bizzz  Dołączył: 28 Wrz 2008
Piotr napisał/a:
Nie chowam sprzętu, bardzo często mam oba body na karku. Naprawdę miejscowi maja to gdzieś.


Słyszałem, że niektórzy zakładają kawałek skarpety na szkła (odcinają tą część na palce) przez co szkła wydają się mniej atrakcyjne dla potencjalnych złodziei, a także obwiązują korpus jakąś taśmą itd. przez co wygląda na podniszczony.

Nie miałeś żadnych przygód gdzie choć przez chwilę poczułeś że sprzęt jest zagrożony? Może przy podróżowaniu w zorganizowanej grupie jest bezpieczniej niż np. w 2 osoby... możesz coś napisać o tym?
 

dispar  Dołączył: 14 Kwi 2010
bizzz napisał/a:
Piotr napisał/a:
Nie chowam sprzętu, bardzo często mam oba body na karku. Naprawdę miejscowi maja to gdzieś.

.............
Nie miałeś żadnych przygód gdzie choć przez chwilę poczułeś że sprzęt jest zagrożony? Może przy podróżowaniu w zorganizowanej grupie jest bezpieczniej niż np. w 2 osoby... możesz coś napisać o tym?


zdarza się... w Polsce zazwyczaj i Izraelu (jeśli chcesz fotę ortodoksyjnym zrobić :-D )... w innych krajach, w których bywałem (Syria, Ukraina, Słowacja, Czechy, Rumunia, Bułgaria, Serbia, BiH, Chorwacja, Słowenia) nie ma tych problemów... a jeśli jeszcze się grzecznie spytasz "czy można?" , to nawet małą imprezką może się skończyć :mrgreen: :mrgreen:
 

Piotr  Dołączył: 24 Kwi 2006
bizzz napisał/a:
Piotr napisał/a:
Nie chowam sprzętu, bardzo często mam oba body na karku. Naprawdę miejscowi maja to gdzieś.


Słyszałem, że niektórzy zakładają kawałek skarpety na szkła (odcinają tą część na palce) przez co szkła wydają się mniej atrakcyjne dla potencjalnych złodziei, a także obwiązują korpus jakąś taśmą itd. przez co wygląda na podniszczony.

Nie miałeś żadnych przygód gdzie choć przez chwilę poczułeś że sprzęt jest zagrożony? Może przy podróżowaniu w zorganizowanej grupie jest bezpieczniej niż np. w 2 osoby... możesz coś napisać o tym?


Nie pamiętam takiej sytuacji, kiedy bałem się o sprzęt. Raz bałem się raczej o nasze życie. Raz czy dwa jakaś drobna agresja ze strony podrostków.

Kamera prowokuje kiedy się komuś robi zdjęcie. Dlatego używam 200mm do robienia zdjęć bez zgody, natomiast w pozostałych przypadkach trzeba sie umieć zachować. Zapytać na migi czy można, pokazać dzieciom zrobione zdjęcie (bardzo to lubią). W wioskach w Afryce scenariusz jest zazwyczaj podobny, najpierw rozmowa z wodzem a dopiero potem po zgodzie można robić zdjęcia.
 

bizzz  Dołączył: 28 Wrz 2008
Wiadomo, że w niektórych społecznościach zrobienie zdjęcia jest równoznaczne ze skradzeniem duszy, więc pewnie trzeba się wcześniej zorientować zanim się pojedzie w dany obszar ;)

Teraz pytanko od strony technicznej :) Nie miałeś problemów z dostępem do elektryczności? :) Różne zakątki świata to i różne gniazdka itp... Robiłeś backupy codziennie? Na jeden nośnik zewnętrzny? No i ile kart SD targałeś ze sobą :) Czy 4 x 8Gb było dla Ciebie ok przy dwóch korpusach?

Wcześniej miałem milion pytań, a teraz nic ciekawego mi nie przychodzi do głowy :) Ale jeszcze Cię/Was pomęczę :)
 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
bizzz, najlepiej mieć tyle kart, żeby traktować je jak negatywy. Zarejestrowane - chowam - zostaje. Przy spadku cen pamięci flash to wydaje się sensowne, tym bardziej mniejsze karty powiedzmy 2GB, bo mniejsza strata gdy coś się stanie z kilkudziesięcioma zdjęciami niż z kilkuset.

[ Dodano: 2011-04-25, 22:58 ]
o kurka.. skoro karta 2GB kosztuje 40zł, to się na prawdę opłaca. Zdjęć wejdzie tyle co na 3 dobre slajdy, a koszt bywa mniejszy niż 3 błon E-6.. wziąć 10 do 20 takich kart, a po powrocie z wycieczki są do ponownego użycia... chyba trzeba zacząć rozważać taką politykę, to ma sens przy obecnych cenach.

[ Dodano: 2011-04-25, 23:00 ]
hahaha, znowu edit... karta CF 4GB kosztuje 45zł ... jestem w szoku...

karta SD 8GB kosztuje 45zł... przenośne banki zdjęć tracą sens, chyba że TYLKO jako backup całości.
 

Piotr  Dołączył: 24 Kwi 2006
bizzz napisał/a:
Wiadomo, że w niektórych społecznościach zrobienie zdjęcia jest równoznaczne ze skradzeniem duszy, więc pewnie trzeba się wcześniej zorientować zanim się pojedzie w dany obszar ;)

Teraz pytanko od strony technicznej :) Nie miałeś problemów z dostępem do elektryczności? :) Różne zakątki świata to i różne gniazdka itp... Robiłeś backupy codziennie? Na jeden nośnik zewnętrzny? No i ile kart SD targałeś ze sobą :) Czy 4 x 8Gb było dla Ciebie ok przy dwóch korpusach?

Wcześniej miałem milion pytań, a teraz nic ciekawego mi nie przychodzi do głowy :) Ale jeszcze Cię/Was pomęczę :)

Też tak bywa. W Beninie nad jeziorem Nokoue kobiety sobie nie życzyły zdjęć. Facetom to było obojętne. A kobiety wykonywały gesty jakby rzucały urok.

Co do elektryczności, to jak jadę to wiem czego się spodziewać, jakich wtyczek. Zawsze mam dwa akumulatorki i podładowuję je jak jest prąd.
Do tej pory woziłem ze sobą dysk 80GB i wszystko zrzucałem. Teraz też go miałem i 4 * 16GB w kartach. Zapełniłem jakieś 60GB - wszystko RAWy. Wracam mając dysk w głównym bagażu i karty w plecaku pod ręką - tak na wszelki przypadek.
 

szczypiorrr  Dołączył: 10 Sie 2007
Fajny wątek. Właściwie oprócz tego co napisał Piotr, mogę tylko dodać, że mając świadomość ograniczonej pojemności kart, które ma się ze sobą, warto wyrobić sobie zwyczaj wstępnej selekcji zdjęć już w aparacie. Zwykle 15 min wieczorem przed snem wystarczy na przejrzenie materiału z danego dnia i wykasowanie ujęć, które mnie samego nie zachwycają.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Czy z Waszego doświadczenia jakieś kraje, kultury, miasta są są szczególnie na nie lub na tak w przypadku fotografowania?
 

korkotrampek  Dołączył: 26 Lut 2008
może nie jestem super podróżnikiem, ale troche krajów już zwiedziłem, i zazwyczaj indywidualnie/2 osoby. Z moich skromnych doświadczeń mogę napisać (w nawiązniau do poruszanych tu kwestii), że:

-nigdy nie poczułem zagrożenia ani o siebie ani o sprzęt, z którym nigdy się nie rozstaję
- używam wielu małych kart, wieczorami selekcja materiału;)
- mniej wiecej wiem kiedy będę miał dostęp do prądu i staram się tak oszczędzać aku (3 komplety) by starczyło
- nie lubię długich ogniskowych więc zdjecia ludziom robię zazwyczaj na szerokich kątach. Albo pytając o pozwolenie albo nie. Zależnie od sytuacji, czasu, miejsca. Inna rzecz, że zdjęcia ludzi to jednak mały procent zdjęć które robię. Znacznie bardziej wolę z nimi pogadać, niż robić foty :)
- sprzętowo ewoluowałem do nastęupującego stanu. puszka cefr i analogowa, obie pod ręką, 3 stałki (15,35,70) - mało lekko i zgrabnie. Plus jakieś tam filtry, i niestety ciężki statyw wyjmowany do pejzażu
- też umknęło mi mnóstwo kadrów, no i co z tego :) ALe bez aparatu w teren nie wyjdę ;)
 

szczypiorrr  Dołączył: 10 Sie 2007
jorge.martinez napisał/a:
Czy z Waszego doświadczenia jakieś kraje, kultury, miasta są są szczególnie na nie lub na tak w przypadku fotografowania?

Mówimy to oczywiście o fotografowaniu mieszkańców. Z mojego doświadczenia "na nie", to wspomniana już wątku część ortodoksyjna Jerozolimy. W Mea Shearim generalnie napotyka się raczej niechętne spojrzenia, już nie mówiąc o wyjęciu aparatu, bo za to można dostać kamieniem. Podobnie mieszkańcy Wadi Hadramaut w Jemenie. Mają fajne kapelusze, jak czarownice, ale nie da rady podejść z aparatem. Ta sama artyleria jest w użyciu. Prócz tego w Jemenie nie wolno pod żadnym pozorem robić zdjęcia kobiecie, chyba, że w obecności męża, a on wyrazi na to zgodę. W innych miejscach nie napotkałem problemów, nie licząc przypadków, że gdzieś tam wojskowy zabraniał robienia zdjęć.
Sytuacje "na tak" to najczęściej dzieci. Czasem aż ciężko się wyrwać, bo każdy chce mieć zdjęcie. Generalnie, jak mi się wydaje, po pewnym czasie w danym kraju nabywa się umiejętności rozróżniania ludzi i mniej więcej mozna się domyślić, czy tambylec pozwoli na zrobienie zdjęcia, czy nie. Najczęściej tacy ludzie sami z ciekawością patrzą na turystę. Jeśli ktoś mija cię zupełnie obojętnie, wiadomo, że ciężko będzie nawiązać kontakt.
 

dispar  Dołączył: 14 Kwi 2010
[quote="szczypiorrr"]
jorge.martinez napisał/a:
... Z mojego doświadczenia "na nie", to wspomniana już wątku część ortodoksyjna Jerozolimy. W Mea Shearim generalnie napotyka się raczej niechętne spojrzenia, już nie mówiąc o wyjęciu aparatu, bo za to można dostać kamieniem...


Nie tylko część ortodoksyjna Jerozolimy... w żadnym miejscu nie radzę focić ortodoksów, bo grozi to zniszczeniem aparatu, a nawet pobiciem... nie pomoże nikomu nawet Misztara (Policja), w Szabas nawet podejście pod szlaban osiedla mieszkalnego "orto" kończy się wyzwiskami (kamery lepiej nie pokazywać wogóle, bo mogą polecieć kamienie!!!), reszta Żydów da się focić, ale najlepiej ich poznać trochę najpierw ;-) ... wtedy to już loozik.
 

bizzz  Dołączył: 28 Wrz 2008
targacie też ze sobą laptopa?

z tego co piszecie to wniosek taki że wstępne rozeznanie terenu i kultury to połowa sukcesu...

co kraj to obyczaj... pamiętam historię mojego znajomego, któremu w Mongolii chcieli żonę ukraść...
 

vegger  Dołączył: 19 Sty 2010
Fajny temat, można się dużo dowiedzieć...
 

szczypiorrr  Dołączył: 10 Sie 2007
dispar napisał/a:
Nie tylko część ortodoksyjna Jerozolimy... w żadnym miejscu nie radzę focić ortodoksów, bo grozi to zniszczeniem aparatu, a nawet pobiciem...

Pod Ścianą nie miałem żadnych problemów, ale kilak razy na starym mieście zdarzyło mi się, że się jeden czy drugi odwrócił, czy tam uciekł w boczną uliczkę. Generalnie najlepszymi dniami pod Ścianą są poniedziałek i czwartek, kiedy są Bar Micwy. Wtedy nikt nie zwraca uwagi, bo wszyscy się bawia i zdjęć można robić do woli.

[ Dodano: 2011-04-26, 22:16 ]
vegger napisał/a:
Fajny temat, można się dużo dowiedzieć...

W sumie niedługo pora uropowa. Każdy, kto wróci z danego zakątka świata może dopisać kilka słów nt. fotografowania w danym kraju i z czasem powstanie z tego niezłe kompedium.
 

Piotr  Dołączył: 24 Kwi 2006
jorge.martinez napisał/a:
Czy z Waszego doświadczenia jakieś kraje, kultury, miasta są są szczególnie na nie lub na tak w przypadku fotografowania?



do tego co napisałem poprzednio mogę dodać, że prawie nie pamiętam przypadków bardzo negatywnego nastawienia. Najważniejszą zasadą jest poszanowanie lokalnych ludzi i nie nachamowe nastawienie. Najbardzie zaintereowani byli osobnicy z plemienia Mursi w południowej Etiopi. Każdy uzbrojony w kałacha, naźle nawalony (a pijani są od południa) dźga człowieka tym kałachem żeby mu zrobić zdjęcie. Po zrobieniu zdjęcia wyciąga rekę po kasę. Dość szczególne doświadczenie.


 

oharka  Dołączył: 18 Lip 2010
Piotr napisał/a:
Dość szczególne doświadczenie.

No niewątpliwie ;-)
bizzz napisał/a:
pamiętam historię mojego znajomego, któremu w Mongolii chcieli żonę ukraść...

Z tego co się dowiedziałem po latach to i mnie chcieli sprzedać na Ukrainie... :-) Ale niewielki tu związek z fotografią, więc może przejdę dalej. :-P
Chciałem zadać w sumie proste pytanie, na które wydaje mi się, że można w miarę ciekawie odpowiedzieć. Mianowicie- Piotrze (Twój wątek, więc pytam Ciebie- acz zachęcam do odpowiedzi innych) po zwiedzeniu kawałka świata co dla Ciebie znaczy/jak rozumiesz określenie "podróże kształcą"?
 

bizzz  Dołączył: 28 Wrz 2008
Piotr napisał/a:
uzbrojony w kałacha


Można by to podciągnąć pod nielegalne posiadanie broni... :)
 

romeoad  Dołączył: 02 Lis 2009
Z ciekawostek podróżniczo-fotograficznych. Rok temu byłem z grupą znajomych (7 osób) w Barcelonie, trafiliśmy na taką lokalną red light street, więc grzecznie schowaliśmy aparaty żeby nie denerwować zebranych tamże pań i ich ochrony. Nie wszyscy. Kolega (190cm wzrostu, ale około 75kg wagi, mówiący tylko po polsku) mając pod ręką nieodłącznego E-PL1, postanowił uwiecznić postawną panią w kolorowej sukience jedzącą orzeszki. Owa pani najpierw coś krzyknęła w jego kierunku, a potem na poparcie swych słów rzuciła w niego otwartą paczką orzeszków, która zatrzymała się na jego ubraniu. My w panice rozglądamy się czy przypadkiem nie idzie w naszą stronę jakaś grupka 'ochroniarzy', a kolega ze stoickim spokojem podaje niedoszłemu podmiotowi zdjęcia torebkę z resztą orzeszków mówiąc: proszę, chyba pani wypadło.
Wyszliśmy stamtąd bez wzbudzania nadmiernego zainteresowania ;-)
 

Piotr  Dołączył: 24 Kwi 2006
oharka napisał/a:
Chciałem zadać w sumie proste pytanie, na które wydaje mi się, że można w miarę ciekawie odpowiedzieć. Mianowicie- Piotrze (Twój wątek, więc pytam Ciebie- acz zachęcam do odpowiedzi innych) po zwiedzeniu kawałka świata co dla Ciebie znaczy/jak rozumiesz określenie "podróże kształcą"?


Jest pewnie kilka odpowiedzi. Podróże to ładowanie akumulatora. Nabiera się dystansu do tego co ma się na codzień. Problemy stają się mniejsze i można inaczej na nie spojrzeć. Jak się zobaczy ludzi, którzy żyją w innym świecie i dla których my jesteśmy trochę takimi kosmitami to jest to możliwość do refleksji nad sobą i spojrzenia też inaczej na siebie.
Podróże to też nauka pokory, że nie wszystko da się zaplanowac, przewidzieć, że trzeba odpuścić, wyluzować. Ważne to nie traktować tego jako wyścig i zaliczanie kolejnych miejsc. W Togo mieliśmy mieć kolejną ceremonię Voodoo (w planie), ale okazało sie że to przecież piątek, a w piatek nie robi się ceremoni.Ale po godzinie okazało się, że piątek nie jest przeszkodą. No to jedziemy, daleko? nie tutaj zaraz, pół godziny. Jedziemy pół godziny. Wsiada do naszego samochodu dwóch chłopaków i pół godziny wyjeżdżamy z Lome (oczywiście gubimy się po drodze). Podjeżdża chłopak na motorze i kolejne kilometry pilotowania poza miastem. Dojeżdżamy do wioski, wysiadamy i idziemy za chłopcem kolejne pół kilometra. Gorąc, kurz. A na miejscu luzik, tańce, rum, śmiechy. Warto 8-)
 

bizzz  Dołączył: 28 Wrz 2008
Pisałem wcześniej o praktykach niektórych fotografów maskujących sprzęt różnymi taśmami itp. Poniżej kadr z filmu War Photographer i body jednego z najlepszych na świecie fotografów wojennych Jamesa Nachtwey`a.


Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach