kierdel  Dołączył: 20 Lip 2007
tatsuo_ki napisał/a:
kierdel napisał/a:
2-3 lata studiow w tym jest 30% moim zdaniem zbednej matmy (uuu, ale mi sie oberwie)
ode mnie na przykład nie... ja już nie reaguję, jak ktoś takie głupoty wypisuje...


Czasem wypada dodac malutkie "moim zdaniem". Jezeli wg Ciebie brak umiejetnosci zbadania zbieznosci szeregu dyskwalifikuje czlowieka jako programiste, to nawet bardzo wskazane jest bys napisal "moim zdaniem" jezeli posadzasz kogos o wypisywanie glupot :mrgreen: .
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
Arti napisał/a:
bEEf, dobry kawał, naprawdę dobry... pogadamy kiedyś o tym na jakimś spotkaniu...

Poczekaj, już wiem - podasz mi na pewno jakiś przykład, że ktoś był pracowity, cierpliwy i konsekwentny, a potem i tak dostał kopniaka od życia. Co oczywiście nijak nie obala mojego, nieco może górnolotnego, stwierdzenia. Tak więc mnie to nie ruszy, ale pogadać przy piwie zawsze fajnie :-B

[ Dodano: 2010-06-29, 15:45 ]
EDIT: tatsuo_ki poniżej ujął to co tu chciałem napisać lepiej :-P

 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
kierdel, to nie jest kwestia czy umiesz liczyć całki po nieskończonościach, czy równania różniczkowe zwyczajne... to chodzi o to, żeby mózg ćwiczyć... umieć ogarniać pewien poziom abstrakcji...
 

opiszon  Dołączył: 29 Sty 2008
bEEf napisał/a:
pogadać przy piwie zawsze fajnie :-B

o to to

i tym akcentem ... ;-)
choć co ja mogę - programista na zwolnieniu chorobowym :-/ (a w sobotę urodziny :-( obym dał radę 1 piwo upić)
 

Arti  Dołączył: 20 Kwi 2006
bEEf, nie, to nie będzie jeden przykład... kilkanaście lat obserwacji korporacji od środka? ;-)
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
Arti, ale tu tkwi jeden błąd w założeniach - wytrwałemu, pracowitemu i konsekwentnemu człowiekowi, który chce osiągnąć sukces, nikt nie każe pracować w organizacji, która z jakiś powodów premiuje inne profity. Nic a nic. Jeśli ktoś tak mocno czuje się skrępowany czynnikami zewnętrznymi i nie potrafi się z tego wyrwać - no to fakt... Dorzucam więc do puli odwagę :-B
(i oczywiście wiem, że "manifesty sobie, a życie sobie" i takie tam, ale odpowiednio skierowany radar trza mieć, no).
 

diplodok  Dołączył: 13 Cze 2006
bEEf, ale niestety wiekszosc korporacji/ firm jak to ujales
bEEf napisał/a:
premiuje inne profity

moze nie mam
Arti napisał/a:
kilkanaście lat obserwacji korporacji od środka?
ale tez troche lat spedzilem w mniejszych i wiekszych firmach...
 
maser  Dołączył: 15 Lut 2009
No widze ze tu życie w całej okazałości się przedstawia...
Jestem... studentem, właśnie się zabrałem za wstąpienie ku kręgowi mgr, na razie jestem na licencjacie.
Moja działeczka jest świetna (fizjoterapia).
Mając staż pracy w zawodzie (stare policealne szkoły zawodowe) muszę wrócić na lat 3 lub 4 do szkółki gdzie startuję po wiedzę z takimi co nigdy jeszcze w zawodzie nie pracują - bulę za to całkiem niezłe pieniądze (czesne)
W zawodzie mi pokrewnym (pielęgniarstwo) osoby z stażem i policealną szkołą idą na 1 -1,5 roku i mają w znacznej części finansowanie czesnego z UE...
To wina polityków którzy w jakimś tam porywie ustaleń akcesyjnych zapomnieli w swej radosnej twórczości o nas...
By było zabawniej pracodawca wyżej ceni osoby po policealnych starych szkołach (bo wychodzili dobrzy fachowcy z nich) i najlepiej z mgr porobionym niż świeżych mgr których system edukacji wypluł z wielką ilością godzin ale minimalną praktyką zawodową.
Stary technik ich zjada z wiedzy medycznej i wypluwa.
A teraz opowiem o moim studiowaniu.
Ano nie uczę się zasadniczo wiele (bo i tak wiem to z doświadczenia zawodowego i dokształcania) przydatność wiedzy przekazanej studentowi oceniam na marną (bo nie tego oczekuje rynek pracy), wykładowcy raczej unikają kontaktów z moją osobą bo może to się skończyć ich lekką zaszłością w wiedzy (choć przyznaję ze jest kilkoro których cenię i można z nimi pogadać -ale to właśnie osoby z doświadczeniem zawodowym i wiedzą - ci się jakoś nie boją). Niektórym pomagam coś tam załatwić na niwie zawodowej :mrgreen: tu i ówdzie się bywało i ma się trochę kontaktów. Brać studencka też korzysta bo im czasem coś tam opracuję mając dostęp do miejsc gdzie oni nie dotrą ...
Słowem jest fajnie.
Po co tam jestem?
Dla papiera, to raz, dla kontaktów - to dwa.
A z tego w przyszłości będzie jakiś pieniądz (w sumie już jest).
Ja wiem że w każdej działce jest inaczej ale trzeba się rozwijać i robić to dla siebie, kasa się pojawi potem (ja zaczynałem od 800zł) Gdybym pracował na jednym etacie nie byłoby tego co jest, ale faktycznie jest coś co wkurza, właśnie ten system który komplikuje niejednokrotnie życie, który nie ułatwia a obniża chęć i dalszy rozwój - patrz te nieszczęsne ustalenia dotyczące pracy medyków. :-/
 

romeoad  Dołączył: 02 Lis 2009
opiszon napisał/a:
daleki byłbym od proponowania biologowi kariery w IT

A ja niekoniecznie. Oczywiście to zależy jaki biolog. Jest sobie taka dziedzina jak bioinformatyka, jeśli ktoś jest biologiem i lubi genetykę to polecam się zainteresować. Tyle, że to nadal będzie biologia, ale ze sporą dawką IT. A z tego co mi wiadomo laboratoria badawcze/analityczne całkiem dobrze płacą.

IT samo w sobie jest tym, czym matematyka. Dopiero w zestawieniu z zagadnieniami z realnego świata staje się ciekawa.
 

Gringo  Dołączył: 05 Lip 2006
A ja konkretnie o temacie napiszę :D

Uważam, że studia w Polsce powinny być płatne. Oszczędziłoby to czasu wielu osobom, które wybrały studia z lenistwa. Osoby niezamożne mogłyby korzystać z ofert stypendialnych i kredytów studenckich.

Jeśli dzięki temu, że uczelnie dostawałyby lepsze pieniądze za kształcenie, potrafiłyby podnieść poziom kształcenie i DOSTOSOWAĆ go do realiów rynku pracy, to myślę, że wprowadzenie opłat za studia byłoby z korzyścią dla każdego.

A co do wyboru studiów- trzeba wybrać mądrze i z zamysłem. Trzeba pomyśleć o perspektywach po nich i nie powinno być porblemu. Obecnie kierunki biologiczno-chemiczno-technologiczne, czy typowo ścisłe jak budownictwo, inżynieria czy związane z IT są i będą przydatne za 10 lat. A osoby posiadające MGR czy MGR INŻ. po tych kierunkach na swój los narzekać nie powinny.

Są też kierunki, po których nieomal z urzędu można mieć pracę. A to ze względu na niedobór tychże specjalistów w branży. I to też godne jest zauważenia i wykorzystania.


Nie wgłebiając się w szczegóły, jeśli dla kogoś studia są momentem w życiu majacym mu zapewnić lepszą przyszłość to wybierałbym tak jak napisalem dwa zdania wyżej.
 
kierdel  Dołączył: 20 Lip 2007
romeoad napisał/a:
A ja niekoniecznie. Oczywiście to zależy jaki biolog. Jest sobie taka dziedzina jak bioinformatyka, jeśli ktoś jest biologiem i lubi genetykę to polecam się zainteresować. Tyle, że to nadal będzie biologia, ale ze sporą dawką IT.

Dokladnie.

Gringo napisał/a:
A co do wyboru studiów- trzeba wybrać mądrze i z zamysłem. Trzeba pomyśleć o perspektywach po nich i nie powinno być porblemu.


Gringo napisał/a:
Nie wgłebiając się w szczegóły, jeśli dla kogoś studia są momentem w życiu majacym mu zapewnić lepszą przyszłość to wybierałbym tak jak napisalem dwa zdania wyżej.

Brawo!!!

Podsumowujac. Bajki o pasji i powolaniu (i tej jedynej drodze ktora jest sluszna tylko musisz to wlozyc cale swoje serce), mozna oczywiscie dzieciom opowiadac. Najlepiej je jednak przed wyborem swojej drogi skonfrontowac teorie z rzeczywistoscia (ktora zreszta nie jest taka straszna, tylko trzeba na chwile oderwac nos od romansow i ja poznac).
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
Gringo napisał/a:
Jeśli dzięki temu, że uczelnie dostawałyby lepsze pieniądze za kształcenie, potrafiłyby podnieść poziom kształcenie i DOSTOSOWAĆ go do realiów rynku pracy

dobrze, że dałeś "jeśli" na początku. bo wcale nie jest powiedziane, że więcej kasy to od razu lepiej będą rozporządzane... łatwiej, owszem, ale nie ma gwarancji, że lepiej...
z jednego prostego powodu - w Polsce obowiązuje system: student=kasa, czyli uczelnia dostaje kasę od łebka, dlatego co roku w Polsce kończy uczelnie wyższe armia pedagogów i "specjalistów" od marketingu i zarządzania... prosty mechanizm... im więcej ludków tym więcej kasy, czyli trzeba robić kierunki, na które przyjdzie najwięcej studentów... i potem magister zarządzania ma problem ze światem, z pogodzeniem się z życiem, że jak to... skończył studia, a zarządza co najwyżej ruchem towaru na podajniku do kasy...
gdyby system premiował kierunki, na których jest najwyższy współczynnik studentów znajdujących pracę w zawodzie do ogółu studentów kończących dane studia, dystrybucja obecnych funduszy podskoczyłaby o 200% w efektywności i kto wie, czy w ogóle potrzeba by na ten moment wprowadzać płatne studia...
po takim na przykład budownictwie na politechnikach, to w zawodzie nie znajdują pracy właściwie tylko Ci, co nie chcą pracować w zawodzie :-P
 

Arti  Dołączył: 20 Kwi 2006
Jak tak się rozejrzę po aktualnie działających prywatnych płatncyh szkołach wyższych, ich wykładowcach i absolwentach to jakoś nie mogę wykrzesać w sobie zrozumienia dla stwierdzenia, że płatne studia to lek na całe zło i niedolę w naszym kraju.
Zazdroszczę coraz bardziej ludziom, którzy potrafią tak łatwo i bezkrytycznie przyjąć jakieś hasło i potem je powielać i naprawdę uwierzyć, że są tak proste i mało kłopotliwe, jedynie słuszne rozwiązania problemów. Kurde, skąd to się bierze? Rozpirzyć ZUS i już mamy taaaaaakie emerytury, sprywatyzować co się da i już dobrobyt, płatne studia i nagle poziom inteligencji w narodzie wzrośnie, ot tak. A ja ciągle jak głupek widzę, że to nie takie proste, że są plusy ujemne i plusy dodatnie, że czasem trzeba wysłuchać innego zdania. I wrzody potem... :roll:
 
quasi  Dołączył: 08 Kwi 2008
frequency napisał/a:
Nowy adiunkt łapie się wciąż na dolną granicę lub jej okolice.

Powrócę do zarobków... Nowy adiunkt, he he. 10, a może już 11 lat na uczelni i co :?:
Z kilkunastu osób (taki sam staż) podwyżkę dostały dwie. Dwie osoby :!: Jedna ze względu na ciężką sytuację rodzinną, a druga (siostra) za wyniki. Uczelnia tłumaczy się brakiem funduszy. I gdzie płynie ta kasa o której mówicie :?: :?:
PS
Zaraz zadzwonię do brata ciotecznego - doktora na AR w Lublinie i tak z ciekawości zapytam ile zarabia...
Dlatego i w tym temacie, zgadzam się z Benekiem.
 

ggdh  Dołączył: 06 Sty 2008
Czyli bycie na uczelni jest w wiekszosci dla pasjonatow? Wcale mi nie ulatwiacie decyzji o powrocie :-/
 
quasi  Dołączył: 08 Kwi 2008
Przeczytaj książkę pt. "Przepchnąć słonia".
 

Gringo  Dołączył: 05 Lip 2006
Arti, ale to co napisałeś wcale nie jest sprzeczne z moim zdaniem. Płatne studia mogłyby być zmianą w szkolnictwie wyższym, która pozwoliłby na osiągnięcie lepszego poziomu nauczania i wykształcenia absolwentów lepiej dostosowanych do rynku pracy.

Jest jeszcze jedna kwestia- standaryzacja nauczania na takich samych kierunkach. Wzorem uczelni medycznych możnaby było powprowadzać egzaminy na koniec studiów (LEP, LDEP) dzięki którym absolwent otrzymywałby swój tytuł, pracodawca wiedziałby z kim będzie miał do czynienia, a kandydaci na studia mieliby jakiś wgląd na poziom kształcenia na studiach. Uważam, że takie rozwiązanie powinno być stosowane na każdych studiach.
 

matb  Dołączył: 02 Lis 2006
ggdh napisał/a:
Czyli bycie na uczelni jest w wiekszosci dla pasjonatow? Wcale mi nie ulatwiacie decyzji o powrocie
Pasja jest potrzebna w każdej pracy :-P
Ale, żeby utrudnić decyzję:
- koleżanka zrobiła doktorat z biotechnologii w USA, gdzie pracowała w kilku różnych labolatoriach, przy grantach i takich tam. Musiała wrócić do PL ze względów zdrowotnych (kosztowne operacja), na co nałożyły się jakieś problemy wizowe, a do tego jeszcze wypięła się na nią jej uczelnia (a w zasadzie nie dopełnił formalności jakiś profesor) i sprawa powrotu do USA się mocno skomplikowała. Teraz siedzi w kraju jako jakby bezrobotna, wysoko kwalifikowana i nikomu niepotrzebna specjalistka i szuka możliwości na jakiejś uczelni w UE.
- kolega zrobił doktorat w Belgii (nauki społeczne), po czym zdecydował się na opcję "homing". Teraz pałuje się ze skostniałymi strukturami rodzimej uczelni. Optymizmu i zapału jeszcze w nim nie zabiło, więc nie narzeka.
- sam kilkanaście lat temu miałem opcję by po skończonym stypendium zagranicznym iść "za ciosem", albo wrócić. Z przyczyn osobistych zdecydowałem się wrócić. Po latach mam ambiwalentną ocenę tamtej decyzji. W sumie nie mam powodów, żeby narzekać (w tym na swoją sytuację materialną), ale coś jednak przepadło :-/ Z powodów czysto naukowych-perspektyw rozwojowych itd. warto było chyba "tam" zostać i pociągnąć karierę na obczyźnie jeszcze jakiś czas. Z finansowych względów pewnie też? Ale gdybanie co by było gdyby uważam za rozważania jałowe i bezcelowe.
 
dominik  Dołączył: 19 Kwi 2008
Gringo napisał/a:
Uważam, że studia w Polsce powinny być płatne. Oszczędziłoby to czasu wielu osobom, które wybrały studia z lenistwa.


I studia w PL są płatne. Te prywatne. Dla leniów właśnie.
Efekt jest taki, że ważna jest tylko $ na takich studiach.


Gringo napisał/a:
Osoby niezamożne mogłyby korzystać z ofert stypendialnych i kredytów studenckich.


W teorii to brzmi ślicznie, bo przecież wiadomo, że każdy ma zdolność, dwóch żyrantów i jest pewne, że sobie na studiach poradzi. Co do stypendiów to niestety coraz to bardziej siada sprawa, pamiętam jak kiedyś były dopłaty do stołówek, akademików itd. Potem po kolei wszystko było wyłączane. Mała garstka z stypendiami naukowymi za to zakuwała byle głupoty, byle mieć 5. Reszta, która dała sobie spokój z stypendiami poszła do pracy i nabyła wiele więcej i praktyczniejszych doświadczeń. Pamiętam jak w jednym roku było kilka przedmiotów obowiązkowych, bardzo trudnych. Kilka osób dla żartu dobrało sobie przedmioty humanistyczne (takie o niczym, łatwe, bez egzamin lub z egzaminem za piękne oczy), mimo szczątkowej obecności i aktywności każdy wyniósł z nich piątkę i potem najwięksi lenie na roku dostali stypendia naukowe.
System który proponujesz niestety jest zły przy aktualnym podejściu. Wysoce. Zdolni, a niezbyt majętni ludzie nie mają tak wielkich szans w nim. Aktualnie studia i tak wiążą się z sporymi kosztami i dla wielu to nie do przeskoczenia.


Gringo napisał/a:
Jeśli dzięki temu, że uczelnie dostawałyby lepsze pieniądze za kształcenie, potrafiłyby podnieść poziom kształcenie i DOSTOSOWAĆ go do realiów rynku pracy, to myślę, że wprowadzenie opłat za studia byłoby z korzyścią dla każdego.


Na uczelniach państwowych jak i prywatnych nie ma najmniejszego problemu z poziomem kształcenia. W przypadku państwowych uczelni czasem brak rekwizytów czy pieniędzy na badania, ale to deko oderwane od realiów studenckich kwestie.
Największym problemem są jednak studenci, którzy skutecznie zaniżają poziom. Jak jest grupa, która nie radzi sobie z matmą to święcie wychodzi z założenia, że wszystkich nie uleją. Prowadzący również czuje się w obowiązku przedstawić taki program, który może mając tychże ludzi. To jest niestety istota problemu, bo zazwyczaj wykładowcy się znajdą i cięższe tematy też.


Gringo napisał/a:
A co do wyboru studiów- trzeba wybrać mądrze i z zamysłem. Trzeba pomyśleć o perspektywach po nich i nie powinno być porblemu.


Tu trafiasz w sedno problemu. Większość wybiera studia kierując się jakimś beznadziejnym myśleniem. Wszyscy dzisiaj chcą do liceów, bo w technikach poziom leży i chuligaństwo. Za to po szkole większość nie ma pojęcia co i dlaczego wybrać. Do matury wybierają laski przedmioty które lubią, a nie te, których wymaga uczelnia i są realnie przydatne. Efekt jest taki, że potem idzie sierotka jedna z drugą w nieznane i niewiadome, a potem płacz i zgrzytanie zębów. Po studiach w sumie tak samo - bo okazuje się, że pracy po tym nie ma, właściwie to się tego nie lubi itd.

Gringo napisał/a:
Obecnie kierunki biologiczno-chemiczno-technologiczne, czy typowo ścisłe jak budownictwo, inżynieria czy związane z IT są i będą przydatne za 10 lat. A osoby posiadające MGR czy MGR INŻ. po tych kierunkach na swój los narzekać nie powinny.


Nie ma w jakiejkolwiek branży recepty na sukces, no może poza ciężką pracą.
Po studiach jest gigantyczny problem dla tych, którzy nie próbują pracować od pierwszych lat studiów. Wspomniane panienki na piątkę wychodzą z studiów z płaczem lub idą na doktorat, bo i co mogą robić? Ci którzy wcześniej pracowali mają już kontakty i doświadczenie - są w stanie znaleźć wiele lepszą pracę.

Gringo napisał/a:
Są też kierunki, po których nieomal z urzędu można mieć pracę. A to ze względu na niedobór tychże specjalistów w branży. I to też godne jest zauważenia i wykorzystania.


A możesz podać te zawody/kierunki? Chętnie postudiuję coś, co zapewni mi świetną, wygodną i wysoko płatną pracę. Oczywiście nie muszę wspominać, że kierunek nie może być trudny, nie może zaciągać wysokiego ryzyka na kogoś.

Gringo napisał/a:
Nie wgłebiając się w szczegóły, jeśli dla kogoś studia są momentem w życiu majacym mu zapewnić lepszą przyszłość to wybierałbym tak jak napisalem dwa zdania wyżej.


To podaj jeszcze typy tych kierunków, bo ja w nie nie wierzę niestety.
System nie jest idealny, ale może być gorzej.
 
Pioter  Dołączył: 18 Cze 2007
Witam
Tyle pisania, a sprawa jest brutalnie prosta. Łatwe studia=zero perspektyw na pracę, trudne studia=duża szansa na pracę w zawodzie. Niestety w naszym kraju karmi się ludzi iluzją, że każdy musi mieć magistra. Co gorsze próbuję się tę iluzję wcielać w życie, poprzez otwieranie kierunków, które nie mają racji bytu na rynku pracy.

Dla każdego potencjalnego studenta jedna rada, pomyśl dwa razy czy warto przez 5 lat nic nie robić, czy może lepiej zacząć pracować. Kanta, Hegla, Schopenhauera można czytać także po pracy, nikt nam tego nie zabroni.

Pozdrawiam
Piotr

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach