luhso  Dołączył: 22 Maj 2008
[WROCŁAW]- Szkoła języków obcych
Witam. Szukam dobrej szkoły języków obcych (anglieski), mieszczącej się najlepiej gdzieś w centrum. Interesuje mnie kurs od poziomu lekko ponad podstawowego, by przygotować się do matury.

Czekam na wszystkie porady.
Profil-Lingua- co sądzicie?

Pozdrawiam. :-B
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
luhso napisał/a:
lekko ponad podstawowego
Ale do jakiej matury? Podstawowej? Wystarczy chodzic na lekcje w szkole i odrabiac prace domowe. Na jaki kurs bys nie poszedl, nie licz na cuda. Jedyne co moge polecic to jakis kurs stricte pod mature, na ktorym nauczysz sie strategii egzaminacyjnych plus systematyczna praca w domu. Matura podstawowa jest do wyuczenia sie przy naprawde minimalnej znajomosci jezyka. Ale jesli myslisz o rozszerzonej, to "Houston, we've got a problem" :-/

luhso napisał/a:
Profil-Lingua- co sądzicie?
Profi-lingua to masowka i cwaniaki - godzina lekcyjna ma efektywnie ponizej pol godziny. Nie polecam. Juz lepiej kupic jakies zbiory zadan i robic samemu w domu. Jesli nie zalezy Ci na nauce jezyka, tylko przygotowaniu do matrury, to ja bym polecil jakiegos lektora - gdybys zebral dodatkowo ze dwie osoby, to wyszloby podobnie finansowo, a przy takim typie nauki, nie ma praktycznie znaczenia ilosc osob - z doswiadczenia wiem, ze 3-4 osoby korzystaja z lekcji efektywniej niz 1 na 1 z lektorem.
 
luhso  Dołączył: 22 Maj 2008
Miałem na myśli po prostu naukę dla siebie. matura, tak przy okazji ;).

Chcę po prostu rozwinąć język.

Czyli jadę sam, w domu?
 

Kosior  Dołączył: 26 Cze 2008
luhso napisał/a:
Czyli jadę sam, w domu?


Stawiam piwo, że zabraknie motywacjii :mrgreen:
 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
luhso napisał/a:
Szukam dobrej szkoły języków obcych (anglieski),
Przejdź się po Świdnickiej. Po drodze z Rynku do Galerii Dominikańskiej dostaniesz tyle ulotek, że będziesz miał w czym wybrać. ;-) A na serio, zrób jak radził dzerry.
 

Stachu  Dołączył: 27 Kwi 2007
Chodziłem do Profi dwa lata. Pierwszy rok był właściwie taki jak w szkole. Kto chciał, ten się czegoś nauczył. Na kurs przygotowawczy do matury udało mi się dobrze trafić, bo były 4 osoby w grupie i dobry lektor. No i tak, jak dzerry napisał, na kursach maturalnych uczą głównie jak zdać maturę, a nie języka.
 
j+  Dołączył: 01 Sty 2008
*

To ja powiem tak - jak byłem mały szkrab rodzice zapisali mnie na angielski do młodzieżowego domu kultury, z polecenia znajomych znajomych. Uczyła tam Pani Kasia i uczyła bardzo fajnie (jak na swój wiek umiałem angielski bardzo dobrze, przynajmniej tak uważam). Jednak w MDKach zwykle zbyt wiele pieniędzy nie ma więc po pewnym czasie z zajęć 2x w tygodniu 2x45 (z przerwą, bo wiek przerwy wymagał) zrobiły się zajęcia 2 razy w tygodniu po 45minut. Co było trochę bez sensu, bo albo dzień rozbijało moim rodzicom, albo dojazd/dojście trwało dłużej niż zajęcia. Więc naukę w tamtym ośrodku zakończyłem w okolicach poziomu intermediate z hakiem (upper czy jakoś tak? coraz więcej poziomów wymyślają teraz). To chyba była druga klasa gimnazjum, kiedy zacząłem się rozglądać za jakąś szkołą językową. Wszędzie podobne ceny i w ogóle, ale wybór padł na twór o nazwie Lincoln (dlaczego? Nie pamiętam). Pochodziłem tam rok, zrobiłem sobie rok przerwy (dlaczego? Chyba znowu nie pamiętam – ale chyba wmówiłem rodzicom, że będę się uczył do tego egzaminu po gimnazjum :-D ), a później znowu dwa lata. Oprócz tego, w okolicach 6 klasy zacząłem się też uczyć niemieckiego (ale ja zaczynałem, a dzieciaki już coś umiały, większość była młodsza, niektórzy starsi) w Instytucje Austriackim (czyli coś podobnego do wszelkich szkół językowych), a później gimnazjum z trybem 6 lekcji niemieckiego w tygodniu.
Tak, to moja historia. Ale do czego zmierzam? Otóż: doświadczenie w tej kwestii chyba już mam. Czas na podsumowanie – najwięcej nauczyłem się u pani Kasi, bo jak nie umiałem, to skarżyła rodzicom i mi było głupio. W Lincolnie (i zapewne w każdej szkole) praktycznie absolutnie wszystko zależy od lektora i grupy. Miałem to szczęście, że jako osobnik młody (heh, szczyl z gimnazjum) trafiałem do grup ze studentami – ludźmi, którzy najczęściej sami płacili za kurs i chcieli się uczyć, więc ciągnęli materiał. A do tego lektorka była super (tj, podczas mojego 1 roku - zabawna, energiczna i potrafiła wytłumaczyć; pozdrawiamy Rose!). Też się sporo nauczyłem podczas tych pierwszych dwóch semestrów. W liceum okazywało się, że jest sporo ciekawszych rzeczy od lekcji angielskiego (jak teraz o tym myślę, to żal ściska co nieco), bo i lektor nie taki fajny, grupa jakaś nie teges... I opuszczałem po trochu, opuszczałem, aż w końcu uznałem, że nie ma sensu nie chodzić na opłacone zajęcia. Wiedziałem, że chodzić częściej nie będę, semestr się kończył, olałem kurs, kupiłem sobie książkę z mocnym postanowieniem nauki. Czasem zaglądnąłem, trochę więcej przed maturą (kurczę, w sumie taki kurs do matury by mi się przydał, bo mam elementarne braki na wcześniejszych etapach), ale z samo-mobilizacją ciężko u mnie.
Szlag, znowu się zamotałem i plotę bez sensu. Dobra, wnioski.
Szkoły językowe są złe, bo:
- dużo zależy od grupy (za młoda /mój niemiecki/ – idziecie wolno z materiałem, za stara /2 rok w szkole językowej/ – też idziecie za wolno z materiałem**, najlepiej byłoby trafić w grono młodych, ale już w miarę dojrzałych ludzi)
- dużo zależy od lektora (jak będzie ‘rozmemłany’ i wszystko robił wolno i nieporadnie, to człowiek nie dość, że się zanudzi to i poirytowany będzie – zawsze to potrwa z miesiąc zanim go zmienią /są ankiety anonimowe, jeśli grupa lektora nie zaakceptuje, to jest zmiana/)
- dużo zależy od Ciebie (bo jeśli się nie będziesz uczył na własną rękę, to i tak to nic nie da)
Szkoły językowe są dobre, bo:
- poznajesz ludzi (i nie chodzi mi tylko o tych z grupy, ale dwóch z moich 5 (?) nejtiwów to świetni ludzie, fajnie jest później kogoś takiego spotkać na mieście w pubie i pogadać sobie o wszlakich różnościach)
- trzymają Cię w ryzach
- (czasami, ja miałem) masz darmową wypożyczalnię DVD i książek :-)
Uczenie się samemu jest dobre, bo:
- Sam najlepiej wiesz, czego nie umiesz i tego się uczysz, wtedy kiedy chcesz
Uczenie się samemu jest złe, bo:
- ciężko o mobilizację (w tym wieku jest dużo pokus i rozpraszaczy) i jednak czasem nie wiesz, czego nie umiesz ;-)

Najlepszym wyjściem moim zdaniem jest: kupno dobrej książki, nauka gramatyki i słownictwa + wyjazd na wyspy, posiedzieć tam jakiś czas (2 tygodnie? Tydzień fajrantu + 2-3 tygodnie w szkole językowej z prawdziwego zdarzenia). To chyba wyjdzie najdrożej, ale coś za coś. Nie znam osoby, która by nie była z takiego kursu zadowolona. Sam się postaram odłożyć co nieco na te wakacje.
Strasznie długie mi to wyszło, wstęp (to co ponad połowę zajmuje) w sumie już trochę bez sensu, ale mam nadzieję, że jakkolwiek pomogłem. Miłej nauki :-)


* z Wrocławia nie jestem, ale teraz to wszędzie to samo jest.
** bez obrazy dla grona dojrzalszego, ale ludzie, którzy jakiś czas temu zakończyli edukację i teraz próbują się nauczyć czegoś nowego, wyszli już z wprawy jeśli chodzi o naukę i trochę to im wolno idzie.
*puf*

 
quasi  Dołączył: 08 Kwi 2008
luhso, a może tak "korki" ze studentem/tką z 3-4 roku filologii angielskiej.
Raz taniej, dwa - we dwójkę /brak grupy/, trzy - program i zaawansowanie w języku, ustalasz "w obopólnym porozumieniu", cztery- dojeżdżają do Ciebie, pięć - umawiasz się na konkretne dni i godziny, sześć - wybierasz ładną i inteligentną kobietę ;-)
 

Kosior  Dołączył: 26 Cze 2008
Myślę, że szkoły językowe są jak najbardziej ok. Sam od kilku lat chodzę do
olsztyńskiego English Perfect. W międzyczasie próbowałem różnych dziwnych metod jak samonauka z książek w domu, zajęcia ze studentami filologii czy zwykłe kursy konwersacyjne... Po niedługim czasie wróciłem do Perfect'u

Efekt taki, że za chwilę piszę CAE, w szkole klasówki czy sprawdziany ze słówek to nie problem, podobnie jak rozszerzona matura.

Podsumowując: Szkoły jezykowe to moim zdaniem najlepsza metoda nauki języka, no, może poza "szkołami wyjazdowymi". Szkoda, że nie mogę nic polecić we Wrocławiu.
 
kefa  Dołączył: 13 Mar 2008
luhso, tu masz link do prywatnych lektorów we wrocławiu znajdź sobie jakąs uroczą studentkę 3,4 rok filologii angielskiej, jak dobrze poszukasz za 20 zł kogoś znajdziesz :-D http://www.ang.pl/korepet...d=1&mid=1&p=6#k
ale nauka własna to podstawa
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
luhso napisał/a:
Chcę po prostu rozwinąć język.
A to zmienia postac rzeczy. Polecam przeszukac www.ang.pl - pochwal moze nie znajdziesz tyle co zlorzeczen, ale to tez jakis wskaznik. I zapomnij, ze nauczysz sie jezyka przygotowujac sie pod egzamin. Teraz juz za pozno, by zapisac sie na kurs, ale do lutego masz troche czasu, zeby sie rozejrzec. We wszystkich szkolach jest test kwalifikacyjny gratis - taki test mozesz potraktowac jako test szkoly. Jesli dadza Ci strone A4 z jakimis cwiczeniami, ktore sam sobie sprawdzisz wg klucza, a potem z wynikim pojdziesz do pani sekretarki, to od razu uciekaj stamtad. Jesli dostaniesz test, ktory zobaczy lektor, a potem z toba porozmawia, to dobry znak. Niestety nie ma cudow. Dobra szkola kosztuje. Dobry lektor nie wejdzie do klasy za mniej niz 40-50 zl na reke - to jeszcze zalezy od miasta, ale Wroclaw tani na pewno nie jest. Do tego dobra szkola ma opieke metodyczna, biblioteke, w pelni wyposazone zaplecze i punkt w dobrym miejscu. To wszystko kosztuje. Jesli ktos Ci wciska super kurs w centrum miasta za 450 zl/semestr, to znaczy, ze na 100% oszczedza na lektorach i opiece metodycznej.

Niestety, ze szkolami jezykowymi jest tak, ze nawet w najlepszej szkole duzo zalezy od szczescia. Metoda komunikatywna wymaga wysokiej motywacji lektora i uczniow. Jesli uczniowie jej nie maja, to lektor ma narzedzia, zeby ja stymulowac. Problem polega na tym, ze mozesz trafic na takiego, ktoremu sie nie chce. Jak juz wpadniesz na takiego, to nie licz, ze przed koncem semestru go zwolnia. Innymi slowy, tak naprawde wszystko zalezy od lektora. Srodowisko szloy jezykowej, to bajka - jesli lektor nie potrafi zmotyowowac takiej grupy, to znaczy, ze nie nadaje sie do tej pracy. Nie ma takiej grupy, ktorej by sie nie dalo wciagnac w aktywne uczestnictwo w metodzie komunikatywnej. Nie takie rzeczy sie ze szwagrem robilo po pijaku :-P

Troche sie zagubilem, ale wnioski.

Jesli chcesz sie nauczyc jezyka,

- nie polecam korepetyji
- polecam dobra szkole jezykowa
- jak juz do niej trafisz - korzystaj z niej. Np nie mow po polsku w czasie pracy w parach.
- wyksztalcony native nauczy cie tak dobrze jak wyksztalcony Polak. Niewyksztalcony native potrafi nauczyc mniej niz kiepsko wyksztalcony Polak. Serio. Jesli ktos nie wierzy, niech sprobuje pouczyc polskiego.
- korzystaj z jezyka jak tylko mozesz - wlacz angielskie napisy zamiast polskich na filmach DVD, szukaj informacji po angielsku, gadaj ile tylko mozesz - np za granica (choc raczej nie w Londynie, bo tam ciezko uslyszec prawdziwy ang
 

matb  Dołączył: 02 Lis 2006
dzerry napisał/a:
raczej nie w Londynie, bo tam ciezko uslyszec prawdziwy ang

Znaczy że na Hackney nie mówią po angielsku? ;-)
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
matb napisał/a:
Znaczy że na Hackney nie mówią po angielsku?
Jesli juz tam sie ktos do Ciebie odezwie po angielsku, to moze znaczyc, ze dalsza nauka jest zbyteczna :-P Chociaz jesli ktos lubi ekstremalnego streeta, to dzielnica jak znalazl. Jeden moj znajomy Anglik mieszkal tam na studiach - wyprowadzil sie dopiero, gdy przez oskarzenie prawie wywalili go ze studiow - dzgnal nozem kolesia, ktory go zaatakowal w zaulku. Nie, to nie przypadek, ze student prawa mial akurat przy sobie noz :-P
 

bix  Dołączył: 22 Sty 2008
dzerry, maturka rozszerzona to imho nie jest taki diabeł straszny :) Jak ja maturkę zdawałem to z ustnej 80% to dla mnie śmiech był :) (a 30 minut przed egzaminem pytałem jak wygląda ustna :D), z pisemnej fakt nie pamiętam wyników ale zdałem na pewno.
W dobrej szkole językowej nauczysz się szybciej niż na korepetycjach, a nawet w szkole normalnej jeśli od Ciebie wymagają a ty temu podołasz (i nie olewasz nawet najgłupszych ćwiczeń).
luhso, tak jak dzerry, powiedział korzystaj z języka gdzie się da. Sam oglądam teraz filmy z angielskimi napisami by troszkę sobie języka przypomnieć. I o dziwo coraz więcej pamiętam :)
I jedna bardzo ważna rzecz - dużo własnych ćwiczeń! Ja to troszkę olewałem i teraz mam problemy z pamiętaniem niektórych słówek (co zazwyczaj nie przeszkadza mi w rozumieniu ogółu, ale chciało by się lepiej).
 

TLu  Dołączył: 25 Gru 2006
luhso, zajrzyj tu: MySpeed. Szkoła z sympatycznymi (poznałem część z nich) native speakerami, uczą metoda Callana i Avalon
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
TLu napisał/a:
uczą metoda Callana i Avalon
Niestety metoda bezposrednia nie jest metoda dla kazdego.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach