gezaj  Dołączył: 11 Mar 2008
nie wiem czy dobrze zrozumiałem, że masz zamiar jechac do Chin na 2 tygodnie?
To powiem ci, daruj to sobie, bo 2 tyg. to po prostu bez sensu. Koszt takiego wyjazdu to w 3/4 cena przelotu i skoro z kasą ci się nie przelewa to albo nazbieraj troszkę więcej forsy i urlopu na co najmniej 4 tyg. (a i tak bedziesz czuł ogromny niedosyt) albo po prostu daj se na razie spokój. Chyba że po 2 tygodniach tak cię zmęczy i osłabi odmienna kuchnia, klimat, konieczność stałego poszukiwania wszystkiego i organizowania na własną rękę, że z ulgą wracał bedziesz do kraju bo będziesz miał dość.
 

cube007  Dołączył: 12 Mar 2009
KilliChilli Relacja z wypadu do ChRL, zawiera min. ceny wiec moze byc pomocna: http://szpiinka.geoblog.pl/podroz/5779/chiny

BTW. Jesli faktycznie masz do dyspozycji tylko 2 tygodnie to odpusc. Szkoda pieniedzy na lot.
 
KilliChilli  Dołączył: 06 Maj 2008
gezaj, Niestety mam taką pracę, że nawet w te 2 tygodnie może mnie dużo ominąć :) ale postaram się wygospodarować 3 tygodnie. Wątpię żebym kiedykolwiek mógł spędzić miesiąc na urlopie, no chyba, że zrezygnuje z pracy, ale na razie mi nie spieszy ;-)

Jeśli chodzi o pieniądze to rzeczywiście mi się nie przelewa i nie wiem ile musiałbym zarabiać, żeby się przelewało :-P Sądzę, że nie ma takiej sumy.

Z moimi pieniędzmi jest tak, że jeśli mogę wolę coś zrobić taniej, jeśli nie to zapłacę ile trzeba :) Przelot nie jest taki straszny, bo w 2 strony można zejść poniżej 2000, do tego planuje 3k na miejscu i mam nadzieję, że się wyrobię.

julian.s
Przewodnik Lonely Planet jest już w drodze:) Rozmówki mam.
 

gezaj  Dołączył: 11 Mar 2008
KilliChilli napisał/a:
można zejść poniżej 2000
próbowałeś już zabookować/kupic bilet ? Bo te 2 k pln to zazwyczaj w reklamie a jak chcesz kupic na konkretny lot to (prawie) zawsze okazuje się sporo więcej.
 

Gwiazdor  Dołączył: 05 Mar 2007
Byłem w Chinach kilka razy, ale zawsze służbowo, więc koszty mnie nie interesowały praktycznie. Nie było też mowy o wolnym czasie, ale coś udało się zobaczyć.
Jesli chcesz zobaczyć prawdziwe Chiny, to trzymaj się z dala od dużych miast typu Shanghaj. W małym mieście było zupełnie inaczej, mimo że do pełniej "naturalności" było daleko.
Mogę tylko napisać, że ludzie im dalej od wielkich miast tym bardziej przyjaźni, a filiżanka dobrej herbbaty zaparzona przez prawdziwego Chińczyka i wspólnie z nim wypita smakuje doskonale, mimo braku znajomości języka. :-)
Na dogadanie się na migi raczej bym nie liczył. :-/
Ale te opowieści o ograniczeniach i cenzurze to bajka. Pojedź sobie na Kubę, to zobaczysz jak wygląda cenzura na żywo. :mrgreen:
 

julian.s  Dołączył: 18 Kwi 2008
jorge.martinez napisał/a:
julian.s, a jak sprawa wygląda z fotografowaniem ludzi w miastach, ludzi poza szlakami turystycznymi, budynków w miastach, innych obiektów i ludzi w mundurach?


Ludzi w mundurach jest dużo, czasem stoją przy budynkach, ulicach na warcie. Można czasem zrobić im zdjęcie jednak bywa, że robią krok w Twoją stronę i zasłaniają się wyprostowaną reką w proteście przed zdjęciem. Ale przynajmniej mnie nie spotkała z tego tytułu żadna nieprzyjemność czy agresja, poprostu zwracją Ci w ten sposób uwagę, że nie można im robić zdjęć.

Jeśli chodzi o cywili to jest róznie. Czasem chcą kilka juanów za wykonanie zdjęcia (szczególnie miejsca gdzie jest sporo turystów) ale zazwyczaj można robić, czasem nawet się cieszą, uśmiechną czy coś. Generalnie jest pod tym względem ok. Ba, nawet Chińczycy zaczepiają białych i chcą sobie z nimi robić zdjęcia. Sam miałem takich sytuacji kilkanaście.

Jeśli chodzi o budynki to jeśli nie ma zakazu to można raczej fotografować. Część budynków firm, czy mieszkalnych ma monitoring. Chcieliśmy ze znajomym porobić panoramy Szanghaju z dachu jednego wieżowca i dało się nawet wejść, ale po 5 minutach przyszedl pan dozorca w mundurze i nas wyprowadził na zewnątrz. Generalnie mówił trochę po angielsku i był bardzo miły, chciał zobaczyć zdjęcia ale powiedzieliśmy, że baterie siadły. Chyba był tylko ciekawy jak wyszły bo nic więcej nie mówił :)

Podczas pobytu miałem takie wrażenie, że biali są w Chinach generalnie dosyć lubiani i czasem im wolno na trochę więcej niż Chińczykom, ale to tylko moje wrażenie.

[ Dodano: 2011-09-14, 15:30 ]
KilliChilli napisał/a:
Przelot nie jest taki straszny, bo w 2 strony można zejść poniżej 2000, do tego planuje 3k na miejscu i mam nadzieję, że się wyrobię.


W marcu br. była jeśli dobrze pamiętam promocyjna oferta w obie strony FINNAIRu za 1500zł do Szanghaju lub Pekinu, nie pamiętam.

Generalnie jeśli chodzi o utrzymanie trzeba liczyć 1000 dolarów na miesiąc pobytu (nie wliczam biletu). To nie moje obliczenie a z jakiejś strony/forum dot. podróży. Generalnie myślę, że to trafna kwota, mi wyszło podobnie.

[ Dodano: 2011-09-14, 20:03 ]
Tak sobie myślę, że mając tylko 2 tygodnie warto wybrać coś wyjątkowo fajnego do zobaczenia. Proponuję, piękne miasteczko Yangshuo niedaleko Guilin. Moim zdaniem najpiękniejsze miejsce w Chinach.
 
KilliChilli  Dołączył: 06 Maj 2008
julian.s O Yangshuo już czytałem. Może polecisz jeszcze inne ciekawe miejsca, które warto zobaczyć? Najlepiej jakieś mniejsze miejscowości, takie w których nie ma tysiąca turystów i można przyjrzeć się życiu normalnego chińskiego człowieka w małej chińskiej wiosce :)
 

Gwiazdor  Dołączył: 05 Mar 2007
julian.s napisał/a:
Ludzi w mundurach jest dużo, czasem stoją przy budynkach, ulicach na warcie.
Sporo ludzi w mundurach to zwykli "oddźwierni". W większości firm, w których byłem po prostu sobie stali i mało ich interesował świat zewnętrzny. To chyba kwestia innego światopoglądu, w Chinach np. każda ważna pieczątka musi być okrągła, a bez okrągłej pieczątki żaden dokument nie jest brany poważnie.
 

julian.s  Dołączył: 18 Kwi 2008
Gwiazdor napisał/a:
To chyba kwestia innego światopoglądu, w Chinach np. każda ważna pieczątka musi być okrągła, a bez okrągłej pieczątki żaden dokument nie jest brany poważnie.


Takich Chin niestety nie poznałem, ale to ciekawe co piszesz. Podróżując turystycznie na pewno nie da się poznać codziennego życia Chińczyków, wszystkich aspektów itp.

KilliChilli napisał/a:
julian.s O Yangshuo już czytałem. Może polecisz jeszcze inne ciekawe miejsca, które warto zobaczyć? Najlepiej jakieś mniejsze miejscowości, takie w których nie ma tysiąca turystów i można przyjrzeć się życiu normalnego chińskiego człowieka w małej chińskiej wiosce :)


Myślę, że warto poczytać trochę na forum w stylu globtroter itp. ale to na pewno wiesz:) Dużo ciekawych rzeczy można też znaleźć w Lonely Planet. Polecam alternatywne części Wielkiego Muru, bo najpopularniejszy Badaling jest mocno zatłoczony (w LP znajdziesz co i jak, ja tak pojechałem, było super). Poza tym podróżowałem głównie po milionowych miastach (pekin, datong, xi'an,chengdu, lhasa, kunming, guilin, szanghaj itp. tez był ekstra, choć następnym razem raczej bym chciał jak i Ty zobaczyć mniejsze miejsca gdzie mniej jest turystów).

Dostałem też świetny album o pięknych miejscach w Chinach "100 cudów Chin"
http://merlin.pl/100-cudo...-245-9542-6.jpg

Zdjęcia robią wrażenia i może znalazło by się fajnych parę miejsc akurat w zasięgu Twojej trasy ;-) Album nie jest tani ale warto :-)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Byłem trzy razy, w sumie spędziłem około roku, ale ostatni raz był już ładny kawałek czasu temu, więc mogło się coś pozmieniać...
Wielkie miasta - na dłuższą mete... nudne. Oczywiście w Pekinie (dziwna pisownia, ale poprawna po polsku chyba) trzeba być w Zakazanym Mieście, pospacerować po Placu Niebiańskiego Niepokoju Społecznego i wyskoczyć kawałek za miasto na Wielki Mur - tourist edition (bo Mur jest wielgachny i jest ich kilka ale ten znanyw szystkim z filmów/pocztówek/książek fragmenat jest niedaleko od stolicy, cały obwieszony kamerami CCTV ale rzeczywiście malowniczy...).
W dużych miastach dogadasz się po angielsku, ale rewelacji nie ma - zapomnij o pytaniu policjanta, jeśli się zgubisz. W hotelach z reguły mówią, ale w tych tańszych niekoniecznie rozumieją, co mówią. Na północy kraju (Harbin) linqua franca jest rosyjski, ale powiedzmy w Sychuan będzie nieprzydatny...
Gdzie jechać? Ja zakochałem się w prowincji Sychuan właśnie, bazę wypadową miałem w Chengdu. Stamtąd można pojechać w parę miejsc i zobaczyć "prawdziwe" Chiny. Można popolować na fotki przyrodnicze - bambusowe lasy, małpy, pandy wielkie (najłatwiej zobaczyć w ośrodku hodowli w Chengdu), różne fajne gadziory w tym najładniejszy bodaj wąż jakiego widziałem - połoz mandaryński.
Kuchnia - regionalnie zróżnicowana. W Sychuan ostro jak diabli, w restauracji do każdego zamówienia staraj się dopowiedzieć coś, co brzmi jak "bulaade", co prawdopodobnie oznacza wersję łagodną - u mnie działało, ale i tak te łagodne mordę wykręca. Warto zapić piwem - nie pamiętam nazwy, ale takie z zieloną etykietką fajne, lekkie i kojące podniebienie. Unikaj chińskiej wódki (nazwa jak coś w rodzaju woo lang lie), bo śmierdzi, łatwo wchodzi ale oststecznie zwala z nóg.
Zdjęcia - ja nie miałem większych problemów poza tym, że na prowincji każdy chciał się ZE mną fotografować, nie zawsze pytając o zgodę.
Bezpieczeństwo. Hm, różnie bywa. Warto być słodko uprzejmym w kontaktach z policją, bo oni potrafią być k***..co nieuprzejmi, jak coś zgrzyta. W okolicach hoteli kręcą się mówiące po angielsku studentki, naganiające klientów panienkom. Lepiej unikać (chyba, że chcesz spróbować...), bo jak się zaczniesz targować i nie kupisz, to laska robi się nieprzyjemna.
Wieczorami można się natknąć na bandy wyrostków - potrafią wyrwać torbę z jakimiś drobiazgami z ręki!
Jak masz jeszcze jakieś pytania to pisz, postaram się odpowiedzieć...
 
BAN YellowLabel  Dołączył: 30 Mar 2008
Cytat
Warto zapić piwem - nie pamiętam nazwy, ale takie z zieloną etykietką fajne, lekkie i kojące podniebienie


pewnie "Snow" :->
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat


„Chiny od góry do dołu”, a może raczej „Chiny od podszewki”, to opowieści z dwuletniego pobytu Autora w Państwie Środka. Nie, nie podróży z plecakiem i przewodnikiem „Lonely Planet”, ale właśnie pobytu, ponieważ Marek Pindral pojechał tam, aby uczyć angielskiego na uniwersytecie w Chengdu.
Oczywiście, początki nie były łatwe. Wrzucony w kompletnie inną kulturę, pomiędzy życzliwych, ale zamkniętych i nieufnych ludzi, stopniowo odkrywał obce dla człowieka z Europy zwyczaje. Na przykład to, że posiłków nigdy nie jada się w samotności. Że korzystanie z toalety jest również czynnością bardzo towarzyską. Że zimą Chińczycy śpią w płaszczach i czapkach, bo w domach nie ma ogrzewania. Że klaskanie na uroczystościach też wymaga próby generalnej. Albo że do przyrządzania kaczki po pekińsku przydaje się rowerowa pompka…
Autor obserwował, pytał, rozmawiał. Po jakimś czasie przestał być jedynie belfrem, a stał się także kompanem swoich studentów. Zapraszano go na imprezy, na wspólne przyrządzanie posiłków, a nawet – co było oznaką wyjątkowego zaufania – do rodzinnych domów. A kiedy nadeszły wakacje, nadszedł też czas na poznawanie innych regionów Chin. Tylko jak człowiek, który nie zna chińskiego, miałby porozumieć się z mieszkańcami wiosek, którzy nie dość, że żadnym językiem „zachodnim” nie władają, to jeszcze turystów raczej nie widują? Ano, Marek Pindral w każdą podróż zabierał ze sobą któregoś ze swoich studentów – nie tylko jako współtowarzysza i przewodnika, ale też tłumacza. Bez tego zapewne nigdy nie dowiedziałby się, dlaczego czasem na pogrzebie urządza się striptiz albo tego, że woły też mają swoje święto…
A więc opowieści o Chinach. O Chinach znanych z telewizji, potężnych i dumnych ze spuścizny Mao, oraz o niedostępnych dla przeciętnego podróżnika Chinach zwykłych ludzi. Opowieści o Olimpiadzie, Tybecie, Rewolucji Kulturalnej, Wielkim Murze i Zakazanym Mieście, ale też o chińskiej kuchni, świętach, tradycjach, marzeniach i… codzienności. „Chiny od góry do dołu” to książka różnorodna i fascynująca, jak… same Chiny.
http://wyborcza.pl/1,9144...y_do_dolu_.html

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach