Będzie długo, bo cały temat w sercu mi się od pół roku wygrzewa.
Zacznijmy od tego, że chciałem się pobawić w fotografowanie ludzi. Ludzie to nie budynki- trzeba ich prosić o przyjemny wyraz twarzy, znosić fochy i pretensje że w rzeczywistości nie wyglądają tak grubo, czy też trzeba ich oświetlać. Dlatego wolałem budynki, no ale trzeba próbować nowych rzeczy. Z założenia do każdej rzeczy staram się podchodzić merytorycznie. Czyli czytać, myśleć, sprawdzać... a na końcu dopiero brać się do roboty. No i wyszło mi na to, że trzeba trochę fantów mieć. Jakieś blendy mili ludzie z Szenzen do domu przynieśli mi za grosze. Ale trzeba jakoś oświetlić tych ludzi. No i wyszło na to, że taki przyzwoity zestaw to trzy lampy. Piszę "przyzwoity"- wiem że jedną można zrobić cudo, a innym nawet 10 nie starczy. Ale trzy sztuki wyglądają ładnie. Jedną lampę- Metza 52-AF1 mam. Nie chciałem pakować się w jakieś cuda wymyślne- bo jak mi się nie spodoba, to zostanę z tym sprzętem jak Himilsbach z angielskim... No to może jakieś używki (nie chodzi to bynajmniej o alkohol i inne takie)? Wierzcie mi ludeczkowie mili... ponad 3 miechy siedziałem na znanym portalu aukcyjnym, mając wszystkie kategorie lamp za pomocą RSS rozprowadzone. No i najczęściej pojawiają się tam następujące elementy:
1. Nówki z papierami, w cenach mnie nie satysfakcjonujących.
2. Lampy "kolekcjonerskie"- a mówiąc po ludzku "wynalazłem na strychu coś, co tatuś kupił w 1972 roku na wycieczce do Odessy, a teraz durne wsioki wyskakujcie z hajcu, ale już!"- czyli coś co nie działa, ale za to kosztuje wiele
3. Lampy Youngnuo. Używane chodzą w cenach nowych, i sprzedają się zanim są wystawione. Kompletne szaleństwo.
4. Wszelkiej maści Metze, Philipsy, z nalotem kilkudziesięciu tysięcy strzałów, za cenę minimum stówki.
....czyli właściwie nie zbliżyłem się na krok do mojego mini studia...Co powodowało moją frustrację. Bo sobie założyłem budżet, i nie chciałem go przekraczać.
Czyli co? mam do końca życia siedzieć na portalu i liczyć że wyhaczę używane Youngnuo?
Otóż nie. Mili ludzie z Chin produkują coś, co nazywa się Meike MK930 II. Kosztuje to nieco ponad 30 USD. Ma GN58. Nie ma automatyki. I nie ma żadnych recenzji. Przynajmniej po angielsku. Tzn. jest kilka. Ale wersji poprzedniej, bez wyświetlacza.
Czyli mam zgryz- albo słaba używka bez papierów i gwarancji....albo Meike z teoretyczną gwarancją (no dobra, gwarancją rozruchową), ale nowe, z GN58 (przynajmniej na papierze).
Nie ukrywam, dwa tygodnie rozważałem, drapałem się w głowę, w tym czasie portal aukcyjny dalej pokazywał palec....No i męska decyzja- trudno. Kupujemy.
Trzy tygodnie czekania. I jest. Ze stemplami Urzędów Tajemnych. Z nalepkami, że "Mej bi opened oficjaly", oraz "Towary niespełniające warunków ustanowionych w art. 9 i 10 Traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Gospodarczą".
A więc rozpakowałem i.......
...ale o tym w następnym odcinku