diplodok  Dołączył: 13 Cze 2006
dzerry napisał/a:
Po Euro NBP bedzie tylko odzdzialem EBC bez zadnej suwerennosci


po 13 grudnia stracimy suwerennosc polityczna, po euro resztki suwerennosci gospodarczej...
i to tak bez jednego wystrzalu...
zaiste dziwny jest ten swiat
pozostaje sie tylko cieszyc szczesciem w Wielkiej Rodzinie (...)* Republik Europejskich

* - wykropkowalem brzydkie slowo :-P
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
Wypisuje sie z tej dyskusji, bo zjezdza na tory ideologiczno-polityczne :-P

zorzyk, wejdz na jakis portal gospodarczy (np. gazeta prawna) i poczytaj o przyczynach inflacji, ktora aktualnie sie czai w Polsce.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
zorzyk napisał/a:
Dlaczego w USA płace są wysokie (względnie), ceny niskie (bezwzględnie), a do tego ceny nie rosną?
Zorzyk, tam nie ma tej dynamiki, a w zasadzie jest tylko do tylu - jesli stany nie poradza sobie z kryzysym hipotecznym, to wole nie myslec co sie bedzie dzialo. U nas jest ciagly wzrost. Skoro rosna place, to zwieksza sie sila nabywcza i sklonnosc do wydawania pieniedzy, a jak ludzie wydaja wiecej pieniedzy to ceny rosna, tak to dziala.

zorzyk napisał/a:
Mnie uczono, że inflacja to jest wtedy, gdy suma pieniadza na rynku (popyt) jest wieksza niż oferowanych towarów (podaż). O ile dobrze widzę, to takie zjawisko u nas nie ma miejsca.
Zorzyk, ale to jest przeciez najprostszy model teoretyczny - krzywa podazy i popytu i poziom cen. W rzeczywistosci gospodarka jest troche duzo bardziej skomplikowana. Przeciez u a nas inflacja jest i ostatnio zaczela rosnac.

dz.

[ Dodano: 2007-12-06, 13:52 ]
I jeszcze a propos inflacji. Jest cos takiego jak 'inflacja odczuwana' - perceived inflation. Liczy sie ja roznymi metodami. Ponizej wykres dotyczacy eurolandu. Faktyczna inflacja, kontra odczuwana prosze zwrocic uwage na rok 2002 i co sie dzieje po - jakos wszystkie krzywe sie ladnie zjezdzaja ;-)



zrodlo: http://ec.europa.eu/econo...s6p2_linden.pdf
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Zanim przeczytam co tu zdążyliście napisać wcisnę małego OTa :evilsmile:

Kiedy wprowadzamy Pentalara jako walutę obowiązującą na całym świecie i wymienialną [przy szczególnie korzystnym kursie] na sprzęcik JSS?
 
aldek  Dołączył: 13 Paź 2006
dzerry napisał/a:
Zaokraglanie cen ma wplyw tylko na produkty o cenie nominalnej ponizej 10 euro. Z reguly to sa tylko produkty typu kawa w kawiarni, piwo, gazety i inne produkty, ktore zwyczajowo kosztuja na przykla 1,99 albo 3,49. Uszczerbek budzetu jest prawie zaden, ale odczuwamy to mocno emocjonalnie, nawet jesli kawe albo cole w budce kupujemy 3 razy w miesiacu.


Dzerry, nawet gdyby tak było (a są jeszcze usługi, które również zdrożeją) to już oznacza to olbrzymie koszty polityczne. Większość Polaków kupuje w sklepach towary o cenach jednostkowych nawet do 10 zł, a nie 10 euro.

dzerry napisał/a:
Porozgladajcie sie po swoich znajomych - zobaczcie jakie ludzie placa teraz raty kredytow - znam ludzi, ktorzy 50% budzetu domowego przeznaczaja na rate kredytu i tak jeszcze przez 35 lat - przeciez to jest paranoja!


Jak wzrosną ceny, to będą płacić 60 proc. budżetu. Straszenie ryzykiem walutowym opiera się na błędnej przesłance, że sprzęgnięcie euro uchroni nas automatycznie przed paroksyzmami chorej gospodarki. Nawet nie chce mi się pisać o jeszcze jednym problemie, z którym nie potrafimy sobie poradzić: finansami publicznymi.

dzerry napisał/a:
Podkresle to jeszcze raz - drozyzna jako argument przeciw euro to czysta demagogia lub mieszanie pojec. Wiekszosc ludzi utozsamia cene waluty z jej sila.


Jednym z podstawowych błędów naiwnej publicystyki ekonomicznej jest pomijanie politycznych aspektów ekonomicznych posunięć. Innymi słowy, nikt z ojroentuzjastów nie chce patrzeć, jakie paroksyzmy czekają nasz kraj po przedwczesnym wprowadzeniu euro.

dzerry napisał/a:
O wiele wiekszym zagrozeniem jest rezygnacja z instrumentow polityki pienieznej - teraz na przyklad NBP moze kontrolowac inflacje korekta stop procentowych. Po Euro NBP bedzie tylko odzdzialem EBC bez zadnej suwerennosci.


Nie chciałem podnosić tego argumentu, bo jest trochę z boku naszej dyskusji. Ale rzeczywiście, wiara w to, że eurobankierzy będą w szczodrobliwości swojej jakoś szczególnie dbać o sytuację w Polsce w przypadku klęski globalnej dekoniunktury (która, jak to zwykle bywa, najbardziej da po zadach krajom najbiedniejszym) jest rozkosznie naiwna.

dzerry napisał/a:
Dlatego zgadzam sie z glosami, ze powinnismy wejsc do Euro rozwinieci i silni.


Cieszę się. Tym samym razem będziemy gonić radosnych ojroentuzjastów.

dzerry napisał/a:
Jest tylko jeden problem, w ten sposob moglibysmy czekac jeszcze 20 lat, bo zostajac poza euro, podczas gdy caly region w nim juz bedzie, bedziemy sila rzeczy rozwijac sie troche wolniej.


Będzie, czcigodny Dzerry, dokładnie na odwrót. Póki chronieni jesteśmy własną walutą, możemy przeprowadzić niezbędne reformy, i, cytując pewną minister, wyczyścić bukłaki na zdrowe wino, bo teraz lejemy je w brudne. Tusk to rozumie, uwierz mi. Najpierw finanse i problem niskich płac, potem euro. Inaczej paroksyzmy polityczne zmiotą reformatorów na dekadę.
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
aldek napisał/a:
Innymi słowy, nikt z ojroentuzjastów nie chce patrzeć, jakie paroksyzmy czekają nasz kraj po przedwczesnym wprowadzeniu euro.


A jakie czekaja?
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
aldek napisał/a:
Póki chronieni jesteśmy własną walutą, możemy przeprowadzić niezbędne reformy, i, cytując pewną minister, wyczyścić bukłaki na zdrowe wino, bo teraz lejemy je w brudne.
aldek, a ten nagly wzrost gospodarczy, ktory teraz ma miejsce w Polsce, to ma swoje zrodlo w reformach, czy integracji europejskiej? Teraz takie Czechy, Slowacja, Wegry sa w takiej samej sytuacji jak my. Jesli oni solidarnie z nami zrezygnuja z euro, mozemy dalej toczyc ta dyskusje. Problem w tym, ze nie zrezygnuja. Co sie wtedy stania z atrakcyjnoscia inwestycyjna, kursem zlotowki, itd? Raczej nic dobrego.

A co do reform. Dobrze jesli system jest sprawny, ale to nie jest kluczowy element calej ukladanki - vide Wlochy lub Polska w ostatnich latach. Zreszta moge sie zalozyc, ze Tuskowi nie uda sie wprowadzic nawet 10% zmian, bo albo zacznie trzasc portkami dwa lata przed nastepnymi wyborami i reformy pojda do szuflady, albo, w co watpie, wezmie sie do roboty, lecz nie zdazy niczego dokonczyc, bo kazde reformy kosztuja w krotkim okresie, co nieuchronnie skonczy sie kolejna zmiana wladzy.

dz.
 
aldek  Dołączył: 13 Paź 2006
-> alkos: Straszne. Straszne paroksyzmy :-D

-> dzerry: Cieszę się, że model teoretycznych rozważań ekonomicznych wreszcie ubogaciłeś o czynnik polityczny. To dobrze. Niemniej Twój sceptycyzm co do reform jest niepokojący ;-)
Teraz serio: te reformy zostaną wymuszone. I już. Nie będzie to jednak hurraliberalizm (czyli liniowy, a resztę załatwi rynek), a rozsądny pragmatyzm polityczny. Tusk od czasu przesławnego lania w 2005 r. wiele się nauczył. No, przynajmniej na to wygląda, jestem optymistą i jakoś mu wierzę.
Przywołałeś przykład Czech. Odpowiem Ci tak. Sprawdź, ile w Czechach zarabia nauczyciel... To raz. A dwa: Klausa sobie poczytaj, jego opinie o UE są dosyć ciekawe.
No, aleśmy się rozgadali, a pentaksy rdzewieją...
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
a wiecie czemu politycy się bronią przeciwko euro ?

bo w strefie euro trzeba przed uchwaleniem budżet państwa pokazywać w brukseli, która musi go zaakceptować!

co oznacza że nie można by praktykować rozdawnictwa i marnotrastwa na taką skalę na jaką to się dzieje u nas.

(...) ----- /moderator/ -----
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
guerilla napisał/a:
bo w strefie euro trzeba przed uchwaleniem budżet państwa pokazywać w brukseli, która musi go zaakceptować!
guerilla, to jest bardzo daleko idace uproszczenie, ktore niestety rozbiega sie z prawda. W strefie euro, kade panstwo musi trzymac wybrane wskazniki ekonomiczne w ryzach kryteriow konwergencji z Maastricht. Z tych budzetowych, zalicza sie do nich deficyt i dlug publiczny. Jesli ktorys ze wskaznikow stale przekroczy ustalony limit, komisja naklada kary. Takie kary na przyklad musieli ostatnio placic Niemcy.

dz.
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
dzerry, tylko ze Francja i Niemcy, byly najwiekszymi zwolennikami wprowadzenia ograniczen dotyczacych deficytu budzetowego, a teraz maja najwieksze problemy z jego utrzymaniem na odpowiednim poziomie. To jednak duze panstwa, i dzieki swojemu silnemu lobbowaniu wywalczyly sobie zlagodzenie tych ograniczen. Zdaje sie, ze kar tez nie placily takich, jakie powinny.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
dan, zgadzam sie, ale to sa szczegoly ;-) Mi chodzilo o karkolomna teze guerilli ;-)

dz.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Maciek napisał/a:
To ja się wpasowałem raz w nurt Polaka-światowca Jechaliśmy do Londynu, wtedy jeszcze autokarem, więc człowiek kształcony, światowy itd. to wie, że w Anglii są funty więc taką gotówkę bierze. A o tym że przez większość z tych 20-24 godzin podróży jedzie się przez strefę Euro umiejętnie zapomniałem.


No tak, ale przynajmniej wiozłeś funty do Anglii i zapomniałeś o tym, że jedziesz przez strefę euro. Moi światowcy nie wieźli do Hiszpanii peset tylko marki i nie brali żadnych innych walut na drogę nie przez roztargnienie tylko dlatgo, że uważali, że po prostu na zachód od Odry marką wszędzie zapłacą.

Maciek napisał/a:
euro wszędzie będzie warte tyle samo
No chyba nie do końca. A na pewno zależy to od definicji wartości. Bo o ile będzie miało zawsze ten sam kawałek parytetu w złocie na przykład czy też kursy wymiany na inne waluty są stałe niezależnie od pochodzenia Euro to wartość nabywcza w różnych krajach jest zdecydowanie zmienna - nie ma sztywnych cen europejskich


Ależ zupełnie nie chodzi mi o parytet nabywczy ani średniej wypłaty ani o różnice cen, tylko właśnie o to, że te różnice są widoczne gołym okiem. Nie trzeba przeliczać ani się zastanawiać czy 6548 peset to jest trochę więcej niż 150 złotych czy trochę mniej. A przecież znakomitej większości społeczeństwa i Polskiego i Europejskiego przeliczenie czegokolwiek sprawia dużą trudność. Niektórym nawet za pomocą kalkulatora nie jest łatwo. Dlatego dla podróżujących jest to udogodnienie.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
PiotrR napisał/a:
Dlatego dla podróżujących jest to udogodnienie.
Rozmawialem kiedys z Austriaczka, ktora mieszkala w Salzburgu i co roku latem sprzedawala pamiatki. Caly autokar amerykanskich turystow potrafil kupic po paczce Mozart Kugeln na glowe, placac w dolarach. Z tym ze oni nie przeliczali - cena 40 szylingow, a oni placili 40 dolarow, wychodzac z zalozenia, ze to przeciez waluta swiatowa. Jak sie mozecie domyslic, owa kolezanka w ogole nie cieszyla sie z euro ;-)

dz.
 

Kytutr  Dołączył: 20 Lut 2007
dzerry napisał/a:
Mozart Kugeln
Narobiłeś mi smaka. Szwagierka przywiozła po stypendium w Salzburgu mnóstwo mozartowskich słodyczy, do dzisiaj wspominam ich smak.

Pozdrawiam,
Kytutr
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
dzerry napisał/a:
dan, zgadzam sie, ale to sa szczegoly ;-) Mi chodzilo o karkolomna teze guerilli ;-)

dz.


pi razy drzwi na to samo wychodzi :))
 
lipalipski  Dołączył: 28 Mar 2007
guerilla napisał/a:
pi razy drzwi na to samo wychodzi :))

No właśnie, nie na to samo.
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
lipalipski napisał/a:
guerilla napisał/a:
pi razy drzwi na to samo wychodzi :))

No właśnie, nie na to samo.


właśnie że to samo. tylko trzeba wyobraźni :_)
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
guerilla napisał/a:
tylko trzeba wyobraźni :_)


Cholerny hipis.
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
alkos napisał/a:
guerilla napisał/a:
tylko trzeba wyobraźni :_)


Cholerny hipis.


przynajmniej nie korporacyjny zombi :_))

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach