Czołem.
Miałem w lodówce ostatnią rolkę Superii 200, a ponieważ po kilku próbach stwierdziłem, że w okolicy nie mam żadnego labu, który jest w stanie mi dobrze wywołać negatyw kolorowy, a wysyłka gdzieś dalej jest grą niewartą świeczki, postanowiłem nie bawić się w to dalej, a w ramach eksperymentu wywołać ten film w procesie czarno-białym. Wiadomo, że filmy kolorowe również posiadają srebrową emulsję światłoczułą, która powinna dać się wywołać w typowej chemii B&W. W sieci znalazłem kilka przykładów, postanowiłem więc spróbować.
Do wywołania wybrałem HC-110 w rozcieńczeniu B (1+31), w temperaturze 20°C moczyłem film 5,5 minuty. Przerywanie wodą, utrwalanie 3 min. w Moersch ATS alkalicznym. Po wyjęciu z koreksu film na szpuli wyglądał jak zupełnie niewywołany – był cały szary. Po rozwinięciu do suszenia i spojrzeniu pod światło widać jednak było wyraźny obraz. Kolorowy negatyw posiada maskę barwną, w tym wypadku ma ona kolor ciemnopomarańczowy, niemal brązowy i w znacznym stopniu podnosi gęstość negatywu. Niemniej skaner – Minolta Dimage Scan Dual III – poradził sobie dobrze z tym materiałem. Nie mam pojęcia, jak wyglądałoby naświetlanie papieru pod powiększalnikiem.
Skan w trybie RAW wyglądał tak:
Po odwróceniu wyszedł taki obrazek:
Po dalszej obróbce w Lightroomie otrzymałem to:
1.
Wygląda nie najgorzej. Poniżej kilka innych zdjęć. Po kliknięciu pełny rozmiar.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
Kontrasty są niezłe, ziarno drobne, a ostrość dobra. W akcie desperacji można posłużyć się tą metodą i uzyskać zadowalające efekty. Warto zauważyć, że wszystkie współczesne filmy kolorowe, niezależnie od marki, rodzaju, czułości itp., obrabiane są w jednym standardowym procesie C-41 – w tych samych chemikaliach, temperaturze i czasie – więc również czas i sposób obróbki B&W w danym wywoływaczu powinien być taki sam niezależnie od materiału. A poprzez dobór chemii można wpływać na wygląd obrazka (kontrast, krzywą, ziarno itp.).
Pozdrawiam
Łukasz Bakuła
„Fotografia – to radość życia. Aparat nie został stworzony dla ludzi smutnych i skwaśniałych”. J. Płażewski