formę. Aparat trzeba ustawić w odpowiednim miejscu w stosunku do
fotografowanego obiektu i właśnie od tego zaczyna się sprawa właściwej kompozycji. Dla mnie fotografia jest w rzeczywistości rozpoznaniem rytmu przestrzeni, linii i wartości. To oko wybiera obiekt, a aparat ma tylko wykonać swoją pracę, która polega na utrwaleniu na filmie tego, o czym zadecydowało oko. Na zdjęcie patrzy się jeden jedyny raz tak jak na obraz. Kompozycja jest równoczesnym związkiem, organiczną koordynacją wizualnych elementów. Nie komponuje się bezinteresownie, musi zachodzić konieczność i wtedy nie można oddzielać formy od treści. Fotografia
jest nowym tworzywem plastycznym, jest funkcją ulotnych zjawisk. Pracujemy w ruchu, musimy umieć przeczuwać, a fotografia musi ująć w ruchu tę ekspresyjną równowagę. Nasze oko musi ciągle mierzyć i oceniać. Modyfikujemy perspektywy poprzez lekkie ugięcie kolan, wprowadzamy zbieżność linii poprzez zwykły obrót głowy o ułamek milimetra, ale tego nie można zrobić inaczej aniżeli poprzez szybką refleksję i na szczęście
przez to nie próbujemy tworzyć sztuki. Komponuje się prawie równocześnie w tej chwili, gdy naciska się spust migawki, trzymając aparat bliżej lub dalej od obiektu rysuje się pewien szczegół, podporządkowuje go się albo to on nas tyranizuje. Zdarza się czasem, że będąc niezadowolonym jest się
unieruchomionym i oczekuje się, aby się coś wydarzyło, a tymczasem sytuacja się rozwiązuje i zdjęcia nie będzie. Ale jeśli, na przykład, ktoś się zjawia,
śledzi się jego poruszanie w kadrze wizjera, czeka, czeka... naciska spust i odchodzi z uczuciem, że jednak ma się coś w swej torbie. Później można się pobawić, rysując na zdjęciu średnią proporcjonalną lub inne figury i zauważy się, iż wyzwalając migawkę utrwalono instynktownie wyraźne miejsca geometryczne, bez których fotografia byłaby bez wyrazu i bez życia. Kompozycja winna być naszym stałym zajęciem, ale w czasie fotografowania musi być intuicyjna, ponieważ fotografujemy sceny ulotne, będące w ruchu. Ażeby zastosować złoty środek, fotograf musi mieć w oku
kompas. Każda analiza geometryczna, ograniczenie do schematu może być zastosowane - to rozumie się samo przez się - dopiero po wykonaniu odbitki, może służyć tylko jako materiał do refleksji. Mam nadzieję, że nie doczekamy się takiego dnia. w którym kupcy będą sprzedawać wzory wygrawerowane na matowych szybkach. Wybór formatu aparatu odgrywa znaczącą rolę w przedstawieniu tematu. I tak format
kwadratowy poprzez same krawędzie daje wrażenie pewnej statyki, ale takie fotografie spotyka się rzadko. Jeśli obcina się zdjęcie, niszczy się okropnie tę grę proporcji, a z drugiej strony rzadko się zdarza, by słabą kompozycję zastosowaną w czasie naciśnięcia spustu migawki można było uratować przerabiając w ciemni negatyw pod powiększalnikiem. Nie ma wówczas pełnej wizji. Często słyszy się wtedy o tzw. kątach widzenia, a przecież jedynym właściwym kątem widzenia jest kąt geometrycznego widzenia kompozycji, a nie ten. który stosuje pewien pan, leżąc plackiem na ziemi, by uzyskać ekstrawaganckie efekty.

Technika

Odkrycia chemiczne i optyczne rozszerzają nasze pole działania i tylko od nas zależy, jak je zastosujemy w celu udoskonalenia naszej pracy. Niestety.
w sprawie techniki fotograficznej rozwinął się pewien fetyszyzm. Technikę należy stosować tylko dla realizowania wizji, jest ona ważna w miarę jak ją
opanowujemy, aby oddać to, co widzimy. Liczy się rezultat, przekonywujący dowód, jakim jest fotografia, w przeciwnym razie trudno byłoby zliczyć te nieudane zdjęcia, które już tylko pozostały w oczach fotografa. Nasz zawód fotoreportera ma tylko 30 lat; udoskonalił się dzięki małym podręcznym aparatom, jasnym obiektywom i czułym drobnoziarnistym filmom, które ulepszono na potrzeby kina. Aparat jest dla nas narzędziem, a nie
mechaniczną zabawką. Wystarczy czuć się swobodnie z aparatem, który odpowiada temu, co chcemy robić. Posługiwanie się aparatem , stosowanie
przesłony i czasu naświetlania powinny być takim samym refleksem jak zmiana szybkości jazdy w czasie prowadzenia samochodu i nie
trzeba narzekać na te nawet najbardziej skomplikowane czynności. Są one opisane z wojskową dokładnością w dołączonych przez fabrykanta instrukcjach, które towarzyszą aparatom w skórzanych torbach. Trzeba przekroczyć to stadium co najmniej w rozmowach, ale również w
trakcie wykonywania odbitek. Powiększając, trzeba respektować walory ujęcia albo, aby je przywrócić, zmodyfikować zdjęcie według pierwotnego
odczucia, które zadecydowało o naciśnięciu spustu migawki. Trzeba odtworzyć tę równowagę między światłem a cieniem i właśnie w
laboratorium następuje ostatni etap twórczości. Bawi mnie to, że niektóre osoby uważają, że fotografia musi być zawsze bardzo ostra - czy
jest to wynikiem pedanterii, drobiazgowości, a może wierzą, że dzięki takim złudzeniom zbliżają się do rzeczywistości? A wręcz przeciwnie -
to właśnie oni oddalają się od prawdy zagadnienia podobnie jak ci z innej generacji, którzy nieostrością artystyczną zasłaniali wszystkie swoje historyjki.

Klienci

Aparat fotograficzny pozwala tworzyć rodzaj kroniki wizualnej. A my, fotoreporterzy dostarczamy informacji ludziom spieszącym się, przytłoczonym
zajęciami, skłonnym do pewnej kakofonii, potrzebującym towarzystwa obrazów. Ten skrót myślowy, którym jest język fotograficzny, ma ogromne znaczenie, ale my oceniamy to, co widzimy i to narzuca nam dużą odpowiedzialność. Między publicznością a nami jest drukarnia, która rozpowszechnia nasze myśli. To my jesteśmy twórcami, którzy ilustrowanym czasopismom dostarczają najważniejszy dla nich materiał. Byłem ogromnie wzruszony, gdy sprzedałem moją pierwszą fotografię (pismu VU). Był to początek długiego związku z ilustrowanymi publikacjami: to dzięki nim wartości nabiera to, co chcieliście powiedzieć; niestety czasem to deformują. Magazyn rozpowszechnia to, co fotograf chciał pokazać, ale ryzykuje on, że zdjęcie zostanie przerobione według gustu i potrzeb pisma. W reportażu objaśnienia powinny być w kontekście słownym z obrazem albo uzupełnić to. czego nie można było zatrzymać w aparacie. Niestety, w pokojach redakcyjnych zdarza się, że wkradają się pewne błędy i nie zawsze są one zwykłymi literówkami, a czytelnik obciąża za to odpowiedzialnością tylko was, reporterów. To się zdarza... Zdjęcia przechodzą przez ręce redaktora
naczelnego i tego, który robi skład. Redaktor musi dokonać wyboru spośród trzydziestki zdjęć, które na ogół stanowią reportaż (to tak, jakby okroił tekst i zamieścił tylko cytaty). Reportaż ma stale formy podobnie jak opowiadanie i ten wybór redaktora będzie rozłożony na dwóch, trzech lub czterech stronach według tego, jaką wagę do niego przykłada i w zależności od tego, czy nie ma kłopotu z papierem. Wykonując reportaż nie można przecież myśleć o przyszłym łamaniu stron. Wielką sztuką metrampaża jest wybranie z całej serii zdjęć takiego, które zasługuje na całą stronę lub na rozkładówkę i umieszczenie przy tym małego tekstu, który posłuży jako łącznik w tym opowiadaniu. Zdarza się czasem, że obcina zdjęcie i zachowuje tę część, która jemu wydaje się najważniejszą, ponieważ dla niego pierwszeństwo ma jednolita kompozycja strony, ale w ten sposób zostaje zniszczona kompozycja fotografa Podsumowując, należy być wdzięcznym metrampażowi za dobrą prezentację, dzięki której dokumenty są obramowane marginesami w słusznych rozmiarach, a każda strona ma swą architekturę i rytm, który właściwie oddaje historię, którą uwiecznił fotograf. Fotografa ogarnia strach, gdy przewraca strony magazynu i odkrywa swój reportaż... Trochę za bardzo rozpisałem się na temat jednego
problemu związanego z fotografią, a przecież jest ich więcej, począwszy od zdjęć w katalogach, skończywszy na tych pożółkłych, które znajdują się w głębi portfeli. Nigdy nie próbowałem zdefiniować fotografii w sposób ogólny. Dla mnie fotografia jest równoczesnym rozpoznaniem w ułamku sekundy z jednej strony - znaczenia faktu, a z drugiej strony rygorystycznej organizacji dostrzeżonych form, które ten fakt wyrażają. To właśnie żyjąc odkrywamy siebie w tym samym czasie, w którym odkrywamy świat zewnętrzny. On nas kształtuje, ale my możemy działać również na niego.
Nastąpić musi pewien rodzaj równowagi między tymi dwoma światami, wewnętrznymi i zewnętrznym, które w stałym dialogu tworzą jeden świat i to o tym świecie trzeba informować Dotyczy to tylko treści obrazu, a dla mnie treść nie może być oddzielona od formy. Przez formę rozumiem
rygorystyczną organizację plastyczną, dzięki której nasze koncepcje i emocje stają się konkretne i godne przekazu. W fotografii ta wizualna organizacja może być tylko rezultatem spontanicznego wyczucia rytmów plastycznych.

Fotografia i kolor

Na fotografię barwną trzeba spojrzeć przez elementarny pryzmat, chwilowo nie można inaczej, ponieważ nie wynaleziono procesów chemicznych, które by pozwoliły na rozłożenie i złożenie kompleksowe kolorów (gama zieleni w pastelach składa się aż z 375 odcieni!). Dla mnie kolor jest bardzo ważnym środkiem informacji, ale bardzo ograniczonym w reprodukcji, która jest procesem chemicznym i nie dorównuje absolutnie malarstwu.
W odróżnieniu od czerni, która daje najbardziej kompletną gamę odcieni, kolor ofiaruje tylko fragmenty.

W przedmowie do swego pierwszego albumu Obrazy z ukrycia, opublikowanego w roku 1952, Henri Cartier-Bresson mówi o swej pracy. Tekst zatytułowany Decydujący moment jest jedynym dużym tekstem, w którym przedstawia on swoją koncepcję fotografii. Jest to przesłanie
dla wszystkich fotografów zawodowychNie ma niczego na świecie, co nie miałoby decydującego momentu -kardynał Retz


Tłumaczyła Krystyna Łyczywek/format 46/Pismo Artystyczne.
 

szybkiparowoz  Dołączył: 20 Lut 2011
M.W, wielkie dzięki!
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat


Bresson nie fotografował według koncepcji, tylko intuicyjnie.

Pierwszy album fotograficzny legendarnego fotografa Henri Cartier-Bressona wydany został w 1952 roku, równocześnie w Paryżu i w Nowym Jorku. Wersja francuska nosiła tytuł «Images a la sauvette». Amerykański wydawca Richard Simon nie mógł znaleźć angielskiego odpowiednika, który w pełni oddawałby znaczenie francuskiego oryginału , wymyślił więc tytuł : «The Decisive Moment» (Decydujący moment). Zaczerpnął go ze słów Kardynała de Retz cytowanych przez Cartier-Bressona na początku albumu: «Nie ma niczego na tym świecie, co nie miałoby swojego decydującego momentu» . Wydawcy przekonali fotografa do napisania wstępu, w którym opowiedziałby o swoim podejściu do fotografii. «L’instant décisif » (Decydujaca chwila), bo tak zatytułował swój tekst Cartier-Bresson, stanowi krótką, ale wspaniałą lekcję fotografii. Od tego pierwszego albumu do «A propos Paris», który towarzyszył «paryskiej» wystawie Cartier-Bressona, minęło 45 lat. W tym czasie ukazało się kilkanaście innych jego albumów, ale właśnie te słynne słowa kardynała do dziś kojarzą się z nurtem fotografii Cartier-Bressona.
Na czym polega «decydujacy moment»? Rzeczywistość wokół nas jest dynamiczna, zmienia się szybko wraz z upływającym czasem. «Decydujący moment» to ułamek sekundy, w którym fotograf rozpoznaje równocześnie dwie strony obserwowanej sytuacji. Pierwsza to szczególny wyraz twarzy, wyrazisty gest, nieoczekiwana pozycja w kadrze osób fotografowanych. Może to być światło, klimat, niebanalna sytuacja. To ekspresyjność treści. Druga strona natomiast jest rygorystyczną organizacją form w przestrzeni – rozpoznaniem geometrycznych powiązań między płaszczyznami, liniami, krzywymi, które dopiero z odpowiedniego punktu widzenia układają się harmonijnie i tworzą własny rytm.
«Moment decydujący» jest rozpoznaniem intuicyjnym, nie intelektualnym. Wszelkie analizy postrzeganego obrazu, niepotrzebne skojarzenia, nie tylko nie pomagają, ale wręcz przeszkadzają w widzeniu. «Moment decydujący» jest spotkaniem wnętrza fotografa z małą częścią ukrytej rzeczywistości, która dla niego odsłania swoje tajemnice. autor Marian Schmidt

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach