D.M.M.  Dołączył: 20 Cze 2007
Mój pierwszy raz z barytem.
Jako że przyszedł upragniony weekend mogłem wreszcie w spokoju posiedzieć w ciemni. Okazja była tym przyjemniejsza, że kilka dni wcześniej dostałem od kumpla kilka kartek 18x24 barytu Ilforda (mat). Nigdy wcześniej z barytem do czynienia nie miałem, no może poza oglądaniem go w antyramach ;-) . Od razu stanęły mi przed oczami te wszystkie nakazy i zakazy, długie płukanie i magiczne suszenie na szybie, klejone jeszcze bardziej magiczną taśmą opartą na kleju kostnym, aby to się nie zwijało etc itp. No ale jako że miałem tylko kilka kartek (dokładnie 5) oraz brak dostępu do bieżącej wody w ciemni, postanowiłem to olać z premedytacją. Przygotowałem dodatkową kuwetę z wodą i Mirasolem i przystąpiłem do działania. Jedyny problem przed jakim stanąłem to naświetlanie. Standardowo korzystam z perłowego Xpress'a Ilforda - szkoda mi było barytu na paski. Myślałem i myślałem w tych ciemnościach - aż wreszcie pomyślałem sobie - no przecież podłoże inne, ale czy emulsja aż tak bardzo się różni ? Uciąłem więc paseczek centymetrowej szerokości barytu, ułożyłem w dogodnym miejscu na maskownicy, następnie dołożyłem obok tej samej długości pasek Xpressa i zacząłem naświetlać próbki. Jak się okazało Xpress po wyschnięciu wyglądał prawie identycznie jak baryt (prawie, gdyż Xpress miał troszeczkę głębsze czernie ze względu na jego perłowy charakter). Zacząłem robić odbitki – wyszło 5 na 5 :]. Płukanie przez 3 min w wodzie i około 10-15 min w ostatniej kuwecie z mirasolem. Suszyłem identycznie jak papiery RC, czyli oparte o ścianę, ułożone na papierze toaletowym. Po wyschnięciu rogi oczywiście trochę się podniosły ale prawie dwudniowe leżenie pod 4-tomową encyklopedią załatwiło sprawę.
Na koniec subiektywne odczucia. Ułożyłem obok siebie 2 identyczne odbitki, naświetlone z tymi samymi czasami na odpowiednich gradacjach, jedna na barycie, druga na Xpressie. Poza rzucającą się w oczy różnicą jeśli chodzi o perłe i mat, jakoś ciągnęło mnie do tego barytu. Nie wiem czy to biel podłoża, czy ten karton, po prostu odbitka wykonana na barycie wydawała mi się taka „naturalna” ( w sensie nie sztuczna). Wydaje mi się również, że baryt ma większą pojemność tonalną i lepiej oddaje niuanse szarości – ale to już może być tylko autosugestia. Cóż, nie będę sie dalej rozwodził ... rozsmakowałem się w barycie, ot co. Każdemu polecam spróbować i wyrobić sobie własne zdanie, szczególnie, że wcale nie są one tak trudne w obróbce jak to można gdzieniegdzie przeczytać.

Urlopującym życzę upałów, pracującym życzę ... klimatyzacji.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Gdy jako pachole zaczynalem zabawe z ciemnia, to nikt nie slyszal o niczym innym niz baryt. Suszylem to na suszarce elektrycznej - jesli udalo sie miec idealnie czysta plyte, to nawet nie bylo sladow na odbitce. Suszenie na takiej suszarce to kolejne zmyslowe doznanie zwiazane z ciemnia - troche jak wyciaganie goracego ciasta z pieca. Gdy czujesz, ze szmata jest juz calkiem sucha i dosc goraca, podnosisz ja, a pod spodem cieplutkie odbitki pieknie odklejone od plyty. Bierzesz jeszcze cieple do reki, a geba ci sie smieje. Potem gdy weszly plastiki, to byl wielki szal i wszyscy byli zachwyceni - od tamtej pory nie dotykalem barytu, ale musze przyznac, ze gdy wertuje te swoje odbitki 13x18 ze szolnych konkursow, to mimo, ze technicznie duzo im brakuje, to jednak jest w nich cos szlachetnego. Moze czas powrocic?

dz.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach