dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Cytat
Tez bym od tego zaczal. Z nauczycielem mozna duzo zdzialac jezeli sa jasno okreslone cele.
To moze sie wypowiem z drugiej strony barykady. Cudow nie ma. Mozesz miec najlepszego nauczyciela na swiecie, a tak naprawde to cala prace musi wykonac twoj mozg. Od pewnego poziomu, nauka jezyka tak naprawde odbywa sie zupelnie gdzie indziej - lekcje to tylko stymulacja mozgu i powolne dokladanie cegielek. Nauka jezyka to tak naprawde zdobywanie umiejetnosci i podswiadome, analityczne przetwarzania struktury jezyka. Tylko niewielka czesc tego procesu odbywa sie na lekcji. Obawiam sie, ze 3 miesiace lekcji indywidualnych to kasa w bloto. Wiele razy robilem za to bloto i wiem co czym mowie. Przez 3 miesiace lekcji, po prostu nie da sie utrwalic umiejetnosci. Nawet przy zalozeniu, ze to 4 godziny tygodniowo, to razem mamy 48 godzin, czyli odpowiednik 3 dni zanurzenia w srodowisku anglojezcznym.Cudow nie ma.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Arti napisał/a:
Zresztą akcent to akcent, ale wydaje mi się, że podstawową sprawą przy wymowie jest uświadomienie sobie, że taki angielski to jednak inne dźwięki niż w polskim.
Arti, w tym kontekście pod pojęciem "akcent" rozumie się nie tylko stricte "akcent", bo prawidłowe akcentowanie to akurat nie jest taka trudna rzecz do nauczenia się, tylko właśnie wymowę. Jeśli mówimy że ktoś "mówi z obcym akcentem", to nie znaczy, że mówiąc po polsku akcentuje, dajmy na to, na ostatnią sylabę, tylko właśnie, że wydaje inne dźwięki, choć zbliżone.
 
kierdel  Dołączył: 20 Lip 2007
dzerry napisał/a:
Cytat:
Tez bym od tego zaczal. Z nauczycielem mozna duzo zdzialac jezeli sa jasno okreslone cele.
To moze sie wypowiem z drugiej strony barykady. Cudow nie ma. Mozesz miec najlepszego nauczyciela na swiecie, a tak naprawde to cala prace musi wykonac twoj mozg. Od pewnego poziomu, nauka jezyka tak naprawde odbywa sie zupelnie gdzie indziej - lekcje to tylko stymulacja mozgu i powolne dokladanie cegielek.

Pewnie masz racje z ta nauka. Jednak u wilczek, to moim zdaniem moze bardziej chodzic o odswiezenie tego co kiedys wiedzial i doszlifowanie, nie o dokladanie kolejnych cegielek. Wiec moze zwyczajnie potrzeba mu obcowania z jezykiem, czyli dialog. Dlatego doradzilem indywidualne korepetycje.
 

Arti  Dołączył: 20 Kwi 2006
PiotrR, możesz mieć rację, chociaż znowu wracając chociażby do Francuzów mówiących po angielsku, to ich akcent (stricte akcent) jest tak silny nawet przy poprawnej wymowie. I ja nie do konca jestem pewien czy to takie łatwe do wyplenienia.. jak sobie przypomnę piewsze lekcje rosyjskiego w liceum i ilość pał jaka się posypała za akcent ;-) . Śledzika też poznasz po akcencie, mimo że będzie mówił "po polsku"...
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
No tak, Francuzi mają dość silnie wpojone akcentowanie na ostatnią.
Generalnie źle się może wyraziłem. Akcent sensu stricto jest tylko jednym z elementów tego co rozumiemy pod pojęciem "obcy akcent" w kontekście tego, że słychać, że ktoś jest cudzoziemcem.
 

gezaj  Dołączył: 11 Mar 2008
Arti napisał/a:
to ich akcent (stricte akcent) jest tak silny nawet przy poprawnej wymowie
PiotrR napisał/a:
Francuzi mają dość silnie wpojone akcentowanie na ostatnią.
potwierdzam, kiedyś jadąc kilkanaście godzin w tym samym autobusie miałem możliwość spróbowania pogadania z Francuzem, kurde... nawet najbardziej podstawowe wyrazy które wymawiał były trudne do zrozumienia dla mnie,
dzerry napisał/a:
Przez 3 miesiace lekcji, po prostu nie da sie utrwalic umiejetnosci.

zanim przeczytałem to codzerry napisał dokładnie to samo miałem zamiar sam napisać. Po prostu uważam że nie ma takiej możłiwości aby zauważalnie poprawić język w 3 miesiące. Może jak ktoś dobrze soibie radził i dawno nie rozmawiał to może sobie "odświeżyć" język ale nic poza tym.
Przykład trochę nieprzystający do sytuacji autora wątku ale...
Znajomy który uczył się przez rok angielskiego miał podejmować delegację anglojęzyczną i przed ich przyjazdem cieszył sie że nareszcie sobie pogada. Nie chciałem go zniechęcać ale po wizycie jego rozczarowanie było wielkie.
 

ggdh  Dołączył: 06 Sty 2008
A sluchales kiedys francuzkojezycznego Murzyna? Kiedys w autobusie sluchalem (nie mialem wyjscia, darl sie na cale gardlo) takiego jednego i po pewnie paru minutach przysluchiwania zaczalem wylapywac angielskie slowa. Po kolejnych kilku okazalo sie, ze on mowi po angielsku.

wilczek
Do tematu: na konferencjach bywam raczej regularnie i potwierdze, ze nie powinienes panikowac. Akcentem sie nie przejmuj, moj polski jest wyrazny, ale nierozpoznawalny dla wiekszosci, czesto mnie myla z Niemcem (mimo, ze jestem z Sandomierza). Moja szefowa, Niemka, mimo, ze ma "fluent" to ma dalej swoj niemiecki akcent ("jaaaa" ;-) ), natomiast jej maz (tez Niemiec) ma perfekt bez nalecialosci.
Co do nauki: rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Nie przejmuj sie gramatyka az tak bardzo. Slowka same przyjda, a jak duzo czytasz / ogladasz to tym latwiej Ci bedzie.
Pamietaj, zeby przed wystapieniem pare razy powtorzyc sobie na glos to co bedziesz wyglaszal, slajd po slajdzie, zeby sie oswoic z samym soba :-P
I tak jak mowili: wiekszosc rozmow i mozliwych wspolpracy zawiaze sie na przerwach na kawe i ciastko. I tam luzik (o ile nie bedzie za duzo profesorow z Polski wraz ze swita przyboczna...) i zawsze sie dogadasz z kieliszkiem wina w rece :-B
 

matb  Dołączył: 02 Lis 2006
Dawno, dawno temu też brałem udział w konferencji studenckiej. Problem w tym, że po miałem wygłosić referat po niemiecku. A ze znajomością tego języka było u mnie dość marnie. Koleżanka germanistka mi zrobiła tłumaczenie, a ja na pamięć wykułem. Jeszcze do tej pory ze dwa pierwsze akapity bym sobie może przypomniał ;-)
No - i jakoś poszło.
A co do angielskiego. Niedawno postanowiłem, że sobie język odświeżę i się podszkolę. Kilkanaście lat temu studiowałem w tym języku, przed wyjazdem na zagraniczne studia w ToEFLu miałem nieco poniżej 600 punktów (bez przygotowywanie się do testów). Podczas pobytu oczywiście kompetencje językowe wzrosły.
Przed kursem poszedłem na test kwalifikacyjny "z ulicy" - w myśl zasady, że umiem co umiem i będzie dobrze. Okazało się, że przez dłuższym czasie praktycznie zerowego czynnego kontaktu z językiem test wypadł dość słabo - jakoś poziom poniżej FCE :oops: . Gorzej, że w mojej grupie miałem wrażenie, że poziom był jednak niższy. Mnie dość szybko się pewne struktury posługiwania językiem odświeżyły, ale większość osób miała duże problemy ze skleceniem i powiedzeniem "ciurkiem" kilkuzdaniowej, składnej wypowiedzi po angielsku. O akcencie czy gramatyce można było w ogóle zapomnieć, nie mówiąc o takich niuansach jak np. poprawne stosowanie trybów przypuszczających czy warunkowych. Zakres słownictwa, którym się posługiwano też był jakoś niespecjalnie rozbudowany. W każdym razie po jednym semestrze zrezygnowałem, bo dalsze uczęszczanie na taki zajęcia było uciążliwe i męczące i wydawało mi się bezcelowe. No, ale wydaje mi się, że jednak można przy odrobienie aktywności przywrócić pewne "zapomniane" funkcje językowe i poprawić umiejętności, a przynajmniej usprawnić te, które w okresie nieużywania języka obcego się zatarły. Nauczyciel jest o tyle istotny, że mobilizuje do pracy ;-)
 

dejot  Dołączył: 29 Cze 2008
trochę nie na temat (nauki języka) ale będzie powiązane z tematem (konferencja studencka).
Kilkanaście dni temu u mnie na uczelni była międzynarodowa konferencja i również sekcja studencka przedstawiała swoje "referaty".
Niczym się nie przejmując pewien Rosjanin, łamanym angielskim czytając z kartki oznajmił, że On nie umie angielskiego i w razie pytań będzie pomagał mu jego kolega z publiczności.
I nikt go śmiechem nie "zabił"...

Myślę, że nie ma co się aż tak bardzo stresować, będzie dobrze :)
 
MMM  Dołączył: 19 Cze 2009
Mów po łacinie.
 

Thadeus  Dołączył: 21 Mar 2008
Ale łacinie Lantaan? czy Gangsta-łacinie?
 

Aspius  Dołączył: 18 Wrz 2006
Odświeżę temat, w trochę innym ujęciu.
Ostatnio wyszło jak wyszło i chodzę na rozmowy o pracę. Oczywiście wszędzie jest angielski. Niestety mój nie jest najlepszy, jak rozmawiam o hobby, o tym co robiłem w pracy itp, to jakoś dukam, ale ostatnio miałem sytuację, że pracodawca chciał ze mną poważnie porozmawiać po angielsku i okazało się, że jest kiepsko. Pewnie nie dostanę tej pracy właśnie przez angielski i stwierdziłem, że muszę się zabrać za angielski jakoś bardziej poważnie. Czy ktoś z Was zna metody szybkiej nauki języka, robił coś takiego, ma doświadczenie itp itd. W grę nie wchodzi niestety wyjazd za granicę. Z internetu wynika, że wszelkie hasła typu angielski w 3 miesiące to tylko bełkot marketingowy ale może jednak ... ?
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
Aspius napisał/a:
Z internetu wynika, że wszelkie hasła typu angielski w 3 miesiące to tylko bełkot marketingowy ale może jednak ... ?

Naucza cie podstaw na kilkuminutowa konwersacje w stylu jak sie nazywasz i gdzie pracujesz.
Przed wszystkim duzo czytaj po angielsku, to nic nie kosztuje, chociazby zwykle wiadomosci na bbc. Ja sie w ten sposob sam angielskiego nauczylem jeszcze w przedinternetowych czasach na tyle, ze idac do szkoly sredniej niespecjalnie musialem sie tam wysilac.
Filmy z lektorem to gwalt na kinematografii i o to cie nie podejrzewam, ale latwiej niz filmy oglada sie seriale animowane (jak ktos lubi), np. Family Guy. Jestem przekonany, ze duzo wiecej da ci obejrzenie kilku serii z angielskimi napisami (wspomagajac sie slownikiem) niz czasowy ekwiwalent w lekcjach z lektorem. No i bedzie taniej. Do tego mowia tam duzo i jezykiem aktualnym, uzywanym w codziennej konwersacji, mniej sformalizowanym niz w filmach fabularnych.
Tylko Friendsow nie ogladaj bo to glupie strasznie.. :-)
 
MMM  Dołączył: 19 Cze 2009
Można się dość szybko nauczyć języka poświęcając na to codziennie czas. Angielski jest akurat bardzo prostym językiem. Tyle teorii, bo problem jest z akcentem i zrozumieniem tego, co mówi rodzimy anglik.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach