ryve  Dołączył: 14 Wrz 2006
zostawiam tam, gdzie stoją. tyle że ograniczam trochę podlewanie. marnieją okrutnie (zostaje im po parę listków i to takich mizernych i strasznie poskręcanych), ale jak przychodzi wiosna, to zaczynają rosnąć ze zdwojoną siłą. te rosiczki na prawdę są łatwe w hodowli i dość odporne na zaniedbania.

był u mnie thrackan (miło było poznać osobiście) - pierwsze roślinki poszły w ludzi :-)
 

cotti  Dołączyła: 20 Kwi 2006
Są jeszcze roślinki? :-) Pisałabym się na sztuk dwie...
 

ttb  Dołączył: 26 Lip 2006
ryve - pytanie do twojej sis - jaka ziemie kupic - niby torf - bylem w ogrodniczym poprosilem o torf i to co mi dali sie nie nadawalo.
Mialem taki ladny okazik:


nie przezimowalem jej, za pozno ucialem pedy i strasznie mi sie zmarnowala - az przykro pokazywac :cry: moze uda mi sie ja jakos ocalic - nadzieja w dobrej ziemi :-)
 

thrackan  Dołączył: 08 Lut 2007
Rosiczki dotarły na nowe siedlisko na pograniczu Woli i Śródmieścia :) Jedna z nich pozostała na Ursynowie - na Wiolinowej, więc daleko nie odeszła ;-)

A czy ona jest Alba, czy Typical, czy inna - jest fascynująca :mrgreen:

Może na następnym PPD będzie przy okazji Rosiczka Party :-P

[ Dodano: 2008-09-12, 20:48 ]
ryve napisał/a:
miło było poznać osobiście


z pełną wzajemnością dotyczącą także pozostałych domowników jak i obecnych gości :mrgreen:

Jak Ci się reszta "ogródka" przestanie mieścić na parapecie, to daj znać :)
 

Marek Wyszomirski  Dołączył: 18 Kwi 2006
Co do muchołówek - bardzo ważna jest jakość wody. Zmarnowałem ich ponad setkę (miałem na szczęście znajomego który rozmnażał je w kulturach tkankowych - więc mogłem mieć przez kilka lat tyle sadzonek ile chciałem) zanim doszedłem, ze najlepiej mi rosną gdy podlewa się je tylko wodą destylowaną. Objawy były takie jak opisywaliście - przez lato ślicznie rosły a w zimie wszystkie padały. Problem leży w tym, że większość roślin owadożernych rośnie w miejscach, gdzie w glebie są tylko znikome ilości soli mineralnych i ich korzenie są bardzo wrażliwe na ich stężenie. Woda wodociągowa zawiera zwykle tych soli całkiem niemało - szczególnie związków wapnia. Latem roślinę obficie podlewamy (bo woda szybko paruje, a roślina musi mieć wilgotno), woda odparowuje, roślina soli mineralnych pobiera korzeniami bardzo mało (bo tak ją natura przystosowała - tam gdzie rośnie w przyrodzie jest tych soli bardzo mało i ona ich dużo pobrać nie potrafi i... koncentracja soli mineralnych w glebie stopniowo narasta. Przychodzi zima i roślina musi przejść okres spoczynku (choćby dlatego, że światła do normalnej wegetacji jest w tym okresie za mało). Trzeba jej trochę obniżyć temperaturę i ograniczyć wilgotność podłożą żeby korzenie nie zgniły. Zmniejszamy zatem podlewanie i... wtedy zaczyna się dramat - bo wody w glebie coraz mniej a soli mineralnych (szczególnie związków wapnia) nadal tyle samo. W efekcie korzenie obumierają i roślina stopniowo ginie. Jeśli jest silna potrafi czasem dożyc do wiosny i lepszych warunków, ale nawet wtedy jest na tyle osłabiona, że jej szanse na przeżycie i zregenerowanie przed następną zimą są znikome. Od kilku lat podlewam muchołówki (zresztą inne owadożerne też) tylko wodą destylowaną. Latem doniczki stoją na tackach wypełnionych wodą, ze 2-3x w roku dodaje do wody odrobinę płynnego nawozu do kwiatów (ale w bardzo małym stężeniu - gdzieś tak z 8-10x mniejszym niż zalecane przez producenta na opakowaniu). Parująca woda zapewnia roślinom zwiększoną wilgotność powietrza, co owadożerne bardzo lubią. Na zimę muchołówkom, kapturnicom i tłustoszom podlewanie ograniczam, tak, by gleba w której rosną była tylko nieco wilgotna (ale do pełnego przesuszenia nie dopuszczam). Rosiczki mają bardzo zróżnicowane wymagania, te gatunki które mam (w tym również Drosera capensis) pozostają na tacach z wodą przez cały rok. Miejsca pobytu im na zimę nie zmieniam - cały rok żyją na południowym parapecie, w zimie temperatura (dobrze ocieplony blok) spada im tylko nieznacznie - zwykle nie niżej niż 15-18 stopni. Ważne jest natomiast aby miały jak najwięcej światła - większość roślin owadożernych jest światłolubna. Owadami ich nie dokarmiam - maja tylko to, co same sobie złapią (ale latem trochę tych owadów zwykle złąpać im się udaje) I w takich warunkach rosną od kilku lat bardzo ładnie.
Jeszcze jedno - paradoksalnie jednym z gorszych wrogów Drosery capensis są mszyce - potrafią się ulokować całymi stadami na dolnych częściach i nasadach liści - gdzie nie ma włosków z lepkimi kropelkami i wysysać z niej sok. Jeśli się ich w porę nie zwalczy (a nie jest to łatwe jako ze rośliny owadożerne są wrażliwe na chemię i wszelkie środki owadobójcze trzeba na nich stosować bardzo ostrożnie aby wraz z mszycami nie zniszczyć rośliny) potrafią nawet wykończyć rosiczkę.
 

mygosia  Dołączyła: 19 Kwi 2006
Marku, to rzeczywiście brzmi bardzo logicznie.

Jest szansa, że moje roślinki nie miały zbyt zmineralizowanej wody - mamy niezwykle miękką wodę [zero osadu] z ujęcia w Bystrej.
Ale od jutra będę podlewać demineralizowaną - taka w baniaczkach 5l z marketu wystarczy?
 
ryve  Dołączył: 14 Wrz 2006
cotti: dla Ciebie zawsze się znajdzie! :-D

ttb: podłoże można znaleźć na allegro. nawet nie jest strasznie drogie. ja wcześniej kupowałem w sklepie nepenti, ale ostatnio... stosuję ziemię do borówki amerykańskiej. wiem, że to trochę absurdalne, ale działa. moja matka właśnie dzięki niej dorobiła się takiej dżungli rosiczek (postaram się zrobić jakieś zdjęcia i wrzucić po weekendzie). tylko, że one są stosunkowo mało wymagające. to podłoże im wystarczająco odpowiada. od kilku lat (u mnie od roku).

thrackan: mówiłem, że szanowna małżonka nie teges względem tych roślinek - duuuużo czasu i podchodów kosztowało mnie to, żeby centymetr po centymetrze zdobyć aż taki kawałek parapetu. zwykle jest na nim znacznie mniej roślin. to tylko teraz jest kilka tych maleństw które porozsadzałem i czekam aż się rozwiną.

to, co napisał Marek Wyszomirski to po pierwsze święta prawda, a po drugie natchnęło mnie, żeby spróbować jeszcze raz z muchołówkami. tyle, że tym razem zaopatrzony jestem w filtr odwrotnej osmozy - nie ma szansy, żeby przesolić roślinkę. dzięki! :-B
 

Jarek Dabrowski  Dołączył: 20 Kwi 2006
Ja na pewno biorę jedną - jeśli oczywiście ryve jedziesz do Białego za tydzień.

Mogę do Ciebie pisać na maila ze stopki?

 

perl  Dołączył: 24 Wrz 2006
ryve - nie masz PW, a nie chce mi sie odpalac maila na pentax.org.pl, tam mam Ciebie zapisanego ;] - wiec napisze tutaj: jak bedziesz juz mial jakis pomysl jak mozna wyslac roslinke, to napisz. Wzialbym rowniez nasionka. Takze jak bedziesz mogl to podaj cene za calosc :]

Ewentualnie jesli cotti jechalaby gdzies tutaj w moje rejony [Dabrowa Gornicza...?] to moze by wziela dla mnie roslinke.... :oops:
 

ttb  Dołączył: 26 Lip 2006
mygosia - wystarczy zdecydowanie - ja mam ze stacji benzynowej:) (jedyna wada 5 litrowej beczki, ze jest ciezka i niewygodnie sie wlewa do małej podstawki)

marku - wiec jednak ich specjalnie nie zimujesz. ja myslalem, zeby na zime przeniesc mucholowke do garazu czy piwnicy - ale wiadomo, ze tam nie beda mialy swiatla.
takie wiec pytanie - czy przy zimowaniu musza miec swiatlo?
 
ryve  Dołączył: 14 Wrz 2006
Jarek: siur - pisz. nic nie wskazuje na to, żebym nie jechał.

perl: pomyślimy. siostra mi dzisiaj tłumaczyła jak te roślinki pakują profesjonaliści, ale jakoś na razie nie załapałem. muszę przećwiczyć praktycznie. a co do ceny, to... ona nie jest tu dla mnie najważniejsza :->


wątek się rozrósł i zaczynam się gubić ile tych roślinek i kto chce. jakby co, to piszcie do mnie na adres ze stopki. prędzej czy później prawdopodobnie dla każdego znajdą się roślinki (matka mi nie uwierzy, że cieszą się takim zainteresowaniem). wolałbym jednak aby po rozsadzeniu posiedziały u mnie przez jakieś dwa tygodnie - chciałbym się upewnić, że się przyjmą. za nic nie chciałbym forumowiczowi wcisnąć roślinki, która padłaby po kilku dniach.
 

cotti  Dołączyła: 20 Kwi 2006
perl, jadę w przyszłym tygodniu na Śląsk - ale ryve pisze, że roślinki powinny siedzieć u niego jeszcze dwa tygodnie - jakby co, to nie będzie problem (o ile pojedziemy samochodem)
 
MD  Dołączył: 15 Kwi 2008
Można się jeszcze załapać na roślinki (ew. nasionka do samodzielnego montażu)?
 
Przemekbelch  Dołączył: 05 Lut 2008
Jeśli jeszcze można to ja bym zareflektował na jeden większy okaz :-) :?: Czy wysyłka, czy osobisty to się okaże na najbliższych dniach.
 

Marek Wyszomirski  Dołączył: 18 Kwi 2006
Czy woda będzie destylowana z destylarki czy demineralizowana z filtru odwróconej osmozy (ta w supermarketach to właśnie taka) nie ma większego znaczenia - ważne, aby zawierała jak najmniej soli mineralnych. W rejonach o małym zanieczyszczeniu powietrza może się sprawdzić też deszczówka, tyle że jej zbieranie w/g mnie wygodne nie jest:-). Nie sprawdziła mi się natomiast polecana czasem dla akwarystów woda uzdatniana za pomocą wymieniaczy jonowych - de facto zastępują one w wodzie jony wapnia jonami sodu i koncentracja soli mineralnych nadal pozostaje znaczna. Być może rybkom i roślinom wodnym taka woda odpowiada, moim muchołówkom wyraźnie nie służyła.
Co do sposobu transportu roślin - przy wysyłce na dalsze odległości najlepiej wysyłać bez ziemi. Wyjmujemy roślinę z doniczki, opłukujemy w wodzie korzenie z resztek gleby i wkładamy do plastikowego pudełka - np. po serku topionym lub margarynie. Dokładamy też trochę zwilżonej ligniny - aby roślina się w pudełku za bardzo nie przesypywała i nadmiernie nie przeschła. W takim stanie przesyłanie pocztą zazwyczaj rośliny dzielnie przetrwają. Nie zwlekajcie tylko nadmiernie z przesyłką aby nie zaczęły się przymrozki - Drosera capensis pochodzi z południowej Afryki i przemrożenia nie toleruje.

Co do zimowania - Drosera capensis nie wymaga spadków temperatury w zimie. Dla muchołówki fachowcy zalecają obniżenie temperatury, ale w mieszkaniu nie zawsze łatwo jest takie obniżenie zapewnić. Bałbym się jednak zimować muchołówki w ciemnym garażu lub piwnicy - takie warunki są może dobre dla kaktusów które w zimie przechodzą głęboki spoczynek (ale też trzeba je później ostrożnie przyzwyczajać do światła i w sumie korzystniejsze jest zimowanie w chłodzie, ale ze światłem), dla muchołówki może okazać się zabójcze (sądzę, że zginą w takich warunkach nadziemne części rośliny, czy będzie w stanie wiosną odrodzić się z podziemnych - nie wiem).

Jeszcze uwaga do ttb - ja swoim muchołówkom przed zimą nic nie ucinam. Usuwam tylko sukcesywnie martwe liscie (można łatwo poznać po kolorze - są czarne). Wiosną zawsze roślina wygląda gorzej niż na jesieni, ale szybko do siebie dochodzi.
 

ttb  Dołączył: 26 Lip 2006
chodzilo mi o te pendy(czy jak to sie nazywa), ktore wyrosly jej na wiosne - na forum czytalem, ze trzeba je obcinac
 

thrackan  Dołączył: 08 Lut 2007
Ttb, chcesz ją ugotować? :shock: ;-)
 

Marek Wyszomirski  Dołączył: 18 Kwi 2006
Ttb - jeśli mas zna myśli te długie ze zdjęcia - to są to pędy kwiatostanowe. Rzeczywiście jeśli nie zależy Ci na kwiatach (niezbyt efektownych) lub nasionach (nie sprawdzałem, czy łatwo je samemu uzyskać) to warto je obcinać gdyż kwitnienie dość mocno osłabia roślinę.

Tak przy okazji - rozumiem, że na wiosnę chcesz zapewnić swojej muchołówce odrobinę ciepła, ale... wydaje mi się, że hodowanie na płycie grzewczej kuchenki to jednak przesada:-)
 

ttb  Dołączył: 26 Lip 2006
no co - nie mam parapetów w pokoju :-P
 

Kytutr  Dołączył: 20 Lut 2007
Oto próbka możliwości tego typu roślin:


(Wątek jest na tyle ciekawy, że wnioskuję za przeniesieniem go do Hyde Parku.)

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach