Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
plwk napisał/a:

Miejsce: Jedlnia-Letnisko (koło Radomia)
Termin - 30.05 - 02.06.2024r.

Kurczę, słyszałem o LOTNISKU koło Radomia, ale tam w sumie też można odpocząć... Zero samolotów... :mrgreen: :-D :lol:
 

powalos  Dołączył: 20 Kwi 2006
Apas, teraz trochę już tam latają. Tak na 130 000 ludków rocznie a miało być trzy razy tyle. Jest to spowodowane chyba słabym skomunikowaniem lądowym z pobliskimi miejscowościami. Samo wyposażenie techniczne obsługi samolotów i lotów jest na wysokim poziomie. Naprawdę pod tym względem nie musi się port lotniczy "Warszawa-Radom" niczego wstydzić.
A Twoją powieść czytam i podziwiam łatwość pisania i lekkie pióro.
 

skaarj  Dołączył: 18 Mar 2016
spacja ma rację - to się nadaje na ebooka!

Niech nawet będzie... Jestem pewnie w stanie to złożyć i skręcić prawilnego - nad takimi arcydziełami literatury warto siępochylić :-P

BTW Apas foch, że się nie odezwałeś jak byłeś - kilka osób w okolicy mieszka ;-)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
skaarj napisał/a:
spacja ma rację - to się nadaje na ebooka!

Niech nawet będzie... Jestem pewnie w stanie to złożyć i skręcić prawilnego - nad takimi arcydziełami literatury warto siępochylić :-P

BTW Apas foch, że się nie odezwałeś jak byłeś - kilka osób w okolicy mieszka ;-)

Wielkanoc, objazd rodziny, trzeciego dnia wątroba umarła... Ledwo uciekłem... :mrgreen:
 

Ryszard  Dołączył: 04 Paź 2006
Apas napisał/a:
objazd rodziny, trzeciego dnia wątroba umarła
Piłeś - nie jedź! :evilsmile:
 

Gwiazdor  Dołączył: 05 Mar 2007
Czytam. Nie na głos, ale jeśli kiedyś dojdzie do wspólnych deklamacji to mogę czytać jakąś rolę. :-)
 

greentrek  Dołączył: 14 Sie 2012
Ryszard napisał/a:
Apas napisał/a:
objazd rodziny, trzeciego dnia wątroba umarła
Piłeś - nie jedź! :evilsmile:

Nie piłeś - wypij :idea: [WJ z dawnych czasów]
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Mnie w tym roku nie będzie na PPD :-| Jak będziesz Apas, albo jak będzie czytanie z podziałem na role, to ja się chyba popłaczę 😔 Takie super historie mnie ominą...
 

Gwiazdor  Dołączył: 05 Mar 2007
0bleblak, mnie też nie będzie. :-|

Lepiej ściągnąć Fafniaka, nakręcimy film kasowy, jakich obecnie brakuje.
Speców od oświetlenia mamy, makijaż też jest dostępny wśród pentaxiarzy. Zapewne dźwiękowiec też się znajdzie.
;-)
 

Anno  Dołączyła: 04 Sie 2007
spacja napisał/a:
poczekam na wersję na e-booka

I po co czekać? Już wtedy cichutko zmajstrowałam epuba, bo mi się z czytnika wygodniej czytało. :oops:

Wciąż jest na tym czytniku, a PPD się zbliża 8-)
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Gwiazdor napisał/a:
0bleblakLepiej ściągnąć Fafniaka, nakręcimy film kasowy, jakich obecnie brakuje.
Speców od oświetlenia mamy, makijaż też jest dostępny wśród pentaxiarzy. Zapewne dźwiękowiec też się znajdzie.
;-)

O, to jest to :-B
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Czy ktoś wie dlaczego nie mogę dodać posta? Czy fakt, żem się podpiął do tzw. otwartej sieci publicznej ma znaczenie?
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
K-10 II

- Trup… - Stefan spoglądał z góry na rozciągnięte na kanapie ciało. – Jak żywy…
- No bo żywy, mam nadzieję… Tylko wypity – Robert Keller spojrzał koledze przez ramię i lekko się skrzywił.
- Z całym szacunkiem, panie premierze, ale widziałem wielu nawalonych w trupa, w tym sporo w naszym własnym gronie… - Stefan zawiesił głos na ułamek sekundy - ...i każdy wyglądał znacznie lepiej, niż ten tutaj…
- Fakt, ten tutaj to tak na oko dwa dni od zgonu w sierpniu – tym razem odezał się postawny mężczyzna w mundurze marynarki wojennej z dystynkcjami kontradmirała, stojący u wezgłowia kanapy. – To znaczy w ujęciu kolorystycznym… Ale nie zalatuje, skubany.
- Kontradmirale Pleśniak, dupa z was a nie szpieg. Zapewniam was, że to indywiduum jest żywe, tylko pijane w trzy… mocno pijane – Robert Keller, premier rządu RP nie mógł się powstrzymać od słabo ukrytej aluzji do faktu, że z racji pełnionej funkcji jest przełożonym szefa wywiadu wojskowego, Pleśniaka.
- A ja pana zapewniam, premierze, że nawalony w trzy… to znaczy mocno pijany to ja w młodości prowadziłem czołgo do szturmu na enpla i nikt mnie nawet o jedno piwo nie podejrzewał… To tutaj to jest kompletnie inna liga!
- Niby tak – zgodził się Keller. – Mój znajomy terapeuta uzależnień nazywa to stanem surowym zamkniętym…
- Tak? – zainteresował się Stefan Kadyszek, generalny inspektor policji w stanie wybitnie zasłużonego spoczynku. – Czyli tak bardziej opisowo, mógłbyś?
- Czyli nawalił się na surowo tak, że jest zamknięty na wszelkie bodźce – odparł Keller.
- O! – w głosie Pleśniaka zabrzmiała nieskrywana nuta podziwu. – To ile on wypił?!
- Trzy… góra cztery piwa….
Nad kanapą na chwilę zawisła denerwująca cisza. Przerwał ją kontradmirał.
- Jaja sobie robisz, premierze?! Jestem żołnierzem! Zawodowym!! Wiem, jakie są straty po czterech piwach…
- Jakie? – zapytał Kadyszek.
- ŻADNE!!! Cztery piwa powinni niemowlakom do sesji z cyckiem serwować, na trawienie! A ten tutaj dogorywa!
- Cóż, moi panowie… - premier Keller postanoiwł przerwać wszelkie dyskusje. – Doktor inżynier Narybek dziwnie reaguje na alkohol. Ale on generalnie dziwnie reaguje…
Ponad kanapą ponownie zawisła chwila ciszy. Dłuższa i ociekająca niedowierzaniem. Tym razem pierwszy odezwał się Kadyszek.
- Robert, znałem w życiu jednego Narybka i jego nazwisko nijak nie dawało się wymówić w jednym zdaniu ani ze słowem doktor, ani tym bardziej inżynier… W jakimkolwiek języku, włączając ufocki… Nie mów mi, że to ten sam idiota, bo nie jestem pewien, co mu zrobię jak się obudzi!
- Spokojnie, Stefan. Po pierwsze chcę ci przypomnieć, że Narybek uratował ci życie, a po drugie on naprawdę się zmienił…
- Czyli co? – w głosie inspektora zabrzmiała nuta konfrontacji. – Zdał maturę, tym razem uczciwie, poszedł na studia i zrobił doktorat?! Przy jego inteligencji powinien wciąż mieć przed sobą etap ‘zdał UCZCIWIE maturę’, i tak powinno być jeszcze przez kilkanaście lat, nawet biorąc pod uwagę obniżone standardy egzaminu dojrzałości w obecnej szkole!
- Nie, to nie tak – premier postanowił mówić na tyle łagodnie, by uspokoić przyjaciela. – Narybka zabrano do Stanów, dostał posadę w NASA, razem z tym drugim kozakiem, który załatwił dwudziestu Obcych zszywaczem biurowym…
- Czternastu… - odezwał się Pleśniak.
- Co? No dobra, czternastu…
- Latarką, nie zszywaczem…
- Admirale, do cholery, nie przerywajcie, tak?! – Keller zgromił wzrokiem wojskowego. – Zatem zabrano go do NASA i zaczęto badać. No i okazało się, że obaj mistrzowie po tamtych wydarzeniach przeszli pewną… - premier przez chwilę szukał właściwego słowa – przemianę intelektualną… Nie znamy szczegółow dotyczących Amerykanina, nasi partnerzy zachowali je dla siebie, ale odnośnie Narybka, to zaczął on przejawiać wybitne zdolności do nauki, połączone z ekstremalnie wysokim ilorazem inteligencji.
- I co? Największy idiota jaki kiedykolwiek służył w policji mówi teraz dwunastoma językami, wliczając zuluski, liczy w pamięci rachunek różniczkowy, na liczydle wyszukuje kolejne liczby pierwsze a w wolnych chwilach lewituje, tak?! – Kadyszek parsknął z dezaprobatą.
- W zasadzie wszystko się zgadza, inspektorze – premier rządu RP nie wydawał się rozbawiony. – Nie lewituje tylko…
- Bogu niech będą dzięki! – Kadyszek wzniósł ramiona w teatralnym geście.
- ...przestał po około roku. Podobno już go to nie bawi… - dokończył zdanie Robert Keller.
Inspektor przez dłuższą chwilę przyglądał się premierowi z wyrazem niedowierzania na twarzy.
- Czyli co? – odezwał się wreszcie. – Chcesz mi powiedzieć, ża nawalony w trupa Narybek zaraz się obudzi i opowie nam tu wszystkim czym jest ciemna materia i jak ją przyrządzić z ziemniaczkami i fasolką szparagową?
- Cóż, to zależy... – westchnął Robert.
- Zakładasz, że jajogłowy nie będzie chciał współpracować? – odezwał się milczący od dluższgo czasu Pleśniak. – Wypożyczę go sobie na parę dni i zechce, zapewniam!
- Nie o to chodzi, Antoś – premier spojrzał na oficera. – On działa w dwóch stanach. Raz jest geniuszem, innym razem ciamajdą, starym dobrym Narybkiem… Jako geniusz napisał przełomowe doktoraty, dokonał wielu odkryć i przekonstruował kilka fundamentalnych teorii kwantowych. Jako stary dobry Narybek jest… starym dobrym Narybkiem…
- A od czego to zależy? – zapytał Stefan. – To znaczy w jakim stanie działa? Aktualnie, znaczy?
- Od piwa… - Keller wypowiedział te słowa niemal szeptem, z nutą rezygnacji w głosie.
- Od piwa?! – Pleśniak z kolei niemal je wykrzyczał.
- Tak, od piwa. To jest czynnik przełączający. Niestety, wiemy, że jest konieczny, ale nie wiemy, jak działa… Koleś funkcjonuje jak komputer, ale musi wypić kufelek czy dwa dziennie, bo inaczej samoczynnie przełącza się w stan, nazwijmy to: normalno-narybkowy… No ale nawet jak regularnie pije, to i tak się w pewnym momencie przełącza… I wtedy trzeba go doprowadzić do stanu upojenia, do czego wystarczą trzy, góra cztery piwa wypite w ciągu dwóch godzin, i jak dobrze pójdzie to budzi się znowu w najwyższej intelektualnie formie… Właśnie próbujemy – wskazał ruchem głowy na ciało na sofie.
- Proste! – z wojskową spostrzegawczością zauważył Pleśniak.
- No, nie do końca… Po pierwsze, Narybek bez doktoratu odmawia picia twierdząc, że to niezgodne z regulaminem, a po drugie nawet jak wypije – nie zawsze to działa. Czasem budzi się w dalszym ciągu jako idiota i trzeba zaczynać od nowa…
- Musi być ciężko – zauważył Stefan.
- Bywa, zwłaszcza w połowie konferencji naukowej….
- Premierze – Antoni Pleśniak chwycił Kellera pod łokieć. – Ale mnie to wszystko wygląda na ściśle tajne… Na tejemnicę państwową, czy jak?
- Bo to jest ściśle tajne, Antoś… - premier wyswobodził ramię z uchwytu szefa kantrwywiadu wojskowego.
- To dlaczego JA nic o tym nie wiem? Bo to chyba JA decyduję, co jest ściśle tajne, tak?
Robert poklepał wojskowego dobrotliwie po plecach.
- Tak, kontradmirale… Ale to JA decyduję, o czym ty możesz decydować, że jest ściśle tajne, pamiętasz?
Stefan wyczuł rosnące napięcie pomiędzy kolegami z dawnych lat i postanowił zmienić temat.
- No dobrze, panie premierze. Ja tylko wciąż nie wiem, po jaką cholerę pan mnie tu kazał przywieźć? Nie, żebym nie cieszył na nasze spotkanie, na wieści o razdwojeniu jaźni u Narybka i tak dalej, ale naprawdę nie trzeba było posyłać helikoptera na moją działkę, do cholery! Ja jestem EMERYTEM, który uwielbia spędzać czas w maleńkiej, drewnianej altance, gaworząc z innymi emerytami, mającymi działki wokół mojej… A TERAZ, PRZEZ TEN HOLERNY ŚMIGLOWIEC ALTANKI JUŻ NIE MA A SĄSIEDZI UWAŻAJĄ, ŻE ZOSTAŁEM ARESZTOWANY, DO KU..WY NĘDZY!!!!!! – Kadyszek wykrzyczał drugą połowę zdania, choć naprawdę nie miał takiego zamiaru.
Szef rządu przez chwilę stał zdumiony nagłym wybuchem przyjaciela. Opanował się jednak szybko.
- Pragnę wam przypomnieć, komisarzu, że jesteście przeniesieni w stan spoczynku. I właśnie przenoszę was ponownie do czynnej służby. Ojczyzna cię wzywa, Stefan…
- Ja pier… - Kadyszek zmełł w ustach przekleństwo. – Ale po co ja jej, Robert? Ojczyźnie, znaczy? Jestem staruszkiem, czekam z utęsknieniem na wnuki, których córka mi nie chce dać, zajęta doktoratem, żyję w altance, żeby nie słuchać zrzędzenia Marioli, a ty mi tę altankę rozwaliłeś helikopterem, dokładnie dwie godziny temu, żeby mi pokazać nawalonego w trupa Narybka, o którym śniłem w najpiękniejszych mych snach, że już go NIGDY, ale to absolutnie NIGDY nie zobaczę… Co JA mogę w tym stanie dać ojczyźnie?! No co?!!
- Możesz dać ojczyźnie to, w czym zawsze byłeś dobry… Instynkt psa gończego, najlepszego jakiego miała! Musisz pojechać na misję! – premier zdał sobie sprawę, że zabrzmiał sztucznie i pompatycznie, ale jako polityk uznał, że wyszło dobrze.
Stefan Kadyszek zmrożył oczy i przez chwilę spoglądał prosto w oczy szefowi polskiego rządu.
- Na jaką cholerną misję, Robert?! Co tym razem: znowu UFO? Porywacze ciał?! Wyznawcy Hitlera z bazy na księżycu?! Mam jechać sam, czy z Antonim jako backup?!!! Przecież to też jest dziadek! – Kadyszek spojrzał na wojskowego – bez urazy, Antoni…
- Nie, Stefan, Antoni nie jedzie. Nie posyła się szefa kontrwywiady wojskowego do kraju, który toczy z nami wojnę hybrydową…
Były policjant głośno wypuścił powietrze z płuc.
- Robert, gdzie ty mnie chcesz posłać? Z ciekawości pytam, bo odmawiam…
Tym raze szef państwa głośno westchnął.
- Do Rosji, Stefan. Do Rosji. I obawiam się, że nie możesz odmówić, tego wymaga racja stanu…
Kadyszek pokręcił głową z rezygnacją.
- I mam tam jechać sam? Przecież ja dukam po rosyjsku, z racji przeszłości pewnie mają moje doosier a do tego nie będę miał ze sobą żadnego wsparcia – spojrzał na Pleśniaka, który pracowicie dokonywał inspekcji swoich paznokci. – Tak to sobie wymyśliłeś?
- Nie, oczywiście… Zabierzesz z sobą Narybka… W dobrej formie bardzo ci pomoże, będziecie bezpiczni. To naprawdę łebski facet jest… od jakiegoś czasu… do czasu...
- A jeśli będzie w złej formie, Robercie? Albo będzie w dobrej, ale mu przejdzie w decydującym momencie? Co wtedy? Przecież ten idiota aresztuje ichniego prezydenta i wojna hybrydowa przerodzi się w nuklearną… Nie pomyślałeś o tym, przyjacielu?!
- Pomyślałem, Stefan. Dostaniesz dodatkowe wsparcie na taką okoliczność. Opcję nuklearną właśnie… Spacja z wami pojedzie!
- Spacja? – zainteresował się szef kontrwywiadu. – Co u niej, dawno jej nie widziłem.
Tym razem premier zaczął szcegółowo przyglądać się swoim paznokciom.
- Cóż, tam gdzie jest Spacja nie dają przepustek. Odwiedzin też nie ma…
Pleśniak i Kadyszek wymienili szybkie spojrzenia.
- Co ona tym razem odwaliła?! – były policjant pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Nic, wstąpiła do klasztoru. Takiego bardziej konserwatywnego… No, hard core trochę…
- No to przecież stamtąd jej nie wyciągniesz, jeśli sama nie zechce, premierze – Pleśniak z wojskową lekkością dokonał oceny taktycznej.
- Staramy się – odparł Keller. – Watykan obiecał pomóc…
- Watykan?! – wojskowy i policjant stworzyli chór zaskoczonych.
- No Watykan… Oni tam zesłali jednego biskupa, który trochę narozrabiał… W ramach kary miał tam być przez rok kapelanem siostrzyczek. No i on uznał, że siostra Filomena… Spacja, znaczy… jest zbyt krnąbrna i trochę za dużo myśli, więc postanowił ją sprowadzić z drogi grzechu…
- Oj… I jak to wygląda? – Kadyszek wyglądał na szczerze zmartwionego.
- Nie jest źle, lekarze są dobrej myśli… Podobno wielebny będzie mógł pić zmiksowane zupki przez słomkę… za jakieś dwa, trzy tygodnie – w głosie polityka zabrzmiała nieskrywana radość z takiego obrou sprawy. – Co do genitaliów rokowania są nieco gorsze, choć tragedii też na szczęście nie ma... No i Watykan właśnie z tego powodu obiecał, że w oparciu o kanony postara się przekonać siostrę Filomenę, żeby przed ostatecznymi święceniami na chwilę wróciła do cywilnego życia, bo tak trzeba…
- A jak nie znajdą odpowiednich przepisów i jej nie przekonają? – zainteresował się Pleśniak.
- Franek… To znaczy Ojciec Święty powiedział mi, że jak trzeba będzie to coś tam dopiszą, czy przeredagują… Podobno już tak kiedyś robili, czy coś w tym stylu… - premier Keller wyraźnie nie chciał zagłębiać się w temat.
Zapadła dłuższa chwila ciszy, emocje wyraźnie opadły. W końcu odezwał się Kadyszek, zwracajac się do byłego kolegi z policji, a dziś premiera rządu.
- Robert, wiesz że zawsze chętnie służyłem krajowi, nawet jeśli było to niebezpieczne. Pamiętasz, pracowaliśmy przecież razem tyle lat… Ale ja naprawdę nie mogę. Na pewno znajdziesz kogoś młodszego, utalentowanego i wyszkolonego, kto zrobi… cokolwiek trzeba zrobić… równie dobrze jak ja, a zapewne znacznie lepiej… Poślesz z nim Narybka, nawet Spcję, bo wygląda, ze forma jej nie opuściła, i dadzą radę. Dlaczego niby to właśnie ja, emeryt mam jechać?
- To musisz być ty, Stefan. Nikt inny tego nie zrobi…
Pleśniak postanowił wesprzeć Kadyszka w typowo wojskowy sposób.
- No dobrze, ale co takiego trzeba zrobić?
Premier rządu RP zamyślił się na chwile. Wreszcie spojrzał Kadyszkowi w oczy.
- Odnaleźć… Musisz odnaleźć Apasa…
Przez twarz inspektora przemknął nieokreślony grymas.
- No dobrze, ale dlaczego wlaśnie Stefan?! – zapytał wojskowy.
Kadyszek wpatrywał się w ścianę ponad glową Kellera.
- Bo go widziałem. Wiem, kim się stał… - odparł dziwnie spokojnym głosem.

CDN
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Siostra Spacja Filomena 😁 Pojadą do rosji odnaleźć Apasa 🤔 Robi się ciekawie, czekam na ciąg dalszy...
 

Zdano  Dołączył: 23 Paź 2006
Spacja, na PPD nic nie wspominałaś, że jesteś na przepustce. :mrgreen:
 

greentrek  Dołączył: 14 Sie 2012
Wystarczy że habit zostawiła :mrgreen:


[Z pewnym trudem zbieram się z podłogi :lol: ]
 

Kerebron  Dołączył: 10 Mar 2016
Kierunek Fshut! Tam musi być jakaś cywilizacja... I Cyryl lica pokraśniałe od mrozu ma.
 
RPM  Dołączył: 28 Lip 2010
Pierwsze pirackie wydanie sławnej powieści: pobierz
 

greentrek  Dołączył: 14 Sie 2012
Kerebron napisał/a:
Kierunek Fshut! Tam musi być jakaś cywilizacja...

Że niby Cywilizacja to Wrzód :?: No, jakby się tak zastanowić... ;-)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Witajcie drodzy psychofani, miłośnicy talentu i panie gotowe rzucać we mnie stanikami na spotkaniach autorskich... Cóż, jestem Wam winny wyjaśnienie swego milczenia: na początku czerwca, w drodze do pracy miałem nieprzyjemność spotkać się z młodym kierowcą, który postanowił skrócić sobie czas jazdy 'prostując' zakręty... Doświadczenia i refleksu starczyło mi na uniknięcie czołowego zderzenia, niestety na wąskiej drodze (kto był w Irlandii to pewnie wie, jak tu się jeździ poza najważniejszymi szlakami...), ponieważ na moim pasie znajdowało się jego auto - 'złapałem' pobocze i dowiedziałem się, że mój samochód potrafi latać, choć były pewne problemy przy lądowaniu, które odbyło się na dachu, dwukrotnie zresztą... Wyglądało to kiepsko na tyle, że jadący tą samą drogą do pracy niemal godzinę później kolega z biura, po przybyciu do pracy poinformował pogrążony w nieutulonym smutku kolektyw o mojej tragicznej, i zdecydowanie przedwczesnej śmierci, gdyż moje nieprzytomne i pokiereszowane zwłoki właśnie wycinano z auta, co zdołał zauważyć z daleka... Podobno szef ogłosił trzydniową imprezę z drinkami na koszt firmy, ale - niestety - okazało się, że żyję i pijaństwo trzeba było odwołać, z powodu czego parę osób się do mnie nie odzywa :-D
Skończyło się na paskudnie rozbitym łbie i pękniętej czaszce, pozrywanych mięśniach i ścięgnach karku i prawego ramienia, popękanych kręgach, jednym uszkodzonym nerwie (nie mam czucia w prawej nodze, ale podobno da się to naprawić jakąś operacją) i połamanych w drobiazgi żebrach. Do tego utrata pamięci krótkotrwałej, ale że rzecz zdarzyła się w piątek po całym tygodniu pełnym napięć i konfliktów w pracy - to akurat przyjmuję jako rzecz pozytywną :-D
Dochodzę do siebie, zacząłem ostatnio chodzić, chociaż z wyjazdu na Olimpiadę musiałem zrezygnować, co zdecydowanie negatywnie odbiło się na naszej kolekcji medalowej. Po paru tygodniach w szpitalu uzależniłem się lekko od morfiny i pochodnych, więc postanowiłem poczekać z kontynuacją Kadyszka do czasu, aż poziom skretynienia pomysłów fabularnych wróci do poziomu sprzed wypadku, bo moglibyście nie dać rady z moimi wizjami morfinisty... Ale obiecuję, że napiszę!

A tak poza wszystkim to naprawdę nie miałem pojęcia, ilu wspaniałych ludzi mnie otacza. I to jest coś, co chcę zapamiętać z tego cholernie bolesnego doświadczenia - góry wsparcia od ludzi, których nawet nie podejrzewałem o sympatię do mnie, bo bywam... trudny i wymagający, wiem o tym...
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie
Apas

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach