Pentagram  Dołączył: 21 Wrz 2006
Cytat
Co ci dała fotografia?
Niewiele, bo jak byłem w lesie i najadłem się czereśni, fotografia średnio się nadawała. Śliska była. :evilsmile:
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Apas napisał/a:
ale proszę o opisy zgodne z tym co napisałem w pierwszym poście: piszcie o ludziach, miejscach, wydarzeniach, ktorych byście nie doświadczyli, gdyby nie zboczenie oglądania świata przez pryzmat pryzmatu :-)
Spłycasz temat.

Apas napisał/a:
Ja spotkałem Clintona i chwilę z nim gadałem.

Ale cygarem Cię nie poczęstował;-)
Czy tylko spotkanie i nawiązanie kontaktu z jakąś "osobistością" jest dla Ciebie ważne? Dla mnie równie ważne, może ważniejsze jest to, że nawiązuję kontakt ze zwykłymi ludźmi. Możliwe, że bez aparatu jako pośrednika do wielu takich kontaktów by nie doszło. Chwalisz się zdawkową wymianą grzeczności z prezydentem. Fajnie. Czy masz jednak świadomość, że nie powiększyło to Twojej wiedzy o nim, ani jego wiedzy o Tobie - po 10 sekundach już zapomniał o "rozmowie" i o Tobie. Weź przykład Karmazyniella (mogę się mylić - może to ktoś inny, ale kojarzy mi się z K), który opisywał jak nawiązał rozmowę z kimś w pociągu i rozmowa tak go zafrapowała, że z rozmysłem przejechał swoją stację, byle rozmawiać i słuchać. Potem wynikły z tego jakieś zdjęcia. Bodajże z niepełnosprawnym dzieckiem. A może to już inna historia? Czy takie sytuacje się nie liczą? Ja bym oddał za takie coś Clintona i Obamę. Bo takie historie w istotny sposób poszerzają naszą wiedzę o innych ludziach, dają nam nowe wrażenia, po takich historiach jesteśmy w istotny sposób bogatsi o pewne doznania. Nie umniejszam w żaden sposób twoim doznaniom z obcowania z Clintonem, będziesz o tym opowiadał wnukom i na pewno urośniesz w ich oczach. Chodzi mi tylko o to, żeby nie spłycać tematu i nie doprowadzać do swoistej licytacji: a ja stałem obok Bibera, a mnie rękę podał cesarz chiński, a do mnie uśmiechnęła się Paris Hilton.
 

fuen  Dołączył: 13 Lis 2012
Apas napisał/a:
Ja spotkałem Clintona i chwilę z nim gadałem.


Ja stałem o dwa pisuary od Bruce Willisa, ale nie gadałem. I nie miałem wtedy ze sobą nawet komórki :-)
Fotografia dała mi świadomość, że nie potrafię się uczyć, że brak mi jakiejś wrażliwości. Pomimo przerabiania kursów, książek, poradników wideo, oglądania setek zdjęć i prób odtwarzania, kiedy chwytam aparat, włącza mi się jakaś blokada, przestaję widzieć, przestaję myśleć i chwytam jakieś bezsensowne obrazki, a im dalej, tym gorzej.
Dzięki fotografii nabrałem pewności, że jestem beztalenciem, że w moim przypadku kupowanie czegokolwiek ponad kilkuletni kompakt z lombardu za 160 złotych, to wyrzucanie pieniędzy w błoto i że czas znaleźć nową pasję, bo anie pstrykanie fotek ani posiadanie sprzętu daje mi coraz mniej frajdy. I jeszcze, że najlepsze zdjęcia to te, których nie zrobiłem; na przykład w ostatni weekend na festiwalu w Jarocinie czy na mistrzostwach Polski MTB w Żerkowie.
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Ha! Temat dla mnie. Dzięki fotografii poznałem Anię i Jima, którzy zaprosili mnie na wernisaż w Leica Gallery. Było tam wielu sławnych ludzi, a Anita Lipnicka omal mnie nie nadepnęła! Miałem na ramieniu starego MXa i dzięki temu oraz kapeluszowi Jimma ktoś wziął nas za celebrytów! Dzięki fotografii ktoś zrobił nam fotografię i wrzucił w media i stałem się celebrytą i Jim też. I jeszcze nam piwo dali. A w ogóle, to dzięki fotografii zacząłem do ciemni wchodzić i stałem się magiem. Mam wielką moc! Umiem na przykład wyczarować kwiatek lub zająca na pustym kartoniku. I bawię się czerwonymi szkiełkami miksując odcienie purpury w snopie światła. I w ogóle jest super.


A kiedyś to nawet żonę poznałem dzięki fotografii. Tzn. prawie, bo to była bardziej zasługa zepsutego Pentaksa niż fotografii. I teraz i żonę i tego Pentaksa mam w domu. Super, co nie?

A jak pojechałem na X PPD to zdechła suka. Ale nie moja, tylko teściów i nie suka, tylko pies. Ale to przez fotografię, bo jakby się ten Pentaks nie popsuł, to bym teściów nie miał i pies by moim teściom nie zdechł. Tzn. może by zdechł, ale nie nie moim teściom.

I jeszcze dzięki fotografii mam zdjęcie takiej dzięcięcej bujawki w kształcie motoru, co to ją rok temu postawili, a wczoraj zdemontowali i już jej nie ma i nie będzie. Nie jeździłem na niej, ale mogłem, a teraz mam jej zdjęcie i mogę sobie patrzeć, o! Nawet jak ją zabrali to ją mam.

Supcio jest dzięki fotografii. Można spotkać wielu fajnyyych luuudziiii, a jak się wejdzie na forum to zobaczyć owcę. I nawet takie fajne torby z owcą narysowaną można kupić. Takie czarne torby z białą owcą. Trochę to dziwne, bo owca ma wełnę białą, a torba jest czarna. Pewnie farbowali tę wełnę. Ale już ta druga owca, mała, co to narysowana jest na torbie znów jest biała. Widać nie chciałą się zafarbować. Nie chciała być czarną owcą, hihihi. A nie, źle spojrzałem, to jednak jest zafarbowana ta mała owca. Czarna owca w świecie fotografii, hi hi hi! Fajnie, co?
 

Dada  Dołączył: 01 Mar 2007
tref napisał/a:
A kiedyś to nawet żonę poznałem dzięki fotografii. Tzn. prawie, bo to była bardziej zasługa zepsutego Pentaksa niż fotografii. I teraz i żonę i tego Pentaksa mam w domu. Super, co nie?
Bez komentarza.
Dlatego na forum polecamy niezawodne Nikony i Samsungi NX.
 

szybkiparowoz  Dołączył: 20 Lut 2011
Tak, swiente Samsungi. I niezawodne Nikony.
 

paszczak007  Dołączył: 12 Maj 2013
wyczesany, Podobna sytuacja spotkała mnie na Magurze Wiślańskiej w Marcu . Stado jeleni wybiegło wprost na mnie . Paraliż .
A tak ogólnie , fotografia jest świetnym pretekstem aby się wybrać w świat , nawet samemu .
BTW . Siedzę w barze :
Ja : jadę w góry . Jedziesz ?
X: po co ?
Ja : pochodzić i takie tam .
X : przecież to męczące .
Ja : no , zgadza się ale fajnie wejść i być na górze
X : eeee tam , ino się spocisz .
Ja: Jakieś fotki można zrobić ...
X: Robisz zdjęcia ?
Ja: no
X:A o której jedziesz ?
Ja: koło 6:00
X:To przyjedz po mnie .

Czekała :-D :-D :-D

P.S. Nie sprecyzowałem o co pytam . Mea culpa .

 
wyczesany  Dołączył: 26 Cze 2013
paszczak007 napisał/a:
wyczesany, Podobna sytuacja spotkała mnie na Magurze Wiślańskiej w Marcu . Stado jeleni wybiegło wprost na mnie . Paraliż .
Wiesz, ja teraz chodząc po lasach rozglądam się nie tylko za zwierzakami, ale też drzewami, gdyby któryś z nich uznał, że jest niefotogeniczny i chciał mi skasować zdjęcia. A tak w ogóle to myślałem, że pytasz o zawody Kettlebell. Jelenie mi wybiegły w sporym lesie za Szczytnem.

paszczak007 napisał/a:
A tak ogólnie , fotografia jest świetnym pretekstem aby się wybrać w świat , nawet samemu.
No na mnie w domu dziwnie patrzyli jak się dowiedzieli, że o 5 wychodzę do lasu robić zdjęcia... i tak sobie łażę te 20km. ;)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
technik219 napisał/a:
Spłycasz temat.


Bo zaznaczylem na wstepie, że są ogóry i interesuje mnie takie własnie, spłycone podejście. Ale dodałem przy tym, że poza Celebrytami przez duże Ce, interesuja mnie opowieści o ludziach nieznanych szerzej, ale ważnych lokalnie, albo własnie tylko dla Ciebie. Malo tego, poza ludźmi interesują mnie miejsca, wydarzenia do ktorych byście nie dotarli albo do których by w waszym życiu nie doszlo, gdyby nie pasja fotograficzna.
Clintona podałem jako przykład. Bo tak całkiem szczerze, to spotkałem dzięki fotografii masę ludzi DLA MNIE ważniejszych, ale Clinton jest lepiej rozpoznawalny niż facet, z którym razem robimy filmy przyrodnicze dla TV i który jest mi bliski jak brat... A nigdy by do tej naszej serdecznej przyjaźni nie doszło, gdyby nie aparat fotograficzny i przypadkowo zaczęta dyskusja o zdjęciach...

Co do reszty Twojej wypowiedzi - to jeśli ja spłycam, to ty uogólniasz. Podajesz (świetny skądinnąd) przykład kogoś, kto przejechał swoja stację by kontynuować interesujacą rozmowę i w domyśle zakładasz, że ja na przykład do czegoś takiego nie jestem zdolny. Tymczasem mnie zdarzało się nie tylko przejechac docelową stację, ale wręcz wybrać w długą i nieplanowaną podróż, której jedynym celem była rozmowa z interesujacym człowiekiem...

Opisz zatem, co dla CIEBIA jest ważne a wiąże się z tematem. Jesli będzie to Bieber czy Hilton widziani z bliska przez moment - swietnie. Jesli przezycie duchowe, które cię ukształtowało - tez dobrze.

BTW - post Trefa - świetny!
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Apas napisał/a:
w domyśle zakładasz, że ja na przykład do czegoś takiego nie jestem zdolny.
No, to już poleciałeś ;-) Marny z Ciebie jasnowidz ;-)
Celebryci? to dobre dla małolatów. Mnie to nie rajcuje zupełnie.
Apas napisał/a:
Opisz zatem, co dla CIEBIA jest ważne a wiąże się z tematem. Jesli będzie to Bieber czy Hilton widziani z bliska przez moment - swietnie. Jesli przezycie duchowe, które cię ukształtowało - tez dobrze.

Nie wymagaj ode mnie, żebym tu, na tym forum, w tym wątku pisał książkę. Dlatego uogólniam ;-)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
technik219 napisał/a:
No, to już poleciałeś ;-) Marny z Ciebie jasnowidz ;-)

Skoro mój przykład stawiasz w opozycji do innych, to można mniemać iż zakładasz, że mnie te 'inne' są obce. To nie jasnowidztwo, to wnioskowanie :-D

technik219 napisał/a:

Celebryci? to dobre dla małolatów. Mnie to nie rajcuje zupełnie.

Mnie zjawisko 'celebryctwa' nie tylko nie rajcuje, ale wręcz mierzi. Jesli o celebrytach piszę gdziekolwiek lub się wypowiadam, to zawsze w tonie ironicznym. Jestem na tyle stary, że pamiętam i rozumiem słowo 'gwiazda' okreslająca kogoś, kto nie tylko był sławny i rospoznawalny, ale dal tez ku temu jakiś powód - inny, niż goła dupa, fizyczny i mentalny ekshibicjonizm tudzież obnoszenie się z własną intelektualną niepełnosprawnoscią...
Niemniej jednak samo zjawisko jak i termin je opisujący istnieją w naszej kulturze i - będąc nastawionym do niego negatywnie - mozna wszak o nim pisać czy się do niego odnosić, czyz nie?

technik219 napisał/a:

Nie wymagaj ode mnie, żebym tu, na tym forum, w tym wątku pisał książkę. Dlatego uogólniam ;-)

Wybierz zatem jeden czy dwa przykłady i krótko opisz. Czekam z niecierpliwością! :-B
 

kojut  Dołączył: 13 Kwi 2011
Kenny Egan! Tak, potrząsnąłem jego rękę niejako pośrednio właśnie przez fotografię. Kiedy ttzy i pół roku temu jechałem podpisać umowę o pracę, wziąłem ze sobą aparat aby zrobić kilka fotek kiedy będę wracał (ładna okolica- Newgrange, Slane Hill itp.). I trzy lata później, na imprezie firmowej gościem slecjalnym był właśnie Kenneth. No i miałem okazję zrobić sobie z nim zdjęcie, które potem ukazało się w lokalnej gazecie. Dzięki temu to ja stałem się celebrytą. Więc od tej pory mam niewątpliwą przyjemność przebywania z celebrytą 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365(6) dni w roku :mrgreen:
I to dzięki jednemu kiepskiemu aparatowi, i jednemu zdjęciu zrobionemu trzy lata później.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Apas napisał/a:
Wybierz zatem jeden czy dwa przykłady i krótko opisz. Czekam z niecierpliwością!

Włóczyłem się kiedyś po miasteczku w poszukiwaniu jakiegoś tematu. Współpracowałem wtedy z pewną młodą piszącą kandydatką na dziennikarkę (chciała zrobić jakiś ciekawy temat żeby wkręcić się do regionalnego oddziału GW). Stwierdziłem, że mijam kolejny zakład szewski, to może być temat. Wstąpiłem, zagadnąłem.
- Ale, panie! W żadnym wypadku nie życzę sobie zdjęć ani rozmów. Ja mam wyższe wykształcenie. Jako szewc pracuję chwilowo, kuzyna zastępuję tylko. Idź pan w tamto podwórko, tam jeszcze pracuje szewc, który ma prawie 100 lat. Z nim pan porozmawia.
Poszedłem, znalazłem zakładzik. Klitka 2x3m, za kotarą pokoik mieszkalny. Na zydelku siedzi zasuszony dziadziuś. Ciut głuchy, ale dogadać się można. Zaczynam zagajać kto-po co-dlaczego itd. Z początku dziadziuś się wykręca, nie chce gadać, ale nie każe wychodzić. Od słowa do słowa znaleźliśmy wspólnych znajomych, wspólne miejsca i dziadziuś się rozkręcił. Przesiedziałem u niego kilka godzin, opowiedział mi całe swoje życie od przybycia jego dziadka z Niemiec wraz z budowniczymi twierdzy modlińskiej, jak potem dziadek został w Polsce, jak się osiedlił. Opowiedział jak ze względu na pochodzenie wywieźli go na Syberię, co tam robił, kiedy go wypuścili, kiedy wrócił i wszystko do czasów obecnych. Byłem oszołomiony jak po setce na czczo. Na koniec zaproponowałem zdjęcia. Nie miał już wyjścia, skoro tyle opowiedział, krygował się tylko, że stary i brzydki. Pozwolił.
Potem poszła do niego ta "dziennikarka". Za jakiś czas przeglądam GW, jest zdjęcie, ale artykuł mizerny jakiś.
- Elka, dlaczego tak mało?
- A bo wiesz, facet tak niewyraźnie mówił, że nie mogłam potem odsłuchać z dyktafonu.
Po prostu włączyła dyktafon i sama się wyłączyła (dziadziuś rzeczywiście mówił niewyraźnie bo nie miał zębów) i jak przyszło do spisywania z dyktafonu, to rzeczywiście nie dało się większości zrozumieć.
Jakiś rok później dziadziuś zmarł, więc jego relacja zachowała się tylko w mojej głowie, rodziny już nie miał. No i zostało kilka zdjęć. A młoda dziennikarka? Nie zrobiła kariery w dziennikarstwie. Poszła w politykę, tam nie trzeba zbyt uważnie słuchać, wystarczy mówić.

[ Dodano: 2014-07-24, 15:15 ]
Nie dodałem zakończenia ;-) Co mi dała fotografia? Na tym przykładzie: zrozumiałem, że prawie każdy człowiek jest jak książka, tylko trzeba tak zrobić, żeby się otworzyła i potem można już czytać. Aparat fotograficzny ułatwia dostęp, ułatwia otwarcie tej książki. Nawet jeśli zrobienie fotografii jest głównym celem nawiązania kontaktu, to trzeba słuchać. To nie jedyny tego typu przypadek, były inne, podobne. Mam nadzieję, że będą kolejne.
 

MarWoj  Dołączył: 15 Mar 2007
technik219, piękna opowieść. :-B

W moim przypadku fotografia przyczyniła się do "zapamiętania" osób, które zmarły oraz miejsc, które zniknęły albo zmieniły się tak, że nie przypominają już przeszłości. Warto fotografować nawet bez "artyzmu" dla dokumentowania czasów, miejsc i ludzi. Gdzieś po rodzinie plączą się pamiątkowe pstryki z lat 30-tych XX w. z gen. Sikorskim. Inne dokumentują zakończenie budowy mostu kolejowego gdzieś na Ukrainie (obecnie), w której uczestniczył mój dziadek (nigdy go nie poznałem, bo zginął w 1943 r.). Fotografia to także spotkanie z historią bez podręcznikowego naciągania faktów.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
MarWoj napisał/a:
technik219, piękna opowieść. :-B

W moim przypadku fotografia przyczyniła się do "zapamiętania" osób, które zmarły oraz miejsc, które zniknęły albo zmieniły się tak, że nie przypominają już przeszłości. Warto fotografować nawet bez "artyzmu" dla dokumentowania czasów, miejsc i ludzi. Gdzieś po rodzinie plączą się pamiątkowe pstryki z lat 30-tych XX w. z gen. Sikorskim. Inne dokumentują zakończenie budowy mostu kolejowego gdzieś na Ukrainie (obecnie), w której uczestniczył mój dziadek (nigdy go nie poznałem, bo zginął w 1943 r.). Fotografia to także spotkanie z historią bez podręcznikowego naciągania faktów.


Pełna zgoda! My tu czasem obrzucamy się epitetami, że prezentowane zdjęcia to 'pstryki' bez ambicji, polotu, artyzmu i przesłania. A ja, kurczę, znajduję czasem takie pstryki z przeszłości i mają dla mnie wielka wartość. Mam takie zdjęcie ojca, które zrobił gdy mógł przeznaczyć jakieś zarabiane w pierwszych po studiach pracach pieniadze na spełnienie marzeń. Jednym z nich był aparat fotograficzny. Kupił, zdaje się, jakaś Smienę, może nawet jeszcze przed oficjalnym importem do Polski na początku lat 60-tych, od 'turysty' z ZSRR. To zdjęcie jest bodaj PIERWSZYM, jakie zrobił. Stał wtedy na podwórku u swoich rodziców, moich dziadków, plecami do zachodzacego słońca. Na zdjęciu widac zabudowania gospodarskie, wśrod których potem dorastałem i dlugi cień mojego ojca na ziemi...
Ktoś by powiedział, że spaprany pstryk. Ale jego wartość sentymentalna jest ogromna dla mnie, dla moich dzieci, które nigdy dziadka nie poznały. A kiedy sie głębiej zastanowić, to jednak jest dzieło sztuki, bo ojciec zdołał uchwycić na zdjęciu siebie, swoje korzenie, swój świat, z którego wtedy bezpowrotnie znikał - był pierwszą osobą z małego, zapuszczonego przysiołka, ktora nie tylko po wojnie zrobiła maturę, ale także ukonczyla studia. Ojciec zrobił to zdjęcie tak, jak mógł - nie sądzę, by znalazł kogokolwiek, kto chcialby go wtedy sfotografować...

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach