Yura  Dołączył: 03 Kwi 2010
jitt, k33l, ja słyszałem teorię i nawet ciekawą argumentacje do tego (związaną z grupami krwi), że nie powinno się jeść tego co nam nie smakuje. Tj - wegetarianizm często nie jest kwestią świadomego wyboru, tylko jest zdeterminowany grupą krwi i powyżej któregoś tam roku życia człowiekowi przestaje smakować mięso ale za to zaczyna szaleć za bobem :D
Najgorsze jest to kiedy ktoś wkłada w to wszystko ideologię w stylu "jedzenie mięsa to morderstwo" itp, i później krzywdzi się swoje dziecko, bo samemu jest się weganem, więc dzieciak mleka i mięsiwa jeść nie będzie...

Więc i tak samo jest z mlekiem, jak komuś mleko nie smakuje - znaczy że pić nie powinien. I tak jest z wieloma rzeczami. Jednym szkodzi to, innym tamto.
 

opiszon  Dołączył: 29 Sty 2008
Yura napisał/a:
mygosia, Ale to jest domysł, czy mówisz poważnie? ;-)

myślę że z powodów zawodowych, możemy ufać mygiosi w tej kwestii
 

Mariusz_CH  Dołączył: 30 Gru 2008
Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną,
jedynie dawka decyduje - co jest trucizną!


Paracelsus
 

BAN gucio-59  Dołączył: 24 Lut 2007
k33l napisał/a:
Mleko piję od niemowlaka i wyrosłem trochę :D 195cm
ja też piję od zawsze i może nie wyrosłem ale 100kg mam... :lol:
 

mygosia  Dołączyła: 19 Kwi 2006
Yura napisał/a:
Bo dla mnie takie stwierdzenie brzmi jak "wszystkie krowy hodowane na trawie są chore", a to jest dość odważne i równie prawdziwe jak "wszystkie krowy z zamkniętych hodowli są zdrowe"

Nie.

Stwierdzenie brzmi:

Krowy z malych przdomowych gospodarstw zazwyczaj nie sa badane i moga byc chore.

Jest program zwalczania gruzlicy, bialaczki, ale np jersinioza nie jest badana. A moj ex sie zarazil. Co jego rodzice przezyli, kiedy wycieli mu kawalek jelita z podejrzeniem o nowotwor, to cih.

Aha - mowie to jako wielbicielka mleka prosto od krowy [jeszcze cieplego] oraz jajeczek od kurek domowych, ktore nigy w zyciu nie byly badane na Salmonelle i/lub gruzlice, nie mowiac o odrobaczaniu - spozywam toto, na surowo tez.
Ale jestem swiadoma ryzyka. No i wyznaje zasade "no risk - no fun".
:-D
 
Yura  Dołączył: 03 Kwi 2010
mygosia napisał/a:
A moj ex sie zarazil.

Myślę, że to jest też kwestia "szczęścia". Mój kolega ze szkoły zaraził się paciorkowcem na sali gimnastycznej, poprzez... w sumie ciężko powiedzieć jak (wtarcie?), żadnego zadrapania, nic, jedynie bąbel przez dwie następne doby, na trzecią - gorączka w nocy, łapa cała czarna, martwica i po paluszku. Od tamtej chwili przezywaliśmy go "Johny dziewięć i pół palca" :evilsmile:

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach