TomekB  Dołączył: 01 Wrz 2011
Robert K. napisał/a:
A co do dużych 'hamerykanckich' aut: czy w ślad za ich wiekością (i wygodą) nie idzie znacząco wyższe spalanie paliwa? Czy nie ma co się tym szczególnie przejmować?


To już zależy przede wszystkim od motoru. Dla przykładu takie typowe wypożyczalniane auto jak Chevrolet Malibu w najprostszej wersji ma jakieś dychawiczne 4-cylindrowe 2.4L i na dłuższych trasach autostradowych spalanie wychodziło w okolicach 30MPG (~8l/100km) czyli podobnie jak w większości koreańskich i japońskich toczydełek. Coś z silnikiem 6 lub 8-cylindrowym będzie spalało już więcej (np Pontiac G6 3.5V6 w takich warunkach ~25MPG - 9.5l/100km). A czy się przejmować to ciężko oceniać, paliwo jednak mają tańsze a jazda mocniejszym autem jednak mniej irytuje.
 

dżejpi  Dołączył: 04 Paź 2007
Robert K. napisał/a:
co do dużych 'hamerykanckich' aut: czy w ślad za ich wiekością (i wygodą) nie idzie znacząco wyższe spalanie paliwa? Czy nie ma co się tym szczególnie przejmować?

Tych "prawdziwych" (zwanych tu full size, które miały 5-cio litrowe motory) dużych aut już prawie nie ma na drogach.
Jeśli z nowszych gabarytowo duże, to SUV'y i minivany.
Do wygodnej podróży na dalsze odległości we dwie osoby polecić mogę "średniaki" (zwane tu mid size), szczególnie japońce - Toyota Camry, Honda Accord, Nissan Altima.
Z mtorami 4-ro cylindrowymi na drogach szybkiego ruchu robią przeszło 32mile z galona. Z 6-ci garowymi motorami robią ok. 30mil/galon
Na krótsze trasy "compakty", czyli coś typu Toyota Carola, Honda Civic, Nissan Sentra - które na trasie potrafią robić przeszło 35 mil z galona.
O "maluchach" nie piszę bo nie jeździłem - są ekonomiczne, ale komfortu ponoć nie zapewniają.
Na dzień dzisiejszy ceny benzyny w mojej okolicy w granicach $3.30 - $3.50 za galon. W innych stanach ceny różne, najczęściej wyższe.
W wielu stanach stacje samoobsługowe, płacisz kartą przy pompie lub w małych mieścinach płacisz przed nalewaniem w przystacyjnym sklepiku.
Na stacjach gdzie "full servis" obsługa stacji nalewa i kasuje.
Przy drogach płatnych stacje co ok. 30mil, ceny znacznie wyższe.
 
liggy  Dołączył: 29 Kwi 2009
Robert K. napisał/a:

Czytałem coś o jaskiniach mamucich w KY. Warto tam się wybrać, czy nic ciekawego?

Słyszałem o tych jaskiniach, ale nie byłem tam. Być może warto. Musisz poszperać w przewodnikach.
Robert K. napisał/a:
A co do dużych 'hamerykanckich' aut: czy w ślad za ich wiekością (i wygodą) nie idzie znacząco wyższe spalanie paliwa? Czy nie ma co się tym szczególnie przejmować?

Zdecydowanie amerykańskie! Japońskimi będziesz jeździł zwiedzając Japonię ;-)

Nie bój się spalania. To mity. Mały przykład: jakiś czas temu miałem równocześnie Passata 2.8l V6 i Impalę 3.4l V6. W mieście nigdy żadnego nie litrażowałem, ale na trasie byłem ciekaw, do ilu każdy może zejść. I tak: na dłuższej trasie 850 mil, utrzymując na tempomacie 65mph, Passat nigdy nie zszedł poniżej 9.5l/100km w przeliczeniu. Natomiast Impala na identycznej trasie zużyła średnio poniżej 7l/100km. Myślę, że przyczyna leży w inaczej zestopniowanych automatach. O ile przy 65mph Passat utrzymywał 2000 obr/min, to Impala 1600. W mieście podobny silnik zużyje sporo więcej paliwa, ale weź pod uwagę, że cały czas jest ono dwa razy tańsze, jak w Polsce. Zapomniałbym - po tym samym odcinku Impalą, było w miarę OK, po podróży Passatem byłem wykończony. Tak, ma on świetną ergonomię, ale po 6-8 godzinach jazdy robi się za ciasny. Dlatego do długich podróży lepiej sprawdzają się samochody z wajchą biegów przy kierownicy, które nie mają tunelu między przednimi fotelami, a za to posiadają miejsce na wyprostowanie nóg ;-)

Jeszcze parę drobiazgów o poruszaniu się autem po Stanach. Zapomnij o polskich przyzwyczajeniach. Tu jeździ się inaczej. Nie ma tu szaleńców na drogach, a jeśli się jakiś zdarzy, jest natychmiast temperowany, a często separowany ;-) . Jeśli na highway'u jest limit 65mph, to wszyscy jadą między 63, a 68, za to często zderzak na zderzaku, szczególnie w rejonach miast. Przekroczenie limitu powyżej 15mph grozi aresztowaniem. Policja jednak nigdy bez powodu nie zatrzymuje i, o dziwo naprawdę pomaga ludziom w potrzebie.

GPS obowiązkowo. A to dlatego, że bywają bardzo skomplikowane skrzyżowania autostrad i mimo dobrego oznakowania, dosyć łatwo można stracić orientację w przypadku przegapienia zjazdu. Jakiś najtańszy Garmin tu wystarczy. Tu też obsługują język polski. Do tego przyzwoity atlas USA za $10-20 do dostania na każdej prawie stacji benzynowej i jesteś w domu ;-)

Jak wcześniej wspomniano, musisz uważać na znaki stopu. Są zwykłe, oraz 3-way i 4-way. Zawsze opisane. Na tych 4-way - kto pierwszy, ten lepszy.
Uważaj też na wjazdy i zjazdy z dróg głównych. Chodzi o to, że w miejscu, gdzie np. wjeżdżasz na drogę główną (może to być autostrada, albo jakakolwiek inna droga) nie zawsze jest namalowana drobna linia przerywana dzieląca pas drogi głównej, od pasa dojazdowego. Jeśli linia jest, to podobnie, jak w Polsce wjeżdżając na pas główny ustępujesz pierwszeństwa jadącym po nim, a jeśli linii nie ma, co jest częstsze, wtedy nie masz takiego obowiązku i znowu - kto pierwszy ten lepszy. W praktyce działa to jak jazda "na zasuwak" i sprawdza się znakomicie.

[ Dodano: 2011-09-24, 23:06 ]
Jeszcze wracając do NYC - nie wiem, czy nie byłoby dobrym pomysłem wynajęcie pokoju z używalnością kuchni i łazienki gdzieś na Greenpoincie, Williamsburgu, Ridgewood, czy Bay Ridge, zamiast choćby takiej Super 8. Koszt za tydzień czasu na pewno znacznie niższy.
Do tego stawiasz samochód na ulicy, gdzie nie ma sprzątania i na ten czas zapominasz o nim. Kupujesz tygodniowy bilet MTA i wszędzie się dostaniesz bez kłopotów z parkowaniem.
Jeśli taka opcja by Cię zainteresowała, zajrzyj na bazarynka.com i poszukaj takiego lokum, a ja podpowiem, gdzie bezpiecznie zostawić auto na dłuższy okres ;-)
 

Arti  Dołączył: 20 Kwi 2006
"Popowiększali się i się w dupach poprzewracało"

Ja wiem czym się jeździ w Stanach, ja wiem, że tam Passat to malutki jest, ja wiem że mały litraż to 2,8, ale bez jaj...
W Europie też się da tysiące kilometrów robic, czasem na raz, i to kompaktami. Ja wiem, że wygodniej w limuzynie, no ale. Nie wspominam tu już o naszej rodzimej tradycji czyli rodzienie w Maluchu nad Balaton jadącej.
Ja wiem, że człowiek w wypozyczalni twierdził, że pokonanie trasy San Jose- Los Angeles w cztery dorosle chłopy kompaktem jest nie możliwe, ale jest. I to żaden hardcore.
Moce.. kurde do tych 65 mil to moje Tico się rozpędza bez problemów, na autostradzie moc i owszem, ale tej niemieckiej tudzież nasze drogi zawalone TIRami. Mi mocy w naszym maleńkim kompakcie (kurde, już nie pamiętam co to było) brakowalo tylko w San Francisco jak chcieliśmy odtworzyc kilka słynnych scen pościgów na tamtejszych uliczkach. :evilsmile: Także nie piszcie, że taką Camry to ledwie w dwie osoby...
Chociaż nie ukrywam, że gdybym miał taką możliwośc i stac by mnie było to faktycznie wielki amerykański potwór...
 
liggy  Dołączył: 29 Kwi 2009
Arti napisał/a:
W Europie też się da tysiące kilometrów robic


Arti - wszystko się da. Da się przewieźć 5 ton buraków autobusem, a brygadę ludzi na kiprze wywrotką. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby przeżyć te parę tygodni w samochodzie w miarę ludzkich warunkach. Nie wspominałem nic o mocach pojazdów, bo pomimo, że są spore, nie mają one większego znaczenia na drogach. Wspominałem o zużyciu paliwa (chyba dosyć istotna rzecz), oraz o wielkości wnętrza, czyli wygodzie jazdy. Weź też pod uwagę, że w razie draki, o którą w przypadku nieobjeżdżonego w tutejszych warunkach kierowcy zdecydowanie łatwiej, będzie on w małym samochodzie na straconej pozycji w chwili niechcianego kontaktu z typowym tu autem o sporych gabarytach.

Jeszcze coś - "nie_możliwe" piszemy razem. ;-)
 

Robert K.  Dołączył: 24 Lip 2008
Arti, liggy - dajcie na luz :-)
Wiadomo, że KAŻDYM autem da się jeździć. Pytałem przede wszystkim o zużycie paliwa (bo kiedyś zawsze się mówiło o amerykańskich "smokach"). Skoro jednak te czasy nie przejmowania się spalaniem minęły i ichnie autka palą tyle samo co europejskie, to jest dobrze :-)
Prawdopodobnie wezmę pod uwagę zdanie:
liggy napisał/a:
Zdecydowanie amerykańskie! Japońskimi będziesz jeździł zwiedzając Japonię

i chyba się skuszę na hamerykanckiego smoka ;-)
 

Arti  Dołączył: 20 Kwi 2006
liggy napisał/a:
Jeszcze coś - "nie_możliwe" piszemy razem.

Będę uparcie trzymał się wersji, że to wina dziwnie umieszczonej spacji w Samsungowym laptopie... często nie trafiam, a jak trafiam to nie tam.. no bo przecież nie przyznam się, że aż taki "gópi" jestem... ;-)
Zresztą w tym poście jakoś wyjątkowo dużo literówek walnąłem.
Robert K. napisał/a:
Arti, liggy - dajcie na luz

eeee no, ja już tu kiedyś deklarowałem, że to mam już same luzy... w tym wieku tak bywa.
Jak pisałem zresztą jakbym miał możliwośc to i tak wybrałbym coś wielkiego, paliwożernego, bez zawieszenia itp. itd.
Ino że tekst o 2 osobach w Camry wydał mi się taki bardzo "hamerykański", bez urazy.
A żeby nie bylo całkiem OT, to ja nie wiem czy to nadal tak działa, ale kiedyś, jak tam tankowałem, to dystrybutor chciał kartę, dostał, wypłuł kazał nalac i jechac w siną dal. Bez PINu, podpisu, nic. Przyznam, że to wtedy lekko zdziwiło.
Skrzyżowania ze STOPami, przyznam, że wjazd na skrzyżowanie z 6 wlotami, wielkości naszego ronda, bez ronda, na każdym wlocie 3 samochody i zasada FIFO, trochę mnie zestresował. Aha, zdarzyło mi się wyjechac "pod prąd". Ulica była tak szeroka, że do łba mi nie przyszło, że to jedna jezdnia dopiero, uważaj...
 

Robert K.  Dołączył: 24 Lip 2008
Arti napisał/a:
zdarzyło mi się wyjechac "pod prąd". Ulica była tak szeroka, że do łba mi nie przyszło, że to jedna jezdnia dopiero, uważaj

Hehehe, nieźle...
Będe uważał :-)

Właśnie grzebię w góglach, szukam ciekawostek, porad (podobnie, jak w tym wątku).
I trafiłem na hasło New York City Pass. Warto się tym zainteresować?
 

wuzet  Dołączył: 12 Sie 2009
Robert K. napisał/a:
New York City Pass. Warto się tym zainteresować?
Zobacz co konkretnie oferują , co by Cie z tego interesowalo i ile by to samo kosztowala bez tego "passa" :-)

JaK bedziesz zainteresowany sprawami kulinarnymi i znizkami, bo trzeba wiedziec ze takie miasta jak New York, Phladelphia czy Boston, to mekka restauracyjna ... i jesli chcesz postolowac sie i poprobowac roznych kuchni to warto poszperac na Grouponie lub jeszcze lepiej na LivingSocial. Ja ostatnio doś cczesto z tego korzystam.
 

Robert K.  Dołączył: 24 Lip 2008
wuzet napisał/a:
poprobowac roznych kuchni to warto poszperac na Grouponie

Jakoś jestem negatywnie nastawiony do tych "akcji"...
Jeśli miałyby one (te akcje grouponowe) dotyczyć zakupów konkretnyc produktów, to jeszcze spoko. Ale usługi - to im coś nie wierzę ;-) Naciąłem się kilka razy i teraz mam wrażenie, że jak usługodawca (z groupon, citeam, gruper czy innego tałatajstwa) zobaczy klienta "na kupon", to od razu jakość usługi spada na łeb, na szyję...
 

wuzet  Dołączył: 12 Sie 2009
Ja poki co nie mam tak złych doswiadczen :-)
 

Robert K.  Dołączył: 24 Lip 2008
wuzet napisał/a:
mekka restauracyjna

A co do kulinariów: z czego właściwie słyną Stany?
Jakie potrawy (po za fast foodami ;-) ) można utożsamiać z "kuchnią hamerykancką"?
Co koniecznie TRZEBA zsiamać, będąc w USA?
 

Jarek Dabrowski  Dołączył: 20 Kwi 2006
Robert K. napisał/a:
Co koniecznie TRZEBA zsiamać, będąc w USA?
Buffalo wings.
 

wuzet  Dołączył: 12 Sie 2009
Robert K. napisał/a:
Co koniecznie TRZEBA zsiamać, będąc w USA?


steak'a ... jak bedziesz w NY to moge Cie zaprowadzic w dobre miejsce albo polecic inne godne uwagi w Bostonie :-)
 

Robert K.  Dołączył: 24 Lip 2008
No faktycznie! Steki!
Zupełnie wyleciało z głowy... :-)
 

wuzet  Dołączył: 12 Sie 2009
Co jeszcze warto ... sporo miejsc z daniami BBQ (Barbecue) do wyboru wieprzowina, wołowina, żeberka, kurczak ... wszystko oczywiscie w sosie BBQ, jak sie trafi w dobre miejsce, to niebo w gebie :evilsmile:
Oczywiscie masa japonszczyzny i ostatnio wysyp kuchni tajskiej. Oczywiscie dostatek kuchni europejskiej ... włoska na przysłowiowym kazdem rogu ... na Manhattanie polecam tez swojską "Little Poland" na 2 Ave i 12 st.
 
liggy  Dołączył: 29 Kwi 2009
Robert K. napisał/a:
"na hamerykanckiego smoka", "kuchnią hamerykancką"

Czemu tak kaleczysz? To jakiś slang?

Jeśli chodzi o "kuchnię amerykańską", to nie ma czegoś takiego.
USA to kraj imigrantów z całego świata, z których każdy przywiózł tu swoją własną kuchnię. Jest to więc ich mix.
Będąc tutaj masz okazję spróbować czegoś nowego. Polecam kuchnię mongolską, indyjską i turecką. I jak dla mnie najlepszą - tajską. :-)

A propos - wuzet - czy mógłbyś, proszę, podać jakieś namiary na te nowe knajpy tajskie? Bo dotychczasowe chyba wszystkie znam ;-)
 

wuzet  Dołączył: 12 Sie 2009
liggy, sie robi ;-) ostatnio czesto tam zaglądam ... fajna okolica a ceny jak z Brooklynu :-P
SEA
835 Washington St
(between Gansevoort St & Little W 12th St)
New York, NY 10014
 
liggy  Dołączył: 29 Kwi 2009
Zaledwie dwa bloki od L-ki? Super. Zakonotowałem. Dzięki.
 

wuzet  Dołączył: 12 Sie 2009
liggy napisał/a:
Zaledwie dwa bloki od L-ki?
dokladnie ... i tak jak pisałem, West Willage jest fajną okolicą na spacer przed lub po jedzeniu ;-)

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach