technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
jorge.martinez napisał/a:
Czekam tylko na argument małpy z pędzlami.

A dlaczego nie małpy z aparatem? Niech narobi ile wlezie. Potem dajmy małpie GĘBĘ czyli NAZWISKO i zobaczmy co się będzie działo na styku "dzieło-odbiorca". Bo podobne działania tylko wprost, tzn. że od razu wiadomo, że malowała małpa, już są znane. Malują małpy, słonie, psy, papugi i wszyscy traktują to jak babę z brodą, tzn. z przymrużeniem oka. Co będzie, jeśli widz nie będzie wiedział czy malował "ktoś" czy malowało "coś"? Jeśli odbiorcy dadzą się nabrać, to dopiero będzie znaczyło, że artystów można posłać do zbioru truskawek :-P
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Wyjscie przez sklep z pamiatkami - polecam

Natomiast z calej dyskusji najistotniejsze IMHO jest to zdanie:

dzerry napisał/a:
Fotografia tutaj to tylko medium do pewnego przekazu, ktory wymaga odrobiny wysilku. Nie narzucam nikomu swojego pogladu, nie zgadzam sie tylko na fotoamatorska ignorancje, szafowanie metkami i wciskanie mi fascynacji nazwiskami, bez najmniejszej proby refleksji.


Zreszta podziwiam Dzerrego, za cierpliwe tlumaczenie w ktoryms juz z kolei watku.
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
Swoją drogą zdjęcia są sprzedawane relatywnie tanio w stosunku do innych prac plastycznych (mniej lub bardziej).

Że niby 4 miliony to dużo? Od razu pismaki zaczynają szemrać na tych swoich pudelkowych portalach.

@technik219 - metafora GĘBY Gombrowicza nie jest już tak aktualna jak mogłoby się wydawać. Byłbym ostrożniejszy z jej używaniem, zwłaszcza w ekonomicznym kontekście handlu sztuką (jakkolwiek pojmowaną). Dziś, gdy nazywa się to marką, gdy wysiłek skupiony jest na zostaniu marką samego siebie, gombrowiczowska gęba jest niewinna i nie oddająca ani trochę potworności tego procesu ;-)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Gęba jest zawsze aktualna. Co do reszty można dyskutować.

Nie wiem czy zostałem dobrze zrozumiany: nie chodzi mi o te 4 "melony" (jak kto nie ma co z nimi zrobić, niech sobie kupuje nawet fotografię). Chodzi mi o to: patrzcie, Cindy S. to jest artystka nad artystkami, jej fotografia poszła za 4 duże bańki! Jestem w stanie wskazać tuzin, dwa tuziny, kopę zdjęć, które zawierają równie wielki ładunek emocjonalny, ekspresyjny, społeczny i jaki kto tylko chce, a nie zostały wykonane przez Cindy S. Nie zostały wykonane przez nikogo tak znanego, sławnego, drogiego itd. Zresztą... mając dobry bajer, trochę oczytania i będąc trochę zorientowanym w teorii sztuki, można samemu się zrobić artystą. Wszystko da się uzasadnić, do wszystkiego da się dopasować ideę. Nawet z g...a można zrobić wielką sztukę i to bardzo zaangażowaną. I będą to kupować za ciężką kasę.
Przekornie napisałem wcześniej, żeby zagonić artystów do truskawek. To nie tak. Artystą nie staje się nikt automatycznie po ASP czy innej "sorbonie". Artystą niekoniecznie musi być ten, którego prace osiągają zawrotne ceny. Może, ale nie musi. Równie dobrze może być artystą ten, za którego pracę nikt dziś nie chce dać złamanego grosza. To pewien stan umysłu. Nie wiem, czy Cindy S. jest wielką artystką. Może i jest, ale ani lepszą, ani gorszą niż tuzin, dwa tuziny, kopa innych, którzy poprzez swoje wytwory usiłują coś powiedzieć, albo robią to żeby nie zwariować. A, że ktoś dał 4, 6, 10 milionów? Widać nie miał co z nimi zrobić i chciał, żeby było dużo szumu, czyli na swój sposób też artysta ;-)

 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
technik219 napisał/a:
Gęba jest zawsze aktualna. Co do reszty można dyskutować.


Jasne, gęba spoko, ale jednak to wyświechtane jak stare łapcie. Łącznie z nieszczęsnym wielkim słowackim, Barthesem, Sontag i innymi cytowanymi zawsze w tym samym kontekście i znaczeniu na wyrywki dziełami.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Ehhh do opisu wystawy KGF wlozylismy wlasnie cytat z Sontag i zalatwilem sobie Barthesa do poczytania..... gorzej nie moglem :mrgreen:
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
alekw napisał/a:
Ehhh do opisu wystawy KGF wlozylismy wlasnie cytat z Sontag i zalatwilem sobie Barthesa do poczytania..... gorzej nie moglem :mrgreen:


Mogłeś - dorzuca się jeszcze szczyptę Waltera Benjamina, doprawiając (ale już tylko tytułem i nazwiskiem!) M. Foucaltem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

ale ogółem jak w opisie wystawy jest Barthes albo Sontag, to niestety wiadomo... (chociaż na usprawiedliwienie powiedzmy, że dopiero względnie niedawno ponownie wydano Sontag, Barthesa w sumie też - niech będzie że na nowo odkryta fascynacja :)

[ Dodano: 2011-05-25, 00:13 ]
technik219 napisał/a:

że ktoś dał 4, 6, 10 milionów? Widać nie miał co z nimi zrobić i chciał, żeby było dużo szumu, czyli na swój sposób też artysta ;-)


To są inwestycje. Nie wiem kto kupił Sherman i nie interesuje mnie to, ale b. wiele klientów domów aukcyjnych to po prostu banki inwestycyjne.

Podobno na dziełach sztuki od dosyć dawna narasta bańka, prognozuje się, że w końcu, jak wszystkie bańki, musi pęknąć.

(Reszta twojego postu niestety nie wnosi nic nowego do dyskusji na temat "bycia artystą", a nawet ociera się o lekkie prostactwo myślowe - te gówna i dopasowywanie do nich mitycznych "teorii". Jakbym czytał iczka doprawdy)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
guerilla napisał/a:
(Reszta twojego postu niestety nie wnosi nic nowego do dyskusji na temat "bycia artystą", a nawet ociera się o lekkie prostactwo myślowe - te gówna i dopasowywanie do nich mitycznych "teorii". Jakbym czytał iczka doprawdy)

A, dupa tam, panie...
 

Fafniak  Dołączył: 19 Kwi 2006
Bardzo ciekawy temat :mrgreen:
Proponuję zapoznać się z twórczością Igora Mitoraja - nie trzeba znać "historii twórczości autora " :mrgreen:
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
sylwesto napisał/a:
Nie ma to nic wspólnego z "obiektywną" wymierną oceną wartości zdjęcia, bo taka nie istnieje.

owszem istnieje. tylko, że by dokonać takiej oceny, trzeba się na tym znać. tak samo jak można ocenić obiektywną wartość diamentu. różnica jest tylko taka, że w przeciwieństwie do diamentu, zdjęcie oglądać może każdy i każdy może zdjęcie zrobić, więc automatycznie każdy na zdjęciach się zna...
z drugiej też strony ocena wartości walutowej wcale nie jest równoznaczna z oceną wartości na innej płaszczyźnie.
poza tym przy okazji aukcji stykamy się z kwestią proporcji/dysproporcji i i niejednolitości pułapu startowego... bo jak ktoś ma rocznie 40 milionów $ budżetu na zachcianki/inwestycje, to ma trochę inne podejście do 4 milionów $ niż jak się takiego budżetu ma nawet 40 000 zł ...
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
tatsuo_ki napisał/a:
owszem istnieje


Ciekawe. O wartości materialnej w przypadku zdjęć można mówić w dwóch przypadkach: wyceniamy koszty materiału, robocizny i innych tego typu składników fotografii, albo przyjmujemy ostateczną cenę z licytacji. Pierwsza wartość jest stała, a druga do bólu zmienna.

tatsuo_ki napisał/a:
że by dokonać takiej oceny, trzeba się na tym znać


Ma to znaczenie szczególnie w tej drugiej sytuacji. Ktoś się nie zna, to sprzedaje jakieś szklane płytki za 200 złotych (myśląc że najbardziej wartościowe jest pudełko, w których te płytki są), ktoś się zna wystawia to pudełko na aukcji z ceną wywoławczą 100 000.

Tylko że to znajomość nie tylko ewentualnej wartości artystycznej zdjęć na tych płytkach, ale także znajomość mechanizmów wyceny takich rzeczy: nazwisko, starość, ekskluzywność, unikatowość, jakaś historia stojąca za tym, i inne subiektywne rzeczy.

Wracamy zatem do obiektywności. Obiektywna to jest cena za wykonanie zdjęcia (czyli 1. sytuacja). Wszystko inne jest subiektywne.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
jorge.martinez napisał/a:
i inne subiektywne rzeczy.

ale właśnie w ten sposób mówią zazwyczaj osoby, które na rzeczywistej wycenie się nie znają. dla nich to subiektywne rzeczy, podczas gdy tak naprawdę to są ustalone współczynniki. owszem, o ogromnych nieraz odchyłkach, jak zawsze, gdy większość wartości danego przedmiotu nie zawiera się w kosztach produkcji i dystrybucji, ale to są nadal stałe współczynniki.
obiektywizm w tej wycenie zawiera się w tym, że wycena oparta jest na ustalonych, umówionych zasadach. jest grupa ludzi, którzy tematem się zajmują, którzy, mówiąc kolokwialnie, się na tym znają, grupa która ustaliła te zasady i która "interesu" "pilnuje".
internet odkręcił kurek ze strumieniem myśli ludzi, którzy na temacie się nie znają i twierdzą, że to wszystko, do czego doszli ci znający się, jest nic nie warte, bo jest subiektywne i to jest ich widzimisię, a nie obiektywna wartość...
mówię, w ten sam sposób można spokojnie argumentować wątpliwość wartości diamentów...
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
tatsuo_ki napisał/a:
obiektywizm w tej wycenie zawiera się w tym, że wycena oparta jest na ustalonych, umówionych zasadach. jest grupa ludzi, którzy tematem się zajmują, którzy, mówiąc kolokwialnie, się na tym znają, grupa która ustaliła te zasady i która "interesu" "pilnuje".


Ale to już nie ma nic wspólnego ze sztuką, artyzmem, natchnieniem i wrażliwością. Dzieło sztuki jak towar: diament, markowy sedes, pączek.

Nie wiem jednak czy porównanie z diamentem jest trafne. Wycena diamentu oparta jest, jak mniemam, o jego cechy immanentne. Czyli ocenie poddane jest to jakim jest. Diamentem jest od początku. Kwestia identyfikacji. A z dziełem sztuki to chyba tak nie ma łatwo. Trzeba szukać wyznaczników wartości na zewnątrz dzieła.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
jorge.martinez napisał/a:
Ale to już nie ma nic wspólnego ze sztuką, artyzmem, natchnieniem i wrażliwością. Dzieło sztuki jak towar: diament, markowy sedes, pączek.

wątek jest o najdroższej fotografii świata, więc o płaszczyźnie wartości walutowej tu mówimy.
związek ze sztuką jest taki, że wartość ta wielce zależna jest od wartości artystycznej/kulturowej/dziejowej/historycznej czy jak to tam nazwiemy.
nie wiem co takiego zaskakującego jest i bulwersującego w tym, że dzieło sztuki można przeliczać na złotówki?
osobiście może i nie jestem fanem takiego podejścia do tematu, no ale taki jest świat...

jorge.martinez napisał/a:
Nie wiem jednak czy porównanie z diamentem jest trafne. Wycena diamentu oparta jest, jak mniemam, o jego cechy immanentne. Czyli ocenie poddane jest to jakim jest. Diamentem jest od początku. Kwestia identyfikacji. A z dziełem sztuki to chyba tak nie ma łatwo. Trzeba szukać wyznaczników wartości na zewnątrz dzieła.

No ale co znaczy na zewnątrz dzieła? Że jest to praca Cindy Sherman to jest na zewnątrz dzieła, czy jego cechą immanentną? Że jest częścią większego cyklu? Że mówi o tym, czy innym? Że zapisało się w historii tak a nie inaczej?...
Przecież wyceny diamentów dokonuje się też w oparciu o obecny popyt. Popyt to cecha immanentna czy wyznacznik zewnętrzny?
I w jednym i w drugim przypadku trzeba operować odpowiednim aparatem wiedzy. I tu właśnie leży pies pogrzebany... wiedza...
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
Jeśli wartość (w tym pieniężna) jest nadawana, nie można mówić, że jest obiektywna. Obiektywnie, co najwyżej, to zdjęcie może istnieć.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
sylwesto, idąc tym tropem, można powiedzieć, że i istnienie zdjęcia nie może być obiektywne, gdyż jego poświadczeniem może być co najwyżej doświadczenie naszych zmysłów, czyli coś kompletnie subiektywnego. Poświadczenie wielu osób na raz nadal nie jest obiektywne, gdyż jest to najwyżej złożenie wielu subiektywizmów...
bo wiesz, ja tam jestem zdania, że w ludzkim świecie w ogóle nie istnieje coś takiego jak obiektywizm definicyjny, no ale w życiu codziennym taki pogląd prowadzi nieuchronnie do załamania na tle nerwowym.
jakiś poziom obiektywizmu, jakiś obiektywizm musi istnieć... wolę obiektywizm wynikający z wypracowanej kompromisem umowy międzyludzkiej niż subiektywizm bezumowny... ten pierwszy daje chociaż złudzenie poczucia bezpieczeństwa...
:evilsmile:
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
tatsuo_ki napisał/a:
Że jest to praca Cindy Sherman to jest na zewnątrz dzieła, czy jego cechą immanentną? Że jest częścią większego cyklu? Że mówi o tym, czy innym? Że zapisało się w historii tak a nie inaczej?...


Oprócz pierwszego, to wszystko zewnętrzne. Podobnie jak to, że Cindy Sherman, to Cindy Sherman.

Rozumiem co chcesz powiedzieć. Dla niewprawionego oka diament może być tylko kawałkiem szkiełka, tak jak dla laika fotografia (czy inny twór kultury) zwykłym pstrykiem. Ale dzieło to nie diament. Oczywiście można snuć teorie o boskim pierwiastku, cudownym natchnieniu, dotykiem absolutu, samorodnych artystach geniuszach. Ale...

Hm... no tak, właściwie masz rację, musi ktoś wstać i krzyknąć: zaprawdę powiadam wam, to diament o niespotykanej czystości, jest wart tyle, a tyle, miejcie respekt. Albo: zaprawdę powiadam wam, to artysta, geniusz, jego dzieło jest bezcenne dla naszej kultury, klękajcie i cmokajcie.
 

Mertz  Dołączył: 24 Kwi 2006
Tak się tylko zastanawiam, czytając tą dyskusję - jak się tutaj mają zdjęcia osób, które np. dla mnie prezentują pewien określony poziom. A niech tam - wybrane zdjęcia z blogów dzerry'ego czy alkosa. Nieprzypadkowe, nietuzinkowe, na pewnym konkretym poziomie, z pewną sporą, stałą "publiką" - to wiemy my.
Jak wypadłaby ocena w oczach osób - takich o jakich pisze tatsuo_ki? Czy w ogóle takie zdjęcia kwalifikują się do takiej oceny/wyceny? No bo - do cholery - to też jest tworzenie czegoś, nie przypadkowe pstryki.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Mertz napisał/a:
Tak się tylko zastanawiam, czytając tą dyskusję - jak się tutaj mają zdjęcia osób, które np. dla mnie prezentują pewien określony poziom. A niech tam - wybrane zdjęcia z blogów dzerry'ego czy alkosa. Nieprzypadkowe, nietuzinkowe, na pewnym konkretym poziomie, z pewną sporą, stałą "publiką" - to wiemy my.


Zapytaj jednego i drugiego ile odbitek udało im się sprzedać w ciągu swojego fotograficznego życia.

Mertz napisał/a:
Jak wypadłaby ocena w oczach osób - takich o jakich pisze tatsuo_ki? Czy w ogóle takie zdjęcia kwalifikują się do takiej oceny/wyceny? No bo - do cholery - to też jest tworzenie czegoś, nie przypadkowe pstryki.


Oczywiście. Myślę, że każdy kamień szlachetny może być poddany tego typu "ocenie" ;-)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
jorge.martinez napisał/a:
Zapytaj jednego i drugiego ile odbitek udało im się sprzedać w ciągu swojego fotograficznego życia.

Na co to ma być argument? Jeśli w Polsce, to chyba żartujesz? Tu sprzedają się tylko Kossaki i Malczewskie... Płacić za fotografię? "Panie, mój syn ma aparat, Alfa się nazywa i robi taaakie zdjęcia!" ("Alfa" powstała z "Zenita" - bo tak usłyszałem w oryginale). Jak kogo zapytać, czy trudno jest zrobić dobrą fotografię, to prawie każdy odpowie bez zastanowienia jak dzielny wojak Szwejk: sfotografować dworzec jest najłatwiej, bo się nie rusza i nie trzeba go prosić o przyjemny wyraz twarzy".
Nie mówmy o sprzedaży fotografii jako dzieła równorzędnego byle bohomazowi ale "ręcznie malowanemu". Z fotografii można się utrzymać, jeśli jest to fotografia weselna, chrzcinowa, komunijna itp. O czym my w ogóle mówimy?
Ilość sprzedanych fotografii/fotogramów to w Polsce, hm... raczej wątpliwy argument...

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach