M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] Andrzej Jerzy Lech
Cytat

Andrzej Jerzy Lech

Andrzej Jerzy Lech (ur. 1955 we Wrocławiu) - fotograf polskiego pochodzenia na stałe mieszkający w New Jersey w USA. W latach 1981-1984 studiował na Wydziale Fotografii Artystycznej Konserwatorium Sztuki w Ostrawie (Czechy). Od 2000 roku członek ZPAF.

Andrzej Jerzy Lech mówił w Polskim Radiu 24 o tym, że oglądanie zdjęć ojca wyzwoliło w nim zainteresowanie fotografią. Od taty dostał też pierwsze aparaty. - Gdy koledzy szli grać w piłkę, brałem statyw i aparaty taty i szedłem do Parku Szczytnickiego. Tam odkrywałem fotografie dla siebie i siebie dla fotografii - powiedział. - Fotografia pachnie, fotografia cyfrowa nie pachnie. Ojciec sam wywoływał filmy, kopiował negatywy - dodał.

Gość PR24 wyznał, że nie lubi rozmawiać o technice w fotografii. - Technika jest dla mnie narzędziem, którym po wielu latach po prostu sprawnie się posługuję. Fotografia to misterium. Fotografia jest językiem. Trzeba posiąść umiejętność posługiwania się nim - tłumaczył Andrzej Jerzy Lech.



Dla mnie fotografia jest przede wszystkim przyjemnością. Przyjemnością widzenia. Ale też przyjemnością „dotyku”. Jak słyszę słowo „fotografia”, od razu widzę fotograficzny obraz na kartce papieru, obiekt dwuwymiarowy, najczęściej czarno-biały. Tego nie ma fotografia cyfrowa, ponieważ zdecydowana większość fotografów „cyfrowych” nigdy w życiu nie miała do czynienia z odbitką nawet zrobioną przy pomocy drukarki. Życie fizyczne takich fotografii nie istnieje. Istnieje za to ich niematerialne krótkie życie w postaci cyfrowego zapisu. Cudowny utajony obraz przestał w takiej fotografii egzystować. Przestał ukrywać się przyjemnie niewidzialnie do momentu utrwalenia negatywu. Myślę, że fotografii cyfrowej brakuje „soku”. To nie jest jej wina. To jest w pewnym sensie wina samych fotografujących. Ich podejścia do fotografii. Tak, z pewnością umarła już tak zwana celebracja całego procesu fotografowania. Akt napięcia, czas uroczystości. Uczucie skupienia, uwagi, koncentracji. Nie, tego już nie ma!

Cóż, myślę, że fotografia polska była fotografia skazana na bycie w izolacji właśnie przez jej trudny do zrozumienia język, przez te trudną bardzo „osobistą” formę. Było kilka wyjątków. Z pewnością jest nim wspomniany przeze mnie wcześniej Witkacy. A inni? Jak inna była przecież na przykład fotografia czeska i słowacka, czyż nie? Rozumiana, uznana, znana.

Mam też mały aparat cyfrowy, którym „notuję” nie tylko swoje rodzinne życie. Proste narzędzia, którymi uczę się ciągle posługiwać. One mi pomagają. Ciągle jednak pozostaję fotografem analogowym, fotografem z tamtej, już prawie przeszłej epoki. Duży drewniany aparat fotograficzny, statyw, matówka kamery, obraz odwrócony do góry nogami. Lewa strona jest prawa, prawa lewa. Negatyw, papier fotograficzny, pachnąca ciemnia, jej magia. Przyjemność bycia w niej. Odbitki skopiowane na ciepłym papierze fotograficznym. Przyjemność ich oprawiania, patrzenia na nie, wieszania na ścianie. Przyjemność sprzedawania ich. Rzeczywiste ich istnienie jest niezaprzeczalne. Ich egzystencja jest długa, trwała.
Przyjemność dotyku – przyjemność widzenia

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach