W we wcześniejszych wątkach goście pisali o problemach z zoomem w lampach 540FGZ i prostym, "ręcznym" sposobie naprawy usterki.
Kilka dni temu kupiłem poza allegro lampę 360FGZ ze Stanów. Facet pisał, że nówka, że ma gwarancję, itp. Pojechałem po nią - 70km w jedną stronę (150 w drugą, bo jechałem od razu na imprezkę) Na miejscu się okazało, że gwarancji nie ma, niby nówka, ale ma ryski od spodu i popisaną instrukcję, ale gość (inny, niż z allegro) może się skontaktować z bratem i on ma papiery. Trochę się wnerwiłem, bo przejechałem taki świat, ale przemyślałem - moja strata - potrzebowałem ją na wczoraj. Sprawdziłem, zapłaciłem i pojechałem. Klika godzin później zrobiłem ze 30 fotek - wszystko ok. Nagle przestała błyskać. Wszystko inne działało - nie było tylko błysku. Jak popatrzyłem do okienka to zobaczyłem takie fajne wyładowania elektryczne w bańce - coś, jak duch wykształcający się z ektoplazmy. Szlag mnie trafił i zacząłem się zastanawiać, czy to przypadek, czy ze mnie taki frajer. I wtedy mi się przypomniał wątek o pukaniu w 540FGZ. Delikatnie puknąłem w zawias, potem w drugi, potem mocniej, potem wyjąłem i włożyłem baterie (w Sigmie to działało), spojrzałem w okienko, nacisnałem test i... kurde oślepłem na pare minut. Ale lampa zadziałała. Ciekawym teraz, czy ta przypadłość będzie występować cześciej. Wydaje mi się, że to p***** jakaś - może kondzior, bo żarówka chyba siedziała dobrze. Pożyjemy, zobaczymy. Może zrobimy jakiegoś manuala - w które miejsce pukać w lampie w razie wystąpienia danej usterki?
K10D + Pentax 16-45/4 + Sigma 28-70/2.8 + Tamron SP 70-210/3.5 + żona, którą cholera bierze na widok kolejnego foto-klamora (choć i tak jest tolerancyjna)