alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
technik219 napisał/a:

Moim zdaniem jedyną prawdziwą drogą, którą fotografia może jeszcze podążać jest droga dokumentu (oczywiście z aspiracjami estetycznymi, że nie powiem artystycznymi).


Nie sledze wspolczesnego malarstwa, ale czy tam powstaja w chwili obecnej nowe kierunki? Moze brak wyraznych kierunkow to nie tylko cecha fotografii?

Niewatpliwie dokument w ostatnich latach zostal podniesiony do rangi sztuki. I z jednej strony jest to dobre, skoro de facto stracil prawo bytu w prasie, ale z drugiej strony nie zawsze potrafie sie pogodzic z np. artystycznym przedstawieniem umierajacych w Darfurze, czy na takie zdjecia jest miejsce w galerii?

technik219 napisał/a:


alekw napisał/a:
Na pęczki można podawać przykłady takich hermetycznych rzeczy: "Paralaksa czasu" Tomaszczuka, "Ołtarze medialne" Janusza Musiała...
Zwracam uwagę na użyte określenia: "na pęczki", "hermetyczne rzeczy". Nawet w spontanicznej wypowiedzi Kolegi pojawiają się określenia świadczące o powszechności tego rodzaju dokonań, a jednocześnie o ich hermetyczności, czyli swoistej "sztuki dla sztuki" - wytworów do niczego nie potrzebnych (oprócz ich autora) i wyważających otwarte drzwi.
Co w takim razie z dokumentem? Czy fotografia jako dokument również się skończyła?


Bynajmniej nie mialem na mysli, ze sa to wytwory nikomu niepotrzebne, ale fakt ze wymagaja badz to sporej wiedzy ogladajacego, badz sporego wyjasnienia dokonanego przez autora. Inaczej mowiac, "ogrod rozkoszy ziemskich" tez jest hermetyczny, ale przynajmniej nie bedac historykiem sztuki, lub nie interesujac sie symbolika, moge chociaz nacieszyc sie warstwa wizualna obrazu :-D
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Zef napisał/a:
Fotografia sama w sobie to nie sztuka, tak jak pisanie długopisem na kartce samo w sobie. Mazanie farbą po desce to też nie sztuka.

Przypomniała mi się tu anegdota: Na wystawie sztuki nowoczesnej jeden z gości pyta krytyka: Czy jeśli ktoś wydłubie palcem dziurę w ścianie, to to będzie dzieło sztuki? Krytyk odpowiedział: Jeśli zrobi to artysta z pobudek artystycznych, to niewątpliwie tak.
Coś chyba w tym jest.
Zef napisał/a:
Inna sprawa, że "artystami" ludzie bezczelnie ogłaszają się sami, lub czasem bywają wyłonieni przez plebiscyty organizowane wśród laików. Stosują marketing, robią innych ludzi w konia, wmawiają głupoty. A niestety ludzie kupują wszystko. Bez wyjątku.

Też mam coraz częściej takie wrażenie. Tylko rozumiem, że słowo "kupują" jest metaforą, bo raczej pieniędzy na sztukę (nawet taką naciąganą) nie wydają. ;-)
alekw napisał/a:
Niewatpliwie dokument w ostatnich latach zostal podniesiony do rangi sztuki. I z jednej strony jest to dobre, skoro de facto stracil prawo bytu w prasie, ale z drugiej strony nie zawsze potrafię się pogodzić z np. artystycznym przedstawieniem umierajacych w Darfurze, czy na takie zdjecia jest miejsce w galerii?

Pamiętacie starego Life'a? itd? Radar? Tam dopiero drukowali prawdziwy fotoreportaż. Teraz ma być ładnie, kolorowo, przyjemnie, czyli plastik. Nie ma już tematyki społecznej, bo i nie ma prasy, która by się tym zajmowała. Przed wojną też drukowali takie pierdy. W mojej lokalnej gazetce ukazał się artykuł na 1. stronie z całostronicowym dokończeniem na str. 3. o miejscowym nowobogackim, który kupił sobie samolot. Jaki to on jest wspaniały, taki młody człowiek sukcesu :shock: Jakby nie było większych problemów. To jest dopiero propaganda sukcesu! Pod tym względem cofnęliśmy się pół wieku wstecz. A z drugiej strony odbiorca łaknie krwi, stąd drastyczne zdjęcia na World Press i innych. Można je również rozpatrywać w kategoriach przestrogi, terapii szokowej, czy ja wiem... Ludzie karmieni papką "mody na sukces" powinni być co jakiś czas wstrząsani.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
ale z drugiej strony nie zawsze potrafie sie pogodzic z np. artystycznym przedstawieniem umierajacych w Darfurze, czy na takie zdjecia jest miejsce w galerii?


Cytat
A z drugiej strony odbiorca łaknie krwi, stąd drastyczne zdjęcia na World Press i innych. Można je również rozpatrywać w kategoriach przestrogi, terapii szokowej





fot. Noel Quidu, Głowa uczestnika ruchu zbrojnego LURD, 2003, Monrowia


Andy Warhol, Pięć śmierci na tle pomarańczowym, 1963, Nowy Jork

źródło:
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Bo to nieprawda, że:
"Człowiek jest dobry, mądry, spokojny, ufny w swój rozum, w myśl niepodległą, głodu, powietrza, ognia i wojny nie chce i stawia cegłę za cegłą"...
 

wiktor33  Dołączył: 19 Kwi 2006
xrog napisał/a:
J. Busza nie przewidział zapewne takich fotograficznych dzieł ;)


takie rzeczy robił w latach 60. Janusz Bąkowski.
Był jednym z najoryginalniejszych polskich artystów. Na długo przed powstaniem fotografii cyfrowej przewidział jej język - posługując się nożyczkami i klejem tworzył obrazy jakby rozbite na piksele, montując je w różnych układach.
Zmarł w dniu pogrzebu Zbyszka Dłubaka.
Troszkę o nim jest m.in. tu: http://www.fototapeta.art.pl/fti-2bakmgv.html
i tu: http://fototapeta.art.pl/2006/jbm.php
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
w dyskusji o śmierci fotografii jako sztuki zatrzymujecie się na wyszukiwaniu i analizowaniu "takich samych" dzieł, w cudzysłowie takich samych, ponieważ zatrzymujecie się na etapie formy, wyglądu, użytego zabiegu...
ale przecież dzieło sztuki to również, jeśli nie przede wszystkim, treść, znaczenie, przekaz, myśl...
w kwestii zabiegów formalnych, stylistyki, formy bardzo prawdopodobne, że powiedziane już zostało wszystko... ale w kwestii treści... nie!
nawet jeśli wziąłbym ten sam aparat, z którego korzystał mój ojciec 20 lat temu do fotografowania mnie i siostry (bo mógłbym, wiem gdzie jest), wziął ten sam typ slajdów (trochę trudniejsze, ale też wykonalne), również sfotografował swoje dzieci (pilnując podobnego sposobu kadrowania), a nawet wybulił kupę kasy, żeby wywołane zostały w jak najbardziej zbliżony sposób i potem wyświetlił zdjęcia na tym samym rzutniku, który mamy od tych 20 lat... nawet gdybym do tego stopnia zachował współbieżność formy, to i tak zdjęcia mówiłyby o czymś innym... bo mówiłyby o innych czasach, innych realiach... innych doświadczeniach moich jako dziecka i moich dzieci, innych zabawach, innych miejscach, innym świecie...

przecież "piksele" Bąkowskiego http://fototapeta.art.pl/2006/i/jbm/jb407.jpg
mówią o czymś zupełnie innym niż piksele Baldingera http://www.agora-gallery....D2967AFD3CF.jpg
że są podobne, niemal identyczne w formie? cóż...
http://www.youtube.com/wa...feature=related
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
tatsuo_ki napisał/a:

w kwestii zabiegów formalnych, stylistyki, formy bardzo prawdopodobne, że powiedziane już zostało wszystko... ale w kwestii treści... nie!


No tak, oczywiście, życie pisze nowe historie, ale jak napisał technik219:

technik219 napisał/a:

Busza miał na myśli to, że od lat siedemdziesiątych nie pojawił się w fotografii żaden nowy kierunek, prąd twórczy


... i to jest poddane dyskusji.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
tatsuo_ki zgoda. Ale mówisz o dokumencie, w którym właśnie treść jest nadrzędna. W sytuacji, o której mówisz, forma jest "wartością dodaną". I w tym sensie zgadzam się z Tobą: pomimo zachowanie podobnej formy, treść będzie różna.
Natomiast w przykładach Bąkowskiego i Baldingera można dopowiedzieć sobie treść jaką kto chce. Zależy to tylko od wyobraźni i "zakręcenia" tego, który "dopowiada". Powiedziałbym, że treści w tym nie ma żadnej, a tylko jej pozór. I równie dobrze (jak ktoś wcześniej nie czytał w Fototapecie o jednym i drugim) można pozamieniać je nawzajem, i tak też będzie pasowało. Jak byś odebrał oba te dzieła "na żywca", nic nie wiedząc o ich twórcach, o ich ideach, jakbyś nie czytał wcześniej tego, co napisano, tej odgórnej interpretacji obrazków? Czy też byś twierdził, że pomimo podobieństwa, niemal identyczności ich formy, "mówią" o czymś zupełnie innym? To abstrakcja, o której równie dobrze można powiedzieć "Diana w kąpieli", jak "desymbolizacja archetypów postmodernistycznych". Osobiście nie wierzę w te naszpikowane pokrętnymi sformułowaniami dywagacje "wtajemniczonych".
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
xrog napisał/a:
No tak, oczywiście, życie pisze nowe historie, ale jak napisał technik219:
technik219 napisał/a:

Busza miał na myśli to, że od lat siedemdziesiątych nie pojawił się w fotografii żaden nowy kierunek, prąd twórczy

... i to jest poddane dyskusji.

zabrzmię chyba obrazoburczo, ale co powiecie na fotografię nazwijmy ją "naszo-klasową", w skali kraju, czy "facebookową", w skali ogólnoświatowej? czyż nie jest to silny i prężnie rozwijający się kierunek, prąd twórczy? z własnymi podgatunkami i bardzo silnym mecenatem? czegoś takiego 20 lat temu nie było... abstrah.uję w tym momencie zupełnie od wartościowania, oceniania jakości tego nurtu... ale fakt pozostaje faktem - to ogromny bodziec i spoiwo ludzkiej twórczości...


natomiast nie jest prawdą, że jak pozamieniasz ze sobą miejscami pikselozy obu B. to będzie pasowało...
bo nie jest prawdą, że można sobie do nich dopowiedzieć treść jaką kto chce, a tym bardziej, że zależy to od wyobraźni i zakręcenia dopowiadacza. A już zupełnie przerażające jest twierdzenie o braku treści i tylko użyciu jej substytutu, pozoru...

odzieracie dzieło z autora, z kontekstu, z odniesień i potem się dziwicie, że zostaje suchy badyl... to już nikt nie pamięta o tezie z początku? że dzieło sztuki można poznać tylko analizując dorobek autora? że artystą można nazwać tylko za całokształt?
ostatnio podobny zarzut miał dzerry wobec alkosa - że dzieło jest niezrozumiałe dla człowieka z ulicy... kuźwa... Dziady cz.III Mickiewicza też... nie wspominając o Weselu Wyspiańskiego, czy już w ogóle o Ferdydurke niejakiego Gombrowicza...
Siłą sztuki jest właśnie łączenie, wywoływanie sieci skojarzeń, nawiązań, analiza i synteza, ale żeby ich dokonać, żeby do sztuki podejść, trzeba mieć najpierw porządnie łeb naładowany treścią...
Sztuka nie jest do odbierania "na żywca"... ludzie! opanujcie się!... "na żywca" to się da disco polo odbierać, gdzie szczytem finezyjnej metafory jest zwrotka:

majteczki w kropeczki
szalalala
weź moją gitarę
szalalala
będziemy się bawić całą noc
szala lala

technik219 napisał/a:
jakbyś nie czytał wcześniej tego, co napisano, tej odgórnej interpretacji obrazków?

technik219 napisał/a:
Osobiście nie wierzę w te naszpikowane pokrętnymi sformułowaniami dywagacje "wtajemniczonych".

śmiem wnioskować, iż w liceum byłeś jednym z tych, którzy kontestowali na języku polskim system nauczania, jako ograniczający horyzonty, narzucający myśli i twierdzenia, indoktrynujący młode i kreatywne osobowości... a wszelkie interpretacje dzieł podawane przez nauczyciela z góry traktowałeś jako bełkot i kaganiec nakładany na świeży, pełen pomysłów nastoletni umysł, który przecież mógłby wpaść na nowy, niezwykle odkrywczy, nieznany dotąd sposób odczytania dzieła... bunt... bunt... bunt...
niestety intelektualna anarchia zarówno wśród twórców, jak i odbiorców, jest raczej przykrywką dla braku jakiejkolwiek głębszej myśli, dla braku treści i nieposiadania niczego sensownego do powiedzenia, ze strony jednych, jak i drugich...
jasne, że dla większości analiza dzieł sztuki to będzie bełkot, dywagacje w postaci pokrętnych sformułowań... tak to się na tym świecie poukładało, że dla opisywania trudnych zagadnień potrzebny jest trudny język...
żeby użyć zrozumiałego porównania - ktoś nigdy nie znalazł czasu, żeby zapoznać się z podstawami warsztatu fotograficznego, kompletnie nie wie co to migawka, przesłona, liczba przewodnia lampy, czy czułość... ale stwierdza, że nie ufa dyskusjom o zdjęciach, w których używa się takich zawiłych określeń jak głębia ostrości, ogniskowa, perspektywa... że zdjęcie to można interpretować dowolnie, że te wszystkie wcześniej użyte słowa, zupełnie nie tłumaczą zdjęcia, nie mają nic wspólnego z tym, co fotograf chciał zdjęciem powiedzieć...

oczywiście, można się nabijać z desymbolizacji, archetypów i innych takich słów... tylko się pytam - czy nasza interpretacja będzie wtedy głębsza? czy rzeczywiście wgryziemy się w istotę dzieła? czy prostym, przyziemnym językiem jesteśmy w stanie opisać zjawiska abstrakcyjne, rzeczy niedotykalne, nienamacalne?
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
tatsuo_ki niepotrzebnie się zacietrzewiasz ;-) . Popadasz przy tym w skrajności: z jednej strony stawiasz sztukę hermetyczną zrozumiałą dla jej twórcy i kilku odbiorców, z drugiej - coś, co dawno przekroczyło granicę kiczu. Zauważ, że jest jeszcze bardzo dużo po środku. Odbiorca dzieła stoi zawsze na straconej pozycji. Bo albo zupełnie nie rozumie przesłania dzieła i je odrzuca, albo nie rozumie ale pod wpływem stereotypów, urobiony przez krytykę przyjmuje przesłanie dzieła jako własne, albo wreszcie następuje pełna zgoda co do odbioru na linii twórca-odbiorca. Ostatni przypadek nie jest wcale tak sielankowy, bo jeśli twórca działa w obrębie jednej dziedziny, to jego zainteresowanie tą dziedziną jest prawie jednokierunkowe, podczas gdy u odbiorcy to zainteresowanie jest bardziej wszechstronne. Dlatego nawet w takim przypadku odbiorca jawi się jako mniej lub bardziej niekompetentny i nie jest w stanie przeniknąć geniuszu artysty. R. Arnheim określił sztukę jako kamyk rzucony na spokojną wodę, więc idea pełnej zgodności w odbiorze dzieła pomiędzy twórcą a odbiorcą jest przeciwna sztuce. Dlatego mam pełne prawo do negowania wartości każdego dzieła uznanego przez innych za dzieło sztuki i nie zmienią tego Twoje odniesienia do disco-polo ani innych przejawów kiczu.

[ Dodano: 2010-08-05, 11:54 ]
A co do
tatsuo_ki napisał/a:
opisywania trudnych zagadnień potrzebny jest trudny język...

to chyba nie masz racji. Zazwyczaj ktoś, kto ma mało do powiedzenia (zgoła nic) stara się tak zagmatwać swoją wypowiedź używając wszystkiego, co oferuje słownik wyrazów obcych i tworząc własne określenia, by nadać temu pozór szczytu intelektu. Tak, żeby nikt nawet nie śmiał o cokolwiek zapytać (bo jak tu o coś pytać, jeśli nie wiadomo o co chodzi). Był jednak jeden filozof, który absolutnie wszystko potrafił wyłożyć za pomocą słów powszechnie zrozumiałych, a jego opasłe tomiska można czytać ot tak sobie. Władysław Tatarkiewicz. Czytałem i teraz nikt mi nie powie, że do opisywania trudnych zagadnień potrzebny jest trudny język.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
technik219 napisał/a:
z jednej strony stawiasz sztukę hermetyczną zrozumiałą dla jej twórcy i kilku odbiorców

nie kilku... nie kilku... już tak nie hermetyzuj moich wypowiedzi... zresztą już kilka razy wyłuskałem tę myśl - sztuka zawsze będzie dostępna tylko wąskiemu w skali ogółu gronu... nawet jak robisz coś tak prostego w odbiorze jak disco polo, to i tak ograniczasz się do 40-80 mln ludzi (kto tam włada j. polskim w stopniu wystarczającym) wobec ponad 6 mld na Ziemi... ledwie może ze 2% obecnie żyjącej ludzkości...

technik219 napisał/a:
z drugiej - coś, co dawno przekroczyło granicę kiczu

prawdziwy kicz dawno już został zaliczony do rodziny sztuk wszelakich...

technik219 napisał/a:
Bo albo zupełnie nie rozumie przesłania dzieła i je odrzuca, albo nie rozumie ale pod wpływem stereotypów, urobiony przez krytykę przyjmuje przesłanie dzieła jako własne, albo wreszcie następuje pełna zgoda co do odbioru na linii twórca-odbiorca.

jest jeszcze opcja, że odbiorca dokształca się z autora, z jego twórczości, sam posiedzi trochę i się pozastanawia, posłucha uważnie, co inni mają w tej kwestii do powiedzenia i na końcu wyciąga wnioski i sam do czegoś dochodzi...
ale to takie niemodne... niedzisiejsze... szukać wiedzy i mądrości poza sobą...

technik219 napisał/a:
Ostatni przypadek nie jest wcale tak sielankowy, bo jeśli twórca działa w obrębie jednej dziedziny, to jego zainteresowanie tą dziedziną jest prawie jednokierunkowe, podczas gdy u odbiorcy to zainteresowanie jest bardziej wszechstronne.

możesz jaśniej? bo odnoszę wrażenie, mam nadzieję mylne, że stawiasz twórcę w roli świadomie ograniczającego własne horyzonty propagatora myśli jedynie słusznych...

technik219 napisał/a:
Dlatego nawet w takim przypadku odbiorca jawi się jako mniej lub bardziej niekompetentny i nie jest w stanie przeniknąć geniuszu artysty.

a tu już sprowadzasz dyskusję do nabijania się z artystów... ja się tak nie bawię...

technik219 napisał/a:
R. Arnheim określił sztukę jako kamyk rzucony na spokojną wodę, więc idea pełnej zgodności w odbiorze dzieła pomiędzy twórcą a odbiorcą jest przeciwna sztuce.

odnoszę przemożne wrażenie, że Arnheim mówiąc o kamyku i wodzie, mówił o czymś zupełnie innym niż zgoda, co do treści, między twórcą a odbiorcą... nie twierdzę, że nie postawił tezy, iż w definicji sztuki zawiera się konflikt między jednymi a drugimi, twierdzę, że w podanym przez Ciebie porównaniu mowa jest o zupełnie czymś innym...

technik219 napisał/a:
Dlatego mam pełne prawo do negowania wartości każdego dzieła uznanego przez innych za dzieło sztuki

a neguj sobie co chcesz... ja mogę negować kurs dolara, ale jego wartości w kantorze nie zmieni to ani trochę...
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
tatsuo_ki napisał/a:
nie kilku... nie kilku...

No, są jeszcze warunki obiektywne uniemożliwiające odbiór sztuki znacznemu odsetkowi spośród tych 98% populacji: życie na pustyni, w dżungli amazońskiej, brak dostępu do mediów - można mnożyć. Znacznego odsetka nic to nie obchodzi, itd. Zresztą, jak sam przyznałeś sztuka jest dla nielicznych. Ale nawet tych nielicznych nikt nie zmusi, żeby zachwycali się abstrakcją, kubizmem, modernizmem i innym -izmem.
tatsuo_ki napisał/a:
jest jeszcze opcja, że odbiorca dokształca się z autora, z jego twórczości, sam posiedzi trochę i się pozastanawia, posłucha uważnie, co inni mają w tej kwestii do powiedzenia i na końcu wyciąga wnioski i sam do czegoś dochodzi...
ale to takie niemodne... niedzisiejsze... szukać wiedzy i mądrości poza sobą...

Jeśli to ziarno rzeczywiście trafi na podatny grunt, to czemu nie? Jednak zdarza się i tak, że narodzi się odbiorca wtórny - który przyjmie za własne opinie i osądy innych. Ale czy o to chodzi, żeby kotek jadł musztardę skoro jego "pańcia" ją lubi?
:shock:
tatsuo_ki napisał/a:
odnoszę wrażenie, mam nadzieję mylne, że stawiasz twórcę w roli świadomie ograniczającego własne horyzonty propagatora myśli jedynie słusznych...

Zauważ, że żaden twórca nigdy nie wypowiada własnego poglądu na swoje dzieł, a koterule swoją wypowiedź z oceną odbiorcy i krytyka. Jeśli nawet sam wcześniej czy później uzna swoje dzieło za niepełnowartościowe, a krytycy i odbiorcy nie szczędzą mu zachwytów, to przyjmuje ich oceny niejako za własne. Żaden nie przyzna się: to czy tamto sknociłem (w przeciwieństwie do amatora, który z pokorą przyjmie krytykę i obieca poprawę).
tatsuo_ki napisał/a:
tu już sprowadzasz dyskusję do nabijania się z artystów... ja się tak nie bawię...

Wcale się nie nabijam, tak jest.
tatsuo_ki napisał/a:
ja mogę negować kurs dolara, ale jego wartości w kantorze nie zmieni to ani trochę...

I tu jesteśmy zgodni! :-B Dlaczego mam traktować artystów bardzo poważnie? Gdzie jest taki nakaz? A jak odróżnić artystę od nieartysty? Że po ASP? Może mam czekać aż historia oceni? Wybacz, wprawiłeś mnie w zakłopotanie...
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
technik219 napisał/a:
Zazwyczaj ktoś, kto ma mało do powiedzenia (zgoła nic) stara się tak zagmatwać swoją wypowiedź używając wszystkiego, co oferuje słownik wyrazów obcych i tworząc własne określenia, by nadać temu pozór szczytu intelektu.

ale to, że ktoś maskuje swoją ignorancję "mądrymi" słowami, nie oznacza, że każdy kto używa "mądrych" słów swoją ignorancję maskuje...
poza tym ja bardziej piłem do tego, że dyskusja na pewnym poziomie wymusza operowanie odpowiednim aparatem językowym... i nie chodzi mi o wywyższanie czegokolwiek lub kogokolwiek... po prostu, by iść do przodu pewne rzeczy muszą zostać zepchnięte do sfery truizmów, rzeczy dla wszystkich dyskutujących oczywistych... myślisz, że Tatarkiewicz w dyskusjach z ludźmi "z branży" też używał takiego prostego słowa? żeby znowu daleko nie szukać - u alkosa - zdanie "czy kot był żywy zanim otworzyłeś pudełko?" - hasło, które otwiera odpowiednie szufladki, nie trzeba tłumaczyć, że był taki to a taki eksperyment, co to kwantowa superpozycja i inne...
nie wszystko musi być dostępne dla wszystkich... postdemokracji na szczęście w sztuce jeszcze nie ma...

 

Omen  Dołączył: 02 Lip 2008
Masz racje bo nie wszstko jest dostepne dla wszytkich lub dla wielu jest dostepne to z czego korzystac nie umieja. lub zgola inaczej, nic nie jest dostepne dla kazdego bo mamy wszstko.
Na przyklad sztuka jest to ze pod Zdjeciem Bronka jak mawiaja jego koledzy Komorowskiego bedzie widnial Podpis Prezydent RP -jast to kretynizm ale tez dowod na to , ze z reguly wartoscia i sztuka jest to co nia byc nie powinno.Uwarzam wasza dyspute za martwa i bez zasadna bo i bez przedmiotowa, cytowanie alkosa jest conajmniej niestosowne...
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
W całej naszej dyskusji odnoszę wrażenie, jakbyś usiłował mnie nawrócić na jedynie słuszną wiarę, że artysta to guru, alfa i omega i każdy pierd, każda dziura w ścianie wydłubana przez artystę z pobudek artystycznych jest dziełem sztuki i koniecznie trzeba się tym zachwycać. Otóż nie. Kiedyś w dyskusji z alkosem doszliśmy do takiego wniosku na przykładzie poezji Miłosza, o której powiedziałem, że jest dla mnie za trudna i wcale się tego nie wstydzę. A przy tym nie wstydzę się do tego przyznać. Podobnie jest z wieloma -izmami w plastyce: wielu rzeczy nie trawie i wiele rzeczy uznaję za niepotrzebne (przynajmniej dla mnie), a które uważam za sposób ich twórcy na zabicie czasu. Jednak tylko na tej podstawie (nie mam tu na myśli siebie - jest wielu do mnie podobnych) nie należy takich "odbiorców" szufladkować jako troglodytów, zwolenników "majteczek w kropeczki" czy innego kiczu (niech sobie ten kicz i będzie sztuką - bo wszystko może być sztuką). Wszystkie dokonania, o których powyżej była mowa: kwadraty, piksele, obrazy iluzoryczne uważam za stratę czasu (dla mnie) i stratę materiałów, które można wykorzystać w bardziej zbożnym (według mnie) celu, jakim jest dokument, nawet z zacięciem artystycznym. Bo z ogromu tych dzieł dla samych dzieł ostaną się tylko bardzo nieliczne (i naszych polskich będzie w tym ździebko), a dokument pozostanie dokumentem.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
technik219 napisał/a:
Ale nawet tych nielicznych nikt nie zmusi, żeby zachwycali się abstrakcją, kubizmem, modernizmem i innym -izmem

i nikt nie zmusza... tak samo jak nikt nikogo nie zmusza do przyjmowania za oczywiste wartości złota i diamentów...

technik219 napisał/a:
Jednak zdarza się i tak, że narodzi się odbiorca wtórny - który przyjmie za własne opinie i osądy innych. Ale czy o to chodzi, żeby kotek jadł musztardę skoro jego "pańcia" ją lubi?
:shock:

i co? twórca ma trząść portkami, że ktoś będzie intelektualnym recyclerem? świata nie zbawisz... jak ktoś nie potrafi sformułować własnych myśli, tylko musi korzystać z cudzych, to to jest całkowicie jego sprawa... ze sztuką nie ma to nic wspólnego...

technik219 napisał/a:
Zauważ, że żaden twórca nigdy nie wypowiada własnego poglądu na swoje dzieł, a koterule swoją wypowiedź z oceną odbiorcy i krytyka. Jeśli nawet sam wcześniej czy później uzna swoje dzieło za niepełnowartościowe, a krytycy i odbiorcy nie szczędzą mu zachwytów, to przyjmuje ich oceny niejako za własne. Żaden nie przyzna się: to czy tamto sknociłem (w przeciwieństwie do amatora, który z pokorą przyjmie krytykę i obieca poprawę).

generalizujesz... w to też się już nie bawię...

technik219 napisał/a:
Wcale się nie nabijam, tak jest.

jasne, że egocentryzm jest immanentną cechą każdego artysty, ale bez przesady...

technik219 napisał/a:
I tu jesteśmy zgodni! :-B

nie zrozumiałeś mojego wrednego przytyku... oj nie zrozumiałeś...

[ Dodano: 2010-08-05, 13:08 ]
technik219 napisał/a:
W całej naszej dyskusji odnoszę wrażenie, jakbyś usiłował mnie nawrócić na jedynie słuszną wiarę, że artysta to guru, alfa i omega i każdy pierd, każda dziura w ścianie wydłubana przez artystę z pobudek artystycznych jest dziełem sztuki i koniecznie trzeba się tym zachwycać.

totalnie się pogubiłeś w odczytywaniu moich wypowiedzi...

technik219 napisał/a:
Jednak tylko na tej podstawie (nie mam tu na myśli siebie - jest wielu do mnie podobnych) nie należy takich "odbiorców" szufladkować jako troglodytów, zwolenników "majteczek w kropeczki" czy innego kiczu

tego też nigdzie nie napisałem... i zupełnie nie o tym mówiłem, używając wymienionych porównań...

technik219 napisał/a:
Wszystkie dokonania, o których powyżej była mowa: kwadraty, piksele, obrazy iluzoryczne uważam za stratę czasu (dla mnie) i stratę materiałów, które można wykorzystać w bardziej zbożnym (według mnie) celu, jakim jest dokument, nawet z zacięciem artystycznym. Bo z ogromu tych dzieł dla samych dzieł ostaną się tylko bardzo nieliczne (i naszych polskich będzie w tym ździebko), a dokument pozostanie dokumentem.

a teraz siebie stawiasz w roli arbitra rozstrzygającego, co pozostanie, a co zniknie w mrokach czasu i o wartości przekazu dzieła... to że dla Ciebie to są dzieła dla samych dzieł, nie oznacza, że nikt inny nie widzi w nich treści i myśli, które warte są, jeśli nie zapamiętania, to chociaż przemyślenia...

 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
tatsuo_ki napisał/a:
nie zrozumiałeś mojego wrednego przytyku... oj nie zrozumiałeś...

To mogłeś napisać, że "psy szczekają a karawana idzie dalej" :-P
 

Omen  Dołączył: 02 Lip 2008
W całej naszej dyskusji odnoszę wrażenie, jakbyś usiłował mnie nawrócić na jedynie słuszną wiarę, że artysta to guru, alfa i omega i każdy pierd, każda dziura w ścianie wydłubana przez artystę z pobudek artystycznych jest dziełem sztuki i koniecznie trzeba się tym zachwycać. -Dobre

Trudniej dzis byc nikim niz byc okreslonym jako nikt bo dzis nikim nikt byc nie chce. A ktos nim byc musi...

musisz sie sprzedac byc atrakcyjny na rynku pracy sam wiedza nie wystarczy ,masz zle buty i marynarke a jakie to ma znaczenie WIELKIE!!!
bo?
z KIMS takim NIKT nie bedzie pracowal. a szef Szef ma nas w Du....

 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
tatsuo_ki napisał/a:
totalnie się pogubiłeś w odczytywaniu moich wypowiedzi...

To wynika z kontekstu.
tatsuo_ki napisał/a:
a teraz siebie stawiasz w roli arbitra rozstrzygającego, co pozostanie, a co zniknie w mrokach czasu i o wartości przekazu dzieła

Nie wskazuję które dzieła pozostaną jako kamienie milowe. Mówię ogólnie. A historia sztuki i tak zweryfikuje co jest wartościowe, co nie. Bardzo często bywa tak, że to, czym zachwycają się współcześni, jest pomijane milczeniem po kilkudziesięciu latach.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
technik219 napisał/a:
To mogłeś napisać, że "psy szczekają a karawana idzie dalej" :-P

napisałem, com napisał... zrozumiał, któren zrozumieć miał...


Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach