k33l  Dołączył: 20 Lut 2010
Z opisu tego zdjęcia wychodzi że ona kradła te samochody i ocierała się nimi o słupki :D
 

me_how  Dołączył: 06 Lis 2010
Media dostosowują się do odbiorcy. Przecież wiadomo, że większość ludzi jest głupia... Po co dostosowywać się do 10% odbiorców, którzy faktycznie analizują daną treść?

Ja od dawna czerpię informacje o świecie m. in. ze źródeł niezależnych, ale także ideologicznie często sprzecznych ze sobą. Natomiast mainstreamowe media, jak zapewne co bystrzejsi zauważyli, wszystko relacjonują na jedno kopyto, różniąc się jedynie w drobnych, nieistotnych kwestiach.

Kurde chciałbym aby cyfryzacja odbioru telewizyjnego w Polsce poszła "nie tak" i żeby większość społeczeństwa choć przez miesiąc nie oglądała telewizji. Część pewnie by popadła w depresję :mrgreen:
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
me_how napisał/a:
Media dostosowują się do odbiorcy. Przecież wiadomo, że większość ludzi jest głupia... Po co dostosowywać się do 10% odbiorców, którzy faktycznie analizują daną treść?


To nie nowość. Zaczynałem przygodę z mediami pod koniec lat osiemdziesiatych (drugi obieg) i po 89 roku ("oficjalnie"). Pierwszą rzecza, jaka mnie uczyli starzy wyjadcze to było uświadomienie sobie, że czytelnicy/widzowie/słuchacze to W WIĘKSZOŚCI kretyni. Cała sztuka polegala na tym, żeby pisac tak, by tych inteligntnych nie zemdliło a wiekszość zrozumiała i może czegoś się nauczyła.
Dziś problem polega na tym, ze ze wzgledów oszczędnościowych pisze sie tak, by wiekszość miała ubaw a promil moze mieć mdłości, nikogo to nie obchodzi. Zresztą ta większość dzisiaj tak "zjechała" z poziomem, że przeciętny czytelnik z "moich czasów" dziś robiłby za inteligenta...

PS. Jakiś czas temu ktos znający moją zawodową przeszlość polecił mnie pewnej pani redaktor pisma polonijnego, publikującego zarówno po polsku, jak i po angielsku, by przełamywac lody kulturowe. Pani redaktor, anglistka w stopniu licencjata, zwróciła mi uwagę, że odmieniam angielskie nazwiska w polskich tekstach (pisząc naprzykład: "ministra Briana Cowena" czy "premiera Bertiego Aherna"). Pani, lat dwadzieścia z kawalkiem, zrobila mi wykład, że to oczywisty błąd i jak ja mogę tego nie wiedzieć... Zapytałem ja wtedy, czy spotkala się kiedyś w polskim tekście, jakimkolwiek, z formą: "zapytano prezydenta Ronald Reagan"? Albo może: "Levinsky odbyła stosunek z Bill Clinton"?
Usłyszałem, ze jestem konfliktowy i nie uznaję, uwaga, autorytetow...
Zerwałem współpracę, pisemko upadlo. Pani pracuje jako sprzedawczyni w polskim sklepie gdzieś pod Dublinem, podobno...
 

Dada  Dołączył: 01 Mar 2007
Lepiej tam chyba nie kupować ....
 

pentajar  Dołączył: 12 Mar 2011
jorge.martinez napisał/a:
Ja w internecie czytam tylko nagłówki i komentarze :-)


:roll: :?:
Czytasz polskojęzyczne strony? Gdzie Ty wynajdujesz takie komentarze, które warto czytać...? Mocny masz organizm.
Już dawno przestałem czytać komentarze. Mam wrażenie, że komentarze pisane są najczęściej przez 11-latków udających dorosłych, albo przez kompletnych debili.

Wracając do tematu, to jakość fotografii jest taka, jak jakość samych tekstów.
Na pewnym portalu miasta w którym mieszkam często aż roi się od błędów wszelakich, jeśli artykuł dotyczy przestępstwa, albo wydarzenia drogowego, to zawsze załączona jest fotografia radiowozu albo policjanta (zawsze te same, naprzemiennie).
Generalnie katastrofa i dziadostwo.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
pentajar napisał/a:
Gdzie Ty wynajdujesz takie komentarze, które warto czytać...?
Fakt, wartościowych jest jakieś 5% komentarzy. Ale dają mi one się zorientować czy w ogóle warto czytać artykuł. I co w ogóle miał na myśli twórca.

Wśród problemów toczących "dziennikarstwo" jest także jednostronność. W komentarzach jednak częściej odzywają się różne strony. Choćby były obie hejterskie :-P

matb napisał/a:
To ciekawa koncepcja. Możesz jakoś rozwinąć, lub uzasadnić?
Prawdo prasowe dość jednoznacznie definiuje co to prasa:


Jaką wartość mają takie definicje?
Mam na myśli prasę w formie dwudziestowiecznej. Gdzie istnieje rozdział informacji od komentarza, gdzie z artykułu jednoznacznie wynika kto, co, gdzie i kiedy, gdzie o zdanie pyta się obie strony, wreszcie gdzie informacje zbierane są przez reporterów (fotoreporterów) a nie zrzynane z neta (casus wielu artykułów - zżynka albo tłumaczenie).
 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
jorge.martinez napisał/a:
zrzynane z neta (casus wielu artykułów - zżynka albo tłumaczenie).

Signum temporis niestety. Ewentualny młody narybek dziennikarski to już pokolenie, które bez skrupułów zżyna tekst z netu, ale potem nie potrafi tego tekstu sformatować (a niby tacy obcykani w komputerach). Efekty są takie jakie są, czyli:
Apas napisał/a:
Potem jednak się okazało, że w prasie nie ma miejsca dla: doświadczonych dzienikarzy, doświadczonych redaktorow i fotoreporterow. Zamiast tego są: stażyści, drugoroczni stażysci (robia za redaktorów) oraz archiwum własne oraz Internet jako źrodlo ilustracji.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
djack napisał/a:
Ewentualny młody narybek dziennikarski to już pokolenie, które bez skrupułów zżyna tekst z netu, ale potem nie potrafi tego tekstu sformatować

Sformatować, jak sformatować, oni go przede wszystkim najczęściej nie potrafią przetłumaczyć na polski. Jeśli już nie ma błędów w zrozumieniu oryginału (a bywają), to najczęściej są takie kalki językowe, że aż mdli. Albo takie coś, co nawet nie wiem, pod którą kategorię podciągnąć, jak np., kiedy w tekście o wypadku samochodowym jakiegoś chińskiego milionera piszą, że był ten milioner "ubrany w tuxedo".
A propos formatowania, kiedy pisząc o dwustu milionach dolarów zapisują to 200,000,000 - to to jest błąd w formatowaniu czy nieznajomość zasad zapisu liczb w języku polskim? Czy jedno wynikające z drugiego?

edit: Apas, opowieść o redaktorce cudowna.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
PiotrR, z formatem zapisu liczby to jeszcze pół biedy (nawet Doktory Pohabilitowane z Opacznych uzywaja w polskich tekstach notacji angielskiej, gdzie kropka zastępuje przecinek i twierdzą, ze nie ma sprawy).
Jenak znacznie ciekawiej jest, gdy w angielskim oryginale czytam o miliardach dolarów czy euro, a polska "wersja" operuje... bilionami ;-)
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Z formatowaniem pół biedy, kiedy mamy liczbę z dwoma przecinkami lub więcej, bo jest to zapis po polsku nieprawidłowy, ale nie wynika z niego też nic innego niż autor miał na myśli. Gorzej przy jednym przecinku. Kiedy czytam że początkujący nauczyciel w USA zarabia rocznie około 30,000 dolarów, zastanawiam się, na co mu to starczy? Na dwa zestawy w Macu i bilet do kina?
 

mygosia  Dołączyła: 19 Kwi 2006
Pamiętam jak w jakims artykule o odpadach radioaktywnych było napisane, że mieszkańcy nie chcą być "świniami gwinejskimi".
:roll: :roll: :roll:
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
nie do końca na temat, ale nie mogę się powstrzymać - kiedyś w jakimś filmie o tematyce para-ekologicznej Michael London straszył ludzi z jakiegoś miasteczka, że niedługo w okolicy zbudują "chemical plants", co było przetłumaczone jako "chemiczne rośliny"
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008


Sprzed chwili, na głównej stronie portalu gazeta.pl. Zamiast będę ratował, dostaliśmy bedę ratała.

To już nie analfabetyzm, to ... :evil: :?: :!: :roll: :cry: :-(
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
Benek napisał/a:
To już nie analfabetyzm, to ...

Literówka?
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
bEEf napisał/a:
Benek napisał/a:
To już nie analfabetyzm, to ...

Literówka?

Literówka, ale to nic nie zmienia. Literówka może sie zdarzyć w komentarzach pod tekstem, albo w mailu. Ale nie w gazecie, nawet internetowej. Nie na pierwszej stronie. Nie w tytule. Nie tak czesto, jak się to dzieje we współczesnych mediach...
Czytam Gazeta.pl dość dokladnie codziennie od lat. Kiedyś, u zarania, pracowałem w Wyborczej i chyba jakis sentyment zostal, bo zawsze, nawet jak poszedlem do konkurencji, czytałem Wyborczą na zasadzie - co chłopaki dziś napisali? Szukalem tekstow znajomych, potem, gdy sie z czasem wykruszyli - zostalo chyba przyzwyczajnie. I tak mam do dziś, że rano robię sobie polską prasówkę w Necie i Gazeta.pl idzie na pierwszy ogień. Stąd wiem, jak paskudnie sie z tym porobiło...
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Apas, ile jesteś w stanie zapłacić za dostęp do treści informacyjno-prasowych dostępnych w internecie?

Wymagacie korekty i adiustacji oraz fotoreportaży do darmowych ulotnych treści?
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Jorge, a tobie sie może wydaje, że kiedyś gazety przynosily zyski z tak zwanej sprzedaży egzemplarzowej?! Owszem, pojedyncze tytuły (w Polsce na przykład "Nie" Urbana). Zdecydowana większość utrzymywała się z tego, z czego utrzymuja się "darmowe" portale - z reklam. Cena płacona w kiosku nie zawsze pokrywala koszty druku i kolporterów. I co? I była korekta, była redakcja, była ODPOWIEDZIALNOŚĆ piszących za to, co się pod ich nazwiskiem ukazuje.
 

laaval  Dołączył: 07 Paź 2011
jorge.martinez napisał/a:
Apas, ile jesteś w stanie zapłacić za dostęp do treści informacyjno-prasowych dostępnych w internecie?

Wymagacie korekty i adiustacji oraz fotoreportaży do darmowych ulotnych treści?


Idąc tym tropem, po co w ogóle wymagać treści, skoro to jest darmowe? Takich kwiatków jest coraz więcej. Coraz więcej pseudoartykułów, które niemiłosiernie punktowane są przez komentujących. Literówki, ortografy, błędy stylistyczne, to pikuś w porównaniu do ewidentnych błędów merytorczynych. Zero odpowiedzialności za to co się pisze.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Zaraz, zaraz... Literówka to może być brak, nadmiar czy błąd jednej litery albo tak zwany czeski błąd ale tu pół słowa się nie zgadza... :mrgreen:
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
laaval napisał/a:

Idąc tym tropem, po co w ogóle wymagać treści, skoro to jest darmowe? Takich kwiatków jest coraz więcej. Coraz więcej pseudoartykułów, które niemiłosiernie punktowane są przez komentujących. Literówki, ortografy, błędy stylistyczne, to pikuś w porównaniu do ewidentnych błędów merytorczynych. Zero odpowiedzialności za to co się pisze.


Trafiasz w sedno. Gdy ostatni raz wydawalem w Polsce gazetę, odpowiadałem za 32 kolumny w grzbiecie głównym i drugie tyle w dodatkach. Pomijajac reklamy i ogłoszenia, KAŻDA treść w wydaniu byla oryginalna: napisana lub przynajmniej zredagowana z depeszy agencyjnej (za podaniem źródła) przez kogoś z dziennikarzy czy redaktorów.
Dziś, oczywiście, "wydanie dzienne" portalu typu Gazeta.pl zawiera o wiele więcej tresci. Tyle, że są to treści w znacznym stopniu odtwórcze: wystarczy fotka z FB plus podpis idiotyczy i juz jest "tekst". Dużo się linkuje blogerów, dużo treści tłumaczonych (ale źródeł juz nikt nie cytuje). Przetlumaczenie prostego newsika na pół strony maszynopisu powinno zająć osobie dobrze zającej angielski kilka minut. Napisanie tekstu interwencyjnego w gazecie zajmowało mojemu reporterowi cały dzien wytezonej pracy. I było nie do pomyslenia, by w tym ORYGINALNYM tekscie były jakieś poważne błędy...

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach