dispar  Dołączył: 14 Kwi 2010
No to, gdzie te zarobki?... wątet się rozwinął, a jakoś kwot nie widzę :cry: ;-)
 

Cookasss  Dołączył: 12 Maj 2007
Zarobki zawodowych fotografów - 1600zł brutto/mies. wzwyż. I chyba tyle. To tak jak z zawodowymi piłkarzami - górnej granicy raczej nie ma. Tu jak już wcześniej zauważono należy raczej stwierdzić gdzie zaczyna się zawodowstwo. Czy zawodowy piłkarz skończył jakieś specjalne szkoły wyższe? Jakieś technikum piłkarskie chociaż? Oczywiście są szkoły typu AWF ale zawodowi piłkarze raczej biorą się z tego że od dziecka grają, ćwiczą, trenują, grają, trenują, grają.... I nie robią nic innego w życiu tylko za pieniądze grają, ćwiczą, trenują...
Myślę że z zawodowymi fotografami jest tak samo.
 

Penteusz  Dołączył: 28 Mar 2012
O rzeczywistych zarobkach trudno mówić, gdyż jest to przecież praca sezonowa :-P
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Ja Wam powiem, kto zarabia prawdziwe pieniądze na fotografii: fotografowie szkolni.
Jedno zdjęcie grupowe klasy kosztuje u nich 10 złotych (biorę cenę z "mojej" wiejskiej szkółki. W większych miastach może być więcej, jak "lepsza" szkoła, też więcej). W klasie jest średnio 16 dzieciaków. Klas podstawówki jest 6, gimnazjum 3 co daje lekko licząc, 135 dzieciaków. Lekko, bo klasy są dublowane, niektóre są bardziej liczne, dochodzi "zerówka", czasami przedszkole. Tak więc z jednej szkoły, którą "pan fotograf" obskoczy w ciągu 2 godzin, bo to taśmówka, ma 1350 zł. Nie biorąc pod uwagę tych klas zdublowanych i zerówki, można przyjąć, że to "na czysto". Są jeszcze szkoły średnie, technika, prywatne, społeczne - żyć nie umierać.
Kiedyś miałem zamiar "wkręcić się" w ten interes, więc poczyniłem rozpoznanie. To było jakieś 15 lat temu. To, czego się dowiedziałem, podniosło mi włosy na głowie. I nie chodzi mi tu o możliwości zarobkowe. Wprost przeciwnie. Może słyszeliście, co dzieje się na Krupówkach (wiecie: te wszystkie niedźwiedzie, owce, świstaki) - jak walka tam trwa? Krupówki w porównaniu z "tą" dziedziną to radosne igraszki. Można sporadycznie wkręcić się w sfotografowanie jednej klasy swojego dziecka, ale kto by chciał uczynić z tego stałe źródło utrzymania, temu biada. Chyba, że "oficjalnie" przystąpi do interesu całując w złoty pierścień szefa wszystkich szefów 8-)
Inna prawdziwe pieniądze robi się na komuniach. Najlepszy jest tandem: fotograf-kamerun. Wiadomo, trzeba odpalić działkę plebanowi (nie napisałem, że dyrektorowi szkoły też trzeba? No to teraz piszę), ale i tak zostaje całkiem przyzwoicie.
O ślubach i weselach nie wspominam, bo to każdy wie. A zapomniałem - są jeszcze studniówki i "połowinki", bale maturalne.
To właśnie daje prawdziwe pieniądze, a nie jakieś sesje modowe, sesje do portfolio modelek itp.
Przypomniało mi się jeszcze coś: Można zarabiać na miejscu, ludzie sami będą przyjeżdżać i wtykać pieniądze :mrgreen: Należy wynająć kilku łebskich i wygadanych osobników (najlepiej z tzw. prezencją), wyposażyć ich w materiały promocyjno-reklamowe i puścić w teren żeby wyszukiwali twarzy do reklam, filmów, seriali itp. W tym czasie wynająć pomieszczenie na studio i zaopatrzyć się w aparat - może być bez karty. Po kilku dniach zaczynają ustawiać się kolejki rodziców z dzieciakami. Pstryk-pstryk, z lewej, z prawej, en-face, cała postać, "należy się 50 złotych, oddzwonimy". Proste? A jak się zarejestruje działalność gospodarczą pod szyldem agencji promocji typu "Facehunter", to można działać legalnie przez wiele lat. Proste?
Ostatni przykład nie jest wzięty z sufitu. "Zrobili" tak mojego znajomego (policjanta zresztą), który jeszcze się tym chwalił, że córka będzie grała w serialach. Podejrzewam, że w tym aparacie, którym jej robili zdjęcia, nie było nawet karty :mrgreen:
 

Tequila  Dołączyła: 12 Cze 2010
Bardzo ładnie wygląda wyliczenie, że od łebka bierze się 10 czy 15 zł a dzieciaków w klasie jest mnóstwo.
Tak naprawdę te 1300zł, które niby dostaje się na czysto pomniejszone jest o wydruki, dojazd czy "bardzo ładny prezent" dla dyrektorki, która zgadza się na wpuszczenie delikwenta do szkoły. Użerania się jest mnóstwo i moim zdaniem praca nie adekwatna do zapłaty. Chyba, że mamy już wtyki (smutne, ale prawdziwe).

Mnie włos na głowie się zjeżył jak dowiedziałam się ile (70zł) Pan Fotograf wziął za komunię od jednego dziecka i jak finalny materiał wyglądał. No ale był gotowy dwa dni po uroczystości. Kasę zebrał, ale czy będzie wynajęty za rok?
Wszystko wygląda prosto, jednak nie zapominajmy, że wśród wielu osób nie znających się na fotografii jest coraz więcej tych, którzy zaczynają się orientować co dobre a co nie. I mam szczerą nadzieję, że za niedługo nie trzeba będzie mieć szczanki-luszczanki żeby zarobić pół średniej krajowej w jeden dzień.

Ale wiadomo, co mówią o nadziei...
 

Pentagram  Dołączył: 21 Wrz 2006
Tequila napisał/a:
ale czy będzie wynajęty za rok?
Oczywiście. CCC.
 

dispar  Dołączył: 14 Kwi 2010
U mnie w mieście (i pewnie w większości) standardowo za ślub-wesele 1500 zł i... standardowo 700-1000 fot na CD + album z wybranymi fotami (choć jak widzę je, to często nie ma z czego wybrać :mrgreen: ). Kto gramotny, to i 3-4 wesela obrobi/m-c. Czyli można żyć... ale czy można to oglądać?! I tak i nie, różnie bywa... z naciskiem na nie :-/ Na szczęście, odpukać, nie muszę tego robić :-D
 

Pentagram  Dołączył: 21 Wrz 2006
dispar napisał/a:
standardowo 700-1000 fot na CD
A spokojnie 20 wystarcza, bo więcej i tak nikt nie jest w stanie obejrzeć. :evilsmile:
 

wariat133  Dołączył: 29 Mar 2012
Wcześniej w tym wątku pisaliście o różnicy miedzy amatorem a zawodówcą miedzy artystą a rzemieślnikiem. Chciałbym napiąć jak ja to widzę. Zawodowiec przede wszystkich powinien dążyć do bycia dobrym rzemieślnikiem. Dla mnie rzemieślnik to osoba która ma perfekcyjnie opanowany warsztat potrafi świetnie wykonać każde zdjęcie, powtórzyć każdy styl. Zdarza się tak ze do zakładu przychodzi klient mając sprecyzowane wymagania odnośnie zdjęcia. Rzemieślnik będzie potrafił się dopasować do wymagań klienta, a nie wmawiał swoją wizję artystyczną, dla mnie to są pseudo artyści których pełno.Bo jeśli profesjonalista będzie wybrzydzał to w końcu skończy się jego profeska, a zakład splajtuje. Mało tego pomimo ze pewne wymagania klienta będą wskazywały ze sesja, zdjęcie mogą się nie udać to rzemieślnik i tak z tego wybrnie dobrym końcowym efektem i zadowoli klienta. I tu zaczyna się artyzm jeśli mamy mistrzowsko opanowany warsztat to możemy zacząć sami tworzyć orginalne dzieła nie wzorowane na innych. Zaczynamy nabierać własnego stylu. Styl to taka maniera ale własna. Wtedy nawet zdjęcia nie naszego pomysłu, tylko życzenia klientów będą rozpoznawalne jako nasze prace niepowtarzalne, artystyczne. W takim razie warto być dobrym rzemieślnikiem w swoim zawodzie, bo nasze zdjęcia będą same się broniły i żaden amator nam nie zagrozi. Ludzie będą wiedzieć gdzie iść i komu zapłacić za dobra profesjonalna pracę. Z żalem stwierdzam że w Polsce jest mało prawdziwych rzemieślników a co dopiero artystów. Dlatego żerują na tym pseudo profesjonaliści. Jedni wybierają ich dla tego ze nie mają gustu poczucia piękna a inni bo nie mają wyboru. Dla mnie również nie powinno się postrzegać sprzętu w kwestii amatorski i nie, bo czy pytamy się kucharza z jakich garnków korzystał czy raczej rozkoszujemy się smakiem potrawy. Taki podział sprzętu wymyśliły firmy.
 

dispar  Dołączył: 14 Kwi 2010
Dobry rzemieślnik?!.. cokolwiek to znaczy. Przykład z ostatnich dni na "moim" podwórku. Dwie koleżanki z pracy wydawały swoje dzieci na "mękę do końca życia" :mrgreen: . Jedna zatrudniła rzemieślnika z 20-letnim stażem (dobrego zresztą, odbitki u niego robimy), a druga młodego amatora z 3-letnim stażem w "zawodzie", który założył sobie firmę, żeby rodzinę utrzymać. Zakres robót identyczny, cena identyczna, a wyniki zupełnie różne. Rzemieślnik z 20 letnim stażem sknocił totalnie, a amator wykonał robotę solidnie i porządnie... gdyby nie moja "szczerość" w stosunku do "teściowych", to byłoby, że obydwoje w 100% trafili w gusta klientów i je zaspokoili :-P .
 

Sound  Dołączył: 31 Sie 2010
Najlepiej nastroszyć sobie włosy w wyszukany sposób, ubrać się ja członek rodziny Adamsów dodając jakieś dziwne pstrokate kolory do ubioru, mieć długi obiektyw :) bo to jest wyznacznik "profesjonalisty", rzucać sarkazmami na lewo i prawo, targać zdjęcia na oczach potencjalnych klientów udając że posiada się tajemny zmysł którzy posiedli tylko nieliczni i kasować 5 razy więcej niż potencjalny fotograf :)

Często śmietankę spijają naciągacze i pozoranci i to jest przykra rzeczywistość.
 

Enzo  Dołączył: 20 Gru 2006
Sound napisał/a:
Najlepiej nastroszyć sobie włosy w wyszukany sposób, ubrać się ja członek rodziny Adamsów dodając jakieś dziwne pstrokate kolory do ubioru, mieć długi obiektyw

Przypomniało mi się wejście takiej właśnie ekipy na salę Foto Art Festiwalu, ku ogólnej radości reszty zgromadzonych :mrgreen:
 

dispar  Dołączył: 14 Kwi 2010
Sound napisał/a:
... mieć długi obiektyw :) bo to jest wyznacznik "profesjonalisty...


coś w tym jest... od czasu, jak na K-5 mam stale S10-20 podpiętą, drzwi zamkniętych kosciołów, dworków stoją otworem i nagle "profesjonalistą" się stałem :mrgreen: :-D ... chyba jednak fiii sie liczy, bo nic długiego nie mam hehehe... cokolwiek to znaczy
 

White  Dołączył: 31 Paź 2008
Sound napisał/a:
mieć długi obiektyw :) bo to jest wyznacznik "profesjonalisty"


Bzdura. O byciu pro świadczy statyw. Nawet wtedy nie trzeba robić zdjęć i tak się jest postrzeganym jako pro. Ewentualnie jak się idzie ze złożonym to można być za wędkarza wziętym. Ale rzadko. Najrzadziej za teleskopiarza. To najwyższy stopień wtajemniczenia nie osiągalny dla każdego. W zasadzie osiągalny dla małej garstki bym powiedział. Tutaj trzeba mieć predyspozycje wrodzone.
 

Robur  Dołączył: 12 Cze 2011
...statyw tak- ale skutkuje to wrzuceniem do grona "tych co mają dużo kasy, i mogą za fotki zapłacić". Z reguły statywy wzbudzają podejrzenie tzw. "policji statywowej" (copyright by David Notton), czyli wszelkiej maści służb w czapkach. Pan z reguły sugeruje, że nie zapłaciłeś jakiegoś bakczyszu dla lokalesów, i wyciąga niedwuznacznie łapę. W sytuacji skrajnej możesz zostać (jak niżej podpisany) skontrolowany przez lokalną policję (już nie statywową). Czasami jednak ratuje mnie kolor aparatu. Bo gdy zbliża się góra mięsa w czapce i w lokalnym narzeczu pyta czy jestem profesjonalnym fotografem odpowiadam że nie. Profesjonalny ma CZARNY aparat, a ja mam biały.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Robur napisał/a:
Profesjonalny ma CZARNY aparat, a ja mam biały.
:mrgreen:
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Odkopię trochę temat i odzielę sie obserwcjami z wyspy zagubionej na Atlantyku i pogrążonej w kryzysie.
1. Kto to jest zawodowiec? Kazdy, kto ma lustrzanke a już na pewno lustrzankę z gripem :-) Naprawdę, ilekroć foce w miejscu publicznym, nawet - strach sie przyznać - Samsungiem GX20, ZAWSZE ktoś się pyta, w jakiej gazecie to się ukaze. Odpowiedzi w stylu The New Yorker, National Geographic czy The Times są łykane bez sprzeciwu, choćbym focił zakłady miesne na wyspie Beara, co jest odpowiednikiem polskiego zadupia.
Ludziom jest totalnie obojetne, jakie masz lustro - ja pokazuje się z służbowymi Canonami i Nikonami (takze tymi najwyższymi), prywatnie z K-5 i GXem - bez różnicy, jestem pro. Co ciekawe, nikt mnie nie traktuje poważnie, gdy focę Hasselem (bo ludzie nie wiedzą, co to za zwierzę) a z Sinarem to juz całkiem jestem bezpieczny, bo robię ze geodetę ;-D
2. Czasem robię sesje dla znajomych znajomych - najczesciej zdjęcia rodzinne w domu. Jak wjadę na taką sesję z lampami studyjnymi, cena bez negocjacji rośnie o 50 procent. Przykład sprzed paru dni - typowa rodzinka irlandzka, klasa średnia. Sesja w domu - rodzice z dzieciakami, pan domu z synem, pani z córką, państwo razem. W sumie 40 minut pracy (z rozstawieniem lamp i ustawieniem sofy). Cena? 300 euro, za wydruki (A2, bez oprawiania) zapłacili osobno.
Ale to jeszcze nic, bo najbardziej znany fotograf w miescie Limerick potrafi kasowac 500 - 700 euro za POJEDYŃCZY portret, fakt, ze oprawiony (ale dobra oprawa w stylu lubianym tu powszechnie to koszt maksimum 100 euro). Sesja trwa 10 minut, czasem 15 jak z małym dzieciakiem. Problem polega na tym, ze przed kryzysem każda szanująca się rodzina w Limerick robiła sobie taki portrecik kazdego roku, dziś dużo rzadziej...
3. Śluby - znam fotografa, ktory kasował do 10 tysiecy euro za high profile wedding (w Turcji, na Kanarach, w Vegas), 4 - 5 tysiecy za 'zwykły' do tego praca na etacie jako szef fotoedycji w popołudniówce, gość naprawdę robił zloto na fotografii. W kryzysie rura mu zmiekła ale nadal pracuje za 3 - 4 tysiace od wesela, bo ma nazwisko. Inni spuścili do 1500 - 2500 za sztukę.
4. Artyści parajacy sie fotografia. Pewien pan z Dublina, będący wschodzacą gwiazdą na rynku USA (a to klucz do sukcesu), zaprosił mnie parę miesięcy temu na wernisaż wystawy swoich instalacji. Deklarował się jako fotograf, choć prace multimedialne raczej. Jedna z nich, za którą zarobił około 50 tysięcy euro (w przeliczeniu z dolarow) skladała sie głównie z fotografii, ale będących ZWYKLYMI zdjeciami dokumentującymi prace nad tematem - bez dołączonego opisu nie mówily nic, techniczie najwyżej poprawne.
5. Fotografia szkolna - srednio 40 euro od dziecka (portret plus klasowe, 8 x 10 i 8 x 12 cala, w tekturowej 'ramce - stojaku' - koszt druku i oprawy jakieś 5 - 8 euro max, 70 procent rodzicow płaci. Szkoły rożne - czasem 40 dzieciaków gdzies na wsi, w tej, do ktorej chodza moje - 500).
6. 'Młody' fotobiznes w dużym (jak na Irlandię) mieście. Obdzwaniali na slepu ludzi z ksiązki telefonicznej i rozdawali uloti, że robia darmowe profesjonalne sesje. Ludzie walili drzwiami i oknami - sesja po 20 minut, prosty make-up i fryzjer, jakieś ciuchy, wszystko za free. Potem delikwentowi czy delikwentce, po tygodniu wręczali jedno zdjęcie 8 x 10 i pokazywali na kompie resztę sesji wraz z informacją, że za 250 euro moga dostac pakiet dodatkowych zdjęć. Co drugi klient placił zachwycony jakością. Kolega, który przy tym pracował twierdzi, że w 10 tygodni firma zarobiła na tym na czysto jakieś 30 tysięcy euraków.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach