malyglod  Dołączył: 11 Lip 2007
  Prawo jazdy - ILE MOŻNA?!
Drodzy Moi Kochani,

Piszę do Was, ponieważ doświadczyłem ciekawej, acz frustrującej sytuacji.

Może zacznę od sedna sprawy:

JAK MOŻNA TYLE RAZY NIE ZDAWAĆ EGZAMINU NA PRAWO JAZDY?!

Pierwszy raz: Pogoda niczym drut, świeżo po ukończonym kursie, zadowolony z siebie jak cholera, idę na egzamin. Wszystko pięknie, parkowanie równoległe, takie, owakie, rondo - REWELKA, ten dzień nie mógł być lepszy. Dojeżdżamy już do końca, na minutę (sic!) przed końcem egzaminu BACH - wymuszenie pierwszeństwa. Nie wiem czemu, może rozluźnienie jakieś? Jakieś szepty w głowie "to już po wszystkim, man". Gadka z egzaminatorem. "Weź Pan się weź w garść, bo jeździć Pan umisz. Weź się Pan w garść i to zdaj, bo to aż wstyd rąbnąć się na takiej rzeczy".

OK, zdarza się, następnym razem będzie lepiej. Kto w dzisiejszych czasach zdaje za pierwszym razem!? - myślę. No, prócz Marcina, Kamili, Aśki, Kaśki, Miłosza i Moniki. Nie, Monika zdała za drugim. Ale to i lepiej, bo pewnie nie będę od niej gorszy.

Drugi raz: A co zrobię, jeśli nie zdam? Zabuliłem ponad stówę za poprawkę egzaminu i niecałą stówę za marne dwie godziny jakimś Peżotem po zakorkowanym mieście. Ty, no ale fajna sprawa zdać - wsiadam sobie w samochód (nawet pożyczony), biorę modelkę, pomocnika, jedziemy na kraniec miasta w piękny plenerek, gdzie normalnie musiałbym rozbić obóz, jeśli chciałbym się wyrobić na focenie w godzinach południowych, a nie posiadałbym transportu. "Pan Zięba, zapraszam do samochodu numer dwa!" O, to ja. No i ta sama gadka - prezentacja samochodu, światło to, światło tamto, łuk niczym z palcem w nosie. Miasto. Jedna strzałka warunkowa - zatrzymuję się. Druga strzałka warunkowa - zatrzymuję się. Trzecia strzałka warunkowa - myślę, "nikt nie idzie przez przejście, zatrzymam się zaraz przed drogą główną". Dupsko zbite. "Proszę zjechać na pobocze. No, proszę Pana, tak się nie robi - zostało Panu pięć minut do końca egzaminu". Szlagbytojasnytrafił. Psiamać.

Trzeci raz: Nie obyło się bez nerwówki. Trzy godziny czekania. Nazwisko na literę Zet -> piąty w kolejce do samochodu nr 19. Dobra, spalę fajkę, później drugą. Trzecią. O, już? Jak szczęśliwie się składa, że przestało padać. Ale co z tego, skoro jest godzina 18, więc i tak nic nie widać w tej ciemnicy. Myślę - Panie Boże, uderz mnie w twarz, gdy: nie popatrzę się w lusterko przy zmianie pasa, gdy nie zatrzymam się na stopie, gdy depnę za mocno w pedał gazu. No i BACH - myślę - co się stało? Odebrało mi całkowicie mowę. Odłączyłem się od rzeczywistości, egzaminator dwa razy chyba musiał mi powtarzać, żebym raczył zamienić się z nim miejscami. Dlaczego? Dlaczego nie potrafiłem zaparkować równolegle między dwoma samochodami?? Ok, trenowałem na innym, większym Megane sedanie, ale czy to może być wymówką? Myślałem o tym tak głośno, że mój oprawca odpowiedział mi "dał Pan d*py i tyle".

Czy to jest tak, że po prostu niektórym nie jest dane, żeby jeździć? Żeby ZDAĆ ten parszywy egzamin? Co mnie bardziej dobija - każdy egzaminujący oraz instruktor u którego dokupuję godziny za każdym razem mówi: "jestem spokojny o Ciebie, poradzisz sobie". Z talizmanami już próbowałem - nie działa w obie strony. Może to jakaś bariera psychiczna? Fakt - stresu jest sporo. Ale przecież nie więcej niż w innych dziedzinach życia, kiedy to muszę sobie jakoś radzić.

Uf.

Dzięki za uwagę, chciałem się tym z kimś podzielić.

:roll:
 

argawen  Dołączył: 19 Kwi 2006
malyglod napisał/a:
Pierwszy raz:
malyglod napisał/a:
Drugi raz:
malyglod napisał/a:
Trzeci raz:
Np 7 razy. Oczywiście nie ja, ale znam dwie osoby :-P
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
Ja, tak jak wiekszosc moich znajomych, zdalem za 4 razem :-) Nie wspominam tego milo...

A teraz bez samochodu to tylka do miasta nie rusze :-D Juz zapomnialem, jak sie jezdzi autobusem/SKM-ka/metrem.

Glowa do gory malyglod! W koncu to zdasz i szybko zapomnisz o tej nerwowce :-)
 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
malyglod, nie ma reguły. Ja zdałem za piątym razem u gościa, który mnie oblał za czwartym.
 

mygosia  Dołączyła: 19 Kwi 2006
Ja akurat za pierwszym. Jako jedyna. Była zimna, padał śnieg z deszczem - brrrr...

Kosztowało mnie to tyl nerwów, że wysiadłam, trzasnęłam drzwiami i się pobeczałam. Bynajmniej nie ze szczęścia ;-)

Nauczyło mnie to jednej rzeczy - jak dam się ponieść nerwom, to już po mnie... Sztukę trzymania nerwów na wodzy i nie panikowania opanowałam do perfekcji - przydała się zarówno na studiach, w pracy, na drodze i na koniach ;-)
Jak ogarnia mnie stres, a nadnercza wyrzucają adrenalinę, to przestaję myśleć racjonalnie...

A więc - skupienie, uwaga... I pamiętaj o oddychaniu!
 

Pentagram  Dołączył: 21 Wrz 2006
Gdzie się podziały czasy, gdy robiło się kurs razem z egzaminem na miesięcznym obozie Przysposobienia Obronnego? Każdy zdawał za pierwszym razem.
 

cotti  Dołączyła: 20 Kwi 2006
Mój ojciec długo nie zdawał (a do pan egzaminator chodził z linijką, a to coś innego), w końcu zmienił miasto i zdał.

A ja... jakimś cudem otrzymałam prawko za pierwszym razem. Pogoda była kiepska, poza tym wieczór, zdawałam jako ostatnia, jeszcze w maluchu, deszcz tak lał, że nic nie było widać, usłyszałam, że jeżdżę za szybko i egzaminator nieco się boi.
I zdałam. Do tej pory nie wiem jak.

Głowa do góry - i następnym razem dasz radę :-)
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
A ja zdawalem 5 razy i nigdy nie wyjechalem na miasto. Z zamknietym oczyma moglem ten plac robic, ale nigdy nie potrafilem zaparkowac idealnie po srodku tylem - to bylo jeszcze za tych czasow, gdy mierzyli linijka. No i polozylem na to laske i do dzisiaj nie mam prawa jazdy. Czasem mnie to meczy i budze sie rano z mocnym postanowieniem, ze jade do osrdoka, odswiezam papiery i zdaje. Jak dotad lenistwo bierze gore na determinacja. Ale w koncu musze to zdac :evil:

dz.
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Zdałem za pierwszym podejściem. Był wieczór, lało, szyby zaparowane, w środku jeszcze chyba trzy osoby, cofanie w jakąś bramę po omacku z myślą trafię czy nie trafię (i w co trafię) :mrgreen:
Jeździłem na egzaminie Polonezem, wcześniej na kursie również. W tym czasie posiadałem już uprawnienia do kierowania czołgiem (bez prawa pokonywania przeszkód wodnych) :mrgreen:

 

Stachu  Dołączył: 27 Kwi 2007
Ile można? Do skutku! Znam kogoś, kto prawie do 10 dobił (o ile jej nie przekroczył, nie pamiętam dobrze).
 

Kapar  Dołączył: 29 Sty 2008
Za pierwszym razem to normalka, że nie zdajesz. Pod wymuszenie pierwszeństwa można podciągnąć baaaaaaaaaaardzo dużo rzeczy (też na tym u*upiłem za 1. razem). Z tego co mówisz, to 2. i 3. raz, to twoja wina, wiec możesz mieć pretensje tylko do siebie...
Poza tym na egzaminie trzeba mieć więcej szczęścia niż umiejętności.
Napisz kiedy 4. raz. Urządzimy ogólno-forumowe trzymanie kciuków! :evilsmile:

(PS. zdałem za drugim, a zrobiłem więcej błędów niż przy pierwszym...)
 

Enzo  Dołączył: 20 Gru 2006
mygosia napisał/a:
Sztukę trzymania nerwów na wodzy i nie panikowania opanowałam do perfekcji

Przypomniał mi się kawał o facecie pchającym wózek z płaczącym dzieckiem i mówiącym: Kaziu, nie denerwuj się :mrgreen: A poważnie mówiąc to Ci zazdroszczę - ja tego nie potrafię :-/

malyglod będzie dobrze :-) Ja jak mam jakiś egzamin do zdania to zawsze myślę o tych wszystkich którym się go udało zdać. Ludzie tacy sami jak ja, to co mam sobie rady nie dać ;-) O ile mnie pamięć nie myli prawko zdałem za 4 razem, czego i Tobie życzę :-B
 

thrackan  Dołączył: 08 Lut 2007
malyglod, jeżeli Cię to pocieszy - jestem w podobnej sytuacji, tyle że dwa razy w ogóle nie wyjechałem z placu - poległem na górce, bo w zimie zrywałem przyczepność. Ale rozwaliło mnie kompletnie trzecie podejście. Plac - luzik. Kilka ulic w mieście, parkowania, luzik. Nagłe spostrzeżenie: "Proszę się zatrzymać i przesiąść. Koniec egzaminu. Nie włączył pan świateł mijania, co jest niezgodne z nowymi przepisami." wbiło mnie w fotel. Przy okrążaniu samochodu w celach przesiadkowych puściłem pod nosem uroczą wiązankę pod adresem własnej bezmyślności...
 

Maciej  Dołączył: 18 Cze 2007
Ja zdałem za pierwszym razem motor, a samochód za drugim.
 

perl  Dołączył: 24 Wrz 2006
malyglod, cały problem polega na tym, że palisz. Rzuć palenie i zdasz.

Talizmany tudzież inne 'pomoce' niepotrzebne, chodzi o to żebyś miał mniej a nie więcej.

[ Dodano: 2008-03-17, 22:15 ]
fisz napisał/a:
Mam dwadzieścia dwa lata i ciągle nie mam prawa jazdy,
Lecz dzięki temu jeżdżę autobusami, tramwajami,
Ukochanym metrem, bo nie stać mnie na taxi,

 

malyglod  Dołączył: 11 Lip 2007
:-)

Dzięki ogromne za słowa otuchy.. Byłem bardziej przygotowany na "nie biadol, nie jesteś baba" (bez obrazy dla płci pięknej ;-) )

Ogólnie rzecz biorąc z kim nie zacznę rozmowy, to słyszę "nie martw się, stary, za 13 razem ponoć jest za darmo" :-)

No i tak jak napisałem - należę raczej do ludzi spokojnych (sesja zakończona prawie w pierwszym terminie) i jest dla mnie sporym fenomenem, że czuję tak gwałtowne ataki stresu czekając w poczekalni WORD'u (swoją drogą, to chyba tylko na pogrzebie można doświadczyć bardziej żałobnej atmosfery).

Może, gdybym miał przy sobie aparat poczułbym się inaczej? :-) A jaki reportaż mógłby z tego powstać, ba!
 

Kiwak  Dołączył: 28 Paź 2007
Maciej, to ja tak samo ;-)
I jeszcze na teście wypomniałem egzaminatorowi, że to, co on mówi, że to mój, to jego błąd, a on, że ma tu szablon i mój błąd. Potem przytoczyłem mu pytanie, odpowiedział i....na szablonie było inaczej :-D
Ale i tak wtedy jeden zonk można było na teście wykonać.
A jazda maluchem - poezja: dwoje zdających + instruktor + egzaminator. Instruktor mnie ostrzegł, że jak przyjdę w szczurach na egzamin, to mnie własnoręcznie na pysk wyrzuci. Szczury to takie buty zamszowe z szeroką podeszwą: jak wciskałem hamulec to haczyłem o gaz i wyłooo!, a jak gaz to....już w ogóle koleś kurczów dostawał :mrgreen:
Al eprzeca w trampkach po śniegu latał nie będę, nie?? :evilsmile:
Fajnie było...
malyglod, dasz radę, przecież tak naprawdę to ci egzaminatorzy jeżdżą duuużo gorzej niż Ty i z zazdrości takich jak Ty uwalają. Znam jednego, to wiem.
 

^mmm^  Dołączył: 04 Paź 2006
malyglod napisał/a:
No i tak jak napisałem - należę raczej do ludzi spokojnych (sesja zakończona prawie w pierwszym terminie) i jest dla mnie sporym fenomenem, że czuję tak gwałtowne ataki stresu czekając w poczekalni WORD'u (swoją drogą, to chyba tylko na pogrzebie można doświadczyć bardziej żałobnej atmosfery).


Następnym razem weź ze sobą jakieś cukierki do ssania zamiast fajek, w stresie silnie spada poziom cukru i razem z nim sprawność intelektualna.
 
j+  Dołączył: 01 Sty 2008
malyglod napisał/a:
WORD

W Krakowie zwie to się MORD, bardziej pasuje.

A w okienku przybił mi pieczątkę Aleksander Poraszka ;)
*puf*

 

dybon  Dołączył: 05 Gru 2007
malyglod
Tyle dobrze że wiesz że popełniłeś błędy, niby małe ale jednak.
A więc nie udup... cię za nieodpowiedni kolor koszulki, a za konkretne przewinienie.
Ja swoje prawko robiłem w 93r w grudniu na maluchu, pech chciał że prawie na koniec jazdy pojawiła się przede mną L-ka, wtedy po mieście można było śmigać 60, a ona ledwo 30 leciała, po 10 sekundach takiej jazdy zdecydowałem się na wyprzedzanie, redukcja na 2-jkę, potem trójka, 60 na blacie mały wyje, ale to nic. Sam manewr zacząłem przed skrzyżowaniem, dodatkowo przejechałem dwa przejścia dla pieszych, ale zdałem.
I żeby nie było że kiedyś było lżej. Niecały miesiąc temu zdawała moja siostra (18 lat), zdała za pierwszym razem, już tydzień śmiga swoja mazdą.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach