armar  Dołączył: 12 Maj 2007
Zupełnie nie o fotografii
Wiem, że na forum ludzi starszych jest raczej mniej, ale mimo to postanowiłem tu założyć temat dotyczący dorosłego życia.
Tak się składa, że małżeństwa się rozwodzą i obecnie ilość rozwodów to ok 1/4 ilości zawieranych małżeństw.
Nie jest to forum religijne, więc można napisać, że może lepiej niech się rozwiodą, jeśli mieli by się do końca życia męczyć ze sobą wzajemnie...

Problemem jest jednak to, że dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje obojga rodziców: matki i ojca.
Zazwyczaj sąd decyduje, że dzieci pozostają z matką, a ojciec ma prawa do kontaktowania się z dzieckiem.
Pewne czynniki wpływają jednak na to, że w sporej części takich rozbitych rodzin zarówno matka nie ma ochoty widzieć ojca jej dzieci, jak i ojciec spotykać się z matką - co raczej jest dość zrozumiałe, bo albo matka, albo ojciec rozwodzą się najczęściej dlatego, że z kimś innym planują założyć nową rodzinę i kontakty z dziećmi stają się rzadsze i niewystarczające do ukazania dziecku wzorca rodzica.
Cierpią na tym dzieci... które w dorosłym życiu mają deficyty prawidłowo przekazanych zachowań.

Jeśli ktoś ten problem rozumie, to myślę, że wesprze akcję zbierania podpisów pod projektem opieki wspólnej.


Moderatorów proszę o wyrozumiałość.
 

marlonka  Dołączyła: 26 Kwi 2009
armar napisał/a:
dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje obojga rodziców

Ja jestem dzieckiem z rozbitej (jak się to dziś nazywa) rodziny i wcale nie uważam że jest nieprawidłowo rozwinięta...Co to za określenie!!!
Wręcz przeciwnie...Życie nauczyło mnie samodzielności i dystansu...Dziś jestem mężatką szczęśliwą a moja mama ułożyła sobie życie z cudownym człowiekiem i ogólny happy end...Będąc same świetnie sobie radziłyśmy.Mój ojciec należy do tych którzy swoimi dziećmi się nie interesują i powiem szczerze nawet lepiej bo nie mieszał mi w głowie...
 

armar  Dołączył: 12 Maj 2007
marlonka napisał/a:
Dziś jestem mężatką szczęśliwą

Cóż mogę dodać?
Dziękuję, że wypowiedziałaś swoje zdanie, a jednocześnie szkoda, że nie poczekałaś, aż wraz z mężem zostaniecie szczęśliwymi dziadkami - czego Wam z całego serca życzę. :)
 

serioza  Dołączył: 10 Mar 2007
No cóż, wychodzi na to, że wypowiedzieć swoje zdanie mogą tylko dziadkowie w tym wątku. Chyba, że źle zrozumiałem powód, dla którego marlonka ma czekać kilkanaście/kilkadziesiąt lat.
 

armar  Dołączył: 12 Maj 2007
serioza napisał/a:
No cóż, wychodzi na to, że wypowiedzieć swoje zdanie mogą tylko dziadkowie w tym wątku. Chyba, że źle zrozumiałem powód, dla którego marlonka ma czekać kilkanaście/kilkadziesiąt lat.

Może nieco niefortunnie wtrąciłem "dziadków", bo 1/6 małżeństw jest niepłodnych i swoich dzieci nigdy nie będzie mieć, a tym bardziej wnuków.
Chodziło mi raczej o staż małżeństwa, przy którym można zakładać, że małżeństwo się nie rozwiodło.
Intuicja podpowiedziała mi, że Marlonka ma mniej niż 35 lat - czyli jeszcze nie jest w wieku w którym średnio (wedle statystyk) kobiety się rozwodzą.
Dla mężczyzn średnia przy której się rozwodzą to 45 lat i jest to (znów średnio) ok 13 lat po zawarciu związku.
Jeśli więc Marlonce ująłem za wiele lat, to bardzo przepraszam, ale jeśli się nie rozwiodła, a o ojcu wypowiada się "nawet lepiej bo nie mieszał mi w głowie...", tym bardziej jasne jest, że tematu alienacji rodzica nie rozumie.
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
armar napisał/a:
ludzi starszych

Od kogo :-P
 

marlonka  Dołączyła: 26 Kwi 2009
Ja nie podpierałabym się tak twardo statystyk bo znam małżeństwa które po roku lub po kilku miesiącach się rozwiodły a tak czy inaczej dzieci z tych związków są...Natomiast o takich małżeństwach w wieku 45 lat bym nie pisała że są po związkach ze stażem 13 lat bo to jakiś nonsens...W tamtych czasach zawierało się bardzo wcześnie związki...Ludzie w takim wieku mają za sobą 20 letnie związki i dzieci zwykle już też tyle lat mają...Zupełnie inaczej odbierają rozwód rodziców i już tak bardzo nie potrzebują obojga rodziców do wychowywania...
 
micitek  Dołączył: 10 Cze 2008
Pozwolę sobie się wtrącić w temat: jako, iż nie mam na tym polu żadnego (stety) doświadczenia, jestem młody i znajduję się na etapie prób wprowadzenia w swoje życie idealizmu stosowanego postaram się podrzucić zagadnienie do przemyśleń związane z tematem. Mianowicie, czy rozwód to nie jest robienie przysłowiowej "z gęby dupy"? Przecież składało się przysięgę (z uwzględnieniem słów "na dobre i na złe" i innych w ten deseń), a to do czegoś zobowiązuje, czyż nie?
 

armar  Dołączył: 12 Maj 2007
Plwk - starszych od takich, które statystycznie jeszcze się nie rozwodzą :)

Marlenko - życie swoje, a statystyka swoje. Tak im wyszło, że kobieta w wieku 35 lat jest 13 lat po ślubie - nie ja to wymyślałem, lecz GUS. To, że znasz małżeństwa, które rozwodzą się po kilku-kilkunastu miesiącach ukazuje podejście niektórych ludzi do małżeństwa.

Micitek - "Ja ... biorę Ciebie... za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."

Części kobiet takie ślubowanie nie przeszkadza jednak pakować się do łóżka z nowo poznanym facetem, jak również części mężczyzn takie ślubowanie nie przeszkadza w korzystaniu z gościnności łóżek owych kobiet...
Zjawisko było, jest i będzie - tego nie zmienimy, więc nie wiem, czy jest sens rozmawiać o tym z czym kto komu do gęby wchodzi...

Problem dzieci i ich prawidłowego wychowania jednak pozostaje i to jest bardziej realny problem niż to jakie piekło i na jak długo ktoś sobie gotuje lekceważąc siebie i swoje przyrzeczenia.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
armar napisał/a:
Problem dzieci i ich prawidłowego wychowania jednak pozostaje i to jest bardziej realny problem niż to jakie piekło i na jak długo ktoś sobie gotuje lekceważąc siebie i swoje przyrzeczenia.
O, o, dobrze napisane. Właściwie, moim skromnym zdaniem, jest to jedyny prawdziwy problem przy rozwodzie.
 

PiotrB.  Dołączył: 19 Kwi 2006
Ten gosc, to jakis nawiedzony, sfrustrowany jakis. Przeczytalem wszystko co napisal, na te swojej stronie. Wychowanie dziecka zalezy tylko od porozumienia sie rodzicow. Przepisem prawnym nie zmusimy rodzicow, albo rodzica, zeby bral udzial w wychowaniu dziecka. A jesli chodzi o przysiege malzenska, no coz, kto jest w stanie przewidziec, jak bedzie za 5, 10, 15 lat czy dluzej, w pozyciu malzenskim. Nikt. Lepiej czasem rozwiesc sie niz wlasnie przezywac czasem pieklo psychiczne. Jest czasem jeszcze gorzej, bo rodzice jesli nie czuja sie zeby byc razem, to lepiej dla dobra dziecka rozstac sie, ale zachowac zdrowe kontakty z dzieckiem. Facet chce likwidacji domow dziecka? A kto sie zajmie dziecmi, ktorych niestety, bywa tak, ze oboje rodzice nie chca miec dziecka? Paranoja, jakas.
 

armar  Dołączył: 12 Maj 2007
PiotrB. napisał/a:
Ten gość, to jakiś nawiedzony, sfrustrowany jakiś.

Możliwe, że trzeba być nawiedzonym, by chcieć występować przed sejmem z taką propozycją. :mrgreen:
Co do frustracji - prawdopodobnie również i w tym względzie masz rację, bo właśnie do frustracji prowadzi niemożność porozumienia się z matką dzieci w sprawie prawidłowego rozwoju dziecka.

PiotrB. napisał/a:
Wychowanie dziecka zależy tylko od porozumienia sie rodzicow.

I jak wiesz - do takiego porozumienia nie dochodzi...
Jeśli nie wiesz - to przeczytaj wypowiedź Marlonki "Mój ojciec należy do tych którzy swoimi dziećmi się nie interesują i powiem szczerze nawet lepiej bo nie mieszał mi w głowie..."
Nie wiem w jakim wieku była Malonka, gdy jej rodzice się rozwiedli, ani również co powoduje, że pisze, że ojciec się nią nie interesował, ale jak widzisz uznaje, że dla lepiej było tak, jak się stało.
Jak zaczniesz analizować problem, to zauważysz pewną dziwną rzecz - matka Marlonki wyszła za człowieka, który się dziećmi nie interesował, lekceważył rodzinę i jej zdrowie...
Inaczej mówiąc świadomie i dobrowolnie wyszła za człowieka nieodpowiedzialnego - możesz spróbować wytłumaczyć takie zachowanie kobiety, a przyszłej matki?

PiotrB. napisał/a:
Przepisem prawnym nie zmusimy rodzicow, albo rodzica, zeby bral udzial w wychowaniu dziecka.

Ależ oczywiście, że zmusimy - jeśli tylko za tym przepisem prawnym pojawią się kary dla nie stosujących się do nich. To tak, jak z fotoradarami. ;-)

PiotrB. napisał/a:
A jesli chodzi o przysiege malzenska, no coz, kto jest w stanie przewidziec, jak bedzie za 5, 10, 15 lat czy dluzej, w pozyciu malzenskim. Nikt.

No i w sumie dlatego Marlonce wyjaśniałem potrzebę pozostawienia opinii o trwałości związku do czasu, gdy się przeżyje odpowiedni czas... gdy hormony przestają szaleć za przeciwną płcią.

PiotrB. napisał/a:
Lepiej czasem rozwieść sie niż właśnie przezywać czasem piekło psychiczne. Jest czasem jeszcze gorzej, bo rodzice jeśli nie czuja sie żeby być razem, to lepiej dla dobra dziecka rozstać sie, ale zachować zdrowe kontakty z dzieckiem.

I tematu zapewnienia zdrowych kontaktów z dzieckiem dotyczy ta petycja.

PiotrB. napisał/a:
Facet chce likwidacji domów dziecka? A kto sie zajmie dziećmi, których niestety, bywa tak, ze oboje rodzice nie chcą mieć dziecka? Paranoja, jakaś.

Chyba jeszcze nie słyszałeś o rodzinnych domach dziecka, czyli rodzinach, które otrzymują z kasy państwowej 1000 zł miesięcznie na utrzymanie każdego dziecka.
Tutaj są przepisy.
Ponadto dzieci ubywa, gdyż niepłodność jest coraz bardziej powszechnym problemem i występuje u co 6 pary.
Zwiększa się popyt na cudze dzieci, gdyż zwiększa się ilość osób homoseksualnych, którzy ze względu na swoją chorobę dzieci muszą adoptować (bo swoich mieć nie mogą - co chyba jest oczywiste). Co prawda w Polsce jeszcze nie mogą adoptować, ale to jest problem do rozwiązania w granicach Unii Europejskiej.
Tak więc ta ilość 80 tys "niechcianych" dzieci to globalnie nie jest duża ilość, zwłaszcza, że część z tych dzieci z uwagi na stan powinna się znaleźć w domach opieki społecznej, a nie domach dziecka.

Wracając jednak do problemu - poprzez pewne regulacje prawne obecnie zmuszamy ojców do płacenia alimentów - każdy ma świadomość, że alimenty trzeba płacić.
Obecnie nie ma świadomości, że oboje rodzice powinni dziecko wychowywać i ten przepis zmieni tę sytuację.
 
jungli
[Usunięty]
armar,

Imienniku moj, nadales dosc trudny temat jak mysle, masz racje, ze statystycznie bedziemy borykac sie z coraz to wiekszymi problemami demograficznymi i rozwojowymi naszego spoleczenstwa, zdrowa rodzina wszak to przeciez 2+3, do tego odpowiednie zaplecze edukacyjno-rozwojowe w postaci min kompletnej rodziny.
Frapujacym jest coraz bardziej, ze wsrod mlodziezy, potencjalnego motoru w/w przemian, coraz wiecej ludzi z brakiem wyobrazni, egoistycznych, budujacych rodzine, jak juz w ogole do tego dochodzi, na kanwie tego co wygodne, a nie tak na prawde wazne. Mysle, ze sytuacja bedzie sie pogarszac z roku na rok, brak jest swiadomosci podstawowych wartosci spolecznych, ktore zastepowane sa ogolnym widzi mi sie lub nie. Powstaja twory bazujace na wygodzie, bo razem latwiej, zwiazki nieformalne, czesto bezdzietne nie tylko z 'niemoznosci' lecz takze, 'bo tak wygodniej i bez obciazen w razie rozstania', wg mnie jakiekolwiek rozwiazanie takowych sytuacji, o ktorych pisesz, to juz troche po fakcie...nie mwie, ze to zle rozwiazanie, tylko, ze pewne sposoby, coraz to czestsze, myslenia spoleczenstwa, doprowadzaja do naszego powolnego upadku. Niestety nie sadze, zeby mozna bylo zmusic kogokolwiek do zmiany pogladow, przeciez mamy wszech obecna wolnosc, w kazdym tego slowa znaczeniu.

Zeby nie bylo tak smutno calkiem, to ' diabel zbiera swoje zniwo!' :mrgreen:

serdecznie pozdrawiam fana R1 (nie chcesz sie pozbyc moze?:)
 

PiotrB.  Dołączył: 19 Kwi 2006
[quote="armar"]
PiotrB. napisał/a:
Wychowanie dziecka zależy tylko od porozumienia sie rodzicow.

I jak wiesz - do takiego porozumienia nie dochodzi...

I jak wiem, do takiego porozumienia dochodzi, a wlasciwie doszlo, bo na przykladzie mojego malzenstwa. Kiedy rozwiodlem sie, mialem taka mozliwosc kontaktu z dzieckiem tyle razy, ile mialem czasu. Moja eks, nigdy nie bronila kontaktu z dziecmi, wyjazdy wspolne na wakacje, itp. Tak jak napisalem, zalezy od rodzicow. Jesli ojciec nie bedzie chcial albo matka nie bedzie chciala, to zaden przepis prawny nie pomoze. Zastanow sie co piszesz, to co piszesz to piekna teoria, a praktyka jest inna. Powiedz jak mozesz zmusic rodzica do pelnienia obowiazkow wobec dziecka, jesli on/ona nie bedzie chcial/la.

Jak zaczniesz analizować problem, to zauważysz pewną dziwną rzecz - matka Marlonki wyszła za człowieka, który się dziećmi nie interesował, lekceważył rodzinę i jej zdrowie...
Inaczej mówiąc świadomie i dobrowolnie wyszła za człowieka nieodpowiedzialnego - możesz spróbować wytłumaczyć takie zachowanie kobiety, a przyszłej matki?
Chcesz powiedziec, ze przed narodzeniem dziecka, matka wiedziala ze on nie bedzie interesowal sie dziecmi???? :shock:

PiotrB. napisał/a:
Przepisem prawnym nie zmusimy rodzicow, albo rodzica, zeby bral udzial w wychowaniu dziecka.

Ależ oczywiście, że zmusimy - jeśli tylko za tym przepisem prawnym pojawią się kary dla nie stosujących się do nich. To tak, jak z fotoradarami. ;-)

Jakie kary?!?! Co ty piszesz, porownujesz dzieci do samochodow, ze jak przekroczy predkosc, to fotoradar "lapie", a z rodzicami co, ze jak nie przyjdzie, to co, zaplaci mandat za nie przyjscie do dziecka??? Wez daj spokoj, rozumiem ze jestes idealista, ale zejdz na ziemie. Pewne rzeczy mozna zmusic, ale pewne rzeczy nie. Wyobraz sobie taka sytuacje, ojciec z obowiazku przychodzi do dziecka, ma sie nim bawic, a jak nie bedzie mial ochoty, to co, dziecko ma zdac raport i siup mandacik za niebawienie sie z dzieckiem???

PiotrB. napisał/a:
A jesli chodzi o przysiege malzenska, no coz, kto jest w stanie przewidziec, jak bedzie za 5, 10, 15 lat czy dluzej, w pozyciu malzenskim. Nikt.

No i w sumie dlatego Marlonce wyjaśniałem potrzebę pozostawienia opinii o trwałości związku do czasu, gdy się przeżyje odpowiedni czas... gdy hormony przestają szaleć za przeciwną płcią.
A Ty juz przezyles?

PiotrB. napisał/a:
Lepiej czasem rozwieść sie niż właśnie przezywać czasem piekło psychiczne. Jest czasem jeszcze gorzej, bo rodzice jeśli nie czuja sie żeby być razem, to lepiej dla dobra dziecka rozstać sie, ale zachować zdrowe kontakty z dzieckiem.

I tematu zapewnienia zdrowych kontaktów z dzieckiem dotyczy ta petycja.

Petycja nie pomoze, jesli nie bedzie dobrowolnych wspolnych decyzji rodzicow w sprawie wychowania dziecka,

PiotrB. napisał/a:
Facet chce likwidacji domów dziecka? A kto sie zajmie dziećmi, których niestety, bywa tak, ze oboje rodzice nie chcą mieć dziecka? Paranoja, jakaś.

Chyba jeszcze nie słyszałeś o rodzinnych domach dziecka, czyli rodzinach, które otrzymują z kasy państwowej 1000 zł miesięcznie na utrzymanie każdego dziecka.

Slyszalem i to juz istnieje baaardzo dlugo, sam pomagalem "utrzymywac" 3 dzieci. Nie bralem za to pieniedzy, wspomagalem po prostu dom dziecka na Rakowieckiej. Ale czy Ty wiesz, ze niektorzy "robia interes" biorac kilkoro dzieci, zeby wziac kase? Dzieci nie skarza sie, bo maja "lepiej" niz w domach dziecka, nie ma dyscypliny jaka panuje w domach dziecka, wiec siedza cicho. Cos wiem na ten temat, bo rozmawialem z dziecmi ze "wspanialych" domow rodzinych. Oczywiscie nie wszystkie sa takie.

 

kenzo  Dołączył: 23 Gru 2007
armar napisał/a:
zwiększa się ilość osób homoseksualnych, którzy ze względu na swoją chorobę dzieci muszą adoptować


armar, no i jak cię ktoś ma poważnie traktować.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
PiotrB. napisał/a:
Ale czy Ty wiesz, ze niektorzy "robia interes" biorac kilkoro dzieci, zeby wziac kase?
Czy pracownicy domow dziecka pracuja dla czystej idei? W kazdej dziedzinie dzialalnosci czlowieka zdarzaja sie nieprawidlowosci. Nie unikniesz tego. Zdarzaja sie bardzo kiepskie domy rodzinne, ale to nieunikniony margines. Zdecydowana wiekszosc to pelne ciepla domy, tak napawde niewiele rozniace sie od "prawdziwych" rodzin. Sam wspolpracowalem bardzo dlugo z fundacja wspierajaca wiekszosc rodzinnych domow dziecka w Gdansku i okolicach, wiec wiem o czym mowie. Nigdy tego nie moglem zrozumiec. Jest w Polsce takie lobby tradycyjnych domow dziecka. Ciagle te same argumenty przeciw domom rodzinnym - interes, dzieci siedza cicho itp... Jakos nigdy nikt nie wspomina o tym, ze 70% bezdomnych wywodzi sie z domow dziecka

A tak poza tym, bardzo prosze o schlodzenie tonu dyskusji i powstrzymanie sie przed argumentami osobistymi i ideologicznymi wtreatmi. Jeszcze takie dwa posty jak ostatnie armara i PiotraB. i zamykam temat.
 

Marek  Dołączył: 21 Kwi 2006
dzerry, czy już nie można mieć swojego zdecydowanego poglądu np. na temat homoseksualizmu? Ja sądzę o homoseksualizmie to co sadzę i uważam, że mam takie prawo. I jak mi ktoś pitoli o możliwości normalnego wychowania dziecka przez dwóch facetów to krew mnie zalewa. Ideologiczna poprawność to największe zło jakie dotknęło tzw. cywilizowany świat....
 

armar  Dołączył: 12 Maj 2007
kenzo napisał/a:
armar napisał/a:
zwiększa się ilość osób homoseksualnych, którzy ze względu na swoją chorobę dzieci muszą adoptować

armar, no i jak cię ktoś ma poważnie traktować.

Wybacz Kenzo, ale jeśli znasz jakiś przypadek gejów, którzy mają swoje dzieci (czyli jeden gej zapłodnił drugiego, który dziecko urodził), to myślę, że Twoja wypowiedź wprowadzi nieco oświecenia w temat zdrowia i dewiacji seksualnych. Jeśli mogę prosić, to załóż osobny temat na to, bo wpływ homoseksualizmu na popyt na dzieci poruszyłem niejako przy okazji.

Jungli, dopóki mój R1 jeździ ze mną dzień w dzień i się nie psuje, to nie oddam go nawet w tak dobre ręce jak Twoje :-D

Piotrze - gratuluję Ci, że Twoja żona potrafi dobro dzieci przekładać ponad urazy do jakich dochodzi w rozchodzących się małżeństwach .

Informuję Cię przy tym, że karą za nieinteresowanie się dziećmi nie jest "mandacik", lecz obecnie ograniczanie takiemu rodzicowi kontaktów z dzieckiem, aż do pozbawienia go praw rodzicielskich. Wydaje mi się, że wystarczająca kara, ale możesz mieć inne zdanie w temacie.

Na pozostałe pytania nie potrafię odpowiedzieć, gdyż od niedawna zmuszony zostałem do zapoznania się z tą problematyką (jak również wypowiedź dzerrego mnie onieśmiela).
 

powalos  Dołączył: 20 Kwi 2006
armar, nie bardzo chciałem zabierać tu głos, ale tak jak PiotrB ważam, że wszystko zależy od ludzi. Też jestem po przejściach. Rozstaliśmy się gdy syn miał 12 lat. Syn pozostał z matką a ja nigdy nie miałem utrudnionego kontaktu z nim. Przychodził do mnie gdy tylko chciał, wyjeżdżaliśmy razem na wakacje ( termin był zawsze uzgadniany z byłą żoną ), a gdy skończył 16 lat dostał klucze do mojego mieszkania. Ja byłem natychmiast informowany o wszelkich jego chorobach, wybrykach, postępach w nauce, itp. Radził się w sprawie wyboru szkoły średniej a później uczelni. Dzisiaj jest dorosłym facetem z doktoratem. Widujemy się tak często jak możemy, wyskakujemy na wspólne wyjazdy. Nie muszę dodawać, że zaakceptował - po rozmowie ze mną - moją drugą żonę i czasami miałem wrażenie, że jej więcej się radził i mówił jej o swoich "kłopotach". Jedynie "ociąga" się z założeniem własnej rodziny. Ale to chyba cecha obecnej młodzieży.Pzdr.
 

marlonka  Dołączyła: 26 Kwi 2009
armar napisał/a:
Jak zaczniesz analizować problem, to zauważysz pewną dziwną rzecz - matka Marlonki wyszła za człowieka, który się dziećmi nie interesował, lekceważył rodzinę i jej zdrowie...
Inaczej mówiąc świadomie i dobrowolnie wyszła za człowieka nieodpowiedzialnego - możesz spróbować wytłumaczyć takie zachowanie kobiety, a przyszłej matki?

Co to za bzdura??Wyciągasz wnioski nie znając historii!!!Moja mama nie wyszła za niego to po pierwsze, po drugie świetnie maskował że ma żonę i dzieci które zostawił gdzieś w Polsce...tłumacząc się że zgubił dowód osobisty itd...Po jego odejściu od nas zrobił jeszcze piątkę dzieci z inną kobietą...Tacy są mężczyźni!!!Mojego męża długo szukałam i jest uczciwym człowiekiem ale pojęcia nie mam co będzie za lat 20...Może zacznie szukać innych wrażeń a może nadal będzie ze mną...

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach