Pentax: 645n a 67
Wstęp
- W niniejszym tekście nie sposób było pominąć odwołania do małego, poczciwego, taniego formatu 35mm. Przepraszam.
- Czytanie długich tekstów bez obrazków jest tak nudne, jak czytanie długich tekstów bez obrazków. Ku uciesze stęsknionych i krytykantów niniejszy wywód został zilustrowany moją pierwszą sesją zrealizowaną na Pentaksie 67. Przepraszam za jakość skanów.
Krótkie przedstawienie postaci
Maleństwo
645n to korpus, który kiedyś mógł być uważany za duży i "profesjonalny". W dobie wypasionych cyfrowych luster małoobrazkowych wielkość i waga nie są już tak powalające. Aparat jest bardzo wygodny. Uchwyt pozwala na pewne trzymanie korpusu nawet wówczas, gdy zapniemy do niego ciężki obiektyw i opuścimy rękę. Wówczas komplecik zwisa sobie wzdłuż dolnej kończyny operatora utrzymując się na trzech zaledwie palcach dłoni.
Wersja "n" wyposażona została w AF. Jest to pewny, szybki i dość cichy jak na śrubokręt system ostrzenia.
Migawka to coś dla sprzętowych onanistów. Już to kiedyś pisałem - istnieje klątwa: kto samodzielnie wyzwoli migawkę 645n z miejsca chce go mieć na własność, co kończy się zakupem w terminie niezwykle krótkim.
Mamut
Gabaryty 67 gwarantują szacunek dla sprzętu. Masywność korpusu z pewnością budzi respekt obserwatorów. Dodatkowo, dzięki gripowi, aparat może służyć za broń sieczną. Poręczne narzędzie do samoobrony... Jednak jak się tego kolosa weźmie do ręki wcale nie jest tak źle - oczywiście, ciężar jest odczuwalny, ale wrażenia wzrokowe powodują, że przed chwyceniem nastawiasz się na coś zdecydowanie cięższego.
Migawka 67 sprawia wrażenie, jakby coś spadło z dachu. Klepnięcie jest naprawdę spore, choć nie przekłada się to na drgania. Trzecia wersja, bo takiej używam, ma dość dobrze wytłumione lustro i mimo trzasku jaki słychać nie powoduje to wyraźnego drgania rąk.
Zrobiłem test 1/30 z ręki - ciekaw jestem co wyjdzie. Biorąc pod uwagę masę korpusu i szkła oraz czas nie wiem, czy można utrzymać taką ekspozycję.
Okazuje się, że mimo cyfryzacji i wygody współczesnych jaskiniowców Mamuty nie wyginęły. Wciąż mają wielu miłośników i obrońców, a nowym/młodym pozawalają się poznać z bardzo dobrej, łagodnej strony. Nie jest to narowisty aparat do pędzenia przed siebie na oślep. Pozwala na skupienie i postrzeganie świata w innym, spokojniejszym wymiarze. Z przykrością należy jednak stwierdzić, że zalicza się 67kę do gatunków zagrożonych.
Zamierzam podjąć walkę o ocalenie tej unikatowej konstrukcji, a na początek podkreślę po raz kolejny: Nikon i Canon nie miały takich korpusów!
Pupa gładka jak z cyfry. "Pomiędzy..." - Pentax 67 + SMC67 55/3.5
645 vs 67 - fiolozofia
Mały średni format Pentaksa to korpus intuicyjny do bólu, poręczny jak duże małoobrazkowe lustro i przyjemny w użyciu. Duży średni format - Pentax 67 - jest zupełnie innym aparatem. Grip mocowany z lewej strony - aż się prosi, żeby było odwrotnie. Wstępne podnoszenie lustra po prawej stronie, a dźwignia blokady mocowania obiektywu (inaczej niż w normalnych Pentaksach) po stronie lewej. Żeby zrozumieć filozofię i poczuć ergonomię tego korpusu trzeba z nim spędzić trochę czasu. Wówczas lewa ręka automatycznie ląduje na drewienku, a prawa jest wolna i służy do gmerania przy piersieniu przysłon, spuście migawki, pokrętle czasów. To narpawdę dobre rozwiązanie przy tak ciężkim korpusie. Jedyne co mi nadal przeszkadza, to podnoszenie lustra. Już dwukrotnie przez przypadek przestawiłem tę dźwignię... (poniżej rezultat drugiego razu)
Idealnie zepsute ujęcie. "The Mountains" - Pentax 67 + SMC67 105/2.4
Format kontra format
645n uważałem zawsze za idealny aparat. Okazało się, że i 67 jest równie fajny, ale pod innym względem. Przewagą Maleństwa są: poręczność, waga, uniwersalność (krajobraz, studio, reportaż, itp.). Do niekwestionowanych zalet zaliczyć muszę długość filmu i "fajność" pracy pod powiększalnikiem (w porównaniu do małego obrazka). 67 za to urzekł mnie drewnianą rączką i formatem klatki. Rączka jak rączka, pomaga przy robieniu zdjęć jeśli nauczymy się z niej korzystać. Ale wielkość klaty i proporcje 67... poza wszelkimi zaletami mają jedną rozdwajającą się wadę - liczba klatek/koszty.
16 vs 10, czyli jak pracować na filmie
Używając 645n korzystam z dobrodziejstwa większego niż "mały" formatu. Po załadowaniu filmu mam przed sobą 16 klatek, co pozwala na swobodne ogarnięcie tematu, sceny i umożliwia zrobienie reportażu bez ciągłego gmerania przy kasetach. Co innego 67, który oferuje zaledwie 10 zdjęć na filmie. W weekend przekonałem się, że praca z modelką jest dużo mniej wygodna, gdy fotografuję większym Pentaksem. Poza, pomiar, wyzwolenie, poza, pomiar, wyzwolenie... cholera, film mi się skończył. Załadowanie, przerwa, zdjęcia... film mi się skończył. Tempo naprawdę nie było zawrotne, 6 rolek na kilka godzin zdjęć. Jednak to, co głównie zapamiętałem z tej sesji to "film mi się skończył".
Eksploatacja
Dostępność szkieł starszego i nowszego typu do obu korpusów nie stanowi problemu. Pewnie ktoś powie, że niektóre z nich są drogie, na co odpowiem: chcesz mieć sprzęt z najwyższej półki, nie oczekuj niskiej ceny.
Proporcje są adekwatne do cen osprzętu małego obrazka, przy czym systemy 645 i 67 to klasa wyższa od wszelekiej maści aparatów małoobrazkowych. Obiektywy są solidnie wykonane, przypominają znane chyba wszystkim serie K i M. Nawet autofokusowe wersje do 645n są zaprojektowane i wykonane tak, że nie żal pieniędzy na ich zakup. Optycznie jest oczywiście różnie. Są szkła przeciętne, które w połączeniu z wielkością klatki i tak dadzą rewelacyjne efekty po powiększeniu, są też szkła genialne. Przykłady tych drugich: FA645 45-85/4.5 lub SMC67 105/2.4.
W małym obrazku uważa się, że limited 31mm jest najlepszym szkłem Pentaksa i jednym z najlepszych w ogóle dostępnych obiektywów. W średnim formacie Pentaks też namieszał. Według wielu bardziej doświadczonych ode mnie i mniej spentakostniałych użytkowników średniego panuje opinia, że 55-ka do P67 jest najlepszym optycznie szkłem w segmencie.
Ja oszalałem na punkcie 105-ki. Mając oryginalną pentaksową przejściówkę 67->645 planowałem kupić wspomniane szkło, żeby zweryfikować jego możliwości na mniejszej niż dedykowana klatce. Jeszcze mi się to nie udało, bo zaraz potem zdobyłem korpus 67, który uzbrojony w obiektyw 105mm jest działem precyzyjnym wszelkiego zasięgu o bokehu przekraczającym wyobrażenia wielu wymagających sprzętomanów.
Ciemna masa
Bardzo lubię kopiowanie ze średniego. To inna niż mały obrazek bajka. Zawsze, gdy wkładałem do karetki kliszę z 645n cieszyłem się z możliwości tej klaty. Po włożeniu negatywu 67 stwierdziłem, że jest to klacisko! O odpadach papierowych już kiedyś na forum pisałem. Według mojej dotychczasowej technologii (opracowanej dla 35mm i 645) podczas korzystania z 67 wychodzi sporo nieużytków, które można oczywiście uprzednio ciąć na paski testowe, ale... Muszę opracować nową technologię specjalnie dla tego specyficznego formatu. Zatem piękno proporcji i wielkości 67 w skali 1:1 (stykówki) nieco maleje w przypadku zwiększania skali.
Technologia to szumne słowo, po prostu przyzwyczajenie do robienia czegoś w ten, a nie inny sposób. Jak do tej pory moje nawyki sprawdzały się znakomicie, teraz doszło coś nowego, trzeba się więc rozwinąć. To trochę tak jak w momencie przejścia z filtrów szklanych na filtry Ilforda - świetnie w obu przypadkach, ale jakże inaczej.
Dotychczas z 67 powiększałem jedynie czyjeś fotografie. Czekam niecierpliwie na sprawdzenie, jak będzie się sprawowała wywołana przeze mnie klisza z mojego aparatu. Zdecydowanie preferuję pracę własną od początku do końca. Powiększanie wołnago przez kogoś materiału jest półproduktem - nie mając kontroli nad procesem nie wiem, czego się spodziewać. Żyję więc w tajemniczym podnieceniu... ale dziś planuję powiększyć coś własnego.
"The new beginning" - Pentax 67 + SMC67 55/3.5
Slajdy
Przeźrocza ze średniego formatu powalają na kolana. Klasyczny slajd rzucony na ścianę to coś wspaniałego, coś chce się przeżywać długo i często. Jednak w porównaniu do slajdów ze średniego... porównania po prostu nie ma! Współczynnik osuwania się szczęki ku stopom wzrasta wprost proporcjonalnie do zwiększania wielkości kolorowego obrazka.
Największe wrażenie fotograficzne zrobił na mnie slajd 8"x10", ale to historia na zupełnie inny wątek.
Wróćmy więc do realiów i porównania 645 i 67. Rzutniki do średniego są drogie i trudno dostępne. Przeźrocza 645 można rzucać korzystając ze sprzętu do 6x6. Niestety chcąc pokazać slajd z 67 mamy problem. Pozostaje onanizm z lupką w ręku, a to nie to samo.
Na zakończenie
645n i 67 to dwa zupełnie inne aparaty. Jeszcze nie wiem, czy którykolwiek z nich będzie w stanie wyprzeć przeciwnika. Według mnie są to uzupełniające się maszyny, które będę zaprzęgał do roboty przy odmiennych zadaniach.
Dla wielu oczywistym jest, że cięższy i mniej poręczny 67 powinien znaleźć się w studio. Ja nie jestem przekonany. Robiłem sesje studyjne używając 645n i uważam, że to dobre miejsce dla tego aparatu, zaś 67 wcale nie musi przytłaczać wagą i gabarytami, bowiem z powodzeniem nadaje się do fotografii krajobrazowej, zwłaszcza na przeźroczach.
Dźwiganie korpusu i kilku szkieł z dawnych, dobrych czasów foto jest nieco męczące. Zwłaszcza spacery po górach ze średnim na plecach są odczuwalne dla mięśni. Wiadomo jednak, że Pentaksjanie normalni nie są i skoro wielokrotnie taszczyłem 645n w niedostępne rejony, to pewnie i 67 pieszo zawędruje tam, gdzie oczy poniosą.
Na koniec refleksja zafascynowanego klasyczną fotografią autora tego tekstu - nie mogę z autopsji wspominać fotograficznych lat 60. i 70. Mogę za to podziwiać ludzi, którzy wówczas tworzyli obrazy na poziomie miliony razy lepszym niż obecnie cenieni fotografowie. Mogę przywoływać technikę, której ja, mimo największych chęci, nie zdołam przyswoić. Ciemniacy pracujący kiedyś Pentaksami i innymi średnioformatowymi maszynami wiedzieli po co i dlaczego fotografia jest częścią życia. Bardzo bym chciał, aby ten czas nie został zapomniany, aby w niepamięć artysta nie odszedł...
"Odszedł" - Pentax 67 + SMC67 105/2.4
Waidodayo!