No więc - jestem wkurzony. Czy każde spotkanie z firmą ubezpieczeniową PO szkodzie musi być takie wk....jące? Na początek trochę czarnego PR: nie ubezpieczajcie mieszkań w firmie UNIQA w Łodzi. Wszystko bardzo miło, dopóki się coś nie stanie. 4 (słownie cztery) miesiące czekam na kasę i guzik (wg umowy - maksymalnie miesiąc). Gdyby to tylko ja... niestety wiem, że to norma.
Ludzie w "biurze likwidacji szkód" (fajna nazwa btw) robią totalną łaskę w ogóle rozmawiając ze mną (dokładnie, literalnie i dosłownie - usłyszałem kiedyś w słuchawce "ma pan szczęście, że w ogóle jestem w pracy, bo mnie w plecach strzyka i powinienem w łóżku leżeć", koniec cycatu). Co najśmieszniejsze, sami przyznają, że wszysko z naszej strony w jak najlepszym porządku (rachunki, dowody zakupu skradzionych rzeczy itd), tylko "trudności obiektywne" im przeszkadzają - a to ktoś zachorował, a to się kibel zapchał. Wrrrrr... Ulżyło mi.
Dobra - teraz pytanie. Jaką firmę ubezpieczeniową polecacie? Bo przygoda z firmą U definitywnie zakończona. Nie chodzi mi o stawki, tylko o ogólną opinię, co się dzieje PO fakcie. O PZU słyszałem samo zło, ale to może takie Urban Legend. Co ważne, chyba dużo też zależy od konkretnego oddziału danej firmy, więc jeśli ktoś ma jakieś doświadczenia z Łodzi, tym lepiej. Z góry dzięx i przepraszam za kwasowy temat.
Moje zdjęcia pozostają amatorskie ze względu na szumy na wysokim ISO i brak AF