sunrrrise  Dołączył: 11 Lut 2011
Fotografia stanu zerowego.
[nie spotkałem takiego wątku na forum, a wydaję mi się, że przeszukałem je dość dokładnie]

Z zadaniem tego pytania noszę się od kilku tygodni. K-X jest moja pierwszą cyfrową lustrzanką, robiłem oczywiście wcześniej zdjęcia kompaktami a nawet telefonami komórkowymi w myśl zasady, że najlepszy aparat to ten który jest aktualnie pod ręką. Oczywiście były to zdjęcia bardziej o charakterze, nazwę to na wyrost, dokumentalistycznym więc ich jakość była i mogła być drugorzędna. Równolegle fotografowałem jednak lustrzanką, na różnych filmach - od jakichś śmieci z Rossmana po Trixa. NIGDY, i to jest bardzo ważna uwaga z tego przydługie wstępu, nie wywoływałem filmów ani nie robiłem odbitek samemu, zawsze zdawałem się na laby. (Stąd też pewnie bierze się moje "spaczenie".)

Zdjęcia były różne, kwadratowe i podłużne, czasem ostrość poszła w kosmos, czasem efekt był imho bardzo dobry, tj. taki jak chciałem żeby był. Tyczy się to przede wszystkim kolorów i kontrastów.

Teraz jednak robię zdjęcia K-X i choć wciąż nie mogę się przestawić z filmu i generalnie przymierzam się jak głupi do każdego zdjęcia "co by nie zmarnować klatki" to widzę, że zdjęcia są jakieś takie... hmm.. sprane. Ok, wiem, że pora roku jest mocno średnia, wszystko jest brudne i brzydkie, światła prawie nie ma, a jak jest to też takie podławe, ale to chyba nie może mieć aż takiego znaczenia.

Przeglądam fora, albumy netowe i drukowane, zdjęcia w gazetach i wszystkie (no prawie;) aż kipią kolorami. I coś mi siedzi z tyłu głowy i mówi, że WTF.

I teraz roi mi się takie pytanie - czy fotografia cyfrowa z racji swoich technologicznych ograniczeń wymaga ingerencji w obraz po zrzuceniu go z karty na dysk? Tak podejrzewałem do tej pory, że "ten typ tak ma", a w fotografii tradycyjnej preferuje się styl "fotografii stanu zerowego" czymkolwiek ten "stan zerowy" tak właściwie jest choć ja interpretuje go jako "jakoś naświetlony negatyw + zawsze tak samo używana chemia". Tak to interpretowałem do tej pory ponieważ nigdy nie wołałem filmów ani robiłem odbitek.

Aż tu ostatnio oglądam film o Nachtway'u, a konkretnie scenę w której laborant i główny bohater oglądają wielkie odbitki dziecka z Rwandy (chodzi o tą słynną w połowie uciętą kadrem głowę). W pewnym momencie Nachtway mówi:
- a da się coś więcej wyciągnąć z tego nieba?

Moja reakcja "Halo? Że jak to tak? "Bawimy się" w poprawki?". I teraz zastanawiam się ile z moich zdjęć zostało "wyciągniętych"?

I mam wątpliwości/jakieś takie wewnętrzne opory przed bawieniem się suwaczkami. Jasne, że te bardziej nasycone zdjęcia wyglądają lepiej. Ale zastanawiam się czy nie ma w tym już fałszu. Wiem jednocześnie, że tu w ogóle powstaje problem z fotografią czarno-białą bo tej naturalnie nie ma w cyfrze, a ustawienie BW w aparacie jest mocno rozczarowujące. Nie chodzi mi nawet o rozpiętość tonalną bo nie siedzę tak głęboko w fotografii by mi to robiło, ale choćby o kontrastowość - gdzie tym pstrykom do odbitek z Trixa (mam na myśli BW prosto z puszki). To samo tyczy się HDR - jakkolwiek ta technika daje, a raczej może dać, dobre efekty to też w moim rankingu znajduje się już na w sferze dużej ingerencji w proces powstania zdjęcia.

Nie chcę odpowiedzi "tak, tak", "nie, nie", "poprawiaj", "nie poprawiaj". Oczekuje raczej wypowiedzi określające Wasze zdanie na temat istoty fotografii - balansowania pomiędzy odtwarzaniem rzeczywistości, a tworzeniem rzeczywistości. A jak sądzicie Wy? Obrabiacie swoje zdjęcia? Poprawiacie je? Wyciągacie kolory, zmieniacie nasycenia i kontrasty?
 

marfalc  Dołączył: 08 Sty 2010
W kiksie masz matrycę CMOS ona ze swej budowy daje takie wyprane kolory.Najprościej robić w rawach i później zdjęcia obrabiać.Do tej pory miałem kompakta i w jpg-ach były kolory nasycone.
 

MacRayers  Dołączył: 07 Wrz 2008
sunrrrise napisał/a:
Moja reakcja "Halo? Że jak to tak? "Bawimy się" w poprawki?". I teraz zastanawiam się ile z moich zdjęć zostało "wyciągniętych"?

Myślę, że źle troszkę rozumiesz ingerowanie w zdjęcia. Większość znanych fotografów zajmuje się ingerowaniem w zdjęcia. Kiedyś zrobienie zdjęcia to był wstęp, efekt końcowy uzyskiwano w ciemni. Właściwa temperatura wody, kontrasty, zakrywanie części obrazu etc. (rzeczy o których koledzy tacy jak tref mogliby pisać książki). Dzisiaj tak samo wykorzystuje się ciemnię cyfrową. Nie chodzi mi o fotoszopowanie w pełnym tego słowa znaczeniu a o działanie takich programów jak choćby Lightroom czy Aperture. 99% moich zdjęć przechodzi przez Aperture. W większości przypadków dopasowuje temperaturę, lekko zmieniam kontrasty, przebieg krzywej czy też dokonuję retuszu np. wyprysków. Tak, robię to. Czasami coś trzeba z cienia wyciągnąć, lekko przygasić światła. Nie korzystam natomiast z wycinania, wklejania, składania z iluś tam zdjęć. Aperture czy Lightroom to takie ciemnie - tylko, że cyfrowe. Dodatkowo pozwalają katalogować "klisze" (RAW-y).
Polecam zapoznać się z jednym z takich programów. :-B
 
sunrrrise  Dołączył: 11 Lut 2011
Cytat
Myślę, że źle troszkę rozumiesz ingerowanie w zdjęcia.


Całkiem możliwe, że tak gdyż jestem jeszcze nomen omen fotograficznym ciemniakem, tj. moja udział w robieniu zdjęć kończył się na naciśnięciu spustu migawki.

Po prostu zastanawiałem się czy to ja jestem ograniczony czy to aparat nie nadąża za mną. Całkiem możliwe, że jedno i drugie, pytanie tylko czy suwaki poprawią choć drugie z tych zjawisk.

Co do RAWów - zapewne jest to rozwiązanie. Podoba mi się zwłaszcza fakt, że jest to obraz nieprzetworzony (no powiedzmy) jednak na razie odstraszają mnie ceny programów płatnych i dziwne zachowanie oraz interface programów darmowych.

[OT]Choć chyba i tak najbardziej podchodzi mi oprogramowanie dedykowane i dołączone do aparatu czyli Pentax Digital Camera Utility 4 (z tego co czytałem to jedzie na silniku Silkypix).[/OT]
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
sunrrrise napisał/a:
na razie odstraszają mnie ceny programów płatnych

Silkypix kosztuje około 190$
 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
Warto pamiętać, że fotografia tradycyjna jest przetwarzana już na etapie rejestracji na błonie światłoczułej. Nie bez przyczyny filmy kolorowe i czarno-białe mają pewne charakterystyki, różne sposoby oddania kolorów na przykład. Wybór filmu i wywołanie go w powtarzalnym procesie to już spora "ingerencja w obraz" według definicji przedstawionej na początku.

Po to w aparatach cyfrowych, nawet tych z najwyższej półki, poza tak zwanymi scenami (portret, zdjecie nocne, sportowy itp) wprowadzono dodatkowo ustawienia wpływające na nasycenie barw, kontrast, ostrość. Czasem są to po prostu niezależne "suwaczki" w menu, a czasem gotowe zapisane zestawy ustawień (ang. presets).

Dzięki temu, osoba, która nie zamierza korzystać z zalet cyfrowej ciemni, powinna zaznajomić się z instrukcja aparatu jakie daje możliwości ze względu na gotowe presety obrabiające zdjęcia. Czasem można odnaleźć takie ustawienie, które od razu nam się spodoba, czasem się to nie udaje.
 

pe72  Dołączył: 13 Paź 2010
Dla mnie zdjęcie prosto z aparatu jest swego rodzaju "półproduktem", który poddaję później obróbce w PS. Ingerencja czasem jest większa czasem znikoma. Mam tu na myśli zmiany kontrastu, kolorystyki, czy wyostrzanie. Zakres ingerencji zależy od jakości "półproduktu" i efektu jaki zamierzam ostatecznie uzyskać. Staram się uzyskać z aparatu jak najlepsze zdjęcia, by nie tracić czasu na zbytnie poprawki w programie graficznym, ale nawet najlepsze zdjęcie z puszki można jeszcze "podrasować" w kompie, nadając mu ostateczny kształt.
Wg mnie "stan zerowy" czy inaczej "rzeczywistość" istnieje do momentu wciśnięcia spustu migawki, dalej to już tylko ingerencja, czy wręcz fałszowanie rzeczywistości ;-)
 

JanKowalska  Dołączył: 15 Sie 2010
a jaki rodzaj fotografii będziesz robił? bo inne są granice w reportażu a inne w glamour,
wiem ze panuje jakaś paranoja związana z cyfrą, czasem mam wrażenie że jeszcze trochę, a pokazać będzie można tylko "gołe" rawy, bo jakakolwiek ingerencja np w gimpie będzie zła :evil:
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
MacRayers napisał/a:
Kiedyś zrobienie zdjęcia to był wstęp, efekt końcowy uzyskiwano w ciemni. Właściwa temperatura wody, kontrasty, zakrywanie części obrazu etc. (rzeczy o których koledzy tacy jak tref mogliby pisać książki).
Zapamiętać: przy najbliższym spotkaniu z MacRayers nie zaczynać mono_toku o ciemniowym perfekcjonizmie.
Spostrzeżenie: słuchacz nie usnął, nie ziewał, nie dał mi w twarz, aby zakończyć wywody.
Wniosek: **

sunrrrise napisał/a:
Oczekuje raczej wypowiedzi określające Wasze zdanie na temat istoty fotografii - balansowania pomiędzy odtwarzaniem rzeczywistości, a tworzeniem rzeczywistości.
O widzisz, tu jest "pogrzebany topór". Co innego reportaż, co innego kreacja. Czym innym jest dokument (tak, tak, dokument subiektywnie oddaje temat choćby przez spojrzenie=kadrowanie), a czym innym jest sesja bjuti, gdzie z założenia po niej następuje plejboj'owska obróbka, retusz, sztuczność.

Z trzeciej strony (jak postawić monetę na sztorc, to jest trzy strony), można robić dokument w wersji cross (Xpro)!

Wszystko więc zależy od tego, co chcesz pokazać, w jaki sposób chcesz pokazać, do czego chcesz zmusić odbiorcę obrazu.

Jakkolwiek machanie suwakami może wydawać się ingerencją, to jest/powinna być ona dopuszczalna w ramach zdrowego rozsądku. Można nieco podbić kontrast, nasycenie, ale w takim wymiarze, że zdjęcie nadal przedstawia ten sam krajobraz, a nie jest jego karykaturą.

Inna rzecz, że oglądając kolorowe slajdy starych mistrzów nie mogę do nich porównać zdjęć nowych mistrzów, bo mi po prostu cyfrą jedzie. Ale to zboczenie ludzi z okresu przejściowego (znających stare i nowe materiały) - wychowani na cyfrze nie będą mieć żadnych rozterek, bo dla nich to właśnie takie cukierkowe, gładkie, sztuczne, wymuskane ma być.*


* ciekawe, że piękne kolory kodachroma, velvii, provii są przyjemniejsze niż z te z matryc, bardziej prawdziwe...
** Może przynudzam, ale jak widać skutecznie - ludzie zapamiętują to co mówię.
 
Yura  Dołączył: 03 Kwi 2010
sunrrrise, myślę, że koniecznie musisz poczytać wątki, w których już wiele na temat powiedziano:
http://pentax.org.pl/viewtopic.php?t=32141
http://pentax.org.pl/viewtopic.php?p=730581
http://pentax.org.pl/viewtopic.php?p=739467
:-B
 

JanKowalska  Dołączył: 15 Sie 2010
tref napisał/a:
wychowani na cyfrze nie będą mieć żadnych rozterek, bo dla nich to właśnie takie cukierkowe, gładkie, sztuczne, wymuskane ma być.*


...no właśnie, takie są wszystkie zdj wykonane techniką cyfrową (z wyjątkiem tych z ajfona)
 

prybin  Dołączył: 06 Wrz 2010
sunrrrise, skłamałbym pisząc, że nigdy nie miałem wątpliwości podobnych do Twoich, ale ostatnio przestałem sobie zaprzątać tym głowę. Staram się wręcz nie mieć zdania na ten temat; za trefem -- wszystko zależy od zamierzeń, przekazu, rodzaju fotografii. Powinienem tylko dodać, że moje ingerencje w zdjęcie rzadko są czymś więcej niż korektą balansu bieli i krzywej.

Zauważyłem zresztą po sobie, że zadowolony jestem raczej z tych z moich zdjęć, które są wynikiem starannego fotografowania w czasie fotografowania, nie zaś z tych, które następnie upiększałem po powrocie do domu.

(To powiedziawszy, nie wykluczam celowości zabiegów kosmetycznych, choćby i prowadziły do zafałszowania obrazu zapamiętanego. Widywałem portrety z głęboką obróbką, które uważam za świetne; zawsze jest jednak tak, że owa obróbka to tylko jeden z elementów warsztatu portrecisty).
 
Salmo  Dołączył: 19 Lut 2011
Zacznę od "intymnego " wyznania : kocham HDR. łamanie perspektywy , wszelkie cięcie i gięcie obrazu :)
Jak kolega pe72 traktuję to co wyciągnę z puszki często jako "materiał wsadowy"do dalszej obróbki.
Padło pytanie czy fotografia cyfrowa wymaga ingerencji odpowiem: nie wymaga, ale bardzo fajnie się niej poddaje.
 
sunrrrise  Dołączył: 11 Lut 2011
Cytat
Silkypix kosztuje około 190$


190$ to, póki co, jeszcze kupa kasy jak na program co do którego nie jestem jeszcze do końca przekonany, że jest mi potrzebny.

Cytat
Warto pamiętać, że fotografia tradycyjna jest przetwarzana już na etapie rejestracji na błonie światłoczułej. Nie bez przyczyny filmy kolorowe i czarno-białe mają pewne charakterystyki, różne sposoby oddania kolorów na przykład. Wybór filmu i wywołanie go w powtarzalnym procesie to już spora "ingerencja w obraz" według definicji przedstawionej na początku.


Zgadza się, tyle, że to przychodzi niejako naturalnie. Możliwości/ograniczania/właściwości danego filmu traktuje jak możliwości/ograniczania/właściwości konkretnego modelu matrycy na ustawieniach domyślnych. I w tym sensie lustrzanka analogowa ma przewagę w swojej elastyczności. Wiem, że to może być symulowane przez takie presety matrycy jak np. w K-X "jasny", "naturalny", "portret", ale jedzie mi to jakimś oszustwem*. Co hardware to jednak hardware. Ale być może się jeszcze przestawię.

*swoją drogą da się to jakoś wyłączyć i faktycznie pracować bez żadnych presetów? Bo czuję się jakbym słuchał muzyki z WinAmpa z presetami. Chyba, że "naturalny" jest takim wyłączeniem.

Cytat
Dzięki temu, osoba, która nie zamierza korzystać z zalet cyfrowej ciemni, powinna zaznajomić się z instrukcja aparatu jakie daje możliwości ze względu na gotowe presety obrabiające zdjęcia. Czasem można odnaleźć takie ustawienie, które od razu nam się spodoba, czasem się to nie udaje.


To nie jest rozwiązanie "problemu" tylko udawanie, że go nie ma.

Cytat
a jaki rodzaj fotografii będziesz robił? bo inne są granice w reportażu a inne w glamour,


Na razie się nie określam, wątpię żeby kiedykolwiek miało się tak stać. Dostrzegam jednak dziwny trend rzucający się nie tylko na fotografię fejsbukowo-naszoklasową tj. muskania fotek do granicy przepału (dosłownie i w przenośni), do tego stopnia, że w portretach nawet faktury skóry nie uświadczysz, o jakiś głupotach w rodzaju meszka pokrywającego twarz nie wspomnę. Biel bielsza niż w rzeczywistości, Orion, Omo albo inny Vizir, te sprawy.

Choć już na przykład fotografie utrzymane w technice high-key mi się bardzo podobają (low-key zresztą też). Może to kwestia wieku techniki/środków?

Cytat
Co innego reportaż, co innego kreacja.


Zgoda, tyle, że wydaję mi się, że granica stała się jakaś tako bardzo płynna (mam nadzieję, że nie brzmi to pretensjonalnie). Dopuszczam jak najbardziej istnienie fotografii eksperymentalnej, interdyscyplinarnej, nawet powstającej w 99,9% w Photoshopie zarówno po to aby pokazać postęp techniki/umiejętności (jak rendery fotograficzne) jak aby wywołać konkretne wrażenie. Nawet tę kiczowatą, w rodzaju przesadnego HDR, wymaksowanych kontrastów czy częściowej desaturacji. Tym bardziej dopuszczam tradycyjną fotografię eksperymentalną* powstającą w niecodziennych warunkach i opowiadającą niecodzienne rzeczy. Niektóre dzieła wręcz szalenie mi się podobają. Ale tam jasno widać granicę, jest ok.

Gorzej gdy tej granicy nie widać. Jak w przykładach z jednego z limków podanego przez Yurę (dzięki za wątki!):

Cytat
http://pentax.org.pl/viewtopic.php?p=739467


W których przerobił zdjęcia tak, że nie sposób odmówić im uroku i ja sam wręcz dałbym się "nabrać". Podobają mi się bardziej od oryginałów. Tyle, że... no właśnie. Gdyby to powstało w warunkach naturalnych to świetnie. Ale tak to jest po prostu fejk.
 

JanKowalska  Dołączył: 15 Sie 2010
sunrrrise napisał/a:
Dostrzegam jednak dziwny trend rzucający się nie tylko na fotografię fejsbukowo-naszoklasową tj. muskania fotek do granicy przepału (dosłownie i w przenośni), do tego stopnia, że w portretach nawet faktury skóry nie uświadczysz, o jakiś głupotach w rodzaju meszka pokrywającego twarz nie wspomnę. Biel bielsza niż w rzeczywistości, Orion, Omo albo inny Vizir, te sprawy.


dlaczego przejmujesz się tym, co ktoś , gdzieś robi ze swoimi zdj.?
to jest ich problem
 

MacRayers  Dołączył: 07 Wrz 2008
tref napisał/a:
** Może przynudzam, ale jak widać skutecznie - ludzie zapamiętują to co mówię.

Bo widzisz trefiku, może i to miejsce nie do końca właściwe, może i czas nie ku temu... ale ja pewnie nadal jestem fotograficznym PROSTAKIEM chociaż lubię chłonąć wiedzę. Polubiłem fotografię zaczynając do cyfry. To w sumie dzięki Michowi poznałem kliszę i nabyłem ME-F'a, potem MZ-5n, a ostatnio 6 pudełek Illforda 400 HP. Tylko, że już nigdy w porównaniu z tzw. Waszym Przejściowym Pokoleniem nie będę patrzył tak na fotografię jak Wy. Jedna klatka - to jeden przemyślany przekaz. Potem praca w ciemni i efekt finalny.
Ja widziałem te efekty u Ciebie w domu - widząc piękne obrazy: chociażby "kobieta" z warkoczem. Ktoś tutaj to widział ? NIE. To kolejna różnica. Setki osób wrzuca tutaj zdjęcia a mało kto wrzuca obrazy. Twoje niezadowolenie jest tak wysokie, że nie potrafisz wielokroć podzielić się pracą. Zostawiasz ją w szafie, schowaną by popracować nad dalszymi korektami. Szkoda, że inni z tego forum nie mogą tego zobaczyć. Takich osób jest tutaj więcej - czasami Michu się przełamie i coś wrzuci, czasami Fafniak. To wszystko. Reszta nie pokazuje swoich obrazów - a naprawdę w porównaniu z tym co można tutaj oglądać (włącznie z moimi pracami) to inna liga. Duża strata dla tego forum (i nie tylko)...
 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
sunrrrise napisał/a:
Zgadza się, tyle, że to przychodzi niejako naturalnie. Możliwości/ograniczania/właściwości danego filmu traktuje jak możliwości/ograniczania/właściwości konkretnego modelu matrycy na ustawieniach domyślnych. I w tym sensie lustrzanka analogowa ma przewagę w swojej elastyczności. Wiem, że to może być symulowane przez takie presety matrycy jak np. w K-X "jasny", "naturalny", "portret", ale jedzie mi to jakimś oszustwem*. Co hardware to jednak hardware. Ale być może się jeszcze przestawię.


Błędne założenia generują błędne tezy. Ludzie w swoim czasie daliby sie pochlastać za film, którego charakterystykę można zupełnie zmienić już po zakupie przed zrobieniem zdjęć. A inne podejście - zablokowanie jednego ustawienia w aparacie cyfrowym nie wydaje się najlepszym pomysłem. W przypadku fotografii cyfrowej, czyli cyfrowego przetwarzania sygnału, nie istnieje coś takiego jak ustawienia domyślne matrycy w aparacie. Żadne nie są domyślne, albo jak kto woli każde z nich są lub mogą być domyślne. Matryca (czyli diody światłoczułe i cała elektronika sterująca) to nie ludzkie oko, to nie błona światłoczuła firmy X, firmy Y, firmy Z. To kolejne medium. Nie ma bezpośredniego przełożenia, jest tylko przyzwyczajenie i przyzwolenie. Bo niby dlaczego modyfikacja obrazu przez obiektyw, uczuloną błonę jest OK, a przez matrycę z jakimkolwiek jej wysterowaniem za pomocą oprogramowania sterującego nie jest OK ?
sunrrrise napisał/a:
To nie jest rozwiązanie "problemu" tylko udawanie, że go nie ma.

"Problem" to faktycznie żaden. Zabawne, ale czy jeżeli z jakiejś przyczyny zdarzyłoby się (a czemu by nie), że ludzie najpierw odkryli możliwość cyfrowej rejestracji fotonów czyli współczesnej całej technologii a dopiero po czasie ktoś wpadłby na pomysł opracowania odczynników chemicznych które umożliwiałyby to samo, czy nie było by narzekania na ułomność technologii, na brak autentyzmu, tylko jakoś sztucznie zablokowany sposób rejestracji obrazu? Ten sam problem, odwrócony?

Ogólnie temat ten jest na topie od lat, każdy musi sam go przetrawić, można tylko podać konkretne fakty jak ja starałem się tu zrobić.
 
sunrrrise  Dołączył: 11 Lut 2011
@dagio,

socjologiczne skrzywienie każe mi podpisać się obiema rękami i nogami pod tym co piszesz. Sam podejrzewam, że moje opory po części, pewnie nawet w dużej części, wynikają z tradycji fotograficznej. Jednak jak na razie nie potrafię wyjść z siebie i stanąć obok. Ale dzięki za głos w dyskusji.

Z drugiej jednak strony chciałbym uzyskać RAW'a, który faktycznie jest RAW'em - chciałbym wiedzieć jak faktycznie wygląda zapis zerowy dajmy na to w K-X (bo tym sprzętem dysponuję) bez presetów "jasny", "naturalny" (chyba, że jest nim właśnie naturalny! tak mogłoby się wydawać patrząc na suwaki), "portret", itd. Chciałbym wiedzieć jaki faktycznie jest stan zerowy żeby mieć punkt wyjścia, nawet jeśli miałbym z niego nie korzystać. Dokładnie na tej samej zasadzie na jakiej działają presety w WinAmpie czy innym programie/sprzęcie odtwarzającym muzykę.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
kiedyś, komuś napisałem taki krótki wywód nt. prawdy w fotografii...


wbrew obiegowym opiniom fotografia nigdy nie mówi prawdy. nawet obyci z tym medium często mylą jednakową pieczołowitość w odwzorowywaniu przez materiał światłoczuły portretowanej osoby, co tła za nią z pokazywaniem rzeczywistości taką, jaka jest. to, że obraz może powstać bez bezpośredniej ingerencji ludzkiej ręki w jego kształt, jest dodatkowym argumentem za obiektywnością fotografii. ale czy na pewno? popularnie rozumiana fotografia dokumentalna, z definicji predestynowana do ukazywania rzeczywistości, to obrazy powstające w ułamku sekundy. czy pojedynczy fragment liścia mówi prawdę o kwiecie, z którego został wycięty? czy zestaw różnych fragmentów mówi całą prawdę o jego pięknie, lub brzydocie? bez wchodzenia w szczegóły fizyki powstawania obrazu fotograficznego i biologii widzenia ludzkiego oka, można stwierdzić, iż fotografia w żaden sposób nie jest w stanie pokazać świata tak, jak widzi go człowiek narządami, którymi został obdarzony przez naturę, więc i taka definicja prawdy nie ma w tym wypadku zastosowania. ale to wszystko szczegóły, wielokrotnie powtarzane truizmy w dyskusjach o prawdzie. tymczasem fotografia nie mówi prawdy z jednego prostego powodu. jest jednowymiarowa. jednowymiarowa w tym znaczeniu, iż angażuje tylko i włącznie jeden zmysł poznawczy, a takimi nie bez powodu dysponujemy wieloma. tylko syntetyczna analiza zdywersyfikowanych bodźców może w dostatecznym stopniu zbliżyć do prawdy o jakimś zjawisku. tylko uświadomienie sobie, że prawda w fotografii to kwestia umowna, pewna konwencja według której tworzy się obrazy, ale i później je odbiera, uwalnia od jałowych kłótni, co wolno, a czego nie w fotografii, by ta dokumentowała, miast kreować. tylko znajomość kontekstu stanowi o prawdzie, fotografia sama w sobie prawdy nigdy nie powie.

[ Dodano: 2011-02-22, 10:38 ]
sunrrrise, stan zerowy, o jakim mówisz, to macierz składająca się z zer i jedynek...
wygląda to mniej więcej tak:
0 0 0 0 1 1 0 1 0 1 1 1 1 0 1 0
1 0 0 0 1 1 1 1 1 0 1 1 0 1 0 0
0 1 0 1 0 1 0 0 0 1 0 1 1 0 1 1
1 1 1 1 0 1 0 1 0 0 1 1 1 0 1 0
1 1 0 0 1 0 1 1 1 0 1 1 0 0 1 0

tylko sobie to rozszerz na kilka tysięcy rzędów i kolumn...
 

romeoad  Dołączył: 02 Lis 2009
sunrrrise napisał/a:
chciałbym wiedzieć jak faktycznie wygląda zapis zerowy

Na początku lat 90 na laborkach z przetwarzania obrazu świeciliśmy laserem HeNe na matrycę CCD (bez filtrów Bayerowskich), wynik zrzucany był w formacie surowym na dysk, a potem odpowiedni program interpretował dane i wypluwał charakterystyki. Wówczas z kumplem wpadliśmy na pomysł, żeby tym czymś zrobić sobie zdjęcia. No i zrobiliśmy. Tydzień zajęło mi stworzenie programu, który w sensowny sposób wyświetli te monochromatyczne dane, wchodziły problemy z przesunięciem linii wobec siebie, tzw. light spill który w przypadku tamtego CCD był ogromny itp. Efekt finalny był taki sobie, ale był mój. Teraz wolę używać Lightrooma :-D

ps. a w przypadku filmu chciałbyś sam eksperymentować z doborem składników wywoływacza, emulsji itd?

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach