M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
O błonach, papierach i ich obróbce
Cytat


Kiedy Pan rozpoczął swoją przygodę z fotografią?
Bardzo dawno. Już w szkole podstawowej robiłem zdjęcia
aparatem ojca – Zorką. Ulubionym tematem było fotografowanie
pociągów z wiaduktu dworca gdańskiego.

Nie było to chyba zbyt bezpieczne ?
W tamtych czasach tak – milicja mogła mnie zamknąć za
szpiegostwo. Fotografowałem te pociągi, ponieważ wtedy chciałem
zostać kolejarzem. Nigdy nie powiększyłem tych zdjęć. Mam
jednak te negatyw i stykówki.
Pierwsze poważne zdjęcia powstały podczas mojego pobytu
z rodzicami na Cejlonie. Obserwacja tamtego otoczenia wyzwoliła
we mnie chęć zarejestrowania tego, co obserwuję oraz
moich wrażeń na błonie. Zdjęcia były robione na przeźroczach
barwnych. W liceum rozwijałem zainteresowania fotografią. Brałem
udział w wystawach grupowych klubu „6x6” działającego
pod kierownictwem pana Mariana Szulca przy Pałacu Młodzieży
w Warszawie.
Potem rozpocząłem studia na Politechnice Warszawskiej na
wydziale Samochodów i Maszyn Roboczych. Po dwóch latach
przeniosłem się na wydział Instytutu Poligrafii, który był wydziałem
najbardziej twórczym w tamtych czasach obok wydziału
architektury. Pracę dyplomową robiłem z sensytometrii materiałów
fotograficznych cz-b. Na studiach też miałem pierwszą
indywidualną wystawę swoich fotografii – było to chyba zdjęcia
jazzowe lub portrety – nie pamiętam już dokładnie. Zanim
ukończyłem ten wydział byłem już członkiem Związku Polskich
Artystów Fotografików. Po ukończeniu studiów rozpocząłem
pracę na ASP jako wykładowca i kierownik pracowni fotografii.
W międzyczasie upomniała się o mnie armia. Odbywałem
wstępne szkolenie w wojskach łączności, a resztę służby pracowałem
jako sekretarz redakcji Przeglądu Wojsk Lądowych.
Potem nastąpił stan wojenny i po jego zakończeniu przestałem
pracować na ASP. Od tego czasu zajmuję się zawodowo fotografią
na własną rękę.

Czy używa Pan filtrów kolorowych?
Tak, ale tylko przy fotografii krajobrazowej – czerwonego
i pomarańczowego. W „street-foto” nie ma takiej potrzeby – niepotrzebnie
zabierają światło, wydłużając czas ekspozycji. W fotografii
krajobrazowej większość zdjęć wykonuję ze statywu.

Jakich błon Pan używa – z emulsjami tradycyjnymi czy nowoczesnymi
– opartymi na kryształach delta?

Od 15 lat fotografuję wyłącznie na błonach Ilforda. Krajobrazy
robiłem na Delcie 100, obecnie na FP4. Różnica pomiędzy
błonami klasycznymi, a nowoczesnymi polega na tym, że te
pierwsze mają trochę mniejszy kontrast w światłach obrazu. Nie
należę do osób dzielących włos na czworo i nie analizuję szczegółowo
właściwości błon. Przeważnie w wypadku większości
błon o podobnej czułości, na zdjęciu nie widać tych różnic. Aby
je wychwycić należałoby wykonać bardzo duże powiększenia.
Dla mnie najistotniejsza jest charakterystyka filmu, czyli to,
żeby film pozwalał na wykonanie odbitek ładnych pod względem
tonalnym. Od początku swojej działalności fotograficznej
wykonuję testy filmów. Nigdy nie włożyłem do aparatu błony
„na ślepo”, czyli nie robię tak jak wiele osób, które najpierw
naświetlają błonę, a później dopiero zastanawiają się jak ją
wywołać. W testach określam czułość i czas wywołania potrzebny
do otrzymania takiej charakterystyki, aby błona ładnie
się kopiowała na papierze o gradacji normalnej.

Czyli kupuje Pan większą ilość błon o tym samym numerze
emulsji, wykonuje test na jednej rolce i po ustaleniu wyników
dopiero przystępuje do fotografowania na tych błonach?

Tak, postępuję tak zawsze. Kupuję około 30-40 rolek, na testy
przeznaczam zwykle 2 rolki (mówimy o błonach zwojowych
120). Potem nie muszę się już zastanawiać nad tym, czy zdjęcie
„wyjdzie”, czy nie – jestem spokojny o jakość uzyskanych
efektów. Dlatego korzystam z filmów Ilforda, gdyż mają one
najmniejszy rozrzut parametrów.
Otrzymałem kiedyś kilkadziesiąt
rolek błony Kodak Tri-X z różnymi numerami emulsji. Film
ten był pod względem czułości bardzo nierówny – ISO od 200
do 320. Miał poza tym płaskie światła – wychodziły na odbitce
mocno przydymione. Ja lubię światła jasne i klarowne.
Próbowałem kiedyś fotografować na błonach AGFA – Agfapan
400 po testach miał czułość ISO 125 a ziarno charakterystyczne
dla 400-tek. Podbijanie czułości przy użyciu
różnych wywoływaczy nie dawało rezultatów. W przypadku
Ilforda zdarzyła mi się kiedyś partia błon HP5plus, która miała
czułość ISO640. W błonach Kodaka, zwłaszcza T-Maxach po
zakończeniu obróbki pozostawało różowo-fioletowe zabarwienie
podłoża, które w przypadku wykonywania powiększeń
na papierach wielogradacyjnych automatycznie powodowało
podniesienie kontrastu obrazu, gdyż działało jak filtr purpurowy
multigrade.

Czy stosuje Pan obróbkę forsowną błon?
Nie stosuję takich zabiegów, nie przynoszą one żadnych
efektów poza utratą szczegółów w cieniach i przewołanymi światłami. Naświetlam i wywołuję błony tak, aby dobrze
kopiowały się na papier o kontrastowości normalnej. Wtedy
zmiany filtracji przy powiększaniu dają subtelne zmiany kontrastowości
odbitki. Jeżeli film jest wywołany kontrastowo, to
niemożliwa jest delikatna kontrola kontrastu na odbitce.

Czy stosuje Pan podczas powiększania zabiegi maskowania
i doświetlania?

Staram się tego unikać, moje negatyw nie wymagają tego
typu zabiegów i zwykle naświetlam odbitki „wprost”. Moja filozofia
ciemniowa polega na tym, aby jak najszybciej z ciemni
wyjść i nie tracić czasu na zbędne manipulacje. Kombinowanie
w ciemni jest ratowaniem się z popełnionych wcześniej
błędów. Jeżeli ktoś nie sprawdził uprzednio czułości filmów
i myli się już na początku całego procesu nieprawidłowo naświetlając
błonę oraz jeżeli nie wykona testów na określenie
prawidłowego czasu wywołania, to te dwa błędy nie koniecznie
mogą się zniwelować lecz mogą się zsumować i to prowadzi
potem do jakiejś szalonej walki w ciemni. Według mnie jest
to zwyczajna strata czasu. Filmu niedoświetlonego nie da się
uratować – jak w cieniach nie zarejestrują się żadne szczegóły,
to nic na to nie poradzimy. Film prześwietlony ma natomiast
niski kontrast w światłach. Płaskich świateł nie da się niczym
ożywić. Stosowanie twardszych gradacji papieru zwiększa bowiem
jedynie kontrast w cieniach obrazu. Stosowanie zasady
„jak nie wiesz jak naświetlać, to lepiej błonę prześwietlić” jest
błędnym myśleniem.

Podsumowując pańskie rozważania – możemy powiedzieć, że
zawsze należy wykonywać testy świeżo zakupionej partii błon.

Współpracuję z różnymi fotografami, dla których wykonuję
odbitki, lecz warunkiem współpracy jest przeprowadzenie
przeze mnie wstępnych testów zakupionych uprzednio błon.
Mimo największych starań producentów poszczególne partie
materiałów światłoczułych zawsze różnią się pomiędzy sobą.

Jak bardzo spada czułość błon z upływem czasu?
W ciągu kilku lat czułość może spaść nawet czterokrotnie.
Zwykle spadki te są większe w przypadku błon wysokoczułych.

Jakich rad udzieliłby Pan początkującym fotoamatorom?
Czy eksperymentować z rożnymi błonami i wywoływaczami
w celu poszukiwania optymalnego rozwiązania? Czy od razu
wybrać jedną błonę i wywoływacz, wykonać testy i skupić się
przede wszystkim na fotografowaniu?

Zdecydowanie polecam to drugie rozwiązanie. Na początek
warto zacząć pracę z dobrymi i drogimi błonami. Materiały
niskobudżetowe zwykle są niskiej jakości – często nie posiadają
czułości, która jest podana na pudełku, mają duży rozrzut
parametrów. Jeżeli ktoś wykona testy dla partii materiałów
o określonym numerze emulsji, a potem przy zakupie kolejnej
partii o innym numerze emulsji zaniecha wykonania kolejnych
testów, to może go spotkać przykra niespodzianka. Ryzyko wystąpienia
takich niespodzianek przy produktach dobrych firm
jest znacznie mniejsze.



Osobiście polecam na początek wybór
materiałów Ilforda. Poszczególne partie materiałów różnią się
bardzo nieznacznie pod względem światłoczułości. Różnice
w czasie wywoływania również są znikome. Oczywiści błony
te są droższe, ale w przeliczeniu na klatkę filmu różnice są
groszowe.
Polecam wybór jednego wywoływacza. Od wielu lat wykorzystuję
ID-11 (czyli ilfordowska wersja D-76) – daje on neutralną
charakterystykę wywołanego filmu i nie podwyższa, ani
nie obniża czułości błony oraz jest drobnoziarnisty. Można go
używać w rozcieńczeniu, czyli w kąpielach jednorazowych. Dobrze
się przechowuje. Nie jestem zwolennikiem wywoływaczy
sprzedawanych w formie koncentratów płynnych.



Osobiście nie lubię Rodinalu, który nie wyzyskuje nominalnej
światłoczułości filmu i obniża kontrast w światłach. Łatwo
pomylić się podczas jego rozcieńczania. W przypadku rozcieńczenia
wywoływacza ID-11 w stosunku 1:1 pomyłka o 1 ml jest
pomijanie mała. W przypadku Rodinalu przy rozcieńczeniu 1:40
lub 1:100 ewentualna pomyłka o 1ml może być brzemienna
w skutkach. Zwykle fotoamatorzy nie stosują precyzyjnych pipet
chemicznych tylko menzurki, w których błąd pomiaru może być
znaczny. Nie prawdą jest również to, że Rodinal się nie starzeje.
Jeżeli koncentrat zmienia kolor, tzn, że się utlenia, a przez to
zmienia swoje właściwości. Polecam wywoływacze proszkowe,
które lepiej znoszą przechowywanie.

Co Pan myśli o błonach typu Rollei R3, które można naświetlać
w zakresie ISO 25-3200 i uzyskać za każdym razem dobre
efekty obrabiając je w dedykowanych wywoływaczach, modyfikując
czas wywoływania?




Wydaje mi się, że należy to traktować raczej jako chwyt marketingowy
podobnie jak w przypadku błon Kodak T-max 3200
i Ilford Delta 3200, których czułość nominalna wynosi tylko ISO
1000 i bez problemu można ją uzyskać w każdym wywoływaczu.
Uzyskanie czułości ISO 3200 jest już efektem forsowania błony.

Wielu początkujących fotografów szuka informacji na temat
obróbki błon na forach internetowych zamiast sięgnąć do fachowej
literatury.

W czasach, gdy ja i moi koledzy zaczynaliśmy fotografować,
nikt nie przystępował do pracy zanim nie przeczytał jakiejś
książki na ten temat, aby w pełni przyswoić sobie teoretyczne
podstawy na ten temat. W tej chwili większość osób bierze się
za fotografowanie, nie mając o tym zielonego pojęcia.

I szukają informacji na tych forach ?
Tak, ale co gorsza szukają oni ratunku po fakcie, gdy wcześniej
popełnią już wiele błędów. Literatura fachowa jest nadal
dostępna, można ją bez problemu kupić (w antykwariatach i na
aukcjach internetowych). Przeprowadzenie prostych testów we
własnym zakresie nie jest niczym skomplikowanym. Wystarczy
zrobić kilka zdjęć próbnych przez okno w domu przy różnych
parametrach ekspozycji (niedoświetlenie, naświetlenie prawidłowe
i prześwietlenie – ciąg kilku klatek z odstępem co pół
stopnia EV), które należy zanotować, a po wywołaniu wybrać tę
klatkę negatywu, która jest najlepsza i odczytać wyniki. W ten
sposób można sprawdzić czy błona „trzyma” czułość lub jaka
jest jej przybliżona rzeczywista wartość.
Niestety większość ludzi chce mieć teraz wszystko szybko
nie wkładając w to żadnej pracy. Fotografia cyfrowa bardzo to
ułatwia i jednocześnie demoralizuje. Technologia analogowa nie
wybacza żadnych błędów. Tu trzeba się uczyć, niekoniecznie na
własnych błędach i wyciągać z tej nauki wnioski.



Na jakie zabiegi należy zwrócić uwagę, aby otrzymać odbitkę
archiwalnej jakości?

Przede wszystkim należy zachować czystość.

Czyli pracę w ciemni zaczynamy od mycia kuwet?
Nie, pracę w ciemni kończymy myciem kuwet po to, abyśmy
następnym razem mogli wlać świeże roztwory do czystych. Nie
należy zostawiać chemii w kuwetach na noc, na drugi dzień.
Roztwory trzeba zlać do butelek, a kuwety umyć i wytrzeć do
sucha.

Drugim czynnikiem jest kontrola zużycia chemii, zwłaszcza
utrwalacza. Po utrwaleniu każdej odbitki stawiam na kartce
kreskę. Po zakończeniu sesji w ciemni zliczam ilość odbitek
i sprawdzam czy ich ilość nie przekroczyła wydajności utrwalacza,
do czego nie należy dopuszczać. Taki zużyty utrwalacz trzeba
po prostu wylać. Wydajność można wyliczyć na podstawie
danych producenta i dla bezpieczeństwa wynik podzielić przez
dwa. Metoda ta gwarantuje uzyskanie dobrych wyników.
Najprostszym testem na sprawdzenie czasu utrwalania jest
włożenie naświetlonego papieru światłoczułego do utrwalacza
na określony czas, po czym należy go włożyć do wywoływacza
Jeżeli papier się zaczerni, to znaczy, że był niewystarczająco
utrwalony. Określony w teście czas wystarczający do utrwalenia
odbitki należy podwoić.
Ja stosuję utrwalanie dwukąpielowe. W dwóch kuwetach
mam identyczny rozwór utrwalacza. W pierwszej kuwecie
utrwalacz zużywa się szybciej, a w drugiej wolniej. Jeżeli roztwór
z pierwszej kuwety zużyje się, należy go wylać, a drugą kuwetę
postawić na miejscu pierwszej. Do pustej kuwety wlewamy
świeży utrwalacz i wykorzystujemy go jako drugą kąpiel itd.

Czy można kupować w sklepach fotograficznych chemikalia
przeterminowane, które są zwykle tańsze?

Można, ale należy zachować ostrożność i sprawdzić czy nie
zmieniły one (proszki lub koncentraty płynne) koloru. Zwykle
stare substancje ciemnieją, co świadczy o tym, że się utleniają
i nie nadają do użycia.
W przypadku stosowania starego wywoływacza do papierów
ryzyko jest znacznie mniejsze niż w przypadku starego wywoływacza
do filmów, gdzie konsekwencje są już nieodwracalne.

Jak prawidłowo płukać odbitki?
Istnieją roztwory do kontroli stopnia wypłukania odbitek
zawierające azotan srebra. Należy nanieść kroplę takiego roztworu
na róg papieru. Jeżeli po dwóch minutach kropla stanie
się brązowa, należy kontynuować płukanie, natomiast jeżeli
kropla pozostanie jasno żółta, oznacza to, że odbitka jest dobrze
wypłukana.
Należy również stosować środki przyspieszające płukanie
odbitek, jak Tetenal Lavaquick, Ilford Gallery Washaid lub 10%
roztwór bezwodnego siarczynu sodowego.

Czy tonowanie pomaga w zwiększeniu trwałości odbitek?
Tak, pomaga. Ja stosuję tonery nie zmieniające koloru odbitek,
a więc toner selenowy w małych rozcieńczeniach zwiększający
gęstość obrazu w czerniach oraz toner złoty (Tetenal
Goldtoner) ochładzający odcień czerni.
Bardzo dobre właściwości archiwizujące posiadają tonery
sepiowe, których ja jednak nie używam, gdyż znacząco zmieniają
barwę obrazu. Staram się wykonywać swoje odbitki w odcieniu
neutralnej lub chłodnej czerni.

Jak Pan suszy odbitki?
Od wielu lat suszę odbitki przyklejone do szyby taśmą
papierową. Ten proces trwa zwykle jedną noc.

W jaki sposób oprawia Pan gotowe odbitki?
Używam tektur archiwalnych Dealer-Rowney (spełniają
standardy archiwalne – są bezkwasowe). Istnieją też tektury
z buforem zasadowym. Nie zauważyłem jednak, aby przez wiele
lat pracy produkty Rowneya wpływały negatywnie na moje odbitki.
Czasami, gdy wykonuję odbitki na specjalne zamówienie
kolekcjonerów wkładam dodatkowo pomiędzy odbitkę a tekturę
arkusz zwykłej aluminiowej folii spożywczej.
Odbitki nie należy przyklejać do podłoża. Należy ją mocować
jedynie za rogi, aby zapewnić papierowi możliwość „oddychania”,
drobnych ruchów pod wpływem wilgotności i temperatury.
Passepartout powinno dać się usunąć bez uszkodzenia
odbitki.

Czy podczas oprawiania należy używać rękawiczek
bawełnianych?

Niekoniecznie, jednak niektórzy ludzie mają agresywny, kwaśny
pot mogący powodować pozostawianie śladów na odbitce.
Odbitki należy wykonywać z dosyć szerokim białym marginesem
aby zapobiec dotykaniu samego obrazu.

Czy można odbitkę powiesić w miejscu narażonym na światło
słoneczne?

Nie. Odbitka powinna wisieć na ścianie zwrócona tyłem do
okna, gdyż światło słoneczne zawiera dużo promieniowania
UV i o ile nie spowoduje ono uszkodzenia samego obrazu srebrowego,
to będzie powodować rozkład podłoża papierowego.
Zauważmy, że wszystkie stare odbitki mają lekko pożółkły papier
– jest to ujemny wpływ promieniowania UV i upływu czasu.
W pomieszczeniu powinna być średnia wilgotność. Zbyt wilgotne
powietrze może powodować rozwój grzybów i różnych
drobnoustrojów w żelatynie. Zbyt suche powietrze może powodować
pękanie warstwy żelatyny.

Jak przechowywać nieoprawione odbitki?
Najlepszym rozwiązaniem jest owinięcie każdej odbitki specjalną
bibułą z buforem zasadowym. Można ją zakupić w firmach
zaopatrujących firmy poligraficzne lub konserwatorów
zabytków.
Jest to najlepszy papier, ponieważ w przypadku, gdy odbitka
znalazłaby się w środowisku kwaśnym, wziąłby on na siebie zły
wpływ otoczenia. W naszym kraju istnieje firma zajmująca się
produkcją takich materiałów z przeznaczeniem dla archiwów
i muzeów.

Jakich ram używać do oprawiania zdjęć?
Nie powinny być to ramy z drewna, gdyż wydziela ono szkodliwe
dla zdjęć opary. Lepsze są ramy metalowe. W ramach aluminiowych
dostępnych w sklepach, „plecy” wykonane są z płyty
pilśniowej. Taki materiał zawiera duże ilości klejów działających
wyjątkowo szkodliwie na odbitki fotograficzne. Płytę tę należy
raczej usuwać, zastępując grubą tekturą bezkwasową.

Przypomina mi się historia z głośną wystawą zdjęć Eustachego
Kossakowskiego prezentowaną kilka lat temu w warszawskiej
Zachęcie. Pamiętam, że prezentowane tam odbitki srebrowe
częściowo wykonane przez Pana zaczęły zmieniać odcień na
fioletowo- żółty. Przyznam, że w pierwszym momencie dałem
się nabrać i zastanawiałem się w jaki sposób były one
tonowane. Obraz na wielu odbitkach zaczął nawet zanikać.
Zniszczeniu uległo wtedy ponad 200 odbitek w tym wiele
oryginałów. Co było przyczyną tej katastrofy?


Osoby przygotowujące wystawę i oprawiające odbitki postanowiły
zaoszczędzić na kosztach i położyły odbitki bezpośrednio
na płycie pilśniowej bez żadnej izolacji w postaci
tektury bezkwasowej. Degradacja obrazu nastąpiła tak szybko,
że wystawa ciesząca się ogromnym powodzeniem wśród zwiedzających
po kilku tygodniach została zamknięta. Dodatkowo
należy wspomnieć, że była ona prezentowana w górnych salach
Zachęty, które posiadają szklany sufit, przez który wpada do
wnętrza silne światło z zewnątrz. Sprawa znalazła swój finał
w sądzie.
Jednak władze galerii wyciągnęły z tego przykrego wydarzenia
wnioski i jedna z kolejnych wystaw, na której pokazywano
zdjęcia Josefa Sudka prezentowana była w jednej z dolnych
sal przy zaciemnionych oknach i stosunkowo mało intensywnym
oświetleniu wewnętrznym.

Opowiadamy o tym wydarzeniu, aby przestrzec naszych Czytelników,
jak brzemienne w skutki może być złe oprawienie
zdjęcia. Teraz pytanie, które zapomniałem zadać wcześniej
– jak należy przechowywać negatywy?

Używam koszulek pergaminowych, gwarantujących fotograficzną
trwałość. Sytuacja jest podobna jak w przypadku przechowywania
odbitek – negatywu powinny mieć one możliwość
oddychania. Koszulki propylenowe nie zapewniają jej jednak.
Gdy włożymy do plastikowej koszulki błonę, na której znajdują
się drobiny wilgoci (osiadłe np. podczas pracy w ciemni), jest
szansa, że na powierzchni błony zaczną rozwijać się grzyby.
Zwykły papier też nie jest odpowiedni do przechowywania
negatywów, gdyż może zawierać w sobie niewielkie ilości
kwasów.

Czy fotografuje Pan aparatem cyfrowym?
Tak, ale są to zdjęcia o charakterze dokumentalnym, wykonywane
podczas wernisaży, na wystawach. Niektóre zdjęcia
rodzinne wykonuję cyfrówką, czasem telefonem komórkowym,
jednak te ważniejsze chwile zawsze uwieczniam na błonie i wykonuję
potem odbitki. Nie jestem wrogiem cyfry.
Uważam jednak, że u nas w kraju ta technologia „zrobiła”
wiele złego. Ludzie chcą za wszelką cenę być nowocześni, nie
zastanawiając się nad skutkami swojego działania.
W Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii wiele osób
nadal fotografuje na filmach i wykonuje tradycyjne odbitki.
W Polsce skutkuje to brakiem rynku fotograficznego. Na zachodzie
ludzie szanują dobrze wykonaną i piękną odbitkę niezależnie
od tego, co ona przedstawia. W Polsce niestety tego jeszcze
nie ma. Zaczyna się to jednak bardzo powoli zmieniać.

Z Jerzym Łapińskim rozmawiał Robert Urbański
(Foto)



Jerzy Łapiński
Członek Związku Polskich Artystów Fotografików, Związku
Polskich Fotografików Przyrody.
Urodził się w 1954 roku w Warszawie. Fotografią zajmuje
się od szkoły średniej. W 1979 ukończył Instytut Poligrafii
Politechniki Warszawskiej. Od 1979 jest członkiem
Związku Polskich Artystów Fotografików. Od 1979 do 1982
roku uczył fotografii na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk
Pięknych w Warszawie. Od 1977 roku prezentował swoje
prace na 24 wystawach indywidualnych w Polsce i Niemczech
oraz brał udział w licznych wystawach zbiorowych
w Polsce, Czechosłowacji i Niemczech. Prowadził wykłady
z fotografii w Łódzkiej Szkole Filmowej i na Wydziale
Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Jego fotografie znajdują się w licznych zbiorach i kolekcjach
prywatnych w Polsce, Czechosłowacji, Niemczech,
Szwecji i USA. Od 2000 jest członkiem Związku Polskich
Fotografów Przyrody. Specjalizuje się w fotografii czarno-
-białej – krajobrazach i „miastobrazach”. Oprócz czynnego
uprawiania fotografii zajmuje się robieniem powiększeń
kolekcjonerskich dla innych fotografów i jest rzeczoznawcą
i biegłym sądowym w zakresie fotografii. Jest stypendystą
Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
 

Penteusz  Dołączył: 27 Mar 2012
Podziękowania za ten wątek. Robię teraz głównie analogiem, tak też przeczytałem z zainteresowaniem.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

Źródło: Fotorzepa fot. Dariusz Golik

Rz: Z obserwacji rynku fotografii wynika, że klienci dość często marnują pieniądze, ponieważ nie wiedzą, jakie kryteria techniczne spełniać powinna współczesna fotografia kolekcjonerska. Jest pan biegłym sądowym, rzeczoznawcą resortu kultury. Jest pan też fotografikiem i kolekcjonerem. Na czym polega techniczna wartość fotografii kolekcjonerskiej?

Jerzy Łapiński : Odbitka powinna być przede wszystkim trwała.

Jak to sprawdzić?

Jerzy Łapiński : Odpowiednim odczynnikiem na marginesie odbitki sprawdzamy, czy zdjęcie jest poprawnie wypłukane z utrwalacza. Umieszcza się kroplę roztworu na marginesie zdjęcia. Po trzech minutach się sprawdza, na ile fotografia zżółkła. Jeśli jest lekko słomkowy kolor, to w porządku. Gdy jest ciemno brązowy, oznacza to, że stężenie pozostałości utrwalacza jest za wysokie i jest to nietrwała odbitka. Zawarty w utrwalaczu tiosiarczan rozpuszcza srebro na obrazie. Takie próby rutynowo wykonuje się na rynku fotografii, np. w USA. Amerykańskie galerie, przyjmując zdjęcia do sprzedaży, standardowo robią te testy, żeby nie wprowadzać w błąd klientów. Technika ta w Polsce jest dostępna, ale takich testów się nie robi.

W profesjonalnie wykonanych odbitkach wokół obrazu pozostawiony jest biały margines, popularnie mówiąc „ramka”, aby można było sprawdzić trwałość?

Generalnie test robi się po stronie emulsji. Gdy nie ma ramki, można sprawdzić trwałość na odwrocie odbitki. Oczywiście z powodu braku miejsca zaledwie sygnalizuję problem.

Istnieje równie prosty test trwałości dla odbitek kolorowych?

Jeśli jest to odbitka barwna wykonana tradycyjną powszechnie stosowaną metodą w procesie RA4, to na pewno odbitka ta nie jest trwała! Jeśli chodzi o trwałość, to mimo moich zastrzeżeń do wydruku jest on jednak wielokrotnie trwalszy od tradycyjnej odbitki barwnej.

Dlaczego?

Obraz na odbitce barwnej tworzony jest w procesie chemicznym, który tak naprawdę nigdy się nie kończy. Wytworzone barwniki są szalenie podatne na wpływy promieniowania UV, wilgotności, temperatury i innych czynników działających destrukcyjnie na obraz fotograficzny.

Kolekcjonerzy na całym świecie mają wielki problem z odbitkami barwnymi.

One przestają się starzeć dopiero w ujemnych temperaturach, w całkowitej ciemności, w odpowiednio suchym klimacie. Jakość obróbki ma niewielki wpływ na trwałość, destrukcyjnie działa tu sama technologia wykonania.

A jeśli chodzi o wydruki?

Z testów wynika, że są trwalsze. Ale tak naprawdę faktyczną miarą trwałości jest historia. One nie istnieją wystarczająco długo, żebyśmy nie mieli wątpliwości. Wiemy na przykład, że odbitka czarno-biała na papierze, odpowiednio przechowywana, nie zmienia się przez 100 lat, bo istnieją takie odbitki. Na pewno wydruki pigmentowe są trwalsze, bo atramentowe bazują na chemii, która jest rozpuszczalna w wodzie. Gdybym jako kolekcjoner miał do wyboru klasyczną odbitkę czarno-białą i wydruk, to oczywiście wybrałbym tę pierwszą, ponieważ jest najtrwalsza.

Jak przechowywać fotografie kolekcjonerskie, aby cieszyły nas 100 lat?

Najlepiej bez światła, w wilgotności 40 – 50 proc. Jak jest za sucho, to może pękać emulsja. Gdy jest zbyt wilgotno, tworzą się zarodki bakterii. Zdjęcia powinny być trzymane z dala od chemii: farb, rozpuszczalników, kwasów, zwłaszcza związków siarki.

Nie należy przechowywać zdjęć w nowej szafce z płyty paździerzowej, która paruje chemikaliami?

To odpada! Może to być szafa metalowa, polakierowana specjalną neutralną farbą. Zdjęcia powinny być przechowywane w pudełkach z papieru z tzw. buforem zasadowym. Środowisko kwaśne szkodzi odbitkom, bo srebro reaguje z kwasami. Silnie zasadowy papier stanowi bufor dla ewentualnej agresji ze strony kwaśnego środowiska. W specjalistycznych sklepach papiery i tektury mają odpowiednie oznaczenia poziomu zasadowości.

Obserwuje pan rynek. Porozmawiajmy wprost o grzechach antykwariuszy.

Na każdej aukcji widać zdjęcia, które nie powinny trafić do sprzedaży, bo są to odbitki barwne wykonane w latach 70., czyli minęła już ich trwałość. Często widać na nich nienaturalną czerwień. Oznacza to, że zaczął się proces psucia obrazu. Odbitki barwne wytrzymują góra pięć lat. Widuję odbitki przesadnie czerwone, to znaczy, że one już straciły kolor. Pierwszy objaw jest taki, że odbitka traci kolor niebieski i wszystko zaczyna się robić nienaturalnie brązowoczerwonożółte.

Mam starsze odbitki i są super!

Gdy zrobi pan redaktor dziś odbitkę porównawczą z tego samego negatywu, okaże się, że zmiany kolorów są jednak ewidentne!

Wróćmy do grzechów antykwariuszy.

Klient powinien być informowany w katalogu, że nie ma gwarancji trwałości na odbitkę barwną. Oferowanie odbitek na podłożu plastikowym jest błędem w sztuce, ponieważ to podłoże nie jest trwałe! To tak, jakby ktoś oferował rzeźbę z lodu, która za chwilę zacznie się rozpuszczać.

" Na każdej aukcji widać zdjęcia, które nie powinny trafić do sprzedaży "

Moim zdaniem zdjęcia powinny posiadać pisemną gwarancję autora, że proces chemiczny został poprawnie przeprowadzony.

Czy konflikty prawne występują na polskim rynku fotografii?

Rynek istnieje zbyt krótko, żeby ujawniły się sprawy, o których mówimy. Klienci nie są jeszcze w pełni świadomi swoich praw i zagrożeń. Problemy ujawnią się za jakieś pięć lat, gdy zaczną znikać niektóre kupione na aukcjach odbitki barwne.

Są falsyfikaty?

To problem na razie ujawniany w niewielkiej skali. Miałem do czynienia z kilkoma falsyfikatami zdjęć Beksińskiego i Hartwiga. Fałszerz starał się uwiarygodnić swoją pracę, przystawiając na odwrocie wiele pieczęci wystaw i organizacji fotograficznych. Dla fachowca widoczne były ślady reprodukcji na falsyfikacie.

Jeśli ktoś kolekcjonuje fotografie Beksińskiego, to wie, jak wyglądają oryginały, ich podłoże, jaka jest np. kontrastowość światła, poziom czerni. Szarości, czernie, biele – tego typu cechy u każdego autora są cechami stałymi. Może je osiągnąć tylko artysta pracujący w ciemni.

Dlatego odbitka osobiście wykonana przez artystę ma wyjątkową wartość kolekcjonerską, a więc estetyczną i techniczną?

Tak. Takich indywidualnych niuansów nie daje wydruk ani wołanie w typowym laboratorium.

Warto chodzić na wystawy i oglądać oryginały, aby odróżniać je od podróbek?

Oglądanie zdjęć w Internecie mija się z celem. Nie widzimy jakości technicznej fotografii ani niuansów, o jakich powiedzieliśmy.

Problemem polskiego rynku jest to, że odbitki nie są sygnowane przez autorów, nie mają podanego nakładu, zwłaszcza te modne dziś, z czasów PRL. Antykwariusze twierdzą, że są to pojedyncze odbitki wystawowe.

Nie wierzę w pojedyncze odbitki wystawowe! Gdy nie istniał Internet, to można było zaprezentować swój dorobek, wysyłając wiele odbitek na różne konkursy. Podchodziłbym z dużą rezerwą do twierdzenia sprzedawcy, że nieopisana odbitka ma charakter unikatowy. Może mieć taki charakter, ale nie ma gwarancji, że nie wypłyną na rynek kolejne takie same autorskie odbitki! Znam autorów, którzy w czasach, o których mówimy, robili po kilkadziesiąt takich samych odbitek i wysyłali je na wszelkie możliwe wystawy, żeby zaistnieć! Numerowanie odbitek zaczęło się w Polsce dopiero kilka lat temu.

Przed zakupem zdjęcia powinniśmy skalkulować, czy opłacalna i możliwa jest jego konserwacja.

Jak są ubytki emulsji, to nie da się jej odtworzyć. Można próbować fachowo usunąć pleśń z odbitki, tym zajmują się konserwatorzy, np. w archiwum akt dawnych. Konserwatorzy wyceniają koszt usługi zwykle na podstawie roboczogodziny.

Na młodym polskim rynku za ekspertów w dziedzinie fotografii podają się historycy sztuki, nierzadko wczorajsi absolwenci. Przypomnijmy, jakie pan ma kwalifikacje do oceny zdjęć.

Jestem magistrem inżynierem poligrafem. W związku z tym znam technologię papieru, farb, drukowania, chemię w tym zakresie. Fotografią w praktyce, czyli w ciemni, zajmuję się od 40 lat. Wywołuję zdjęcia dla siebie i usługowo dla innych autorów. Na mojej stronie są podstawowe informacje przydatne kolekcjonerom fotografii. Janusz Miliszkiewicz



Negatywy ILFORDA - artykuł Jerzego Łapińskiego

Po okresie zafascynowania fotografią cyfrową przychodzi, jak mi się wydaje, czas otrzeźwienia. Coraz więcej fotografujących wraca lub na nowo uczy się fotografii analogowej, nie rezygnując bynajmniej z cyfry. Fotografia analogowa ze swojej natury jest czymś jednostkowym, unikalnym, odbitka na papierze srebrowym wydaje się czymś innym, może lepszym, na tle cyfrowej masówki. Dla tych, którzy chcieliby przeżyć na nowo przygodę z fotografią niecyfrową, postanowiłem zrobić przegląd dostępnych materiałów analogowych. Przeglądu tego dokonam na przykładzie firmy Ilford – od lat producenta najlepszych, moim zdaniem, materiałów czarno-białych, który w swoim asortymencie posiada wszystko, co jest potrzebne do analogowej fotografii czarno-białej.

O jakości fotografii decyduje przede wszystkim negatyw czarno-biały. Najważniejszą według mnie cechą negatywu, która decyduje o tym, jak wyglądać będzie odbitka, jest sposób oddania świateł obrazu, czyli mówiąc fachowo – kształt górnej części krzywej charakterystycznej. Jeśli przebiega ona płasko – podobnie będą oddane światła obrazu – płasko bez kontrastu, nie będą "świetliste", a odbitka z takiego filmu nie będzie ani ładna, ani estetyczna. Z kolei stromy przebieg górnego odcinka krzywej charakterystycznej daje nam na odbitce duży kontrast w światłach obrazu i cała odbitka będzie sprawiała wrażenie iskrzącej się światłem. Kontrast w światłach jest jedyną cechą negatywu, której nie da się podnieść w trakcie obróbki (obniżyć – tak, ale podnieść w żaden sposób), dlatego jakość odbitki zależy od właściwego doboru negatywu.
Wszystkie negatywy czarno-białe produkowane przez Ilforda spełniają ten warunek wysokiego kontrastu w światłach obrazu, więc wyboru możemy dokonywać, posługując się np. światłoczułością.

Pan F Plus

Jest to w pewnym sensie król pośród filmów. Wśród masowo produkowanych filmów nie ma innego negatywu, który miałby tak małe ziarno i tak dużą ostrość jak Pan F Plus. Jeśli ktoś potrzebuje filmu, który oddałby ostro najdrobniejsze szczegóły obrazu, praktycznie bez ziarna – to jest to film dla niego. Nigdy nie używałem innego filmu o tak dużej ostrości i tak drobnym ziarnie. Jedynym dla niego konkurentem był Agfapan 25, z jedną różnicą – Agfa miała mniejszy kontrast w światłach. Światłoczułość tego filmu wynosi 50 ASA i tu jest pewna bariera do powszechnego zastosowania – otóż właściwie nadaje się on tylko do fotografowania ze statywu. Kiedyś używałem tego filmu do fotografowania krajobrazów, ale trochę wykończyły mnie długie czasy naświetlania – w pełnym słońcu 1/60, f16, a jak dołożyłem filtr czerwony (-3 przysłony) to robiło się 1/8 sekundy. Przy braku słońca czasy naświetlania wynosiły po kilka sekund. Jednak jeśli komuś to nie przeszkadza, to ma szansę na największą możliwą przy negatywach czarno-białych ostrość.

FP4 Plus

Jest to mój ulubiony film do fotografowania krajobrazów. Daje obrazy o bardzo drobnym ziarnie, dużej ostrości i przede wszystkim o bardzo przyzwoitym kontraście w światłach. Trudno mu cokolwiek zarzucić. Charakteryzuje się też niezmienną światłoczułością – 125 ASA, niezależnie od wywoływacza, w jakim go wywoływałem. Wydaje się być idealnym rozwiązaniem dla osób potrzebujących bardzo drobnoziarnistego i ostrego filmu do spokojnej fotografii, najlepiej ze statywu.

Delta 100 Professional

Jest to film o nowoczesnej konstrukcji ziaren srebra, co powoduje bardzo dużą ostrość i bardzo drobne ziarno, aczkolwiek nie tak drobne jak w przypadku Pan F Plus. Różni się od FP4 Plus trochę większym kontrastem w światłach, co może powodować w niektórych przypadkach problemy z opanowaniem jasnych części obrazu. Zwłaszcza jeśli jest prześwietlony – to światła obrazu mogą być bardzo trudne do wyciągnięcia ze względu na duży kontrast i wysoką gęstość optyczną. Używałem go kiedyś do fotografowania krajobrazów, ale wolę oddanie jasnych tonów przez FP4 Plus. Delta 100 wymaga też bardzo precyzyjnego wywoływania, bardzo gwałtownie reaguje za zmiany czasu wywoływania, toteż łatwo go przewołać i uzyskać zbyt dużą do kopiowania kontrastowość negatywu. Z tego też względu polecałbym wywoływanie go samemu, po uprzednim wykonaniu prób. Oddawanie go do wywoływania w firmie świadczącej tego typu usługi zwykle kończy się katastrofą.

HP5 Plus

Jest to mój ulubiony film z kategorii wysokoczułych. Mimo wysokiej światłoczułości ziarno jest bardzo małe, a do ostrości nie mam żadnych zastrzeżeń. Używam tego filmu na co dzień do street photo, nosząc go ze sobą w aparacie małoobrazkowym. Żałuję, że nie było go, gdy zaczynałem swoją przygodę z fotografią. Na licencji jego poprzednika HP3 był produkowany w Polsce Fotopan HL. Posiada charakterystykę identyczną jak FP4 Plus, więc z oddaniem świateł nie ma żadnych kłopotów. Warto zrobić samodzielny test na światłoczułość – kilka razy zdarzyło mi się, że świeżo kupiona partia filmów miała fabrycznie czułość 640 ASA przy normalnym wywoływaniu. Przyjemny prezent od fabryki! Rzadko natomiast zdarzało się, żeby film miał czułość niższą od 400 ASA, jeśli tak to było – to 320 ASA, nigdy mniej.

Delta 400 Professional

Według mnie chyba najlepszy film wysokoczuły na świecie. Niezrównana ostrość i bardzo drobne ziarno. Odbitki z tego filmu wyglądają trochę tak, jakby zrobiono je z filmu średnioczułego. Nigdy nie spotkałem się z problemami ze światłoczułością – zawsze wynosiła ona 400 ASA. Charakterystyka podobna do Delty 100 – duży kontrast w światłach, który nie wszystkim może się podobać. Podobnie jak Delta 100 wymaga bardzo precyzyjnego naświetlania i dokładnego wywoływania – inaczej wystąpią kłopoty przy powiększaniu. W bardzo prześwietlonym filmie gwałtownie rośnie ziarno, więc możemy stracić jeden z powodów, dla którego go użyliśmy.

Delta 3200 Professional

Film o najwyższej światłoczułości produkowany seryjnie. Niestety wbrew nazwie faktyczna światłoczułość wynosi tylko 1000 ASA, ale to i tak sporo. 3200 ASA można uzyskać stosując tzw. pushing – zabieg polegający na znacznym przewołaniu filmu. Nie jestem zwolennikiem pushingu – przewołanie filmu rzadko prowadzi do tak dużego wzrostu światłoczułości, a okupione jest zwykle potwornym wzrostem kontrastowości obrazu, szczególnie w jasnych miejscach, przez co powiększanie takiej klatki jest często bardzo trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Lepiej mądrze wykorzystać te 1000 ASA i mieć piękny negatyw, niż przewołując negatyw, zyskać wzrost światłoczułości o 2/3 przysłony i nie zrobić dobrego powiększenia.

Pan 100 i Pan 400

Są to niskobudżetowe filmy Ilforda jeden o światłoczułości 100, a drugi, jak sama nazwa wskazuje - 400 ASA. Niestety, to jedyne produkty Ilforda, których stosowanie odradzam. Niska cena tych filmów wynika z pewnych oszczędności poczynionych przy ich produkcji – w tym przypadku zaoszczędzono na dobrej warstwie przeciwodblaskowej. Efekt jest taki, że mimo całkiem przyzwoitej emulsji, jakiekolwiek źródło światła znajdujące się w fotografowanym kadrze powoduje halację i silne zadymienie właściwie uniemożliwiające sporządzenie odbitki z ładnymi światłami. W tym przypadku oszczędność kilku złotych przy zakupie filmu nie prowadzi do niczego dobrego.

XP2

Jest to film o światłoczułości 400 ASA przeznaczony dla osób, które nie chcą wywoływać filmu samodzielnie i wolą odnieść go do najbliższego minilabu. Negatyw ten wywołuje się w procesie C-41 przeznaczonym do wywoływania negatywów barwnych, otrzymujemy natomiast negatyw czarno-biały, z którego można wykonywać normalne odbitki w tradycyjnym procesie czarno-białym. Film ten nie odbiega właściwościami od pozostałych filmów Ilforda z jednym wyjątkiem – przy bardzo dużych powiększeniach zamiast ostrego ziarna widoczne są nieostre kłaczki.

SFX 200

To film o światłoczułości 200 ASA dla fotografów lubiących efekty przypominające fotografię w podczerwieni. Film ten posiada zwiększoną czułość na czerwone światło. Z filtrem czerwonym niebo sfotografowane na SFX200 wychodzi czarne, a zieleń – prawie biała. Stosowanie filtra pomarańczowego zmniejsza ten efekt. To trochę nienaturalne oddanie tonów może mieć zastosowanie w fotografii krajobrazowej, architektury, widokach miejskich.

Jak widać, firma Ilford oferuje całą gamę filmów przeznaczonych do różnorodnych zastosowań. Wszystkie filmy dają doskonałą jakość obrazu. Wybór tego właściwego zależy tylko od fotografa.

Wywoływacze ILFORDA do negatywów - arykuł Jerzego Łapińskiego

W poprzedniej części omówiłem pełen zakres filmów oferowanych przez firmę Ilford. Mówienie o samych filmach bez wspomnienia o wywoływaczach to za mało. Dokonując wyboru negatywu, na którym będziemy fotografować, musimy równocześnie zdecydować się na odpowiedni do tego negatywu wywoływacz, i to musimy decyzję o wywoływaczu podjąć, zanim zaczniemy nasz negatyw naświetlać. Dzieje się tak, ponieważ od rodzaju wywoływacza zależą własności negatywu, a w szczególności światłoczułość, którą należy rozpatrywać wyłącznie w parze z wywoływaczem. Dlatego też proponuję wszystkim fotografującym, przed rozpoczęciem właściwych zdjęć, wykonywanie testów, mających na celu ustalenie własnej, roboczej światłoczułości pary negatyw – wywoływacz.

Ilford oferuje duży wybór wywoływaczy przeznaczonych do wywoływania różnych filmów i dających różne efekty. Nie ma wśród nich wywoływaczy bardzo modyfikujących kształt krzywej charakterystycznej negatywu, więc nie musimy się obawiać, że otrzymamy negatyw trudny lub niemożliwy do skopiowania.

Ilford ID-11

ILFORD ID-11 jest klasykiem wśród wywoływaczy negatywowych. Został wynaleziony w roku 1926, a jego skład oparto na podstawach naukowych, które sprawdzają się do dzisiaj. Jest to odpowiednik D-76 Kodaka. Wywoływacz ten stanowi standard pośród wywoływaczy, wiele firm, w tym Ilford, używa go do wyznaczania fabrycznej wartości światłoczułości swoich filmów. Wywoływacz sprzedawany jest w proszku w dwóch częściach. Po rozpuszczeniu roztwór jest bardzo trwały, sam kiedyś używałem wywoływacza przechowywanego przez rok w szklanej brązowej butelce. Najlepiej stosować go jednorazowo w rozcieńczeniu 1+1, 1+2 lub 1+3. Im większe rozcieńczenie, tym większe ziarno i większa ostrość. Wywoływacz ten dobrze wyzyskuje światłoczułość materiału, nie zmienia kształtu krzywej charakterystycznej, daje drobne ziarno i dużą ostrość. Stosować należy go tam, gdzie potrzebujemy drobnoziarnistych, ostrych negatywów bez utraty światłoczułości. Nadaje się do wywoływania filmów o szerokim zakresie światłoczułości od Pan F+ aż do Delty 3200. Jest to aktualnie mój ulubiony wywoływacz do wszystkich rodzajów filmów.

Ilford Microphen

Wywoływacz w proszku oparty na fenidonie jako substancji wywołującej. Daje pewien wzrost światłoczułości bez utraty drobnoziarnistej charakterystyki negatywu. Nadaje się zwłaszcza do wysokoczułych filmów, gdzie istnieje potrzeba wyzyskania jak najwyższej światłoczułości. Można go stosować do podwyższania światłoczułości filmów HP5+, Delty 400, Delty 3200 przez tzw. pushing, choć nie jestem zwolennikiem tej metody. Polecam używanie jednorazowe w rozcieńczeniu 1+1 lub 1+3.

Ilford Perceptol

Wywoływacz w proszku dający niezwykle drobne ziarno i bardzo dużą ostrość negatywów. Jest przeznaczony do stosowania z filmami nisko- i średnioczułymi. Niestety jest to okupione pewnym spadkiem światłoczułości, toteż niezbędne staje się wykonanie testów na faktyczną światłoczułość filmów wywołanych w tym wywoływaczu, zwłaszcza jeśli są to filmy wysokoczułe. Generalnie filmy wywołane w tym wywoływaczu są dużo bardziej drobnoziarniste i ostrzejsze, niż wywołane w innym klasycznym wywoływaczu drobnoziarnistym.

Ilford Ilfotec DD-X

Nowoczesny wywoływacz w płynie dający bardzo drobne ziarno i w pełni wyzyskujący światłoczułość filmów. Specjalnie polecany do filmów z serii Delta, zwłaszcza do filmu Delta 3200. Nadaje się do wywoływania typu push. Wykorzystuje się jednorazowo w stężeniu 1+4. W pewnym sensie jest to odpowiednik Ilford Microphen w płynie.

Ilford Ilfotec LC-29

Uniwersalny wywoływacz drobnoziarnisty w postaci mocno skoncentrowanej. Nadaje się do wszystkich typów filmów. Wykorzystuje się jednorazowo w stężeniach: 1+9, 1+19 i 1+29. Świetnie nadaje się do wywoływania małych ilości filmów w dużych odstępach czasu. Kiedyś był to mój ulubiony wywoływacz do filmów Ilford FP4+.

Ilford Ilfosol S

Uniwersalny wywoływacz w koncentracie do wywoływania filmów nisko- i średnioczułych. Daje bardzo drobne ziarno i ostrość i w pełni wyzyskuje światłoczułość negatywu. Podstawowe rozcieńczenie 1+9 do użytku jednorazowego. W pewnym sensie płynny odpowiednik wywoływacza Ilford Perceptol.

Jak widać, Ilford oferuje całą gamę wywoływaczy. Zarówno amatorzy wywoływaczy w proszku, jak i ci, lubiący wywoływacze w płynie, spokojnie znajdą taki, który będzie im odpowiadał. Można dobrać odpowiedni wywoływacz do filmów niskoczułych, do wysokoczułych i inny do filmów z serii Delta. Żaden z wywoływaczy nie zmienia kształtu krzywej charakterystycznej, a zmiany w ziarnistości i ostrości obrazu są właściwie przy średnich rozmiarów powiększeniach nieodróżnialne. Moim niewątpliwym faworytem jest tu stary ID-11, ale każdy może znaleźć coś dla siebie.



Papier ILFORD - artykuł p. Jerzego Łapińskiego

Gdyby zapytać fotografów, z czym kojarzy im się firma Ilford, to oprócz oczywistej odpowiedzi – z filmami – wielu odpowiedziałoby, że z papierami. Od lat papiery produkcji Ilforda wyznaczają standardy jakości papierów fotograficznych na rynku.

Ilford Multigrade IV FB Fiber

Jest to najwyższej jakości papier wielogradacyjny na podłożu papierowym. Przeznaczony do wykonywania powiększeń pod powiększalnikiem w tych przypadkach, gdy zależy nam na trwałości powiększonego obrazu i na wrażeniu "ręcznych odbitek". Papierowe podłoże o gramaturze 255 g/m2 daje wyjątkową sztywność papieru. Charakteryzuje się on wysokim poziomem bieli i dużą gęstością maksymalną w czerniach. Pozwala na osiągnięcie pełnego zakresu kontrastowości od 00 do 5, zachowując stałą światłoczułość przy kontrastowościach od 00 do 3. Daje obraz o neutralnym lub zimnym tonie, w zależności od użytego wywoływacza. Sprzedawany jest z pełnym zakresie typowych formatów z dwiema powierzchniami – błyszczącą i matową.

Ilford Multigrade FB Warmtone

Jest to ciepłotonowy papier wielogradacyjny na podłożu papierowym przeznaczony do wykonywania ręcznych powiększeń. Poza ciepłym tonem obrazu i lekko ciepłym podłożem też o gramaturze 255 g/m2, nie różni się od papieru Ilford Multigrade IV FB Fiber. Sprzedawany jest w pełnym zakresie typowych formatów z dwiema powierzchniami – błyszczącą i półmatową. Specjalnie polecany do tonowania.

Ilford Multigrade RC IV Deluxe

Jest to odpowiednik papieru Ilford Multigrade IV FB Fiber lecz nie na podłożu papierowym ale na podłożu polietylenowym o gramaturze 190 g/m2. Przeznaczony do ręcznego powiększania pod powiększalnikiem jak też do automatycznych maszyn. Daje neutralny odcień obrazu. Występuje z powierzchniami: błyszcząca, satyna i perła we wszystkich popularnych rozmiarach. Umożliwia otrzymanie wszystkich stopni kontrastowości od 00 do 5, przy czym mierzalny zakres kontrastowości jest odrobinę większy niż przy papierze na podłożu papierowym (Fiber). Zachowuje stałą światłoczułość przy kontrastowościach od 00 do 3. Z powodu polietylenowego podłoża wymaga bardzo krótkich czasów obróbki i płukania, niestety, tak jak wszystkie papiery o takim podłożu, nie daje gwarancji "wiecznej"

Ilford Multigrade RC Warmtone

Jest to odpowiednik papieru Ilford Multigrade FB Warmtone lecz nie na podłożu papierowym ale na podłożu polietylenowym. Poza ciepłym tonem obrazu i lekko ciepłym podłożem też o gramaturze 190 g/m2, nie rożni się od papieru Ilford Multigrade RC IV Deluxe. Występuje z powierzchniami: błyszcząca i perła we wszystkich popularnych rozmiarach. Zachowuje stałą światłoczułość przy kontrastowościach od 00 do 3.

Ilford Multigrade RC Cooltone

Jest to papier wielogradacyjny na podłożu polietylenowym o gramaturze 190 g/m2 o chłodnym odcieniu obrazu. Występuje z powierzchniami: błyszcząca i perła we wszystkich popularnych rozmiarach. Zachowuje stałą światłoczułość przy kontrastowościach od 00 do 3.

Ilford Multigrade IV RC Portfolio

Papier o własnościach takich samych jak Ilford Multigrade RC IV Deluxe, lecz produkowany na cięższym podłożu o gramaturze 250 g/m2, prawie takiej samej jak papiery o podłożu papierowym. Z powodu podłoża świetnie nadaje się do celów prezentacyjnych, dla których zwykłe papiery RC mogą wydawać się za wiotkie. Występuje z powierzchniami: błyszcząca i perła we wszystkich popularnych rozmiarach. Zachowuje stałą światłoczułość przy kontrastowościach od 00 do 3.

Ilford Multigrade XPress RC

Jest to niskobudżetowa wersja papieru Ilford Multigrade RC IV Deluxe produkowana dla tzw. krajów "rozwijających się". Teoretyczne ma takie same właściwości jak papier Deluxe, ale może być podobnie jak z filmami Pan 100 i Pan 400 – produkt, żeby był tańszy, może być czegoś pozbawiony i to może wpływać na pogorszenie jego właściwości. Wszystkim fotografom polecam jednak używanie papieru Ilford Multigrade RC IV Deluxe zamiast tego papieru.

Harman Direct Positive FB

Jest to wyjątkowy papier dający obraz pozytywowy przy zastosowaniu normalnego wywoływania, czyli bez potrzeby specjalnego procesu odwracalnego. Podłoże stanowi papier o gramaturze 225 g/m2. Papier ma jedną, wysoką kontrastowość ok. 3,5–4 z możliwością lekkiego obniżenia przez preflashing. Jego światłoczułość wynosi ok. 3 ISO. Jest to idealny papier do stosowania w kamerach otworkowych i wszelkiego innego rodzaju aparatach fotograficznych, np. kamerach wielkoformatowych, w których stosowano negatyw. Teraz można fotografować bezpośrednio na papierze Harman Positive FB.

Harman Direct Positive RC

Papier pozytywowy dający obraz pozytywowy przy zastosowaniu normalnego wywoływania na podłożu polietylenowym o gramaturze 190 g/m2. Wszystkie pozostałe właściwości są takie same jak papieru Harman Direct Positive FB.

Art 300

Ten papier jest absolutną nowością wprowadzaną dopiero do sprzedaży. Po raz pierwszy od trzynastu lat producent materiałów do fotografii czarno-białej wypuścił nowy rodzaj wielogradacyjnego papieru fotograficznego – Ilford Multigrade Art 300. Sporządzono go we współpracy ze 150 fotografami i laborantami, których zapytano, jakiego rodzaju papieru im brakuje na rynku i czego by potrzebowali. Opinie były jednoznaczne – potrzebny jest papier srebrowy wielogradacyjny na grubym papierowym podłożu, nadający się do fotografii artystycznej. Idealnie papier powinien mieć białe podłoże i neutralny odcień do ciepłego obrazu.

Życzeniom fotografów stało się zadość: powstał papier Ilford Multigrade Art 300. Wyprodukowano go we współpracy z firmą Hahnemühle FineArt GmbH, znanym producentem papierów artystycznych, m.in. do drukarek. Hahnemühle wyprodukowało podłoże składające się ze 100% włókien bawełny, bezkwasowe, ale o dużej wytrzymałości pozwalającej na przetrwanie długiego płukania i manipulowania mokrym papierem. 300 g podłoże pokryte jest znaną emulsją Multigrade tak, że pod względem właściwości fotograficznych papier nie odbiega od linii papierów Multigrade. Powierzchnia papieru jest lekko matowa o strukturze "skorupki jajka". Papier będzie konfekcjonowany we wszystkich popularnych formatach w opakowaniach po 10, 15, 30, 50 szt.

Jak widać z powyższych opisów Ilford produkuje imponującą gamę papierów, pozwalając zarówno zawodowcom, jak i amatorom na zaspokojenie swoich najbardziej wyrafinowanych potrzeb. Wszystkie papiery są wysokiej jakości i pozwalają na bezproblemowe tworzenie doskonałych powiekszeń.

Wywoływacze do papieru

Nawet najlepszy papier niewiele jest wart bez dobrego wywoływacza. Firma Ilford oferuje fotografującym wiele typów wywoływaczy umożliwiających osiągnięcie maksymalnych rezultatów zarówno na papierze o podłożu plastikowym, jak i papierowym.

Ilford Bromophen

Jest to wywoływacz w proszku przeznaczony do wszystkich rodzajów papierów – zarówno RC, jak i FB. Substancjami wywołującymi są fenidon i hydrochinon. Składa się z dwóch części, po rozpuszczeniu których uzyskuje się roztwór, który należy rozcieńczyć w stosunku 1+3 przed użyciem. Wywoływacz nie nadaje się do użytku w wysokich temperaturach, np. w maszynach wywołujących. Daje lekko ciepławy odcień obrazu o wysokim D max. Bardzo wydajny. Jest to jedyny wywoływacz w proszku produkowany przez Ilforda.

Ilford PQ Universal

Wywoływacz w płynie nadający się do wywoływania wszystkich rodzajów papierów fotograficznych jak też i filmów, zwłaszcza tam, gdzie potrzebny jest wysoki kontrast obrazu na filmie. Koncentrat należy rozcieńczyć w stosunku 1+9. Roztwór roboczy można przechowywać kilka dni. Wywoływacz nie nadaje się do użytku w wysokich temperaturach, np. w maszynach wywołujących. Daje lekko ciepławy odcień obrazu o wysokim D max. Bardzo wydajny.

Ilford Multigrade

Wywoływacz w płynie nadający się do wywoływania wszystkich rodzajów papierów fotograficznych. Koncentrat należy rozcieńczyć w stosunku 1+9, ale można też stosować rozcieńczenie 1+14, tam gdzie potrzebna jest precyzyjniejsza kontrola nad wywoływaniem. Wywoływacz nie nadaje się do użytku w wysokich temperaturach, np. w maszynach wywołujących. Daje neutralny odcień obrazu o wysokim D max. Bardzo wydajny. Papiery wywoływanie w tym wywoływaczu osiągają największy zakres kontrastowości. Nie nadaje się do wywoływania filmów.

Harman Warmtone Developer

Wywoływacz w płynie specjalnie przeznaczony do wywoływania papierów Warmtone, na których daje przyjemny ciepły kolor obrazu. Na pozostałych papierach odcień obrazu jest nieco cieplejszy niż wywołanych w zwykłych wywoływaczach. Nadaje się do wywoływania papierów RC i FB. Koncentrat należy rozcieńczyć w stosunku 1+9. Bardzo wydajny. Wywoływacz nie nadaje się do użytku w wysokich temperaturach, np. w maszynach wywołujących.

Harman Cooltone Developer

Wywoływacz w płynie specjalnie przeznaczony do wywoływania wszystkich typów papierów, na których daje neutralny do lekko zimnego odcień obrazu. Koncentrat należy rozcieńczyć w stosunku 1+9. Bardzo wydajny. Wywoływacz nie nadaje się do użytku w wysokich temperaturach, np. w maszynach wywołujących.

Ilford 2150 XL

Wywoływacz w płynie specjalnie przeznaczony do wywoływania maszynowego papierów na podłożu polietylenowym zwłaszcza w procesorze Ilfolab 2150. Może pracować w temperaturach od 20 do 40°C. Daje neutralny do lekko zimnego odcień obrazu. Sprzedawany w komplecie z utrwalaczem.

Ilford 2000 RT

Wywoływacz w płynie specjalnie przeznaczony do wywoływania maszynowego papierów na podłożu polietylenowym. Nadaje się do pracy we wszystkich maszynach przeciągowych w temperaturach od 20 do 40°C. Daje neutralny do lekko zimnego odcień obrazu. Sprzedawany w komplecie z utrwalaczem.

Środki pomocnicze

Praca w ciemni byłaby bardzo utrudniona lub wręcz niemożliwa, gdyby nie istniały pewne środki pomocnicze, umożliwiające lub ułatwiające obróbkę materiałów srebrowych.

Ilford Hypam Fixer

Utrwalacz niegarbujący w koncentracie do rozcieńczenia wodą. Nadaje się do utrwalania filmów, papierów i specjalistycznych błon – rentgenowskich i graficznych zarówno ręcznego, jak i maszynowego. Można stosować go w temperaturach 18°C do 40°C. Substancją utrwalającą jest tiosiarczan amonu. Do utrwalania filmów zaleca się rozcieńczenie 1+4, a do papierów 1+4 lub 1+9. Orientacyjne czasy utrwalania: dla filmu to 2–5 min, dla papieru RC: 1/2 do 1 min, papieru FB: 1–2 min. Zalecane jest utrwalanie dwukąpielowe – przedłuża to żywotność utrwalacza i daje większą pewność dokładnego utrwalenia. Najmniejsze opakowanie zawiera 5 litrów koncentratu.

Ilford 2000 RT Fixer

Utrwalacz niegarbujący w koncentracie do rozcieńczenia wodą. Nadaje się do utrwalania w wysokotemperaturowym procesie maszynowym zwłaszcza w maszynach przeciągowych. Substancją utrwalającą jest tiosiarczan amonu. Zaleca się rozcieńczenie 1+4. Orientacyjne czasy utrwalania dla papieru RC: 46 do 12 sekund w temperaturach 25°C–40°C.

Ilford Rapid Fixer

Utrwalacz niegarbujący w koncentracie do rozcieńczenia wodą. Nadaje się do utrwalania filmów, papierów i specjalistycznych błon – rentgenowskich i graficznych zarówno ręcznego, jak i maszynowego. Można stosować go w temperaturach 18°C do 40°C. Substancją utrwalającą jest tiosiarczan amonu. Do utrwalania filmów zaleca się rozcieńczenie 1+4, a do papierów 1+4 lub 1+9. Orientacyjne czasy utrwalania: dla filmu to 2–5 min, dla papieru RC: 1/2 do 1 min, papieru FB: 1–2 min. Zalecane jest utrwalanie dwukąpielowe – przedłuża to żywotność utrwalacza i daje większą pewność dokładnego utrwalenia. Sprzedawany w opakowaniach zawierających od 0,5 do 10 litrów koncentratu.

Ilford Ilfostop

Bezwonny przerywacz na bazie kwasu cytrynowego charakteryzujący się bardzo słabym zapachem i obecnością wskaźnika pokazującego dokładnie moment wyczerpania się kąpieli. Polecany do ręcznego wywoływania filmów i papierów. Rozcieńczany z wodą w stosunku 1:19. Przerywacz ze wskaźnikiem - kolor lekko pomarańczowy zmienia na żółto-zielonkawy, co wskazuje na jego zużycie. Kolor niebieski czy fioletowy wskazuje na zupełne zużycie kąpieli zabrudzonej wywoływaczem – znak, że trzeba ją wymienić. Sprzedawany w opakowaniach zawierających 0,5 koncentratu. Stosowanie przerywacza pozwala na dokładne zatrzymanie procesu wywoływania i przedłuża trwałość utrwalacza, który nie jest zanieczyszczany pozostałościami wywoływacza przenoszonego z kąpieli do kąpieli.

Ilford Washaid

Preparat do wypłukiwania utrwalacza stworzony do wspomagania usuwania produktów utrwalania z emulsji fotograficznej. Specjalnie użyteczny przy obróbce papierów fotograficznych na podłożu papierowym (FB) – jego stosowania może skracać czasy potrzebne do wypłukania papieru. Można też stosować do filmów. Stosuje się w rozcieńczeniu 1+4. Czasy stosowania: dla papierów FB: 10 min dla filmów 2-3 min. Sprzedawany w opakowaniach zawierających 1 litr koncentratu.

Ilford Ilfotol

Preparat zwilżający stosowany jako ostatnia kąpiel przed suszeniem filmów. Ułatwia spływanie wody i zapobiega powstawaniu śladów na powierzchni po wyschnięciu filmu. Można też go stosować przy suszeniu papierów – wspomaga równomiernie schniecie powierzchni papieru. Nadaje się również jako środek do czyszczenia szkła i soczewek. Stosuje się w rozcieńczeniu 1+200. Sprzedawany w opakowaniach zawierających 1 litr koncentratu.

Ilford Harman Selenium Toner

Toner selenowy w formie koncentratu w płynie przeznaczony do tonowania papierów na podłożu papierowym i polietylenowym. Przeznaczony do stosowania w temperaturze pokojowej – ok. 20°C. Poprawia trwałość archiwalną odbitek i podnosi gęstość maksymalną czerni. W zależności od rozcieńczenia i rodzaju odcienia obrazu na papierze odbitki mogą zmieniać odcień na czekoladowo-brązowy, purpurowo-brązowy lub nie dawać w ogóle zmiany odcienia obrazu. Do tonowania w celach zmiany koloru toner należy rozcieńczyć 1+3, natomiast przy tonowaniu archiwizacyjnym 1+20. Tonowanie archiwizacyjne trwa 2-4 min natomiast przy tonowaniu archiwizacyjnym kontrolujemy czas tonowania wizualnie. Sprzedawany w opakowaniach zawierających 1 litr koncentratu.


https://sklep.medikon.pl/blog/jak-wywolac-film-czarno-bialy
https://www.youtube.com/watch?v=hmZ0yeC-IMc

Jak wywołać film czarno-biały?

1. Wybierz czas wywoływania z tabeli Rekomendowane Czasy Wywoływania dla odpowiedniego rodzaju filmu, czułości ISO/DIN i temperatury.
2. Wlej przygotowany roztwór wywoływacza ILFORD ILFOSOL 3 do zbiornika, natychmiast uruchamiając stoper, a następnie zamknij pokrywę.
3. Wymieszaj koreks w następujący sposób: odwróć zbiornik cztery razy w ciągu pierwszych 10 sekund. Powtórz czynność odwracania przez pierwsze 10 sekund każdej kolejnej minuty procesu.
4. Pod koniec sekwencji mieszania uderz dnem o coś twardego (blat stołu itp.) aby usunąć pęcherzyki powietrza, które mogą zostać na powierzchni negatywu.
5. Wywoływacz ILFORD ILFOSOL 3 zaczynamy wylewać ok. 10 sekund przed upływem właściwego czasu.
6. Następnie natychmiast napełnij zbiornik kolejnym odczynnikiem chemicznym – przerywaczem ILFORD ILFOSTOP
7. Zamknij pokrywę koreksu. Odwróć zbiornik 4 razy. Wylej ILFORD ILFOSTOP z koreksu.
8. Przygotuj gotowy roztwór utrwalacza ILFORD RAPID FIXER
9. Zalecany czas utrwalania negatywu to 4 minuty. Wlej otrzymany utrwalacz ILFORD RAPID FIXER do koreksu i zamknij pokrywę.
10. Użyj tej samej metody mieszania, co dla wywoływacza czyli: odwróć zbiornik cztery razy w ciągu pierwszych 10 sekund; powtórz czynność odwracania przez pierwsze 10 sekund każdej kolejnej minuty procesu
11. Pod koniec czasu utrwalania wylej utrwalacz ILFORD RAPID FIXER i przygotuj się do płukania.
12. Następująca sekwencja odpowiednio płucze film i zużywa bardzo mało wody
Płukanie 1 - napełnij zbiornik świeżą wodą ok. 20 ° C i zamknij pokrywę. Odwróć zbiornik 5 razy, wylej wodę.
Płukanie 2 - napełnij zbiornik świeżą wodą, zamknij pokrywę i odwróć zbiornik 10 razy, wylej wodę.
Płukanie 3 – napełnij zbiornik po raz ostatni świeżą wodą, zamknij pokrywę i odwróć zbiornik 20 razy, wylej wodę.
13. Kąpiel zwilżająca. Napełnij zbiornik świeżą wodą ok. 20 ° C. Dodaj dwie nakrętki środka zwilżającego i zamknij pokrywę. Odwróć zbiornik 5 razy. Wylej zwilżacz.
14. Suszenie. Kilka razy potrząśnij szpulą aby pozbyć się nadmiaru wody. Delikatnie wyjmij film ze szpuli. Uważaj aby nie porysować mokrego filmu. Przymocuj klips do jednego końca filmu, aby go zawiesić. Dołącz klips do drugiego końca, aby utrzymać film w stanie prostym podczas suszenia. Możesz usunąć nadmiar roztworu z filmu, używając specjalnej ściągaczki lub delikatnie między palcami. Po wyschnięciu film powinien zostać pocięty na paski i przechowywany w odpowiednich koszulkach
15. Nie zapomnij, że proces otrzymania zdjęcia czarno-białego z wywołanego negatywu to dopiero początek świetnej zabawy! Twój negatyw możesz zeskanować i polecamy do tego skanery Epson V800 i V850 lub serię Plustek OpticFilm.
Możesz też uzyskać zdjęcie w technologii srebrowej - potrzebujesz do tego ciemni fotograficznej a w niej: powiększalnika, kuwety, zegara, maskownicy i oczywiście chemii i papierów ILFORDA. Powodzenia!

Test papieru ILFORD MULTIGRADE V RC

ILFORD Photo pod koniec roku 2019 pochwalił się nowym papierem Multigrade V RC Deluxe. Co jest wyjątkowego w piątej generacji i jak ma się ona do poprzednika? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w naszym teście. Zapraszamy do lektury!
 

TM_Mich  Dołączył: 08 Wrz 2009
M.W, wielkie dzięki!!!
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Doskonałość fotografii - Jerzy Łapiński

Jerzy Łapiński jest wybitnym specjalistą fotografii tradycyjnej. Zna specyfikacje każdego materiału fotograficznego jaki pojawił się na rynku. Jak nikt potrafi wykonać perfekcyjną odbitkę w ciemni jak i wydruk cyfrowy na ploterze. Jerzy ma swoje poglądy dotyczące fotografii w dzisiejszych czasach. Dla wielu są one kontrowersyjne. Rozmawiamy co zostało z fotografii, której Jerzy pozostaje wierny. Czy została jeszcze odrobina szlachetności czy to już tylko fotograficzny fastfood?

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach