E, no nieee…To są dwa różne procesy i nie ma, co ich mieszać., Bo to tylko zaciemnia obraz. Lab jest naświetlarką RGB i przy tym pozostańmy. Wartości liczbowe poszczególnych składowych są prawdziwe tylko dla jednaj przestrzeni. Twój CMYK 20/30/10/40 w FOGRZE 27 ISO Coated daje w Lab* wartości 56,0,-9, czyli trochę jaśniejszy średni szary z dominantą niebieską (pomijam papier żeby nie zaciemniać), ale np. w Kodak SWOP, będzie to już, 45,0,-6 (Przyznaję, że nadal jest to szary zbliżony do średniej. CMYK jest dosyć wąski, więc różnice między przestrzeniami są mniejsze. W RGB zmiany są drastyczniejsze, napiszę o tym później). W poligrafii w offsecie rzeczywiście zarówno maszyny jak i proofy są podciągnięte pod jeden wzorzec, najczęściej FOGRĘ. Tak jest szybciej prościej i taniej, do tego pozwala to, wyeliminować, chociaż część błędów w pracach, których i tak jest mnóstwo, wystarczy pogadać trochę ze świetlikami.
W labach jest trochę inaczej. Po pierwsze, laborant, nawet dobrze znający się na rzeczy, nie jest w stanie przejrzeć wszystkich zdjęć, pod kątem ich przestrzeni barwnej. Ile prac dziennie przerabiają w drukarni? W labie, co dnia jest jest parę tysięcy zdjęć. Można zwariować od samej tylko korekcji. A teraz wyobraźcie sobie, że koleś wszystko sprawdza pod kątem profili, robi konwersję. Ludzie przynoszą naprawdę różne śmieci, podpinają, co im do głowy przyjdzie. Wystarczy przeglądnąć fora fotograficzne, łącznie z naszym. Gorzej, bo często, robią edycję w jakiejś egzotycznej przestrzeni, ale przy zapisywaniu, informacji o niej nie podpinają do pliku. Do tego, wszystko to, umieszczone w dziesiątkach podkatalogów. Acha i jeszcze porąbane proporcje. Opcje fill in, fit in, no resize z ramką, bez ramki. A ludzie chcą mieć np. kwadrat na formacie 15x21, ale tak żeby nie było białych pasków, ani nic nie obcięło. Dodam jeszcze, że soft w labach nie obsługuje profili. C4C5 za pomocą, którego popycha się pliki na Frontier nie pokazuje, żadnych informacji o zdjęciu. Żeby je dokładnie obejrzeć, trzeba je otworzyć w PS. Robi się tak tylko przy okazji ważniejszych prac (mówię o dobrych labach, bo w większości nie robi się nic). I tu dochodzimy do punktu drugiego. Czyli po drugie . Wzorcem w labach jest właśnie sRGB. Konstruktorzy przyjęli, że laby są urządzeniami nastawionymi na masowego odbiorcę, a ten robi zdjęcia głupim jaśkiem w przestrzeni zbliżonej do wyżej wymienionej. Przyjęli także, że masowemu odbiorcy wisi np. odcień zielonego, Drzewo ma mieć zielone liście i już. Ważne żeby nie miało niebieskich. Przyjęli także, że masowy odbiorca tak naprawdę nie wie jak wygląda jego zdjęcie, bo nie ma do tego ani odpowiedniego oprogramowania, ani monitora, ani wiedzy. Ani chęci do zobaczenia ich takimi, jakimi w istocie są. Mają być ładne. Przyjęli również, że odbiorca niemasowy, czyli profesjonalista, albo zaawansowany amator, używający przestrzeni szerszych od sRGB, np. Adobe RGB, albo ProPhoto RGB sam zrobi sobie konwersję. Bo tylko on wie najlepiej, jakiego wyniku oczekuje i którą z metod konwersji zastosować. I tu doszliśmy do punktu trzeciego. Czyli po trzecie. Z tym sRGB w labach, jest trochę inaczej niż większość sobie wyobraża. Natywna przestrzeń labu, we Frontier, tak zwana PD jest jest różna od sRGB .Pliki zapisane w sRGB puszczone w niej nie wyglądają dobrze. Przestrzeń ta zalecana jest dla profesjonalistów, lepiej przenosi np. żółcie. Konwersje do niej należy robić z Adobe RGB. Nie pytajcie o nią jednak w przeciętnych labach, bo nie będą wiedzieli, o czym mówicie, profile icc na nią są dostępne na stronach Fuji.de. Jeżeli jednak zrobicie konwersję do niej, a niekumaty laborant puści wam zdjęcia na normalnie stosowanej Fuji, sRGB , to polecą wam kontrasty. Tryb Fuji sRGB w połączeniu z autokorekcją, jest właśnie tajemniczą somokalibracją, o której wspomniał JackDeJack. Przed diodami laserowymi znajduje się element modulujący, który po włączeniu powoduje, że zdjęcia zapisane w sRGB wyglądają przyzwoicie. Nie ma tu jednak żadnej konwersji. Z powodów, o których pisałem wyżej nie jest ona potrzebna. Lab robi zwykłe przydzielenie, ale amatorom wcale to nie przeszkadza. Jeżeli chcemy żeby nasze zdjęcia wyglądały, tak jak tego oczekujemy, konwersję musimy zrobić sami, uprzedzając wcześniej laboranta, żeby wyłączył autokorekcję i nie korygował też samemu zdjęć ręcznie. Przestrzeń Fuji sRGB wbrew nazwie jest dużo mniejsza od właściwej sRGB. Dlatego też po przydzieleniu widać wyraźne różnice, tak jak pisałem wyżej większości ludzi to nie przeszkadza. Ale jeżeli chcemy mieć na zdjęciu to, co sobie zaplanowaliśmy….
Oczoj..ny zielony w Adobe RGB R104, G248, B9, będzie miał w Lab* 84,-99,88 w sRGB ,
te same składowe dadzą nam wynik w Lab* 87,-65,81, Na papierze Fuji CA (pomijam punkt bieli papieru) będzie to już przy tych samych składowych w RGB w Lab*55,-40,57.
W przydzieleniu wartości liczbowe niezależnie od przestrzeni nie zmieniają się, ale zmieniają się barwy. W konwersji, wartości liczbowe składowych ulegają zmianie, ale barwy w miarę możliwości i wzajemne relacje między nimi pozostają niezmienione. Cudów, co prawda nie ma i najbardziej nasycona zieleń w Adobe RGB, może być tylko najbardziej nasyconą zielenią, jaką potrafi przenieść papier, ale zawsze to lepsze niż niebieskie drzewo.