M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Larry Gagosian
Cytat

http://www.gagosian.com/

Złośliwi porównują go do chciwego Gordona Gekko z filmu „Wall Street”. Ale nie jest graczem giełdowym. Swoje grube miliony zarobił na handlu sztuką.


Praca z Damienem była wielką przyjemnością i zaszczytem. Jednak po 17 latach jego obecności w moich galeriach wspólnie postanowiliśmy zakończyć współpracę – ten komunikat wydany przez Larry’ego Gagosiana tuż przed świętami Bożego Narodzenia znalazł się na czołówkach światowych serwisów informacyjnych. Gagosian i słynny brytyjski artysta Damien Hirst tworzyli najpotężniejszy duet rynku sztuki. Amerykanin to właściciel 11 galerii na całym świecie, od Nowego Jorku po Hongkong. Potężny marszand, który obraca dziełami zarówno wybitnych artystów (Andy Warhol, Jackson Pollock, Robert Rauschenberg), jak i artystycznych celebrytów (Bob Dylan). Człowiek, który regularnie pojawia się na liście stu najpotężniejszych ludzi świata sztuki, układanej przez prestiżowy magazyn „Art Review”. W podsumowaniu za 2012 rok znalazł się na 2. miejscu!

Miał o czym myśleć podczas świątecznej przerwy, ponieważ Hirst nie był jedynym, który wypowiedział mu posłuszeństwo. Także japońska gwiazda malarstwa Yayoi Kusama zapowiedziała, że idzie w ślady Anglika. Z kolei Jeff Koons, ikona amerykańskiej sztuki, ogłosił, że najnowszą wystawę pokaże u Davida Zwirnera, największego konkurenta Gagosiana w Nowym Jorku. Fachowcy przecierali oczy ze zdumienia. Do tej pory pozycja Gagosiana była niepodważalna. Czy odwrót gwiazd od swego marszanda to początek jego końca? W czasach kryzysu nie ma miejsca na pośredników? A może zmienia się rynek sztuki?

– Artyści odchodzą z galerii. Zawsze tak było i będzie. To w Polsce wydaje się, że jest jak u Sienkiewicza: raz i na całe życie – śmieje się Wojciech Fibak, kolekcjoner.
– Pamiętajmy, że Gagosian to przede wszystkim wielki biznesmen. Zapewnia artystom wielkie pieniądze, najlepsze kolekcje, ale wymaga też podporządkowania się strategii marketingowej. Hirst pewnie miał tego dość, wybrał wolność – mówi Vita Zaman, dyrektor artystyczna targów sztuki Viennafair, kiedyś kuratorka Pace, wiodącej nowojorskiej galerii.

Jak Gordon Gekko


Wojciech Fibak

– Larry’ego znam od lat 80. Mieszkałem wtedy w Nowym Jorku i jako namiętny kolekcjoner byłem dobrze zorientowany w środowisku sztuki. On bywał u mnie pograć w tenisa, ja u niego w letnim domu na Long Island popatrzeć na ocean. Uroczy człowiek, z którym godzinami można rozmawiać o sztuce – wspomina Fibak. – Pamiętam mój pierwszy zakup u niego, to był „Czerwony samochód” Jeana-Michela Basquiata, wówczas nieznanego malarza. Wróciłem do domu, wpadł do mnie sąsiad, też kolekcjoner. I mówi: „Wojtek, ten obraz jest niezły, ale Gagosian ma lepsze, spróbuj go wymienić”. Dzwonię na drugi dzień i zaczynam sondować, czy to w ogóle możliwe. Larry, do niedawna przyjaciel, w paru szorstkich słowach powiedział mi, co sądzi o tym pomyśle. Nie zapomnę tamtej rozmowy do końca życia.

Bezwzględność Gagosiana jest legendarna. „Art Review” nazywa go „największym na świecie biznesmenem sztuki”. Brytyjski „The Independent” pisze, że jest jak Gordon Gekko z filmu „Wall Street” z domieszką Sidneya Falco ze „Słodkiego zapachu sukcesu”.

Jest symbolem kapitalizmu w najbardziej drapieżnej postaci. W Nowym Jorku toczy się przeciw niemu proces, który chwały mu nie przynosi. Wielki marszand przyjął do sprzedaży pracę Roya Lichtensteina od syna człowieka, który nie miał do niej praw. Jakby tego było mało, Gagosian zainkasował prowizję zarówno od sprzedającego, jak i kupującego. Łącznie, bagatela, milion dolarów. W sądzie przekonuje, że o żadnym konflikcie interesów nie było mowy.

Jego mityczne skąpstwo było też przyczyną problemów z fiskusem. W 1990 r. kupił 62 prace, 4 z nich sprzedał od razu. „Zapomniał” jednak zapłacić prawie 7 mln podatku. Podobna przygoda zdarzyła mu się 13 lat później, gdy został pozwany za próbę uniknięcia zapłaty 26,5 mln dol.

Galerzysta dupek

Lawrence Gilbert Gagosian urodził się w 1945 roku w Kalifornii. Ojciec był księgowym miasta Los Angeles, matka drugoplanową aktorką. Na początku lat 70. Larry otworzył sklep z plakatami. Kupował je po 5-6 dolarów, oprawiał w ramy i sprzedawał cztery razy drożej. Zatrudniał wtedy Kim Gordon, późniejszą wokalistkę zespołu Sonic Youth. – Gdy spotkałam go po raz pierwszy, pomyślałam, że nikt nie weźmie tego faceta poważnie, był strasznym dupkiem. Miał zwyczaj wrzeszczeć na pracowników. Praca u niego była bolesnym doświadczeniem – wspomina Gordon.


WILLIAM EGGLESTON
At Zenith I (from Wedgwood Blue), 1979/2013
Pigment print
44 x 60 inches (111.8 x 152.4 cm)
Gagosian Gallery

Po roku otworzył pierwszą galerię sztuki. Zrozumiał, że Hollywood jest pełne gwiazd oraz przedsiębiorców inwestujących w branżę filmową, którzy aspirują do elity. Biletem wstępu była sztuka nowoczesna. Jednym z pierwszych klientów był Eli Broad, wtedy przeciętny deweloper i początkujący miłośnik sztuki. Dziś miliarder i założyciel potężnego Museum of Contemporary Art w Los Angeles.

– Kiedy przeniósł się do Nowego Jorku, działało tam kilku zdolnych marszandów: Annina Nosei, Leo Castelli, Tony Shafrazi, jednak to on wybił się na wielkość. Inni zbyt mocno interesowali się sztuką, a Larry’ego interesowały głównie pieniądze. Nie przywiązywał się do prac, z artystami przyjaźnił się na tyle, na ile trzeba było, bez zbytniej poufałości. Twardo negocjował z kolekcjonerami. Był nowym typem galerzysty. Paradoksalnie biznesowym podejściem zaimponował najbogatszym ludziom świata. Potraktowali go jak partnera, a nie kogoś, kto chce im coś wcisnąć. Do świata finansowych elit prowadzą trzy drogi: pieniądze, sztuka i sport. Gagosian umiał to wykorzystać – twierdzi Fibak.

Początkowo filarami jego stajni byli Julian Schnabel, Jasper Johns, artyści związani z tzw. nową ekspresją. Zaprzyjaźnił się też z 20-letnim Basquiatem. Artysta, przyjaciel Andy’ego Warhola, wkrótce został wielką gwiazdą. Zaowocowały znajomości z Los Angeles. Gagosian dostarczał obrazy do domów wpływowego hollywoodzkiego producenta Davida Geffena, Micka Jaggera czy Erica Claptona. Z czasem zaczął handlować też klasykami nowoczesności: Rodinem, Giacomettim... – Miał taką pozycję, że gdy dzwonił do kolekcjonera i proponował Picassa, to trzeba było kupić, żeby go nie zdenerwować i nie zepsuć stosunków na przyszłość – śmieje się Fibak.

Dwie myszki, trzy miliony


Jasper Johns/False Start/1959

W Nowym Jorku każdy jest skądś. Leo Castelli był z Triestu, Ileana Sonnabend z Rumunii, Tony Shafrazi z Iranu, Larry Gagosian urodził się w rodzinie emigrantów z Armenii. Pierwsza galeria pod szyldem Gagosiana powstała w 1986 roku w Nowym Jorku. Niedługo później jej 32-letni założyciel dokonał dla klienta zakupu, który wstrząsnął światem sztuki. Obraz „False Start” Jaspera Johnsa, osiągając cenę 17 mln dol., stał się wtedy najdroższym dziełem żyjącego artysty. Transakcja przyniosła Gagosianowi sławę. W kolejnej dekadzie powstały jeszcze dwie nowojorskie Gagosian Gallery. W 2000 r. galerzysta zaczął ekspansję w Europie.

Dziś Amerykanin jeździ ze swoją galerią na największe targi, gdzie zwykle urządza pokaz siły. Wykupuje największe stanowisko naprzeciwko wejścia, by najbogatsi klienci nie musieli błądzić między setkami korytarzy i boksów pomniejszych wystawców. W tym roku w Bazylei na swoim stoisku zaprezentował dzieła warte 250 mln dol., co stanowiło ponad 12 proc. wartości całych targów. Obok głowy byka w formalinie Damiena Hirsta pokazał także portrety dwóch ukochanych Picassa, Marie-Thérese Walter i Dory Maar, oraz „Dwie myszki” – wyceniony na trzy miliony dolarów młodzieńczy obrazek van Gogha.

Poza pracownikami galerii zatrudnia przedstawicieli handlowych, którzy zaopatrzeni w pełnomocnictwa i sowity fundusz reprezentacyjny podróżują po świecie, oferując najbogatszym najlepszy towar. Prowizja ze sprzedaży nawet jednej pracy rocznie satysfakcjonuje zarówno szefa, jak i pracownika. Mogą sobie na to pozwolić. Jeżeli kilkanaście lat temu Amerykanin kupił prace Picassa po kilkadziesiąt tysięcy dolarów, to dzisiaj sprzedaje je za dwa, trzy miliony dolarów. Dzięki temu podróżuje prywatnym samolotem, ma rezydencję wartą 8 mln dol. i ponad 200 mln dol. na koncie. No i jest właścicielem potężnej kolekcji sztuki, m.in. wartego ponad 23 mln dol. „Hanging Heart” Jeffa Koonsa.

Takie pieniądze i pozycja wręcz domagają się porządnej parodii. Gdy znany włoski artysta Maurizio Cattelan został kuratorem Berlińskiego Biennale w 2006 roku, ogłosił, że udało mu się ściągnąć do stolicy Niemiec właśnie Larry’ego Gagosiana. Nikogo to specjalnie nie zdziwiło, bo marszand otwierał wówczas oddziały swych galerii w kolejnych stolicach niczym butiki z butami: Paryż, Londyn, Rzym, Ateny...

Na miejscu okazało się to prowokacją wymierzoną w coraz bardziej skupiony na pieniądzach świat sztuki. Galerię samozwańczo otworzył sam Cattelan, na dodatek do zrobienia wystawy zaprosił młodych punkowych artystów z Berlina (którzy nigdy nie mieliby szans na kontrakt z galerią). Kiedy prowokacja wyszła na jaw, Larry nie ruszył palcem, by prawnie zablokować inicjatywę. Dopiero wyszedłby na sztywniaka. – Należy mu się jakaś opłata za wykorzystanie licencji – żartował w wywiadach Cattelan.

Aż ktoś się zbuntował


Damien Hirst.

Tak naprawdę rozstanie Gagosiana z Hirstem było kwestią czasu, dosyć siebie miały dwie strony, a artysta nie zawsze grał czysto z marszandem. W 2009 roku wnętrza domu aukcyjnego Sotheby’s w Londynie musiały pomieścić zatopione w formalinie rekiny, owce, byki oraz zebrę, witraże z motyli, magazyn leków, ogromną kolekcję obrazów... Artysta rzucił na aukcję 223 dzieła z pominięciem własnego galerzysty. Ten zaś starał się robić dobrą minę do złej gry, chociaż nie omieszkał zauważyć, że Hirst psuje rynek.

Rok temu to Gagosian postanowił zalać rynek pracami swego pupila. Wystawy obrazów Hirsta odbyły się we wszystkich 11 oddziałach galerii jednocześnie na całym świecie, łącznie ponad 300 prac. Wielka operacja marketingowa nie udała się, za to panowie narazili się na krytykę. Nie dość, że płótna były niemal identyczne, złożone z kolorowych kropek, dyskusje wzbudzał sposób, w jaki powstały. Większości Hirst nie dotknął nawet swoim pędzlem, stworzone zostały przez zastęp jego asystentów w ogromnym studiu w Londynie.

– Sytuacja z Hirstem nie jest oczywista. Od pamiętnej aukcji z 2009 roku nie zrobił nic ciekawego. Ma słaby okres, finansowo i artystycznie – mówi Bazylko. – Równocześnie trudno traktować takie gwiazdy jak Hirst czy Koons tylko jako artystów. To fabryki sztuki, brandy prowadzące swoją politykę. Widać zdecydowały, że nie chcą dzielić się zyskami z Gagosianem. Status współczesnych artystów przypomina trochę sytuację hollywoodzkich aktorów w latach 50. Byli związani z wielkimi studiami filmowymi na zasadach wyłączności.

Aż ktoś się zbuntował. Od tamtego czasu to aktorzy wybierają, z kim chcą pracować, wiedzą, że ludzie idą zobaczyć gwiazdy. Tak może być też z artystami. Kto powiedział, że muszą być związani tylko z jednym marszandem? To nowa sytuacja, bo w historii sztuki nie było artystów o takim statusie finansowym, marketingowym... Nikt nie wie, w którą stronę to się potoczy.

– Gagosian przetrwa, bo ma w zapasie tylu świetnych artystów. Jednak decyzja Hirsta nie jest odosobniona. Jeżdżąc po świecie, obserwuję, że coraz więcej twórców decyduje się na autonomię – dodaje Vita Zaman.

Mimo to rewolucja na rynku to wciąż odległa perspektywa. Hirst, Koons i Kusama odeszli od Gagosiana, jednak nie zrezygnowali ze wsparcia galerii. Hirst wciąż będzie pracował z londyńskim White Cube, a Kusama z Victorią Miro.
http://kultura.newsweek.p...100606,1,1.html

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach