Historia niewiarygodna, ale wydarzyła się naprawdę.
Może zacznę od początku.
Jestem członkiem Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego. Stowarzyszenie to istnieje od 1947r.
We czwartki spotykamy się w klubie, dzielimy się informacjami ze świata foto, robimy konkursy fotograficzne, organizujemy wystawy, kursy i plenery.
Od pewnego czasu na nasze spotkania zaczął przychodzić kolega z tego forum o nicku lukasz b (nie będę z wiadomych przyczyn podawał nazwiska).
Sympatyczny (tak mi się zdawało) młody człowiek, z dużą dawką zapału do fotografowania.
Łukasz stał się zagorzałym sympatykiem GTF-u, przychodził na spotkania wraz ze swoją dziewczyną. Ona też miła i sympatyczna, również fotografowała.
Od jakiegoś czasu Łukasz zaczął przebąkiwać coś o zmianie systemu z P na N lub C
Używał Pentaxa K10D.
Na początku mu odradzałem, argumentując tym, że system P, a szczególnie K10D to bardzo dobry sprzęt. Łukasz jednak trwał przy swoim postanowieniu zmiany systemu i zaproponował mi zakup swojego aparatu. Wtedy pomyślałem sobie, że skoro on będzie sprzedawał swoje body, a ja doskonale wiem, jak on się ze sprzętem obchodzi, to ja sprzedam swoją kasetkę, dołożę trochę i kupię od niego jego aparat.
I tak też umówiliśmy się. Ja sprzedałem na szybko dobre szkło+body K100D i zgłosiłem Łukaszowi gotowość do realizacji transakcji.
Wydawało się, że wszystko idzie OK. Umówiłem się z nim na kolejny dzień że spotkamy się i dobijemy targu. Pojechaliśmy do niego do domu, tam sprawdziłem pobieżnie sprzęt, wszystko popakowaliśmy w kartoniki, przeliczyliśmy kasę i ruszyłem w drogę powrotną do domu.
I tu zaczyna się inna bajka.
Po ok. 15 minutach dzwoni Łukasz i..... prosi żebyśmy cofnęli transakcję bo on z jakiegoś powodu chce aparat z powrotem. Zamurowało mnie. Powiedziałem, że przecież ja wysprzedałem swój sprzęt i teraz zostałbym bez aparatu. Na to Łukasz mi zaproponował żebym odkupił swój sprzęt od osoby, której sprzedałem aparat (transakcja przez Allegro!!!)
Odmówiłem bijąc się z myślami czy dobrze robię, czy może powinienem cofnąć się i zwrócić mu sprzęt.
Po kolejnych 10 minutach dzwoni do mnie kobieta i krzyczy do słuchawki że jest matką Łukasza (Łukasz ma dwadzieścia parę lat) i jeśli nie wrócę i nie cofnę tej transakcji, to ona zadzwoni na policję i powie, że ja ten aparat ukradłem!!! (w kartonach, z rachunkami, gwarancjami, i.t.p).
Tego było za wiele. Mam już siwą głowę i jestem za stary na takie huki. Podziękowałem grzecznie tej pani za rozmowę i się rozłączyłem.
Tego dnia w muzeum historycznym miasta Gdańska był wernisaż GTF-u pt. „Gdańsk odchodzący”, a że jestem autorem kilku zdjęć, więc w planach miałem na ten wieczór wizytę na otwarciu wystawy. Byłem tam obecny ciałem, ale myślami byłem gdzie indziej. Podzieliłem się moimi wątpliwościami z kolegą i on mnie utwierdził, że aparatu nie powinienem zwracać.
Tego wieczora długo nie mogłem zasnąć.
Następnego dnia ok 11.00 walenie do drzwi, otwieram, a tam stoją dwie szafy 6x9 z policji kryminalnej z nakazem przeszukania mieszkania złodzieja aparatu.
Ręce mi opadły. Panowie byli uprzejmi i grzeczni i po spakowaniu sprzętu pojechaliśmy na komisariat. Tam się okazało, że właściwie to powinienem zostać zatrzymany do wyjaśnienia, ponieważ według doniesienia o popełnieniu kradzieży jestem złodziejem (dziękuję ci Łukasz za te atrakcje). Jednak, po przesłuchaniu, skonfiskowano mi cały sprzęt i mogłem wrócić do domu.
Żadnymi słowami nie da się opisać co czuje człowiek w takiej sytuacj. Dno wszelkiego dna.
Jako, że zarabiam na życie fotografując, musiałem na szybko kupić inne body i szkła.
I od czasu zatrzymania mi aparatu (koniec lutego) do przedwczoraj nic się nie działo, ja trochę ochłonąłem, zacząłem się przygotowywać do starcia procesowego. Najgorsze było to, że musiałem szukać dowodów na to żeby udowodnić że nie jestem wielbłądem.
Przedwczoraj zadzwoniła do mnie skruszona mama Łukaszowa i mówi że byli na policji, że wycofali oskarżenie, że bardzo jej przykro, że taka sytuacja miała miejsce i że Łukasz podpisał papier, że sprzęt należy do mnie. Znów mnie ścięło, niezłe jaja, co?
Prawdopodobnie poszli po resztki rozumu do głowy skumali, że siedzą w bagnie po uszy. Być może ktoś im otworzył oczy, może to policja, może ktoś inny?
Jedno jest pewne. Wycofanie oskarżenia nie zwalnia Łukasza od odpowiedzialności karnej za fałszywe doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Mam nadzieję, że będzie go bolało.
Czyżby to oznaczało, że kupując np. video w kartonie i z dowodem zakupu od kolegi musimy spisywać umowę?!
Byłem już u policjanta prowadzącego tę sprawę, pismo o zwrot mienia jest już u pani prokurator i jak mnie zapewniał, po świętach będę mógł odebrać swój sprzęt. Tylko czy będę mógł na niego patrzeć? Tego nie wiem...